Otworzyłem oczy czując się jeszcze bardziej zmęczony niż wieczorem. Podniosłem się z łóżka i skierowałem się do łazienki, by wziąć zimny prysznic. Wycierając mokre włosy ręcznikiem, wróciłem do pokoju i dopiero teraz sprawdziłem na telefonie, która jest godzina.
Była za piętnaście siódma. No, dzisiaj to się na pewno nie spóźnię na moją ukochaną lekcję historii. A tak w ogóle, to co mi strzeliło do głowy, by wybierać właśnie ten przedmiot, jako przedmiot rozszerzony, którego się będę uczył? Musiałem mieć wtedy naprawdę dobry humor, albo Bennett mnie na to namówiła.
Rzuciłem ręcznik na łóżko i na luzie wyszedłem z pokoju. Moja cudna rodzinka zapewne już wyjechała, więc się nie bałem, że wpadnę na Grega. Wszedłem do kuchni, zgarnąłem jakąś miskę, wsypałem do niej moje ulubione, czekoladowe płatki i zalałem je mlekiem, a następnie usiadłem przy stole. Szczerze? Czułem się dziwnie jedząc przy stole. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio tak siedziałem, bo zawsze jadam na mieście, a jak już muszę jeść w domu, to tylko w swoim pokoju.
Dokończyłem szybko jeść śniadanie i pobiegłem do sypialni, żeby się ubrać do szkoły. Wygrzebałem z szafy jakieś dżinsy i koszulkę, a do tego wziąłem jeszcze jakąś bluzę. Przebrałem się w to, a następnie zacząłem pakować książki do szkoły. Przerzuciłem plecak przez ramię i wolnym krokiem ruszyłem na dół. Jakoś tak dziwnie cicho w tym domu, kiedy nie ma Lucasa. Kurczę, martwię się o niego. Jeśli coś mu się tam stanie, to nie daruję sobie tego. Zbyt łatwo wczoraj odpuściłem.
Stanąłem w korytarzu, ubrałem moje ulubione adidasy Nike i wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Tak mi było spieszno wydostać się z tego ponurego miejsca, że nawet nie sprawdziłem, która godzina.
Szedłem spokojnie, słuchając swojej ulubionej muzyki, kiedy poczułem jak ktoś mnie łapie za ramię. Przestraszony wyciągnąłem słuchawki z uszu i odwróciłem się. Odetchnąłem z ulgą, kiedy zobaczyłem ucieszoną twarz mojego przyjaciela.
- Coś ty taki markotny? - spytał
- Starzy wyjechali. - odparłem
- Ok, chyba nie rozumiem. - powiedział drapiąc się po głowie.
- Zabrali ze sobą Lucasa. - wytłumaczyłem. - Martwię się o niego. Jeżeli ten sukinsyn coś mu zrobi to nie daruję sobie tego. Zamiast starać się namówić mamę, by został, to odpuściłem.
- Nic mu nie będzie. Mały jest twardy. Nie da się. - powiedział obejmując mnie ramieniem.
- Mam nadzieję. - powiedziałem uśmiechając się.
Reszta drogi minęła nam szybko. Przez cały czas rozmawialiśmy na temat imprezy u Rubby. Kurczę, nadal nie mogę uwierzyć, że Grace tam idzie. Do tego nie z nami tylko z Carlosem. Mam tego kolesia już po dziurki w nosie.
Kiedy weszliśmy na szkolny dziedziniec, od razu w oczy rzuciła mi się Bennett gadająca z nowym. Razem ze Scottem skierowaliśmy się do szkoły. Gdy przechodziliśmy obok Grace, zerknąłem na nią kątem oka, jednak dziewczyna w ogóle nas nie zauważyła. Poczułem się z tym trochę dziwnie. Osoba z którą przyjaźnię się od dziecka, nawet mnie nie zauważa. Super.
Dziesięć minut po naszym przyjściu zadzwonił dzwonek na lekcję, więc całą paczką weszliśmy do klasy. Usiadłem z Cravenem na naszym stałym miejscu i od razu zaczęliśmy nawijać o jakichś głupotach. Chwilę później do klasy wszedł pan Stone, a cała klasa ucichła. Dziwne. Od kiedy ludzie czują do niego taki respekt? Mężczyzna stanął za biurkiem i omiótł spojrzeniem wszystkich obecnych.
- Moi drodzy. Zostałem poproszony o przekazanie wam pewnej informacji. - powiedział. - W naszej szkole będzie organizowany bal zimowy..
- Zimowy?! - wydarł się na pół klasy Scott. - Przecież mamy dopiero.. - urwał i zaczął liczyć na palcach. - Nathan, co my teraz mamy? - spytał.
- Historię? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Chodzi mi o miesiąc. - wytłumaczył.
- Październik. - odparłem wywracając oczami i uśmiechając się jak idiota.
- Aaaa, no właśnie! - powiedział uradowany. - To gdzie tam do balu zimowego? - spytał patrząc na Stone'a.
Mężczyzna zrobił się cały czerwony ze złości. Miał już dość naszych wygłupów. Nagle chwycił kredę, przełamał ją na pół i rzucił w nas.
- Padnij! - krzyknąłem do Scotta i pociągnąłem go w dół.
Usłyszałem śmiech całej klasy, więc podniosłem się do poprzedniej pozycji. Odwróciłem się, by spojrzeć kto oberwał. Była to nieśmiała laska, o zajebistych niebieskich włosach i dziwnym stylu. Właściwie nie tyle oberwała, co kreda wpadła jej za dekolt. Dziewczyna była cała czerwona i patrzyła wściekła na nauczyciela.
- Sorry mała. - powiedział mój kumpel puszczając do niej oczko.
- Nie ma sprawy. - wydukała rumieniąc się jeszcze bardziej.
Odwróciliśmy się do przodu i spojrzeliśmy na Stone'a. Mężczyzna był strasznie zażenowany, jednak nadal patrzył na nas morderczym wzrokiem.
- Craven, Knight! Wynocha gówniarze! Mam was już serdecznie dość! - wrzasnął pokazując na drzwi.
Popatrzyłem na Scotta i zobaczyłem ten jego chytry uśmieszek. Błagam tylko nie to! Boże czemu mi to robisz? Chłopak wstał, a ja zaraz za nim. Wzięliśmy swoje plecaki i skierowaliśmy się do drzwi. Przy samym wyjściu szatyn odwrócił się i spojrzał na nauczyciela.
- Wybaczam panu, bo agresja i chamstwo pańskiej wypowiedzi sugerują ciężki kompleks Permanentnego Niedorżnięcia, a ludziom na to cierpiącym należy się dużo wyrozumiałości i współczucia. - powiedział z uśmiechem.
Cała klasa ryknęła śmiechem, a Stone nie wiedział co powiedzieć. Uśmiechnąłem się pod nosem i przybiłem z przyjacielem żółwika. Spojrzeliśmy na klasę, ukłoniliśmy się lekko i dumnie wymaszerowaliśmy z klasy.
Siedzieliśmy na dziedzińcu śmiejąc się w najlepsze z naszej akcji, kiedy przyszła sekretarka i kazała nam iść do dyra. Tak jak powiedziała, tak też zrobiliśmy. Oczywiście jak to zwykle bywa musieliśmy siedzieć na tych niewygodnych krzesłach w poczekalni, bo szanowny pan dyrektor Hoke był zajęty.
Pani Bennett także została wezwana, mimo że nie ma z nami Grace. Kiedy opowiedzieliśmy jej o tym co znowu przeskrobaliśmy, pokręciła tylko głową śmiejąc się pod nosem. Pani Lydia też nie przepadała na Stone'm.
Po dwudziestu minutach czekania w końcu zostaliśmy poproszeni do gabinetu. Dyro przez jakieś pół godziny wydzierał się na nas, a my rozkoszowaliśmy się siedzeniem na wygodnej kanapie. Tylko dla tego cudeńka uwielbiam tu przychodzić. Czemu nie walną nam takich na korytarzu?
A wracając do rzeczywistości, to Hoke wymyślił sobie, że za karę przez dwa tygodnie będziemy zostawać po szkole i sprzątać bibliotekę. Jego to już całkiem pojebało. On był tam kiedyś? Tego miejsca się nie da wysprzątać nawet za milion lat. Pani Bennett próbowała wywalczyć dla nas inną karę, ale dyro był nieugięty. Jedno dobre z tego, że będziemy siedzieć w towarzystwie pani Lydii.
Kiedy wyszliśmy z gabinetu Hoke'a, pani Bennett zagroziła nam, że jeśli znowu coś wykombinujemy to ją popamiętamy. Nie wiem jak Scott, ale ja się trochę przestraszyłem, ale tylko trochę. Przez resztę zajęć mama Grace miała na nas oko.
W pewnym momencie miałem wrażenie, że wejdzie za mną nawet do toalety! Ucieszyłem się jak nigdy, kiedy w końcu mogliśmy pójść do domu. Dzięki Bogu kara zaczynała się od poniedziałku. Dzisiaj nie dałbym rady zostać jeszcze dwie godziny. Tak dwie godziny przez dwa tygodnie na sprzątanie biblioteki. Ja tam zwariuję. Już nigdy nie spojrzę na książki.
*Następnego dnia*
Obudziłem się o godzinie czternastej ze świadomością, że dzisiejsza impreza będzie mega odjazdowa, mimo iż odbywa się ona u Rubby. Leżałem w łóżku jeszcze z półgodziny, ale musiałem w końcu wstać, bo mój żołądek zaczął domagać się jedzenia. Założyłem czarne spodnie od dresu i skierowałem się do kuchni.
Wyciągnąłem z lodówki wszystkie potrzebne składniki i niecałe piętnaście minut później rozkoszowałem się przepysznymi tostami. Po skończonym posiłku walnąłem się na kanapę w salonie i włączyłem telewizor.
Nagle zdałem sobie sprawę, że już dawno nie było mi dane spędzać soboty właśnie w taki sposób. Kiedyś każda sobota wyglądała jak dzisiejsza, no tylko że zamiast oglądać durne filmy w TV chodziłem z tatą grać w kosza albo bejsbol. Na wspomnienie chwil spędzonych z tatą zrobiło mi się cholernie smutno. Dlaczego właśnie on musiał mieć tego przeklętego raka?
Nawet nie zauważyłem, kiedy z czternastej zrobiła się osiemnasta. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Zwlokłem się z kanapy i ruszyłem przywitać mojego gościa.
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem odpicowanego Scotta. Chłopak zmierzył mnie od stóp do głowy i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Ty jeszcze nie gotowy? - spytał wchodząc do domu.
- Impreza zaczyna się o dwudziestej, a jest osiemnasta. - powiedziałem.
- Ugh nie czepiaj się szczegółów. Wypad na górę się szykować, ja się tu rozgoszczę. - odparł i ruszył do kuchni.
Zaśmiałem się cicho i skierowałem się do swojego pokoju. Zgarnąłem z szafki jakieś bokserki i ruszyłem do łazienki, by wziąć prysznic. Stałem w strumieniach ciepłej wody dobre dwadzieścia minut. Kiedy w końcu wyszedłem, wytarłem szybko całe ciało i założyłem bokserki, a następnie wysuszyłem włosy.
Świeżutki wróciłem do pokoju i podszedłem do szafy w poszukiwaniu jakichś ubrań. Przyznam, że przez chwilę poczułem się jak baba, bo naprawdę nie wiedziałem w co się ubrać. Jako że wiedziałem, że mój przyjaciel niedługo zacznie się niecierpliwić, zdecydowałem się na ciemne dżinsy i niebieską koszulę. Ubrałem się szybko i wróciłem do łazienki zająć się swoją fryzurą. Kurdę ja naprawdę mam obsesję na punkcie swoich włosów.
Kiedy byłem już gotowy zszedłem na dół, poszedłem na korytarz i ubrałem moje Nike. Usłyszałem dźwięki telewizora, tak więc skierowałem się do salonu. Scott siedział rozwalony na kanapie i wpatrywał się w ekran przegryzając jakieś chipsy.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni, by sprawdzić godzinę. Osiemnasta pięćdziesiąt dziewięć. Kurczę, ja chyba powinienem być dziewczyną. Odchrząknąłem głośno, a mój przyjaciel odwrócił się gwałtownie.
- No w końcu. Kurwa, stary ileż można się ubierać? - spytał wywracając oczami.
- Oj wierz mi, długo. - zaśmiałem się. - To co, idziemy? - spytałem.
- Pewnie. - odparł z uśmiechem.
Szatyn zerwał się na równe nogi, wyłączył telewizor i ruszył w kierunku drzwi. Poszedłem za nim, zamknąłem dom i poszliśmy do granatowego vana. Samochód należał do ojca Cravena. Chłopak próbuje ubłagać rodziców o kupno Mustanga, ale kiepsko mu idzie. Wsiedliśmy do granatowej bestii i ruszyliśmy.
Dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Mimo że do imprezy zostało jeszcze trochę czasu muzyka była tak głośna, że było ją słychać aż tu. Skierowaliśmy się do domu i pierwsze co zrobiliśmy gdy weszliśmy to odszukaliśmy stolik z alkoholem. Na wejściu walnęliśmy po kieliszku czystej wódki. Około godziny dwudziestej pierwszej zobaczyłem że przyszła Grace..z Carlosem. Aż mi się odechciało zabawy.
Stałem z boku obserwując wszystkich imprezowiczów. Ok nie wszystkich tylko Grace. Odkąd się zjawiła gadała i tańczyła tylko z Carlosem. Widząc to gdzieś tam w środku czułem dziwne kłucie.
Grace wyglądała dzisiaj cudnie. Krótka, czarna sukienka bez ramiączek idealnie podkreślała jej wydatne, kobiece kształty. Czy to możliwe, ze zakochałem się w niej tak z dnia na dzień? A może już od dawna czułem do niej coś więcej, ale tłumiłem to w sobie. Bennett zawsze była dla mnie ważna, ale raczej tak jak Lucas czy Scott, a teraz stała się centrum wszystkiego. Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane?
Oparłem się o ścianę, przymknąłem powieki i pociągnąłem łyk piwa. Potem następny i kolejny, aż w końcu butelka była już pusta. Kiedy brałem następnego browara, przy okazji strzelając sobie kieliszek jakiejś wódki, podeszła do mnie Rubby. Wyglądała trochę jak dziwka, ale teraz mnie to mało obchodziło. Mam zdecydowanie za słabą głowę.
Kiedy ja opróżniałem kolejne butelki, dziewczyna wypytywała mnie o to jak się bawię i w ogóle jakieś głupoty. Ponad ramieniem Mallory zobaczyłem Scotta tańczącego z tą niebiesko włosom laską z naszej klasy. Co ona tu w ogóle robi? Przeniosłem swój wzrok z powrotem na brunetkę, ale tylko dlatego, że poczułem jak zaczęła wodzić dłonią po moim torsie. Nie powiem, to było przyjemne uczucie.
- Chodź, pokażę ci coś. - szepnęła mi uwodzicielsko do ucha.
Byłem już tak naprany, że nawet nie protestowałem kiedy chwyciła moją rękę i poprowadziła mnie w stronę schodów. Po chwili znaleźliśmy się, jak mniemam w sypialni Rubby. Dziewczyna zamknęła drzwi, odwróciła się i z figlarnym uśmieszkiem podeszła do mnie, a następnie z mocą wpiła się w moje usta.
Na początku zacząłem protestować, jednak szybko dałem sobie spokój i nawet nie zorientowałem się kiedy całowałem ją z taką samą namiętnością jak ona mnie. Nasze języki wywijały gorączkowo we wszystkie strony.
Nagle brunetka popchnęła mnie na łóżko i usiadła na mnie okrakiem. Odrzuciła włosy na prawy bok i znowu zaczęliśmy się całować. Wodziłem dłońmi po jej ciele, a chwilę później zerwałem z niej tą skąpą bluzkę, którą miała na sobie.
Dziewczyna zaczęła mruczeć jak kotka, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Rubby przeniosła swoje dłonie na moją szyję i guziczek po guziczku rozpinała moją koszulę. Czułem że jeszcze parę sekund i się na nią rzucę. Właśnie w tym momencie drzwi od pokoju otworzyły się.
- Nathan! - usłyszałem znajomy głos.
Zrzuciłem z siebie Mallory i zobaczyłem zdenerwowaną Grace. Szybko zapiąłem guziki, które zdążyła rozpiąć Rubby i chciałem wstać, ale straciłem równowagę i zaryłem głową o podłogę.
- Co ty robisz kretynko! - krzyknęła brunetka.
- Zamknij się! - warknęła Grace. - Scott! Znalazłam go!.
Odwróciłem się na plecy i syknąłem cicho z bólu. Zobaczyłem jak Mallory ubiera się, a następnie opuszcza pokój trącając przy tym blondynkę. Chwilę później w drzwiach zjawił się Scott.
- Zajmij się swoim przyjacielem. - syknęła dziewczyna i chciała wyjść, ale Craven ją zatrzymał.
- Nie mogę go wziąć do siebie, bo ojciec mnie zabije, a samego go nie zostawię. - powiedział patrząc na nią znacząco.
Usiadłem w końcu, trzymając się za głowę. Poczułem na sobie wzrok blondynki więc skierowałem spojrzenie na nią. Skrzywiła się lekko, a na następnie spojrzała na Scotta.
- Dobra, ja się nim zajmę, ale odwieziesz nas.
- Spoko. Przy okazji weźmiemy jeszcze Alex. - powiedział chłopak.
Kto to jest Alex? Zresztą nie ważne. Chciałem się podnieść, ale coś mi nie wyszło i znowu walnąłem twarzą o podłogę. Nagle poczułem jak ktoś mnie podnosi i przekłada moją rękę przez ramię. Był to Scott. Wolnym krokiem wyszliśmy z pokoju, a za nami człapała Grace.
Zamknąłem oczy i w tym momencie chyba na chwilę urwał mi się film, bo gdy je znowu otworzyłem byliśmy już w samochodzie, gdzie siedziała ta niebiesko włosa. Aaa to jest Alex. Widziałem, że ta trójka o czymś dyskutuje, ale nie docierały do mnie słowa. Po jakimś czasie samochód w końcu się zatrzymał. Wygramoliłem się z vana i wylądowałem na chodniku.
- Dzięki za podwózkę. - usłyszałem głos Grace.
- Nie ma sprawy. - tym razem to był Scott.
Poczułem jak dziewczyna pomaga mi wstać i tak samo jak wcześniej Craven przerzuciła moją rękę przez swoją szyję. Jakimś cudem doszliśmy do drzwi. Grace wyciągnęła klucze z torebki, otworzyła drzwi i weszliśmy do środka.
Teraz drugi problem. Schody. Trochę nam zajęło zanim udało się nam dostać na piętro, ale jakoś daliśmy radę. Skierowaliśmy się do pokoju dziewczyny i gdy już tam byliśmy, Grace rzuciła mnie na łóżko. Zbyt długo sobie nie poleżałem, bo poczułem jak robi mi się nie dobrze i pobiegłem do łazienki, gdzie zacząłem wymiotować.
Nie wiem jak długo to trwało, ale Grace przez cały czas była przy mnie pilnując abym się nie udusił. Kiedy w końcu skończyłem wypluwać sobie flaki, położyłem głowę na nogach dziewczyny i zamknąłem oczy. Parę minut później zmorzył mnie sen.
__________________________
Rozdział miał być wczoraj, ale przez szkołę niestety nie miałam czasu więc jest dopiero dzisiaj.
Taki o mi wyszedł, ale może tylko mi się tak wydaje.
Ocenę pozostawiam wam.
Pozdrawiam
@Twinkleineye
Lubię takie długie i tak wciągające :)) jest super, a nawet lepiej :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Justina Bathels [justinabathels.blogspot.com/] ♥
Witam. Chciałam poinformowac ciebie, że na blogu http://open-your-eyesx.blogspot.com pojawił się kolejny rozdział. Jako iż prosiłaś o powiadamianie, powiadamiam :)
OdpowiedzUsuń- Lola
Oo może oni się q końcu pogodzą? Czuje, że Alex może tu namieszać : )
OdpowiedzUsuńOo może oni się q końcu pogodzą? Czuje, że Alex może tu namieszać : )
OdpowiedzUsuńscars-future.blogspot.com
Orzesz ty... pokochałam twojego bloga ! Masz talent !
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
NIESAMOWICIE FAJNY!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Nathan pogodzi się z Grace. Oraz nie wiem, czemu ale wydaje mi się, że niebieskowłosa trichę namiesza. ;> HA! A ja ostatnio pofarbowałam włosy na niebiesko! Jestem ALex. xD
Pozdrawiam, czekam na nstępny i zapraszam : onelove-direction.blogspot.com
fsdgsdfds. Świetny. Genialny i w ogóle Przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam, ale od 3 dni nie siedziałam na kompie itp. Dawaj szybko następny ;*
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział. :D mi się wydaje, że Alex właśnie nic nie namiesza, bo przecież podoba jej się Scott. =3
OdpowiedzUsuńŚwietny kiedy nn? Zapraszam też na http://totaleclipseoftheheartangel.blogspot.com
OdpowiedzUsuńinformuję o nowym rozdziale! :)x
OdpowiedzUsuńhttp://one-thing-one-band-one-direction.blogspot.com
dodaj dziś nowy! ;d
OdpowiedzUsuńNowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńscars-future.blogspot.com
super jest :)
OdpowiedzUsuńCześć. Jestem jedną z przedstawicielek bloga !Nastolatek Świat! i wiadomość tą wysyłam do wszystkich obserwatorów naszego bloga! : > U nas dużo się dzieje i z tego powodu zachęcam do regularnego odwiedzania i komentowania naszego bloga. Miło by było jakbyś mogła polecić nasz blog w swojej notce czy pasku bocznym. Z góry dzięki i przepraszam za SPAM :) http://natolatekswiat.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAwww... Może nareszcie SB coś wyjaśnia... I fuu :P jak można się tak napruć :P cóż :P dobrze ze do niczego poważnego nie doszło
OdpowiedzUsuń