piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 2.6

- Co się dzisiaj z tobą dzieje? Stało się coś?
Grace spojrzała na mnie wielkimi oczami, małego dziecka, jednocześnie z całych sił starając się, aby nie zdradzić swoich prawdziwych odczuć, na przykład mimiką twarzy. Nigdy nie była w tym jakoś specjalnie dobra, ale akurat dzisiaj udało jej się to. Przez cały dzień nie mogłem rozgryźć, o co jej chodzi.
Właśnie wracaliśmy ze szkoły. Kilka minut temu rozstaliśmy się z naszymi przyjaciółmi i gdy tylko zostaliśmy sami, między nami zapanowała cisza, która powoli zaczynała mnie denerwować. Już dawno nie widziałem Grace tak spokojnej.
- Nie wiem, o czym mówisz. – mruknęła w odpowiedzi.
Z trudem powstrzymałem się przed warknięciem na nią. Przez cały dzisiejszy dzień była po prostu nie do wytrzymania. Kiedy próbowaliśmy z nią rozmawiać, ona burczała pod nosem coś niezrozumiałego i odchodziła jak gdyby nigdy nic.
W pierwszej chwili myślałem, że ma TE dni, jednak szybko przypomniało mi się, że jakieś dwa tygodnie temu Grace zwijała się z bólu, właśnie z tego powodu.
Mniej więcej zrozumiałem sytuację dopiero po południu, podczas odbywania naszej kary w bibliotece. Stało się dla mnie jasne, że Grace pokłóciła się z matką, gdy na wejściu wyminęła kobietę bez słowa, rzucając jej tylko wściekłe, rozczarowane spojrzenie.
Na całe dwie godziny, które spędziliśmy w towarzystwie pani Bennett, Grace zaszyła się gdzieś w kącie biblioteki. Jej zachowanie wydawało się nam wszystkim bardzo dziecinne, mimo, iż Grace nigdy nie była zbyt poważną osobą.
Właściwie, jakby się chwilę zastanowić, zachowanie pani Lydii również uległo zmianie. Wydawała się bardziej radosna i żywsza niż zazwyczaj. O ile dobrze pamiętam, to ostatni raz widziałem ją w takim stanie, gdy jej mąż był jeszcze na wolności. Może coś się zmieniło w jego sprawie? Ale czy w takim przypadku, Grace wściekałaby się na matkę?
- Od rana chodzisz zła jak osa. – burknąłem siadając na ławce, jednocześnie pociągając dziewczynę na swoje kolana. – Wiem, że pokłóciłaś się z mamą. Nie udawaj. -  powiedziałem widząc, że już otwiera usta, by coś powiedzieć. – Co się stało?
Grace spuściła wzrok i poprawiła się na moich kolanach. Zacisnąłem zęby, kiedy się o mnie otarła, ale nic nie powiedziałem. Zdecydowanie nie był to odpowiedni moment.
- Moja mama ma romans. – powiedziała żałośnie.
Otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia. Okej, tego naprawdę się nie spodziewałem. Pani Lydia często powtarzała, jak bardzo kocha swojego męża i że bardzo jej go brakuje. Ale jeśli spojrzeć na to z drugiej strony, pani Bennett to przecież dojrzała, piękna kobieta i ma swoje potrzeby. Nie każdy chce spędzić życie w samotności.
- Skąd o tym wiesz? – spytałem ostrożnie.
- Widziałam wczoraj, jak całuje się z tamtym gościem. – westchnęła. – Jak ona może robić to tacie? I to po tym wszystkim, co już przeszli? Myślałam, że się kochają. Nie chcę, żeby się rozwiedli.
- Grace, jeśli to prawda, będziesz musiała zaakceptować nową sytuację i wesprzeć swoich rodziców. – mruknąłem przeczesując palcami jej włosy.
- Ty nic nie rozumiesz! – pisnęła zrywając się na równe nogi. – Nie wiesz, jak się czuję z tym wszystkim!
- A myślisz, że jak ja się czułem, gdy po śmierci taty, mama zaczęła spotykać się z Gregiem? – spytałem również wstając. – Uważasz, że byłem szczęśliwy? Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to bolało, gdy co rano zamiast ukochanego ojca, widziałem obcego faceta, który na dodatek nienawidził mnie najbardziej na świecie i traktował jak robaka, którego trudno jest się pozbyć. – powiedziałem ze ściśniętym gardłem. – Mimo to starałem się jak mogłem, próbowałem zaakceptować nowy związek mamy, nie chcąc robić jej przykrości. Proszę, nie mów więcej, że nie rozumiem jak się czujesz.
Grace objęła się ciasno ramionami i spuściła głowę, jednak i tak widziałem, jak jej dolna warga drży, a po policzkach spływają łzy. Niewiele myśląc podszedłem do niej i przytuliłem mocno, na co ona odpowiedziała głośnym szlochem.
- Nie płacz. – szepnąłem całując ją w czubek głowy. – Wszystko się jakoś ułoży, ale najpierw musisz porozmawiać z mamą.
Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści na mojej bluzie i pokręciła głową. Stłumiłem westchnięcie i oparłem podbródek o jej głowę.
- Odprowadzę cię teraz do domu i masz mi obiecać, że od razu pogadasz z mamą. – mruknąłem. – Mogę ci zaufać w tej sprawie?
Odsunąłem się od niej na długość ramion, by móc spojrzeć jej w oczy. Grace zacisnęła usta w cienką linię, jednak po krótkiej chwili dała za wygraną i pokiwała głową. Uśmiechnąłem się lekko i szybko cmoknąłem ją w usta, co w końcu wywołało uśmiech na jej twarzy. Nikły, ale jednak był to uśmiech, który kochałem.

* * *
Kiedy szedłem do domu, odczuwałem dziwny niepokój. W głębi duszy czułem, że coś jest mocno nie tak. Nie potrafiłem nawet określić, skąd to się bierze, ale po prostu wiedziałem, że wydarzy się coś złego.
Moje podejrzenia potwierdziły się w momencie, gdy zobaczyłem Lucky’ego leżącego przed domem i popiskującego cichutko. Od razu mnie to zaniepokoiło, ponieważ Lucky, odkąd pojawił się w naszym domu, nigdy nie wychodził sam na podwórko, a o samotnym siedzeniu nie było w ogóle mowy. Luck był strasznym tchórzem.
Gdy mnie zobaczył, zamerdał ogonem, jednak nie ruszył się nawet z miejsca, jakby bał się, że ktoś na niego wrzaśnie albo go uderzy. Podszedłem do niego i pogłaskałem po pysku.
- Co ty tutaj robisz sam?
Psiak spojrzał na mnie swoimi wielkimi, ufnymi oczami, jakby próbował mi w ten sposób odpowiedzieć.  Poklepałem go delikatnie po łbie, a następnie gwizdnąłem, co sprawiło, że Lucky zerwał się, z ziemi i razem ze mną skierował się do domu.
Gdy weszliśmy do domu, momentalnie poczułem zmianę w atmosferze. Pierwsze, co zrobiłem, to wszedłem do kuchni i zamarłem. Przy stole zobaczyłem moją mamę, w towarzystwie… Grega. Na sam jego widok, poczułem ból w żebrach.
- Co ten sukinsyn tutaj robi? – warknąłem.
Mama podskoczyła gwałtownie, na dźwięk mojego głosu. Wstała na równe nogi i podeszła do mnie, uśmiechając się blado.  Greg spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami, a na jego ustach błąkał się ironiczny uśmiech.
- Synku, Greg przyszedł przeprosić. – powiedziała moja matka słabym głosem.
- Nie powinieneś teraz gnić w pierdlu? – rzuciłem w jego stronę.
Mężczyzna wstał powoli i podszedł do nas. Serce łomotało mi w piersi jak oszalałe. Widząc, jak góruje nade mną, poczułem ogarniający mnie strach. Wiedziałem już, do czego ten facet jest zdolny.
- Skąd chłopcze w tobie tyle agresji? – spytał patrząc mi prosto w oczy.  – Tak jak wspomniała twoja matka, przyszedłem przeprosić.
- Za co? Za to, że przez lata niszczyłeś naszą rodzinę psychicznie i fizycznie?  Wsadź sobie te przeprosiny w..
- Nathan. – upomniała mnie mama.
Greg zaśmiał się cicho, jednocześnie kręcąc głową. Zacisnąłem zęby ze złości na ten widok.
- Lepiej będzie, jak już sobie pójdę. – powiedział. – Chyba nie jestem tu mile widziany. – dodał patrząc na mnie. Prychnąłem cicho. – Sam dojdę do drzwi.
Pocałował mamę w policzek i wyszedł jak gdyby nigdy nic. Gdy drzwi się za nim zamknęły, odetchnąłem z ulgą. Mama zresztą chyba też.
- Jak mogłaś go wpuścić? – syknąłem. – On nie ma prawa tutaj przychodzić! Ma zakaz zbliżania się. Poza tym, czy nie powinien nadal siedzieć w więzieniu?
Mama usiadła przy stole i przetarła twarz dłońmi. Widziałem, że jest zmęczona, ale nigdy by się na głos do tego nie przyznała.
-Gdzie Lucas? – spytałem.
- U siebie. – odparła. – Tak się biedaczek wystraszył, że pobiegł na górę i zamknął się w pokoju.
- Pójdę do niego. – mruknąłem.
Mama skinęła głową, podchodząc do kredensu, skąd wyciągnęła jakieś tabletki. Rzadko widywałem, żeby brała jakiekolwiek leki. Ta niespodziewana wizyta Grega musiała zrobić na niej spore wrażenie.

* * *
Uwielbiam chodzić do skate parku, kiedy robi się już ciemno i jest tam niewiele osób, albo w ogóle nikogo nie ma.  Dla mnie właśnie wtedy to miejsce ma prawdziwy urok.
Doskonale pamiętam te wszystkie wieczory, które spędziłem tutaj samotnie po kłótniach w domu. Wiele razy byłem przez to przeziębiony, ale nigdy nie żałowałem. Tutaj mogłem pomyśleć o problemach w domu czy w szkole, o uczuciach i tym podobne. Tutaj zawsze byłem sobą i nikt mnie przez to nie oceniał.
Była godzina dwudziesta, może kilka minut po. Tak samo jak dawniej, przyszedłem tu pomyśleć. Po dzisiejszym, zwariowanym dniu, naprawdę tego potrzebowałem.
Z początku wydawało mi się, że oprócz mnie nikogo tutaj nie ma, jednak już po chwili dostrzegłem kogoś siedzącego na rampie.
Kiedy podszedłem bliżej, zorientowałem się, że tym kimś jest dziewczyna, a mianowicie Mia. Rozpoznałem ją po charakterystycznych gestach, jak na przykład poprawianie włosów. Pomimo dziwnych uczuć, które we mnie wzbudzała, postanowiłem się do niej dosiąść.
- Cześć. – powiedziałem wdrapując się na rampę.
Dziewczyna spojrzała na mnie marszcząc czoło, ale prawie natychmiast grymas został zastąpiony słodkim uśmiechem, który dodawał jej uroku.
- Hej. – przywitała się. – Co tu robisz? – zdziwiła się.
- Zawsze tu przychodzę, gdy muszę o czymś pomyśleć. – odparłem siadając obok niej. – A ty?
- Też muszę pomyśleć i wydawało mi się, że to będzie najlepsze miejsce. – mruknęła zerkając na mnie kątem oka.
Wyciągnęła do mnie rękę, w której trzymała puszkę z piwem. Bez słowa wziąłem ją od niej, otworzyłem i pociągnąłem spory łyk. Przez cały ten czasu czułem na sobie spojrzenie dziewczyny.
- Skąd wzięłaś piwo? – spytałem kładąc puszkę z boku.
Mia wzruszyła ramionami, uśmiechając się tajemniczo pod nosem. Wyglądała uroczo, trochę jak jakiś elf albo chochlik.
- Przerażasz mnie. – powiedziałem ze śmiechem.
Dziewczyna dała mi sójkę w bok, uśmiechając się radośnie. Kiedy widziałem jej uśmiech i błyszczące z radości oczy, znowu miałem wrażenie, że widzę dawną Grace. Ona też kiedyś taka była. Cieszyła się ze wszystkich drobiazgów. Ciekawe czy z czasem Mia również straci część tego charakteru.
- Co cię gnębi? – spytała nagle. Spojrzałem na nią pytająco. – Mówiłeś, że przychodzisz tu zawsze, gdy musisz pomyśleć.
- To trochę skomplikowane. – wymamrotałem biorąc puszkę z piwem do ręki.
- Mnie się nigdzie nie śpieszy. – mruknęła Mia kładąc dłoń na moim kolanie.
Nie wiem jak to się stało, bo przecież, jakby nie patrzeć, wcale nie znałem MII, ale zacząłem jej opowiadać o wszystkim, co wydarzyło się w moim życiu w tamtym roku. Mówiłem jej o Gregu, o tym jak traktował naszą rodzinę i o tym, jak się czułem z tym wszystkim. Wyznałem jej również, że zostałem oskarżony o gwałt.
Mia ani razu mi nie przerwała, tylko, co jakiś czas kiwała głową.  Przyznam, że dobrze było wygadać się komuś. Poczułem się dużo lżej, gdy opowiedziałem o wszystkim Mii. Po dzisiejszej wizycie Grega naprawdę tego potrzebowałem.
W między czasie, gdy ja mówiłem, obydwoje wypiliśmy po trzy piwa na głowę. Jako, że już dawno nie piłem alkoholu, zaczęło mi się trochę kręcić w głowie. Mia też wydawała się lekko wstawiona, ale ciężko było mi to określić.
- I twoja mama, po tym wszystkim, tak po prostu wpuściła go do domu? – spytała Mia z niedowierzaniem, gdy skończyłem mówić.
- Greg przez wiele lat poniżał ją i w ogóle.  – wymamrotałem i pociągnąłem łyk piwa. – Wydaje mi się, że zrobiła to ze strachu.
- Nathan posłuchaj. Wiem, że właściwie prawie się nie znamy, ale jesteś ważny dla Melissy, a ona jest ważna dla mnie, więc ty w pewnym sensie jesteś ważny również dla mnie. Zawsze, gdy będziesz miał jakiś problem, z którym nie będziesz mógł sobie poradzić, możesz do mnie przyjść pogadać.
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. To, co powiedziała Mia, było bardzo miłe, choć wydaje mi się, że zrobiła to tylko z grzeczności.  Chociaż, jakby się nad tym zastanowić, Mia raczej nic nie robiła z grzeczności.
- Dzięki. – powiedziałem patrząc jej w oczy. – To miłe. – dodałem z uśmiechem.
Nagle Mia pochyliła się w moją stronę i już po chwili jej usta opadły na moje. Zaskoczony automatycznie odwzajemniłem pocałunek. W tamtej chwili czułem się tak, jakby mój mózg całkowicie się wyłączył.
Po naprawdę długiej chwili z trudem oderwałem się od ust Mii. Jęknąłem cicho, oblizując wargi. Od tak dawna ja i Grace nie uprawialiśmy seksu, że teraz, gdy Mia całowała mnie z takim zapamiętaniem i pożądaniem, czułem jak mój penis boleśnie napiera na materiał dżinsów. Cholera, chciałem znaleźć z nią wspólny język, ale nie tak dosłownie!
Parę sekund później zorientowałem się, że odsuwając się od dziewczyny, przewróciłem puszkę z piwem. Klnąc cicho szybko ustawiłem ją z powrotem do pionu, cały czas unikając spojrzenia dziewczyny.
- Strasznie cię przepraszam Nathan. – powiedziała skruszona. -  Nie chciałam tego zrobić. Znaczy nie. Chciałam i to bardzo, bo jesteś mega słodki i imponuje mi to, jaki jesteś, ale to nie tak miało być. Wiem, że masz dziewczynę. Zachowałam się jak suka. Nie chcę, żebyś miał o mnie takie zdanie. Może i nie jestem grzeczną dziewczynką, ale zazwyczajtak się nie zachowuję. Nie wiem, co mi się stało. To pewnie przez to piwo.
- W porządku. – przerwałem jej słowotok, w końcu spoglądając w jej stronę. – Może po prostu o tym zapomnijmy, okej? – zaproponowałem.
- Jasne. - powiedziała z uśmiechem.
Pieczętując naszą małą umowę, przybiliśmy tak zwanego „żółwika”. Wolałem nawet nie myśleć, co by było, gdyby Grace dowiedziała się o tym pocałunku.


_______________________________
I jest nowy rozdział. Cieszycie się? ;D
Trochę namieszałam, jak zawsze zresztą, ale chyba mi to wybaczycie, prawda? ;)
Jako, że teraz będzie trochę wolnego, mam nadzieję, że uda mi się więcej pisać. Ostatnio niestety trochę zaniedbuję swoje blogi. Jak tak dalej pójdzie, w końcu zapomnę jak się cokolwiek pisze -.-
No nic. To chyba tyle na razie.
Do następnego ;)
Pozdrawiam
@Twinkleineye