piątek, 29 marca 2013

Rozdział 27

- Zacznijmy od początku.  - odezwał się monotonnym głosem detektyw Marks.
Jęknąłem głośno zrezygnowany i z całej siły uderzyłem głową w blat stolika w pokoju przesłuchań. Siedzieliśmy tu od dobrych trzech godzin i przez ten cały czas w kółko powtarzałem, przebieg tamtej imprezy u Mallory oraz ogólne nasze relacje.
Mam już serdecznie dość. Nie zniosę tego wszystkiego dłużej. Mam wrażenie, że nikt tutaj nie wierzy w moją  niewinność i najchętniej od razu wsadziliby mnie za kraty. Do cholery nie jestem żadnym przestępcą! Nigdy w życiu nie zrobiłbym krzywdy żadnej dziewczynie, nawet jeśli jej nienawidzę.
- Mówiłem już panu! Nic mnie nie łączy z Rubby! Nie znoszę jej, owszem. Uważa się za nie wiadomo kogo, bo jest bogata! Przez cały czas poniża i obraża innych w tym moją dziewczynę! Nienawidzę takich ludzi! - wysyczałem zmęczony tym wszystkim.
- Uspokój się! - powiedział lodowatym głosem mężczyzna.
Skuliłem się na krześle i wplotłem palce we włosy. Miałem się ochotę rozpłakać. Miałem już dość, to mnie przerasta. Co jeśli nikt nie będzie chciał mi uwierzyć i pójdę siedzieć za coś czego nie zrobiłem, tak jak pan Bennett? Nie, nie, nie!
- Jak mam się uspokoić, kiedy oskarżacie mnie o coś czego nie zrobiłem? - spytałem cicho. - Nigdy nie skrzywdziłbym Rubby pomimo tego, że jej nie trawię. Ojciec dobrze mnie wychował.
- Nie wątpię. - mruknął facet nawet na mnie nie patrząc.
Odwróciłem głowę i przygryzłem wargę, żeby nie zacząć wrzeszczeć. Cholera to nie jest prawda! To musi być jakiś jebany zły sen! Kurwa ja chcę się już obudzić! Dłużej nie zniosę tego wszystkiego!

* * *
- Ty pieprzona szmato! - krzyknęłam i z całej siły popchnęłam zaskoczoną Rubby na szafkę.
Momentalnie wszystkie rozmowy na korytarzu ucichły, jednak miałam to gdzieś. Byłam tak cholernie wściekła i zrozpaczona iż miałam wrażenie, że zaraz zamorduję tą zołzę. Scott, który mi towarzyszył złapał mnie w talii i na szczęście odciągnął mnie do tyłu. W innym wypadku okułabym buźkę tej wytapetowanej niuni.
- O co ci chodzi idiotko!? - pisnęła.
- Patrzcie ludzie! - krzyknęłam rozglądając się dookoła i pokazując na Mallory.  - Właśnie tak wygląda laska, która rzekomo została zgwałcona! - wskazałam na jej mega krótką spódniczkę, białe kozaczki, obcisły top z wielkim dekoltem i sweterek.
Dziewczyna przestraszona rozejrzała się na boki. Spojrzenia wszystkich uczniów były skierowane na naszą trójkę, a właściwie czwórkę, gdyż obok niej stała jej zdzirowata przyjaciółka Harper, która przez cały czas patrzyła na swoją "mentorkę".
- Jesteś zwykłą szmatą Mallory! Oskarżyłaś Nathana o coś czego nie zrobił, bo nie udało ci się go uwieźć wtedy na imprezie? Bo nie mogłaś znieść myśli, że wolał mnie od ciebie? - spytałam. - Jesteś żałosna, rozumiesz? - pokręciłam głową. - Jesteś zwykłą,  nic nie wartą szmatą. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, przez cały czas patrząc jej prosto w oczy. - I wiesz co? Ta cała akcja nic ci nie da. Nie zostawię Nathana choćby trafił do więzienia.
- Naprawdę myślisz że to wszystko wymyśliłam? - spytała ze szlochem.
- Nie maleńka. Ja tak nie myślę, ja to po prostu wiem. - burknęłam.  - Boże, ty naprawdę jesteś taka głupia czy tylko udajesz? - spytałam z niedowierzaniem.
Mallory wciągnęła gwałtownie powietrze, jakbym ją uderzyła w twarz. Cholera, miałam na to tak wielką ochotę! Zmierzyłam ją zimnym spojrzeniem od stóp do głowy i zaśmiałam się pod nosem.
- Jesteś żałosna Rubby. - warknęłam.
W tym momencie zrobił się jakiś szum wśród uczniów. Nie obejrzałam się za siebie, by zobaczyć o co chodzi. Przez cały czas nie spuszczałam wzroku z tej tandeciary. Widziałam jak w jej oczach pojawia się błysk triumfu, kiedy zobaczyła coś ponad moim ramieniem. Wyprostowałam się słysząc za sobą ostry głos dyrektora Hoke'a, jednak wyraz mojej twarzy się nie zmienił. Nie bałam się, że ten frajer wlepi mi jakąś karę, byłam zdeterminowana by osiągnąć to czego chcę.
- Co tutaj się dzieje!? Co to za zbiorowisko!? Proszę natychmiast się rozejść! - uśmiechnęłam się pod nosem. Doskonale znam ten ton. Wszyscy momentalnie zaczęli rozchodzić się w różnych kierunkach. Tchórze. - Och panna Bennett i pan Craven. Dlaczego mnie nie dziwi, że zastaję was w samym środku tego zamieszania. - jego głos był przesycony negatywnymi emocjami. Mój uśmiech stał się jeszcze większy.
Odwróciłam się tak by widzieć i Rubby i dyrektora, a także Scott'a. Mallory udawała teraz skrzywdzoną ofiarę. Ugh miałam już po dziurki w nosie jej zachowania i z tego co zauważyłam to mój kumpel również.
- Dzień Dobry proszę pana. - powiedziałam z obojętnością.
- Co tutaj zaszło? - spytał ostro mierząc nas wzrokiem.
- Stałam sobie spokojnie, kiedy ta dziewucha się na mnie napadła! - mruknęła Rubby pociągając nosem.
- Że co? - spytałam ze śmiechem. - Zamarzł ci ostatni neuron czy co? Napadłam na ciebie? Dobre!
Scott położył mi rękę na ramieniu widząc, że zaczynam się trząść ze zdenerwowania. Co za pieprzona zołza! Jak ona śmie!? Mnie też chce pogrążyć!?
Dyro zmierzył mnie zimnym surowym spojrzeniem, ale miałam go w dupie. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz tak na mnie patrzył. Przywykłam już do tego.
- Rubby nie wiesz co mówisz.. - wymamrotał Scott.
- On jej pomagał! - weszła mu z zdanie.
- Że co!? - krzyknął zszokowany chłopak.
- Craven, Bennett natychmiast do mojego gabinetu! - warknął Hoke. - Rubby idź na lekcję. - dodał łagodniej.
Mallory zaśmiała się pod nosem i uśmiechnęła się złośliwie, a następnie ruszyła korytarzem do sali w której miała lekcję. Patrzyłam w ślad za nią szeroko otwartymi oczami. Nie, to nie możliwe! Kurwa!

* * *
Siedzieliśmy ze Scott'em na wygodnej kanapie w gabinecie Hoke'a i "słuchaliśmy" kłótni mojej mamy i dyrektora. Moja matka walczyła w naszej obranie jak lwica. Ona dobrze wie do czego jestem zdolna, chroniąc tych na których mi zależy, ale wie też, że nie napadłabym na Mallory. Na miłość boską, ja tylko popchnęłam ją na szafki nic więcej!
Właściwie myślami wciąż byłam przy Nathanie. Cholera, od trzech dni trzymali go w areszcie i od tego czasu nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Nawet pani Knight nie wiedziała co się dzieje z jej synem. Chce mi się płakać, za każdym razem gdy przypomnę sobie moment, kiedy policja pojawiła się w domu państwa Knight. Ciągle miałam w głowie obraz Nathana, tego bólu w jego oczach, gdy go wyprowadzali. Dlaczego wtedy nie zareagowałam? Dlaczego stałam jak idiotka? A jeśli Nate myśli, że mu nie uwierzyłam? Oh, mam nadzieję że nie!
- Czy ma pan świadków, że moja córka i Scott zrobili coś tej dziewczynie? Czy tylko ona tak powiedziała, hmm? - moja matka była naprawdę wściekła. Nigdy nie lubiła Hoke'a, ale nigdy tego nie okazywała.
- Nikogo nie pytałem, ale..
- No to jakim prawem oskarża pan Grace i Scott'a!? Jeśli będzie miał pan świadków to nie będę miała nic przeciwko, ale do tego czasu dzieciaki są uznawane za niewinne. Dziękuję i do wiedzenia!
Mama gestem pokazała nam abyśmy wstali i wyszli, więc tak też zrobiliśmy. Gdy znaleźliśmy się na pustym korytarzu, nie wytrzymałam i zaczęłam cicho szlochać. Schowałam twarz w dłoniach, a po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula. Od razu rozpoznałam Scott'a, po silnym uścisku i świetnym zapachu perfum, które wybierałyśmy razem z Alex.
- Hej, Grace nie płacz. Wszystko się ułoży. - szepnął mi na ucho.
- Nie, dopóki Nathan nie będzie znowu z nami. - wychrypiałam.
- Wypuszczą go. Muszę. Oprócz zeznań Rubby nie mają nic. - mruknął.
Zacisnęłam powieki i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Tak bardzo chciałam, żeby to co mówił było prawdą.

* * *
Siedziałem na niewygodnym stołku, trzymając splecione dłonie na stoliku i czekałem. Podobno miałem jakichś "gości". Zapewne była to moja mama, bo kto inny? Dziwię się, że detektyw Marks zgodził się na to spotkanie. Przecież według niego byłem niebezpiecznym zboczeńcem i w każdej chwili mogę komuś zrobić krzywdę.
Prychnąłem pod nosem i mimowolnie pokręciłem głową. Czułem na sobie spojrzenie gliniarza, który pilnował wejścia, ale miałem go w dupie, niech sobie myśli o mnie co chce. Właściwie to i tak już wiem, jakie zdanie mają o mnie wszyscy gliniarze. Dokładnie takie samo jak detektyw Marks.
W tym momencie po pomieszczeniu rozniosło się echo otwieranych drzwi. Powoli podniosłem głowę i zamarłem widząc stojącą w progu mamę, panią Bennett i.. Grace. Nie, to nie możliwe, przecież ona mi nie wierzyła. To pewnie moja wyobraźnia płata mi figla. Jednak mimo wszystko gdzieś w głębi duszy wiedziałem, że ona naprawdę tu jest.
- Grace. - szepnąłem bezgłośnie wstając od stolika.
Błękitne tęczówki dziewczyny zalśniły od łez. Po chwili rzuciła się do przodu, a w następnej sekundzie przytulałem ją mocno do siebie. Zacisnąłem mocno powieki, żeby się nie rozpłakać. Tak dobrze było poczuć jej ciepło i zapach, móc ją trzymać w ramionach.
- Grace. - szepnąłem ponownie.
Uniosłem jej podbródek i zachłannie wpiłem się w jej usta. Jej wargi były takie miękkie, a w smaku..  Przyciągnąłem ją mocniej do siebie, by nie dzielił nas choćby centymetr. Kiedy po chwili oderwaliśmy się od siebie, Grace schowała twarz w mojej szyi, szlochając cicho.
- Tak bardzo się boję. - wymamrotała.
Zadrżałem lekko i ścisnąłem ją mocniej. Nie musiała nic więcej mówić, doskonale wiedziałem o co jej chodzi. Ja też się bałem, cholernie się bałem.
Grace odsunęła się ode mnie w momencie, kiedy nasze mamy zatrzymały się obok nas. Bez słowa przytuliłem swoją matkę, która z całych sił starała się powstrzymać łzy, choć przyznam że kiepsko jej szło.
- Wiadomo już coś? - spytała mama, kiedy już siedzieliśmy przy stoliku.
- Nie. - szepnąłem kręcąc głową. - Detektyw Marks w kółko pyta mnie o to samo, a ja w kółko odpowiadam mu tak samo. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Oni nie mają nic oprócz zeznań Rubby, ale mam wrażenie, że oni zrobią wszystko, żebym tylko trafił za kratki. - mruknąłem.
Grace wciągnęła gwałtownie powietrze i mocniej ścisnęła moją dłoń. Przejechałem kciukiem po jej knykciach, chcąc ją w ten sposób trochę uspokoić. Uśmiechnęła się do mnie blado i wlepiła wzrok w nasze splecione dłonie.
- To jest niedorzeczne. Nie powinni cię tu trzymać skoro nie mają żadnych dowodów. - burknęła zdenerwowana pani Bennett.
Wzruszyłem ramionami i spuściłem wzrok. Teoretycznie nie powinni, ale praktycznie mamy gówno do powiedzenia w tej sprawie. To oni mają władzę, nie my.
- Teraz mogę mieć tylko nadzieję, że Mallory zmieni zdanie i wycofa te oskarżenia. - mruknąłem.
Grace poruszyła się niespokojnie i spojrzała w bok. Patrzyłem na nią przez chwilę i zauważyłem jak na jej policzkach pojawiają się krwiste rumieńce. Czyżby coś mnie ominęło?
- Co jest? - spytałem cicho wciąż patrząc na swoją dziewczynę. - Coś się stało?
- Owszem. Otóż moja kochana córeczka próbowała zmusić Rubby do wycofania zeznań. - powiedziała ze spokojem pani Lydia. - Jak to powiedział dyrektor Hoke i sama Mallory, ona i Scott napadli na nią na szkolnym korytarzu. Ugh co za wstrętna dziewucha z tej Mallory! Zawsze są z nią problemy.
- Napadliście na Rubby? - z niedowierzaniem zwróciłem się do Grace.
- Niee.. - mruknęła z miną niewiniątka. - Ja tylko trochę jej nawrzucałam przed połową szkoły i powiedziałam, że jest żałosna i..
Pocałowałem ją delikatnie w usta, widząc jak bardzo jest zdenerwowana i przestraszona. Spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się nieśmiało.
- Jesteś szalona. - szepnąłem jej w usta.
- To dlatego że cię kocham. - odszepnęła i przytuliła się do mnie.
Nasze matki spojrzały na siebie i uśmiechnęły się porozumiewawczo. Chciałem rzucić jaką ripostę, ale powstrzymałem się i po prostu cieszyłem się bliskością mojej dziewczyny.
- Przepraszam, ale będą panie musiały już wyjść. - naszych uszu doszedł spokojny głos mundurowego.
- Oczywiście.  - powiedziała moja mama ze smutkiem.
Mama oraz pani Lydia wyściskały mnie mocno, mówiąc że będzie dobrze i że wszystko się ułoży. Naprawdę chciałem w to wierzyć.
Spojrzałem na Grace, która miała całe policzki mokre od łez. Chwyciłem jej twarz w dłonie i kciukami wytarłem kropelki z jej policzków, jednak z każdą chwilą było ich coraz więcej. Oh, nienawidzę patrzeć jak płacze. To boli.
- Nie płacz proszę, wszystko będzie dobrze. - szepnąłem zawisając nad jej ustami.
- Przyznaj że sam w to nie wierzysz. - wymamrotała zerkając to na moje usta to na oczy.
- Jeśli ty będziesz w to wierzyć to ja również. - mruknąłem.
Zacisnęła mocno powieki i przygryzła wargę, a po chwili niechętnie pokiwała głową. Delikatnie musnąłem jej usta, a następnie rozchyliłem je językiem pogłębiając pocałunek, pamiętając że zanim ponownie ją pocałuję, może minąć naprawdę sporo czasu.
- Uważaj na siebie, dobrze. - szepnąłem jej w usta.
- Obiecuję. - wymamrotała.
Przytuliłem ją po raz ostatni, zaciągając się mocno, by zapamiętać jej zapach. Już po chwili patrzyłem jak ona wraz z naszymi mamami wychodzi z pomieszczenia. Kiedy zostałem "sam" poczułem straszną pustkę w środku. Boże, proszę niech znajdzie się jakiś świadek, który oczyści mnie z tych zarzutów. Nie wytrzymam bez Grace.


_____________________________
Obawiam się, że następny rozdział to tak właściwie nie będzie rozdział, a epilog.
W związku z tym, niedługo, tak jak obiecałam, pojawi się drugi rozdział na http://truly-madly-crazy-deeply.blogspot.com/
Mam nadzieję, że będziecie tam czasem zaglądać ;)
Pozdrawiam
@Twinkleineye

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 26

Przez pierwsze dwie godziny lekcyjne razem z Grace wkurzaliśmy naszego przyjaciela, co chwilę zerkając na siebie, uśmiechając się do siebie i tym podobne. Nie mogłem się powstrzymać. Może to głupie, ale trudno mi było wytrzymać całą lekcję siedząc w innej ławce niż moja dziewczyna. Miłość jest naprawdę dziwnym uczuciem.
Widziałem jak Scott wiercił się na krześle, za każdym razem kiedy odwracałem się do Grace, albo choćby tylko na nią zerknąłem. Craven chyba wciąż nie może przyjąć do wiadomości tego, że jego najlepsi przyjaciele stali się parą. Właściwie ja też wciąż w to nie wierzę. To wszystko wydaje się zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Mam wrażenie, że w którymś momencie się obudzę i znowu znajdę się w swoim pokoju, cierpiąc po rozstaniu z Melissą.
Gdy tylko rozbrzmiał dzwonek ogłaszający przerwę, wszyscy wybiegliśmy z klasy zostawiając zdezorientowanego nauczyciela, który właśnie miał zadać nam pracę domową. Kiedy znaleźliśmy się na korytarzu pełnym uczniów, złapałem Grace za rękę i przyciągnąłem do siebie, jednocześnie mocno ją przytulając.
- Nie no kurwa, przestańcie próbować mnie wrobić! I tak wam się nie uda! Nie wierzę wam! - burknął Scott stając obok nas z Alex.
- Że co? - spytałem ze śmiechem
Niebieskowłosa zgromiła Cravena wzrokiem, ale on nic sobie z tego nie robił, tylko wciąż patrzył na nas tym swoim morderczym, nie znoszącym sprzeciwu spojrzeniem. Bennett zaczęła cicho chichotać, a po chwili wtuliła twarz w moje ramię, by ukryć uśmiech przed chłopakiem.
- No chyba nie myślicie, że uwierzę że jesteście razem! - krzyknął Scott wymachując rękoma.
Uśmiechnąłem się chytrze pod nosem. Odsunąłem blondynkę od siebie na kilka centymetrów, a następnie uniosłem jej podbródek i złożyłem na jej ustach szybki, ale bardzo namiętny pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, dziewczyna uśmiechnęła się do mnie słodko, a jej oczy błyszczały niczym diamenty. Spojrzałem na Cravena, który gapił się na nas z rozdziawioną buzią. Alex wywróciła oczami i "podniosła" szczękę swojego chłopaka.
- Teraz wierzysz? - zapytałem śmiejąc się z jego miny.
Grace i Alex również zaczęły się śmiać, kiedy wzrok chłopaka zaczął skakać po każdym z nas, jakby czekał aż ktoś mu to w końcu wytłumaczy.
- Scott! - krzyknęła Alex, a następnie uderzyła chłopaka w twarz.
Otworzyłem usta ze zdziwienia, a po chwili zacząłem się śmiać jeszcze bardziej, za co oberwałem od swojej dziewczyny otwartą dłonią w tył głowy.
- Ej! Dzisiaj jest dzień "Uderz swojego chłopaka"? - spytałem przeczesując włosy.
- Nowe święto. - Grace wzruszyła ramionami.
Uśmiechnąłem się do niej wesoło, a ona odpowiedziała mi tym samym. W tym samym czasie, Craven wciąż gapił się na nas jak sroka w gnat i nawet to uderzenie mu nie pomogło. Alex pomachała mu ręką przed twarzą, ale on nawet nie zamrugał.
- Słuchajcie, chyba go ścięło. - mruknęła dziewczyna.
- To zrób mu restart systemu, albo co. - wzruszyłem ramionami, obejmując Grace w talii. - Mogę mu jeszcze raz przywalić, ale wątpię, że to coś pomoże.
W tym momencie obok nas przebiegł jakiś chłopak, przy czym zahaczył o mojego przyjaciela, który prawie wylądował na podłodze. To go chyba ocuciło, że tak powiem.
- Auć! - krzyknął łapiąc się za policzek. - Dlaczego to zrobiłaś? - zwrócił się do swojej dziewczyny. - Nie ważne. Od kiedy jesteście razem i dlaczego kurwa ja się dowiaduje dopiero teraz! - spytał mierząc nas wzrokiem.
- Od balu, a właściwie od po balu. - zmarszczyłem brwi orientując się, że to co powiedziałem w ogóle nie ma sensu.
- Ale się dowiedziałeś. - Grace próbowała nas jakoś usprawiedliwić. - Zresztą dzisiaj nie chciałeś nam wierzyć, więc się nie czepiaj.
- Dobra nie czepiaj się! - mruknął wsuwając ręce do kieszeni dżinsów. Zaczęliśmy się śmiać, a on wywrócił oczami. - Ok, wszystko spoko, ale błagam was, nie zachowujcie się tak jak na poprzednich dwóch lekcjach. - jęknął. - Normalnie rzygać tęczą można, patrząc na was.
Zmrużyłem gniewnie oczy, a on wystawił mi język. Jaki hipokryta! O nie, nie ma tak dobrze.
- Wiesz stary, nie chcę nic mówić, ale kiedy zaczęliście się spotykać z Alex, ty też byłeś nie do zniesienia i to cholernie. Pamiętasz jak podczas naszej kary w bibliotece sam musiałem wszystko robić, bo ty nie mogłeś się odkleić od telefonu? Albo jak przez całą drogę do domu potrafiłeś nawijać o Alex? - uśmiechnąłem się chamsko.
Craven zrobił się czerwony jak burak, a Alex patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Cóż chyba nie wiedziała wszystkiego. Scott na prawdę był nie do zniesienia i powoli miałem go dość, kiedy potrafił przez ponad godzinę wymieniać wszystkie zalety Alex i tym podobne.
- Potwierdzam. - mruknęła Grace.
Alex westchnęła przeciągle, jednocześnie uśmiechając się z czułością do mojego przyjaciela. Chłopak jeszcze bardziej się zaczerwienił. Miałem ochotę ryknąć śmiechem, ale się powstrzymałem. Niebieskowłosa pocałowała go i wtuliła się w niego mocno. Scott uśmiechnął się pod nosem i również ją przytulił.
- I tak zginiesz. - burknął do mnie.

* * *
Leżeliśmy z Grace na kanapie u mnie w salonie i oglądaliśmy jakąś denną komedię. Dobra, ona oglądała, ja wolałem całować ją w szyję, miziać ją po nogach i w ogóle po prostu ją dotykać, by czuć, że jest obok. To mnie w pewien sposób uspokaja, świadomość że jest blisko mnie.
Moja dłoń rozpoczęła powolną wędrówkę w górę uda blondynki. Z każdym milimetrem widziałem, jak na ustach dziewczyny pojawia się delikatny uśmiech, który stopniowo robił się coraz większy. Dlaczego ona musi być tak cholernie seksowna?
Gdy byłem już naprawdę wysoko, nagle Grace pacnęła (całkiem mocno) moją dłoń, uśmiechając się przy tym niczym chochlik. Nadąłem usta niczym pięciolatek, a po chwili spróbowałem jeszcze raz, ale efekt końcowy był taki sam.
- Przestań! - syknęła pod nosem nie odrywając wzroku od telewizora. - Nasze mamy siedzą w kuchni.
- Co z tego? - spytałem ze śmiechem, ponownie kładąc dłoń na jej nodze.
- Jesteś zboczony i niewyżyty. - burknęła, jednak na jej ustach znowu pojawił się uśmiech.
- Jak się ma taką dziewczynę. - powiedziałem rzeczowo, całując ją za uchem.
- Spadaj. - mruknęła.
Założyła ręce na piersiach i dalej wpatrywała się w ekran telewizora, kompletnie mnie olewając. Nie podoba mi się to. Nie dając za wygraną zacząłem poruszać dłonią w górę i w dól, jednocześnie nachyliłem się i zacząłem całować ją po szyi. Kiedy delikatnie przygryzłem jej skórę, zadrżała delikatnie, ale oprócz tego w ogóle się nie poruszyła. Oj czuję, że będzie ciężko. Uparciuch jeden. Ale właśnie za to ją kocham.
Koniuszkiem języka przejechałem od szyi do ucha, a wtedy z jej gardła wydobył się cichutki jęk. Uśmiechnąłem się triumfalnie pod nosem. Jednak nie jest taka całkiem opanowana.
- Przestań, próbuję oglądać film. - mruknęła poprawiając się, tym samym odsuwając się ode mnie.
Zrezygnowany zsunąłem się na kanapie i wetknąłem dłonie do kieszeni dżinsów, tak na wszelki wypadek, żeby nie kusiło. Kątem oka zobaczyłem uśmiech na twarzy dziewczyny. Podstępna blondi robi to specjalnie.Grr nie daruję jej tego.
W tym momencie do salonu, niczym pocisk z jakiegoś karabinu, wbiegł mój młodszy braciszek, ściskający w rączkach wielkie opakowanie chrupek oraz kilka batoników  i czekolad. Po chwili Lucas wskoczył między nas i uśmiechnął się szeroko, ukazując przy tym brak przedniego zęba. Nie mogąc się powstrzymać, wybuchnąłem głośnym śmiechem. Młody zmrużył gniewnie oczy, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło, aż mnie brzuch zaczął boleć. Grace pokręciła głową i wzięła młodego do siebie na kolana. Szczęściarz.
- Chcesz to wszystko zjeść? - spytała blondynka pokazując na słodycze, które przytargał Luke.
Młody pokiwał energicznie głową, znowu pokazując swoje zęby. Mimowolnie zacząłem się śmiać. Zauważyłem, że Grace przygryza wargę powstrzymując uśmiech, jednak mimo to zdzieliła mnie po głowie.
- To może włączymy jakąś bajkę i zjemy to razem, co? - poczochrała młodego po włosach.
- Dobra. - mruknął otwierając jedną z czekolad.
Siedzieliśmy we trójkę oglądając Madagaskar i pałaszując nasze ulubione słodycze. Znowu czułem się jak dzieciak. Zawsze zimną, gdy było zbyt zimno, by bawić się za zewnątrz, oglądaliśmy z tatą przeróżne bajki i zajadaliśmy się łakociami, które przynosiła nam mama. Było naprawdę fajnie. Czasami tęsknie za tym wszystkim, ale może po prostu tak miało być.
Mniej więcej w połowie filmu ktoś gorączkowo zaczął się dobijać do drzwi. Początkowo nie reagowałem, będąc pewnym, że to na pewno Scott razem z Alex, jednak po chwili zorientowałem się, że mój przyjaciel nigdy nie puka, kiedy do mnie przychodzi. Spojrzałem zdziwiony na Grace, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Mama wyszła z kuchni spoglądając na nas przelotnie.
- Kto się tak dobija? - burknęła pod nosem idąc w stronę drzwi.
Odwróciłem się z powrotem do telewizora i objąłem się ramionami, czując jak robi mi się zimno, gdy do środka wleciało chłodne powietrze.
- Dzień Dobry. Czy zastaliśmy Nathana Knighta? - moich uszu doszedł gruby, męski głos.
Podniosłem głowę i zauważyłem stojących w drzwiach dwóch policjantów. Zmarszczyłem brwi, widząc ich posępne miny. Co jest kurde grane?
- Tak, jest w domu, ale czego panowie chcą od mojego syna? - mama wyglądała na nieco przestraszoną.
Zerknąłem na Grace, która również przerwała oglądanie i teraz przyglądała się mężczyzną, których moja matka właśnie wpuściła do środka.
- To jest mój syn. - powiedziała mamuśka wprowadzając policjantów do salonu. - Mogą mi panowie wytłumaczyć, czego właściwie chcecie od mojego Nathana? Zrobił coś złego? - dopytywała patrząc na nich.
- Naturalnie. - odezwał się jeden z nich. To jego głosu był lodowaty. - Pani syn został oskarżony o gwałt.
- Słucham!? - krzyknąłem zrywając się z kanapy.
Oczy mojej matki rozszerzył się dwukrotnie, a szczęka opadła ze zdziwienia. Słyszałem jak Grace wciąga gwałtownie powietrze, ale nie miałem odwagi by na nią spojrzeć.
- Wczoraj wieczorem na komisariacie zjawiła się młoda dziewczyna, Rubby Mallory i oświadczyła, że jakiś miesiąc temu została brutalnie zgwałcona przez tego oto młodzieńca.
Miesiąc temu?  Że co!? Przeczesałem włosy rozglądając się nerwowo po pokoju. Co ta nadęta idiotka wyprawia? Dlaczego do kurwy nędzy oskarżyła mnie o gwałt? Ja jej nawet nie dotknąłem.
- Nie, nie, nie. Ja jej nic nie zrobiłem. - mówiłem gorączkowo. - To są jakieś kłamstwa. Nie dotknąłem Rubby! - krzyknąłem patrząc na moją matkę, która miała łzy w oczach.
- Wszystko wyjaśnimy na komendzie. Będziesz musiał pójść z nami. Zostaniesz zatrzymany do zakończenia sprawy. - oświadczył chłodno jeden z policjantów.
Złapał mnie mocno za ramię i zaczął się kierować w stronę drzwi. Odwróciłem głowę i skupiłem wzrok na Grace, która stała zszokowana obok kanapy i wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami. Chciałem  się wyrwać z uścisku mężczyzny, jednak był naprawdę silny.
- Grace.. Grace uwierz mi! Nic jej nie zrobiłem! . - krzyknąłem.
Łzy z siłą wodospadu zaczęły spływać po jej policzkach. Zakryła usta dłonią, próbując zdusić szloch, który echem odbijał się w moim wnętrzu. Czułem jak ból rozrywa mnie od środka. Ona mi nie wierzy.. Grace naprawdę myśli, że to zrobiłem..

* * *
Stałam jak sparaliżowana i wpatrywałam się w zamknięte już drzwi, za którymi przed chwilą zniknęli policjanci wraz z moim chłopakiem. Łzy strumieniami spływały po moich policzkach, po drodze rozmywając mój delikatny makijaż. W tym momencie na pewno wyglądałam jak jakieś zombi.
Nie, to nie możliwe. Nathan nie jest taki. Znam go od  zawsze, on nigdy nie zrobiłby komuś krzywdy. On nie mógł zgwałcić Mallory. On jej przecież nienawidzi, tak jak ja i Scott. Co do niej, zawsze mieliśmy takie samo zdanie. Rubby to nadęta, bogata idiotka, która zawsze wszystkich poniża dla własnej radości.
Jednakże był zdolny do tego, żeby pobić Carlosa, burczał jakiś głosik w mojej głowie. Nie, nie, nie! To nie to samo. Wtedy Nathan stanął w mojej obronie. Carlos chciał mnie skrzywdzić.
Może i Nathan czasami zachowuje się jak zboczony dupek i jest nie do zniesienia, ale nie byłby zdolny, by zrobić coś tak strasznego.
Zaraz, co powiedział ten gliniarz? Jakiś miesiąc temu została brutalnie zgwałcona.. Co się wydarzyło miesiąc temu? Myśl Grace, myśl do cholery!
- Mamo? Dlaczego panowie policjanci zabrali Nathana? - w mojej głowie rozbrzmiał smutny głos Lucasa.
- Nie wiem kochanie. - szepnęła pani Knight ocierając mokre policzki. - Idź się pobawić do swojego pokoju.
Chłopiec patrzył przez chwilę na swoją matkę, ale w końcu pobiegł na górę. Schowałam twarz w dłoniach i przysiadłam na skraju kanapy, próbując zdusić ponowny szloch. Po chwili poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Przełknęłam ślinę i uniosłam głowę. Obok mnie stała moja mama, uśmiechając się smutno. Nakryłam jej dłoń swoją i ścisnęłam ją mocno.
- Kochanie.. - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Nic mi nie jest. Idź do pani Klary, ona bardziej potrzebuje wsparcia. - szepnęłam próbując ukryć drżenie głosu.
- Wszystko się wyjaśni, zobaczysz. - powiedziała cicho, kucając przy mnie.
Słysząc troskę w jej głosie, mimowolnie zaczęłam szlochać. Chciałam być twarda, dla siebie, dla mamy, dla pani Knight, dla Nathana, ale nie potrafię. Nie, kiedy zjawia się policja i oskarża kogoś kogo kocham i znam o coś, czego nie zrobił. Po prostu nie potrafię. Nie potrafię już być taka jak kiedyś.
Mama bez słowa przytuliła mnie mocno, a ja wtuliłam się w nią, tak jak wtedy, gdy byłam dzieckiem. Dzięki temu przez chwilę mogłam poczuć się bezpieczna i kochana. Ona w tej chwili dawała mi nadzieję, że wszystko się ułoży.

_______________
Powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania.
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie ;)
Pozdrawiam
@Twinkleinye

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 25

Leżeliśmy w ciszy wtuleni w siebie, czekając aż nasze oddechy się uspokoją, a ciała ochłoną. Nie wierzę w to co się przed chwilą stało, oraz w to co powiedziała mi Grace. Właśnie kochałem się z dziewczyną, która jest dla mnie wszystkim, z dziewczyną, która jakimś cudem również mnie kocha. Boże, proszę, błagam, niech to nie będzie kolejny sen. Nie zniosę tego.
Kreśliłem palcem jakieś wzroki na nagich plecach dziewczyny, uśmiechając się pod nosem jak idiota. To wszystko jest takie nierealne. Grace naprawdę mnie kocha, ale jak.. od kiedy? I czemu mi nie powiedziała, tylko wciąż spotykała się z tą szują?
Cholera, a jej wściekłość kiedy oznajmiłem, że spotykam się z Melissą? To przypadkiem nie był jakiś znak? Może ona już wtedy próbowała mi to powiedzieć, ale ja byłem takim idiotą, że tego nie rozumiałem?
W tej chwili słowa Mel odbiły się echem w mojej głowie. Ty też nie jesteś jej obojętny, ale ona chyba jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Kurwa! Nawet Melissa to dostrzegła, a ja nie! Ale ze mnie kretyn!
Przytuliłem ją jeszcze mocniej, wtulając nos w jej włosy, jednocześnie zaciągając się głęboko. Włosy Grace pachną jej ulubionym szamponem truskawkowym. Ten zapach zawsze mi się podobał i kojarzył z domem i dzieciństwem. Do tego doszedł zapach moich własnych perfum i potu. Odurzająca mieszanka.
Nagle moich uszu doszło głośne burczenie. Spojrzałem na Grace unosząc brew, a ona zarumieniła się lekko i uśmiechnęła nieśmiało. Pocałowałem ją w czubek głowy, odgarniając włosy z jej twarzy.
- Głodna? - spytałem ze śmiechem.
- Owszem. - mruknęła muskając nosem mój brzuch. - Taki jeden chłopak jest strasznie wymagający.
- Niech ja go tylko dorwę. - szepnąłem hamując śmiech..
- Nathan.. - zaczęła niepewnie. Mruknąłem pod nosem, dając jej znak, by mówiła dalej. - Przepraszam.. przepraszam że dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego co do ciebie czuję. - wymamrotała przepraszająco. - Przez cały czas czekałam na księcia z bajki, nie zdając sobie sprawy z tego, że on przez cały ten czas był obok mnie. Czuję się głupio.
- Nie potrzebnie. Cieszę się, że w końcu zorientowałaś się co nas łączy.
- Ty mi to uświadomiłeś. - szepnęła podnosząc się na łokciach. - Dziękuję. - cmoknęła mnie delikatnie w usta.
W tym momencie po pokoju znowu rozniósł się dźwięk burczenia. Zaśmiałem się głośno, a blondynka uderzyła mnie lekko w ramię, także śmiejąc się pod nosem.
- Nie śmiej się, to przez ciebie! - mruknęła.
- Bardzo mnie to cieszy. - powiedziałem poruszając brwiami.
Dziewczyna wywróciła tylko oczami, nie komentując tego co powiedziałem. Mimo to widziałem jak uśmiecha się delikatnie. Wychyliła się za łóżko podnosząc z podłogi swoją bieliznę oraz moją koszulę. Ubrała się szybko i wyskoczyła z łóżka, prawie wywracając się na własnych nogach. Patrzyłem na nią zagryzając dolną wargę. Wyglądała tak seksownie w mojej koszuli i z rozczochranymi włosami. Mógłbym tak na nią patrzeć przez cały dzień.
- Idziesz ze mną? - spytała oblizując uwodzicielsko usta.
Uśmiechnąłem się szeroko, a ona puściła mi oczko. Złapałem bokserki, założyłem je na siebie i podbiegłem do blondynki przyciągając do siebie, jednocześnie wpijając się w jej malinowe usta. Czułem jak jej ciało drży delikatnie i podobało mi się to. Wsunąłem dłoń pod koszulę, którą miała na sobie i złapałem ją za udo, ale ona odsunęła się ode mnie.
- O nie, nie. Idziemy coś zjeść. - mruknęła wystawiając mi język niczym pięciolatka.
- No dobra. - jęknąłem zrezygnowany. Zamiast coś jeść, wolałbym wrócić z nią do łóżka.
Złapała moją dłoń, splatając nasze palce i zeszliśmy razem do kuchni. Usiadłem grzecznie przy stole, natomiast Grace zaczęła grzebać w lodówce, poszukując czegoś do jedzenia. Czułem jak po moim ciele rozlewa się ciepło, za każdym razem, gdy pochylała się by wciągnąć jakiś produkt. Chyba miała zamiar zrobić tosty, ale nie jestem pewny.
Podszedłem do niej powoli i objąłem ją mocno, opierając głowę o jej ramię. Spojrzała na mnie kątem oka, a ja uśmiechnąłem się niewinnie. Nie chciałem, żeby dzieliła nas jakaś odległość. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Kiedy Grace włożyła kanapki do tostera, jedna moja dłoń zaczęła delikatnie masować jej brzuch, natomiast druga zsunęła się na udo, a po chwili znalazł się na pośladku. To takie.. dziwne że mogę ją dotykać i całować, kiedy tylko chcę.
Złożyłem delikatny pocałunek za jej uchem, a następnie zjechałem z dół, na kark i ramiona. Blondynka odchyliła głowę do tyłu, dając mi lepszy dostęp do jej szyi. Musnąłem nosem jej kark, a później przejechałem po nim językiem, a z jej gardła wydobył się cichutki jęk, który echem odbił się w moim ciele, przyprawiając mnie o dreszcze.
- Mieliśmy zjeść. - szepnęła bez przekonania.
- Nie jestem głodny, przynajmniej nie w tym sensie. - mruknąłem
Odwróciłem ją szybko i od razu wpiłem się w jej usta, rozchylając jej językiem. Złapałem ją za biodra i posadziłem na blacie, a ona oplotła mnie nogami w pasie, przyciągając bliżej siebie, jednocześnie zarzucając mi ręce na szyję. Całowaliśmy się mocno i długo, nasze języki toczyły ze sobą zaciętą walkę, żadne z nas nie chciało ustąpić. Pieściłem dłonią jej udo, a drugą ręką przytrzymywałem kark, unieruchamiając jej głowę. Pewnie wsunąłem dłoń pod koszulę z zamiarem ściągnięcia jej bielizny, jednak w tym momencie naszych uszu doszło głośne chrząknięcie.
Przerażony odskoczyłem od dziewczyny, prawie potykając się na własnych nogach. Grace spojrzała w kierunku drzwi od kuchni, czerwieniejąc na twarzy niczym piwonia. Wyglądała na zakłopotaną, ale przede wszystkim przerażoną. Nerwowo spojrzałem w tym kierunku co ona i zamarłem, widząc w progu panią Bennett,  która opierała się o framugę i przyglądała się nam.. z czym? Ze złością? Ze zniesmaczeniem? A może z rozbawieniem? Nie mam pojęcia, ale w każdym razie, ja byłem również przerażony, tak jak Grace.
- Mamo? Co ty tu robisz? - Grace jako pierwsza odzyskała głos.
- Mieszkam kochanie. - kobieta odparła z prostotą.
- Myślałam, że wrócisz później. - wydukała rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Hmm, domyślam się. - odparła unosząc brwi. - Dobry wieczór Nathan. - powiedział uśmiechając się do mnie tajemniczo.
- Dd- dobry wieczór. - mruknąłem przestraszony. - My nic.. znaczy my.. my.. noo.. my..
- Nie. - pani Lydia uniosła dłoń, by mnie uciszyć. - Nie chcę nic wiedzieć. Grace oddaj Nathanowi koszulę, bo nie będzie miał w czym jutro wrócić do domu. - burknęła.
Spojrzałem na Grace, która z kolei zerkała to na mnie, to na swoją mamę. Cholera, chyba nie jest dobrze. Blondynka zeskoczyła z blatu, przygryzając wargę.
- Pójdę się ubrać. - mruknęła i już jej nie było.
Stałem jak słup soli na środku kuchni, nie wiedzą jak mam się zachować. Przeczesałem dłonią włosy i spuściłem głowę, oddychając głęboko.Czułem na sobie spojrzenie pani Bennett, ale bałem się na nią spojrzeć.
- Czy ty się mnie boisz Nathanie? - moich uszu doszedł zdziwiony głos kobiety.
- T-t.. znaczy nie. - wymamrotałem.
- Przecież nie zrobię ci żadnej krzywdy głuptasie ani nic z tych rzeczy. - zaśmiała się.
- Nie? - spytałem marszcząc brwi.
- Oczywiście, że nie. Już od dawna wiedziałam, że ciągnie was do siebie. Widziałam jak na siebie patrzycie. i jak zachowujecie się względem siebie. Tylko czekałam, kiedy coś się wydarzy, no i.. doczekałam się. - uśmiechnęła się. - Dbaj o nią Nate, to moja malutka córeczka.
- Ma się rozumieć. - również się uśmiechnąłem.
- Ale błagam was, ja na tym blacie przygotowuję jedzenie. - jęknęła.
Poczułem jak na policzki wkrada mi się rumieniec. Zawstydzony przeczesałem włosy palcami i spuściłem wzrok. Cholera, to takie upokarzające. Nie wiem, czy pani Bennett żartuje czy mówi poważnie. Mam jednak nadzieję, że robi sobie ze mnie jaja i że nie jest na mnie zła.
W tym momencie do kuchni weszła przestraszona Grace, ubrana w króciutkie spodenki i koszulkę. Spojrzała na swoją matkę przygryzając wargę, a ta skarciła ją surowym spojrzeniem. Hmm czyżby chciała trochę nastraszyć swoją córkę? To może być ciekawe.
- No to teraz idźcie spać. Osobno. - kobieta uniosła brew patrząc na nas. - Nathan zostaniesz na noc. Nie będziesz chodził po nocy.
Zerknąłem na Grace, która teraz patrzyła na podłogę czerwieniejąc na twarzy. Również poczułem jak po raz kolejny na moją twarz wkrada się rumieniec. Domyślam się o czym ona teraz myśli, bo ja myślałem dokładnie o tym samym. Blondynka odwróciła się na pięcie i skierowała się na górę do swojego pokoju.
Szedłem za nią nie mogąc oderwać wzroku od jej idealnego ciała. Cholera, ona naprawdę jest moja.
Gdy byliśmy na piętrze, Grace chciała mnie pocałować, jednak za nami pojawiła się jej mama i to ją powstrzymało.
- Emm dobrej nocy. - wydukała zarumieniona.
- Dobranoc. - uśmiechnąłem się do niej.
Przygryzła wargę i już po chwili zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Pani Bennett pomachała mi ręką przed twarzą przywołując mnie do teraźniejszości.
- Choć no kochasiu. - skinęła na mnie.
Pokręciłem głową i ruszyłem za kobietą do pokoju gościnnego. Pani Lydia podała mi świeżą pościel i pomogła przygotować łóżko.
- Żadnych numerów w nocy. - pogroziła mi palcem.
- Oczywiście. - mruknąłem speszony.
Uśmiechnęła się do mnie z czułością, a następnie opuściła pokój życząc mi dobrej nocy. Wykończony położyłem się na łóżku i wpatrywałem się w sufit. Dalej nie wierzę w to co się dzisiaj wydarzyło, cholera to jest takie nierealne! Grace naprawdę mnie kocha, mnie, a nie tego kutasa, który ją skrzywdził! Żałuję, że wcześniej nie powiedziałem jej o swoich uczuciach,  uniknęlibyśmy tego całego cierpienia, ale oczywiście ja zawsze wiem lepiej.
Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie nasz pocałunek w jej pokoju i w kuchni. Teraz będę mógł to robić kiedy tylko będę chciał, tak jak o tym marzyłem. Scott nie uwierzy, kiedy się o tym dowie, a może? Hmm.

* * *
Wszedłem do kuchni ubrany w dżinsy i koszulę, która była już lekko pomięta, ale mało mnie to obchodziła, gdyż mogłem na niej wyczuć zapach perfum Grace. Bardzo przyjemny zapach, który mógłbym wąchać przez cały dzień.
W pomieszczeniu zastałem panią Bennett, która zajęta była przygotowywaniem śniadania, a mianowicie omletów. Zapach był nieziemski, aż ślinka cieknie. Usiadłem grzecznie przy stole i z nudów zacząłem bawić się palcami. Co jakiś czas czułem na sobie spojrzenie pani Lydi, ale nie miałem odwagi by na nią spojrzeć. Od razu przypomina mi się, że przyłapała mnie i Grace w kuchni.
Po chwili kobieta postawiła przede mną talerz z ciepłym posiłkiem, uśmiechając się do mnie serdecznie. Również się uśmiechnąłem, ale to był trochę wymuszony uśmiech. Ciągle mam wrażenie, że za chwilę zacznie na mnie wrzeszczeć.
Do kuchni weszła zaspana Grace. Wyglądała uroczo w poczochranych włosach i z rumieńcami na policzkach. Kiedy mnie zobaczyła jej twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Uśmiechnąłem się wesoło i zabrałem się za jedzenie.
Blondynka usiadła obok mnie i dyskretnie złapała moją dłoń, ściskając ją mocno. Spojrzałem na nią i zauważyłem, że wpatruje się w swoją rodzicielkę, która aktualnie stała do nas odwrócona plecami. Uniosłem dłoń dziewczyny do ust i pocałowałem lekko, a ona przygryzła wargę. Wyglądała naprawdę seksownie.
- Jakie macie plany na dzisiaj? - spytała kobieta stawiając przed swoją córką talerz, a mi podając kubek z jakimś gorącym płynem.
- Właściwie to nie zastanawialiśmy się nad tym. - mruknąłem wpatrując się w talerz.
- Proponowałabym wam powiedzieć twojej mamie co się tutaj wczoraj działo. - mruknęła robiąc sobie kawę.
- Mamo! - krzyknęła zszokowana Grace. - Przestań na miłość boską! Jesteśmy prawie dorośli! Przestań nas traktować jak jakichś nieodpowiedzialnych gówniarzy! Jesteśmy razem, nie możesz się cieszyć z nami? Naprawdę musisz robić problemy?
Spojrzałem najpierw na Grace, później na panią Bennett. Obie panie patrzyły sobie prosto w oczy i z mojej perspektywy wyglądało to trochę tak, jakby rozmawiały ze sobą, nie używając żadnych słów. Zauważyłem też, że Grace wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Od razu było widać, że bała się reakcji swojej matki. Poczułem się dziwnie, trochę tak intruz, jednak nie ruszałem się ani nie odzywałem. Lepiej żeby załatwiły same.
- Och kochanie oczywiście, że się cieszę! Jak mogłaś pomyśleć inaczej? Chciałam się trochę z tobą podrażnić . Naprawdę bardzo cieszę się waszym szczęściem. - kobieta uśmiechnęła się z czułością.
Grace zerwała się z miejsca i przytuliła się do swojej mamy. Uroczy widok.
- Nigdy więcej nie waż się tak ze mną drażnić. - burknęła blondynka.
Pani Lydia zaśmiała się głośno, a chwilę później ponownie mocno przytuliła swoją córkę. Kiedy oderwały się od siebie, Grace rzuciła się na mnie całując mnie mocno w usta. Gdy nasze wargi zetknęły się ze sobą znowu poczułem to przyjemne ciepło w środku. To naprawdę nie jest sen.

* * *
Szliśmy dziedzińcem szkolnym przytuleni do siebie, śmiejąc się, żartując i rozmawiając. Przez cały czas ją przytulałem, całowałem i po prostu dotykałem. Chciałem pokazywać każdemu, że Grace w końcu jest moja i że reszta może się wypchać. Wiem, że moje zachowanie jest dziecinne i Grace strasznie się ze mnie śmiała z tego powodu, ale mało mnie to obchodziło.
W niedzielę po tym całym balu, poszliśmy do mnie do domu i tak jak mówiła pani Bennett, powiedzieliśmy mojej mamie o tym, iż jesteśmy razem. Nie wydawała się tym zaskoczona. Chyba tak jak pani Lydia już od dawna wiedziała, że coś jest na rzeczy. Lucas kiedy się o tym dowiedział również zaczął się cieszyć, chociaż w sumie on już od dawna uważał Grace za moją dziewczynę.
Cieszę się, że moja rodzina i mama Grace zaakceptowali nasz związek i cieszą się naszym szczęściem. Przyznam, że trochę się bałem co powie mama, ale teraz już jestem spokojny.
Mimo iż na zewnątrz było cholernie zimno i przez cały czas prószył śnieg, nie spieszyło nam się do szkoły. Przed samym wejściem zaczęliśmy obrzucać się wcześniej ulepionymi kulkami ze śniegu, śmiejąc się przy tym jak wariaci. Przez okna i drzwi było widać, jak inni uczniowie obserwują nas również się uśmiechając.
Dopiero kiedy zadzwonił dzwonek ogłaszający rozpoczęcie zajęć oraz poczułem a właściwie przestałem czuć palce u rąk weszliśmy do szkoły by się ogrzać. Ściągaliśmy z siebie mokre kurtki, a także wytrzepywaliśmy śnieg z włosów.
- A wy co się tak szczerzycie? - spytał zaspany Scott, który właśnie wszedł do szkoły.
Spojrzeliśmy na siebie, uśmiechając się wesoło.
- Tak bez powodu. - mruknąłem wzruszając ramionami.
Chłopak zmierzył nas podejrzliwym spojrzeniem, a my staraliśmy się patrzeć na niego z obojętnością. Po chwili jednak wybuchnęliśmy śmiechem, a Craven zmarszczył brwi.
- Co wy kombinujecie? Mam wrażenie, że coś mnie ominęło. - burknął drapiąc się po głowie.
- Co jest? - w tym momencie do szkoły weszła Alex, starając się wyciągnąć śnieg z włosów.
- Oni. - mruknął pokazując na nas palcami. - Oni coś ukrywają.
Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem i kątem oka zauważyłem, że na policzkach Grace pojawiają się delikatne rumieńce. Dokładnie wiem o czym ona teraz myśli i bardzo mi się to podoba.
Alex przyglądnęła się nam uważniej i również zmarszczyła brwi, a po chwili uśmiechnęła się szeroko. Ona chyba już wiedziała o co chodzi. Spojrzała na Grace, a ta wzruszyła ramionami rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Ej no! Co tu się dzieje!? - warknął Scott patrząc na każde z nas z osobna.
- Chodźmy lepiej na lekcję. - zaśmiałem się.
Objąłem Grace ramieniem i obróciłem się kierując w stronę sali w której mieliśmy historię. Grace złapała moją dłoń i ścisnęła ją mocno. Alex ochoczo do nas przybiegła do nas, szczerząc się jak głupi do sera.
- Hola! - krzyknął Scott. - Wy jesteście razem!? - spytał z niedowierzaniem.
- Kochanie jesteś mało spostrzegawczy! - Alex wybuchnęła śmiechem, a my razem z nią.
- Hej! - krzyknął.
Widząc jego zdezorientowaną minę, zaczęliśmy się śmiać jeszcze bardziej. Cholera, ale on jest nie ogarnięty!



______________________________________
Krótki, wiem. Przepraszam. Po prostu nie mam jakoś weny i do tego mało czasu.
Postaram się, by następny był .
Pozdrawiam
@Twinkleineye

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 24

Minęły cztery dni odkąd zerwałem z Melissą. Przez te cztery dni w ogóle nie wychodziłem z pokoju, a właściwie z łóżka. Nie widziałem takiej potrzeby. Poza tym, nie wiedziałem jak się zachowam, kiedy spotkam ją w szkole. Nie wiem też, co bym zrobił widząc ten ból w jej oczach. Zapewne byłby to dla mnie potężny cios.
Było już dobrze po szesnastej, a ja wciąż gniłem w łóżku, jak to powiedziała moja mama. Dziwiło mnie, że nie robiła mi żądnych problemów, nie prawiła kazań, ani nie próbowała ze mnie wyciągnąć co się stało. Widziała, że coś jest nie tak, ale nic nie mówiła, tylko przynosiła mi jedzenie do pokoju, którego i tak nie miałem siły jeść.
Czy płakałem? Owszem i nie wstydzę się tego. Łzy nie są oznaką słabości, a może? Nie wiem, ale w każdym razie dzięki nim czułem się lepiej. Może nie tak dobrze jakbym chciał, ale zawsze coś.
- Nie wiem co mam robić. Od czterech dni w ogóle nie wychodzi z łóżka. Nic nie je, nie pije. Martwię się o niego.Nawet nie wiem co się stało. Nic mi nie powiedział, a ja nie chcę na niego naciskać. - moich uszu doszedł zatroskany głosy mojej matki.
Serce ścisnęło mi się boleśnie słysząc to. Moja mama naprawdę się o mnie martwi i nie wie co ma robić.Powinienem jej powiedzieć co się stało, może wtedy trochę się uspokoiła. Cóż, teraz już jest za późno.
- Ja chyba wiem co się stało. - to był Scott. - Proszę się nie martwić pani Knight, pogadam z nim.
- Bardzo ci dziękuję Scott, już nie wiem co mam zrobić z tym chłopakiem. - jej głos ledwo dało się usłyszeć.
Zacisnąłem mocno powieki i nakryłem głowę poduszką. Po chwili kilka słonych łez wypłynęło z pod
przymkniętych powiek i wsiąknęło w materiał poduchy.
Po chwili drzwi się otworzyły, a następnie szybko zamknęły i po pokoju rozniosło się echo kroków mojego przyjaciela. Materac ugiął się pod ciężarem chłopaka, przez co zadrżałem delikatnie. Nie chciałem z nikim gadać.
- Nathan. - Scott próbował zabrać mi poduszkę, ale mocno ją trzymałem.
- Proszę Scott zostaw mnie, chcę zostać sam. - mój głos był mocno schrypnięty, gdyż od czterech dni nie odezwałem się ani słowem.
- Chodzi o Melissę, prawda? - na dźwięk imienia mojej byłej cały się spiąłem. - Stary pogadaj ze mną, poczujesz się lepiej.
- Zerwałem z nią. - wykrztusiłem po kilkuminutowej ciszy. - Wiedziała, że chodzi o Grace. Płakała. Nie wiedziałem co mam zrobić. Pocałowałem ją. Źle zrobiłem. zraniłem ją jeszcze bardziej. Siebie zresztą też. Nie powinienem jej zostawiać, ona teraz cierpi. - urwałem wciągając gwałtownie powietrze.
- Dobrze zrobiłeś Nathan. - mruknął po raz kolejny próbując ściągnąć mi z twarzy poduszkę, co w końcu mu się udało.- Lepiej, że z nią zerwałeś niż żebyś był z nią tylko dlatego, żeby jej nie zranić.
- Nie widziałeś jej wtedy. Tak bardzo płakała. Nie wiedziałem co mam zrobić. - zamknąłem oczy, a wtedy w mojej głowie pojawił się obraz zapłakanej dziewczyny.
- Naprawdę wolałbyś ją oszukiwać, wmawiając jej, że ją kochasz, a tak naprawdę śniąc o Grace? - spytał przyglądając mi się uważnie.
- Kiedy tak mówisz, to już sam nie wiem. - burknąłem.
- Posłuchaj Nathan. Jestem pewny w stu procentach, że Melssa docenia to, iż powiedziałeś jej prawdę, a nie okłamywałeś ją, tylko po to by nie cierpiała po waszym rozstaniu. - Scott poklepał mnie po ramieniu uśmiechając się blado. - Stary przestań się tym zadręczać, będzie dobrze.
Usiadłem gwałtownie i schowałem twarz w dłoniach. Przetarłem twarz i poczochrałem włosy, przez cały czas zastanawiając się nad słowami mojego przyjaciela.
- Chyba masz rację. - mruknąłem w końcu.
- Pewnie, że mam. - wyszczerzył się.
- Dzięki, że przyszedłeś. - powiedziałem uśmiechając się do niego.
- Stary nie było cię w szkole i nie odbierałeś telefonu, od razu wiedziałem że coś jest nie tak, więc przyszedłem. Jesteś moim przyjacielem, nie zostawiłbym cię w potrzebie.
Uśmiechnąłem się do niego z wdzięcznością. Dobrze jest mieć takich przyjaciół. Ciekawe czemu Grace nie przyszła.. W sumie może lepiej, że nie przyszła. Nie chcę, żeby widziała mnie w takim stanie. Poza tym, nie wiedziałbym jak mam jej to wszystko wytłumaczyć.
- Nathan bez obrazy, ale.. kiedy ostatnio brałeś prysznic? - spytał marszcząc nos.
Zmierzyłem go gniewnym spojrzenie, jednak po chwili nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać, a Scott razem ze mną. Cieszę się, że Craven tu przyszedł, dzięki niemu czuję się lepiej.

* * *
Siedemnasty grudnia. Dziś odbywa się w szkole ten cały bal zimowy, o którym mówił nam Stone. Jakoś nie specjalnie chciałem tam iść, jednak za namową Grace, Scott'a i Alex w końcu uległem. Dobra, przyznaję się bez bicia, że głównie uległem Grace.
Wszedłem do kuchni zapinając ostatni gzik mojej niebieskiej koszuli. Mama i Lucas spojrzeli na mnie uśmiechając się szeroko. Zmarszczyłem brwi, czując jak na moje policzki wkradają się rumieńce. Nie lubię, kiedy moja rodzina się tak na mnie gapi.
- Synku wyglądasz.. kurczę wyglądasz tak dorośle. - uśmiechnęła się do mnie.
- Dzięki mamo. - mruknąłem speszony. - Pomożesz mi? - spytałem pokazując jej krawat.
- Oczywiście. - odparła podekscytowana.
Wzięła ode mnie krawat i po chwili zawiązała mi go na szyi. Przez cały czas uśmiechała się do mnie z czułością, a w jej oczach dało się zauważyć jakieś silne uczucie. Poprawiła mi jeszcze kołnierzyk koszuli, a ja wyszczerzyłem się do niej.
- Twój ojciec byłby z ciebie dumny. - szepnęła mama, a w jej oczach zalśniły łzy.
- Mamo. - jęknąłem .
- Przepraszam. - przetarła mokry policzek.
Bez zastanowienia przytuliłem ją mocno, a ona odwzajemniła uścisk. Czułem się dziwnie, już dawno nie rozmawialiśmy o ojcu. Raczej staraliśmy się unikać tego tematu. Wspomnienia bywały bardzo bolesne.
Kiedy po chwili odsunęliśmy się od siebie, spojrzałem na Lucas'a, który obserwował nas marszcząc brwi i nadymając usta. Uśmiechnąłem się do niego, a on pokazał swoje krzywe zęby, które a dodatek były ubrudzone czekoladą.
- Mamo nie myśl o tym, ok? - spojrzałem na nią chwytając jej dłonie i ściskając je lekko.
- W porządku. - uśmiechnęła się do mnie. Uwolniła jedną rękę i poczochrała moje włosy. - Idź na tą imprezę i baw się dobrze, należy ci się.
Uśmiechnąłem się szeroko, jeszcze raz ją przytuliłem i gdy odsunęliśmy się od siebie wziąłem marynarkę, która wisiała na oparciu krzesła, a następnie szybko ją założyłem, jednocześnie poprawiając koszulę.
- Opiekuj się mamą jak mnie nie będzie. - mrugnąłem do Lucas'a.
- A kupisz mi żelki!? - spytał unosząc ręce do góry, podekscytowany tym co mówi.
- Pewnie. - uśmiechnąłem się do niego.
Młody zaczął skakać na krześle, klaszcząc w dłonie. Patrząc na niego nie mogłem pohamować śmiechu, a mama śmiała się razem ze mną. Lucas jest niesamowity.

* * *
Stałem ze Scott'em na sali gimnastycznej, na której odbywał się ten cały "bal". Była tu chyba cała szkoła. Rozpoznawałem kilka osób z pierwszej klasy i kilka z mojego rocznika, ale i tak większość osób była mi obca.
Chłopcy mieli na sobie garnitury i koszule, natomiast dziewczyny ubrane był w przeróżne sukienki, ukazując swoje nogi. Cudowny widok dla oka. Mnie jednak i tak interesowała tylko jedna, która jak na razie jeszcze tu nie dotarła.
Spojrzałem w bok i mój wzrok od razu skupił się na szatynce, która stała przy stoliku z napojami. Wyglądała naprawdę ślicznie. Miała na sobie krótką czarną sukienkę, która idealnie podkreślała jej kształty. Westchnąłem cicho nie wiedząc co mam zrobić. Podejść do niej i pogadać, czy zostawić ją w spokoju?
- Idź do niej. - mruknął Scott patrząc w tym samym kierunku co ja. - Widzę, że chcesz z nią pogadać. Ja pójdę poszukać dziewczyn. - uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu, a następnie szybko się ulotnił.
Wziąłem głęboki wdech, przetarłem twarz dłońmi i niepewnym krokiem ruszyłem do dziewczyny. Kiedy stanąłem za nią, chciałem coś powiedzieć, ale wtedy ona się odwróciła.
Jej czekoladowe oczy powiększyły się dwukrotnie na mój widok. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle, zresztą tak samo jak mi. Przeczesałem włosy palcami, nie spuszczając  z niej wzroku.
- Hej. - wydusiłem w końcu.
- Hej. - szepnęła speszona.
- Co tam u ciebie? - spytałem.
- W porządku, a u ciebie? - jej głos był ledwo słyszalny.
- Tak samo. - mruknąłem spuszczając wzrok.
Przygryzła delikatnie wargę, jednocześnie pocierając nagie ramię. Wepchnąłem dłonie do kieszeni, przytupując nerwowo nogą. Kompletnie nie wiedziałem co mam dalej robić.
- Mel.. przepraszam. - szepnąłem.
- Za co? - spytała podnosząc na mnie wzrok.
- Za wszystko.. za to co się stało wtedy w parku. Powinienem to inaczej rozegrać.. nie chciałem, żeby to tak wyszło. Naprawdę mi na tobie zależy, ale chyba nie dość mocno. Nie chciałem cię zranić..
W tym momencie dziewczyna zarzuciła mi ręce na szyję i przytuliła mnie mocno. Niepewnie objąłem ją w pasie przyciągając do siebie. Miło było móc trzymać ją w ramionach.
- Nathan ty też jesteś dla mnie cholernie ważny, ale tak jak mówiłam, nie chcę cię zmuszać do tego żebyś był  ze mną. Zależy mi, abyś był szczęśliwy. - szepnęła mi do ucha.
- Czyli między nami wszystko w porządku? - spytałem kiedy odsunęła się ode mnie.
- Oczywiście, że tak głuptasie. - uśmiechnęła się do mnie. - Naprawdę chcę, żebyśmy nadal się przyjaźnili.
- Dziękuje. - mruknąłem i przytuliłem ją z całej siły. - Jeżeli mogę coś dla ciebie zrobić..
- Właściwie jest jedna rzecz. - powiedziała, a w jej oczach pojawił się zagadkowy błysk. - Widzisz tamtą dziewczynę? - spytała pokazując kogoś za mną.
Odwróciłem się, a moje serce zaczęło bić szybciej, gdy zobaczyłem Grace w towarzystwie Scott'a i Alex. Wyglądała cudownie. Niebieska krótka sukienka, zrobiona chyba z tiulu idealnie odkreślała jej kobiece kształty, które tak bardzo mnie pociągały, i pokazywała jej śliczne zgrabne nogi. Przełknąłem ślinę, czując jak budzi się we mnie pożądanie.
W tym momencie całą trójka spojrzała w naszym kierunku, ale mnie interesowała tylko Grace. Blondynka uśmiechnęła się do mnie nieśmiało i pomachała nam. Powtórzyliśmy ten gest, a ona uśmiechnęła się szerzej. Z powrotem przeniosłem spojrzenie na Mel, która również patrzyła na mnie z błyskiem w oku.
- Zrób coś dla mnie i poproś ją do tańca. - szepnęła.
- Ale.. - jęknąłem czując dziwne kłucie w sercu.
- Hej, nie możesz zmarnować tej szansy. Idź do niej, poproś do tańca i powiedz wreszcie co czujesz, zanim zrobi to ktoś inny i naprawdę ją stracisz. - uśmiechnęła się ciepło.
Zawahałem się. Cholera, ja nie jestem chyba jeszcze gotowy, by zdradzić jej swoje uczucia. A jeśli mnie wyśmieje? To będzie zbyt bolesne.
- Idź. Nathan uwierz mi. Ty też nie jesteś jej obojętny, ale ona chyba jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. - złapała moją dłoń i ścisnęła ją mocno.
Moje serce zabiło mocniej. Przecież to nie możliwe, żeby Grace czuła do mnie to samo.Cholera, przecież nie dowiem się tego, stojąc tu jak ciołek.
- Dziękuje. - szepnąłem i przytuliłem ją po raz kolejny.
- Idź i zdobądź ją. Wtedy będę szczęśliwa. - odszepnęła całując mnie w policzek.
Kiedy się od siebie odsunęliśmy uśmiechnęła się do mnie z czułością i uniosła kciuk w górę. Zaśmiałem się i niepewnie ruszyłem w stronę przyjaciół. Nogi mi się trzęsły jak galareta. Po chwili stałem już obok Grace i Scott'a.
- Hej. - mruknęła blondynka całując mnie w policzek. - Wyglądasz bardzo dojrzale. - powiedziała z tajemniczym błyskiem.
- Mówisz jak moja mama. - zaśmiałem się, a ona uśmiechnęła się szeroko.
Spojrzałem na Scott'a, a on puścił do mnie oczko. Kurna on też? Dobra Nathan weź się w garść.
- Zatańczymy? - spytałem blondynkę zanim zdążyłem zmienić zdanie.
- Pewnie. - wyszczerzyła się.
Dziewczyna złapała moją dłoń i pociągnęła mnie na parkiet. Przez jakiś czas bujaliśmy się w rytm klubowej muzyki, śmiejąc się przy tym jak to mamy w zwyczaju.
Nagle Dj puścił romantyczną balladę. Zamarłem nie wiedząc co robić, a Grace widząc moje niezdecydowanie złapała mnie za ręce i położyła je na swoim biodrach, a sama oplotła dłonie wokół mojej szyi. Była tak blisko mnie, że czułem ciepło jej ciała i bicie jej serca. Uśmiechnęła się do mnie szeroko, a ja zrobiłem to samo.
- Wszystko dobrze między tobą a Melissą? - spytała nagle. - Kiedy nie było cię w szkole, Scott powiedział, że na pewno chodzi o nią, jednak nie chciał powiedzieć nic więcej. A tak w ogóle, przepraszam, że wtedy do ciebie nie przyszłam.
- Nic nie szkodzi. - mruknąłem przyciągając ją bliżej siebie. - A co do twojego pytania to.. nie do końca jest dobrze. Tak właściwie to zerwaliśmy. - szepnąłem.
- Dlaczego? - Grace zdziwiła się szczerze.
- Nie chcę o tym gadać. - wzruszyłem ramionami zamykając na chwilę oczy.
- Nathan naprawdę mi przykro. - powiedziała. - Chodź tu. - szepnęła i przytuliła mnie mocno.
Oparłem głowę na jej ramieniu, wdychając jej słodki, odurzający zapach, który zawsze kojarzył mi się z domem i dzieciństwem. Bujaliśmy powoli w rytm romantycznej piosenki. Mógłbym tak tkwić do końca życia. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Grace muszę ci coś powiedzieć. - szepnąłem.
- Co takiego? - odsunęła się ode mnie i spojrzała mi głęboko w oczy. Zabrakło mi języka w gębie.
- Chodzi o to, że.. bo ja.. znaczy ty.. ja.. Cholera. - warknąłem i zamknąłem oczy.
- Hej, w porządku? Dobrze się czujesz? - spytała dotykając mojego policzka. Nie ma co, jej dotyk nie ułatwia mi sprawy.
- Nie.. znaczy tak.. znaczy..- jęknąłem cicho odsuwając się od  niej. - Nie, chyba jednak nie czuję się dobrze. - mruknąłem przecierając twarz.
- Chodź. - mruknęła, łapiąc mnie za rękę.
- Dokąd? - zdziwiłem się.
- Do mnie. Mamy nie ma w domu, będziemy mogli spokojnie porozmawiać. - odparła splatając nasze palce.
Momentalnie przypomniał mi się mój sen. Wtedy byliśmy u niej. Nie, nie, nie! To nie tak ma być. Muszę jej to teraz powiedzieć. Nie, nie dam rady.
Spojrzałem w bok i zauważyłem Melissę rozmawiającą z jakimś chłopakiem. Chyba wyczuła, że na nią patrzę, bo jej wzrok skierował się na mnie.Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało i nawet z tej odległości zauważyłem malutkie iskierki w jej oczach. Skinęła ledwo zauważalnie głową, dając mi znak bym w końcu powiedział Grace.
- Grace czekaj. - szepnąłem i pociągnąłem ją za rękę, tym samym zmuszając ją by na mnie spojrzała. - Ja.. ja muszę ci to powiedzieć teraz. - wziąłem głęboki wdech, czując jak moje serce zaczyna bić szybciej. - Grace ja..- urwałem zalewając się rumieńcem.
- O co chodzi? - wyglądała na skołowaną.
- Może lepiej ci pokażę. - mruknąłem w końcu.
Położyłem dłonie na jej policzkach, a następnie nachyliłem się nad nią. Po chwili nasze usta dzieliło dosłownie kilka milimetrów. Czułem jej przyspieszony, lekko urwany oddech. Wtedy podjąłem decyzję. Moje usta opadły na jej, łącząc się w czułym i delikatnym pocałunku. Przez kilka sekund, które dłużyły mi się w nieskończoność Grace stała nieruchomo, aż w końcu nieśmiało odwzajemniła pocałunek. W mojej głowie zawirowało, a po całym ciele rozlało się przyjemne ciepło. Zapragnąłem więcej, smakowała tak cudownie.
Rozchyliłem jej usta językiem, pogłębiając pocałunek, jednocześnie pieszcząc jej podniebienie. Nasze języki zaczęły wirować w gorącym tańcu. Grace w pewnym momencie przygryzła moją wargę przez co z mojego gardła wydobył się niski, gardłowy jęk.Wplotłem palce w jej włosy chcąc przyciągnąć ją jeszcze bliżej siebie . Jej dłonie spoczywały na moich biodrach, co jakiś czas zaciskając się delikatnie. Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Po kilku minutach niechętnie oderwałem się od niej. Spojrzałem jej w oczy, widząc w nich szok? strach? Nie mam pojęcia.
- Nathan?
Zamrugałem kilkakrotnie wyrwany z głębokiego zamyślenia. Zdezorientowany spojrzałem na Grace, która patrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem. Uśmiechnąłem się blado, a ona odwzajemniła gest, ale bardziej entuzjastycznie.
- Przepraszam zamyśliłem się. - bąknąłem.
- W porządku. - uśmiechnęła się. - To co? Idziemy? - mocniej ścisnęła moją dłoń.
- Pewnie. - mruknąłem uśmiechając się półgębkiem.

* * *
Szliśmy w milczeniu zaśnieżonym chodnikiem co jakiś czas zerkając na siebie. Grace wspierała się na moim ramieniu, by nie pośliznąć się na śliskich płytkach. Dotyk jej drobnych dłoni przyprawiał mnie o dreszcze, co nie uszło uwadze dziewczyny, jednak ona myślała że to z zimna, a ja nie wyprowadzałem jej z błędu.
Bałem się naszej rozmowy. A jeśli wszystko schrzanię? Jeśli ona nie będzie chciała się już ze mną zadawać? Co ja wtedy zrobię? Grace jest dla mnie cholernie ważna i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Muszę to wszystko dobrze rozegrać, spokojnie i delikatnie powiedzieć jej o swoich uczuciach.
- Cholera, ale zimno. - mruknęła zamykając za nami drzwi.
- Masz na sobie krótką sukienkę, nie dziwię się, że jest ci zimno. - uśmiechnąłem się do niej.
- Oj nie czepiaj się. - zaśmiała się. - Chodź. - mruknęła i znowu złapała mnie za rękę splatając nasze palce prowadząc mnie na górę, do jej pokoju.
Dobra Nathan spokojnie. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Musisz w to wierzyć.Musisz w to wierzyć.Musisz w to wierzyć. Powtarzałem w głowie te dwa zdania niczym mantrę.
Usiedliśmy na łóżku dziewczyny, bardzo blisko siebie. Kiedy Grace zadrżała delikatnie otuliłem ją kołdrą, a ona uśmiechnęła się wesoło i oparła głowę o moje ramię. Dasz radę stary. Wziąłem głęboki wdech i chwyciłem dłoń blondynki, ściskając ją lekko.
- Powiesz mi dlaczego zerwaliście? - spytała znienacka.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - szepnąłem zamykając oczy.
- Nathan co się dzieje? Ostatnio jesteś jakiś dziwny. - głos dziewczyny był cichy i pełen autentycznej troski.
Rozchyliłem powoli powieki i zauważyłem, że Grace przygląda mi się z czułością i troską. Teraz albo nigdy. Uniosłem dłoń i opuszkami palców przejechałem po jej chłodnym policzku. Momentalnie jej twarz nabrała delikatnych kolorów. Nachyliłem się i nosem sunąłem po jej skroni i delikatnie pocałowałem.
- Nathan. - szepnęła bez tchu.
Odsunąłem się i spojrzałem jej w oczy, oczy które przepełnione były jakimś silnym, nie znanym mi uczuciem. Ponownie się nad nią nachyliłem, tym razem nad jej ustami. Dzieliło je kilka centymetrów. Spojrzałem na jej pełne, malinowe usta. Tak bardzo chciałem ją pocałować, poczuć w końcu smak jej warg.
- Nathan - jęknęła.
Podniosłem wzrok, by spojrzeć jej w oczy, jednak bardzo mocno zaciskała powieki.
- Nie zrobię tego, jeśli nie chcesz. - mruknąłem.
- Zrób to. - szepnęła - Proszę.
Mój oddech przyspieszył, a po ciele rozlało się przyjemne ciepło. Bardzo powoli musnąłem jej usta, a z jej gardła wydobył się jęk. Powoli rozchyliłem jej usta językiem, pogłębiając pocałunek. Dziewczyna nieśmiało oddała pocałunek wysuwając swój język na spotkanie mojemu. Już po chwili złączyły się w gorączkowym tańcu. Z każdą kolejną sekundą całowaliśmy coraz namiętniej, coraz zachłanniej pragnąc więcej. Moje dłonie spoczywały na jej biodrach, masując je delikatnie, natomiast ona wplotła palce w moje włosy ciągnąć je mocno, co powoli doprowadzało mnie do szaleństwa.
Moja prawa dłoń zjechała w dół, do jej uda, a następnie rozpoczęła wędrówkę w górę pod jej krótką sukienkę. Kiedy ścisnąłem jej pośladek, jęknęła głośno w moje usta i mocno przygryzła moją wargę. Przesunąłem dłoń do zamka jej sukienki i jednym szybkim ruchem go rozsunąłem. Nie odrywając się od jej ust bardzo powoli ściągnąłem z niej sukienkę. W tym samym czasie jej dłonie nieśmiało zaczęły rozpinać guziki mojej koszuli. Kiedy opuszki jej palców delikatnie musnęły mój brzuch, poczułem jak mój członek twardnieje. Co ona ze mną wyprawia?
Niechętnie oderwałem się od jej ust, by ściągnąłem koszulę i rzucić ją na podłogę. Ponownie dorwałem się do jej ust, całując ją zachłannie, nie chcąc aby ta chwili się kończyła.Tak bardzo jej pragnąłem..
- Nathan czekaj. - jęknęła odwracając głowę. Odsunąłem się od niej i spojrzałem w jej przestraszone oczy.
- Co my robimy?
Poczułem jakby ktoś kopnął mnie w brzuch. Przeturlałem się na plecy, tak że leżałem obok niej. Schowałem twarz w dłoniach zaciskając mocno powieki. Co ja sobie myślałem? Idiota ze mnie.
- Nie, Nate. Źle mnie zrozumiałeś. - szepnęła.
- Grace przepraszam, ja.. ja nie wiem co we mnie wstąpiło. - wymamrotałem nie patrząc na nią.
- Porozmawiaj ze mną. Proszę. - szepnęła chwytając moją dłoń, próbując ją ściągnąć z mojej twarzy.
- Co mam ci powiedzieć? Że zakochałem się w tobie i ledwo sobie z tym radzę? Że zżerała mnie zazdrość, kiedy zaczęłaś się spotykać z Carlosem? Że robiłem wszystko żeby o tym zapomnieć, by nie zniszczyć tego co jest między nami? - spytałem siadając. - Kiedy widziałem cię z tamtym sukinsynem, myślałem że umrę. Było mi naprawdę ciężko. Wciąż jest, zwłaszcza wtedy kiedy jesteś taki blisko mnie, kiedy czuję twój dotyk na moim ciele, kiedy twój oddech muska moją skórę..
Chciałem mówić dalej, ale Grace uklęknęła przede mną, chwyciła moją twarz w swoje drobne dłonie i pocałowała mnie. Mocno i długo. Trzymałem ją za biodra, przyciągając bliżej siebie. Tak bardzo lubię czuć jej ciepło.
- Kocham cię Grace. - szepnąłem kiedy oderwaliśmy się od siebie. - Kocham cię odkąd prawie pocałowaliśmy się w skateparku.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytała z bólem i z żalem.
- Bałem się, że zniszczę naszą przyjaźń, a możliwość spędzania z tobą czasu jest dla mnie najważniejsza.
Uśmiechnęła się przez łzy i znowu mnie pocałowała. Odwróciłem nas tak, że znajdowałem się nad nią. Czułem na całej klatce piersiowej jej rozgrzaną skórę i mocne bicie jej serca.
Pieściłem dłońmi i ustami całe jej ciało, a ona wiła się pode mną i jęczała głośno, przez cały czas bawiąc się moimi włosami. To było takie przyjemne. Jednym ruchem rozpiąłem jej stanik i rzuciłem go na podłogę. Pożądanie między nami w szybkim tempie rosło, co strawiło, że już po chwili reszta naszych ubrań znalazła się na podłodze.
- Nathan. - szepnęła patrząc mi prosto w oczy. Spojrzałem na nią wyczekująco. - Ja.. ja też cię kocham. - wymamrotała rumieniąc się na całej twarzy.
- Oh Grace. - jęknąłem wpijając się w jej usta, jednocześnie bardzo powoli w nią wchodząc.
- Proszę bądź delikatny. - szepnęła odrywając się ode mnie.
- Obiecuję. - mruknąłem całując ją w czoło.


________________________________________
Tak jak obiecałam jest akcja między Nathanem i Grace. Cóż... w mojej głowie wyglądało to zupełnie inaczej, ale co tam. Następny rozdział to będzie tak jakby druga część tego rozdziału.
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Po prostu ostatnio mam gorsze dni.
Mam dla was niespodziankę, a mianowicie na http://truly-madly-crazy-deeply.blogspot.com/ pojawił się pierwszy rozdział. Dziwne, nie mam pomysłów na inne blogi, a na tego pisało mi się tak lekko i szybko ;)
W każdym razie, pozdrawiam was cieplutko! <3
@Twinkleineye