wtorek, 1 października 2013

Rozdział 2.1

- Stary! Co ty tu jeszcze robisz? Mieliśmy iść na kręgle!
Podskoczyłem gwałtownie, słysząc tuż za uchem, głośny, znajomy krzyk. Niefortunnie, prostując się, uderzyłem głową o kant półki, przez co wiele książek, które znajdowały się wyżej, posypało się u moich stóp. Większość z nich – a jakżeby inaczej – również uderzyła mnie w głowę, tym samym pogłębiając wcześniejszy ból.
Powoli, z głośnym sykiem, odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z moim najlepszym przyjacielem, którego w tej chwili chciałem zamordować.
- Scott, kurwa! Nie rób tego więcej, bo nie ręczę za siebie. – warknąłem przeczesując palcami włosy.
- Jezu, nie czepiaj się, okej? – powiedział wywracając oczami. – Nie gadaj, że siedziałeś tu cały czas, kiedy szukaliśmy cię z Raulem.
Wzruszyłem ramionami, odkładając na półkę książkę, którą trzymałem w ręce. Prawda jest taka, że nie miałem najmniejszej ochoty iść na kręgle i wolałem do późna siedzieć w bibliotece szkolnej, niż przyznać się do tego przed kumplami.
A pro po. Raul. To dopiero dziwna sprawa. Wciąż nie mogę przywyknąć do tego, że mój dawny, największy wróg, obecnie jest moim przyjacielem. A przecież minął już prawie rok, odkąd to się stało.
Minął prawie rok. To oznacza, że jestem już w ostatniej klasie, niedługo skończę szkołę i pójdę na studia. Niesamowite. Jeszcze nie tak dawno, z dwójką moich przyjaciół, przyszedłem do nowej szkoły i rozpocząłem kolejny etap w swoim życiu. Jak ten czas szybko leci. Wręcz niezauważalnie prześlizguje się przez palce.
Ale wracając do Raula. Po tamtej rozprawie, podczas której zostałem uniewinniony, od rzekomego gwałtu na Rubby Mallory, ja, Raul i Scott zbliżyliśmy się do siebie. Bądź, co bądź, Johanson stanął wtedy po mojej stronie, chociaż wcale nie musiał tego robić. Mógł na przykład zacząć kłamać, zmyślić jakąś historyjkę, która by mnie obciążyła, jednak nie zrobił tego. Jestem mu ogromnie wdzięczny za to i nigdy mu tego nie zapomnę.
Niestety to nie zmienia faktu, że często Raul mnie przeraża i po prostu się go boję, choć staram się tego nie okazywać. Wciąż bierze i sprzedaje dzieciakom narkotyki, bierze udział w różnorodnych bijatykach, szydzi i wyłudza pieniądze od słabszych, a przede wszystkim jest cholernie zazdrosny o mój związek z Grace. Wiem, że on wciąż ma coś do niej i nie podoba mu się, że jesteśmy razem.
Wraz ze Scottem, Grace i Alex, próbujemy, choć trochę utemperować jego zachowanie, ale to jak walka z wiatrakami. Raul ignoruje nasze prośby i zachowuje się, jakby to co robił, wcale nie było złe. Już nie wiemy, co robić.
- Gdzie teraz jest Raul? – spytałem schylając się po książki, które wciąż leżały na podłodze.
- Siedzi na dziedzińcu. – mruknął opierając się o drabinę.
- Sam? – spojrzałem na niego przerażony.
Zawsze, kiedy Raul zostaje na dziedzińcu, bez naszej opieki, dzieje się coś niedobrego. Jak Scott może być taki nieodpowiedzialny?
- No tak. – powiedział takim tonem, jakby nie rozumiał, o co mi chodzi. Uniosłem brwi i spojrzałem na niego znacząco. – O kurwa.
Puścił się biegiem ku drzwiom, co jakiś czas potykając się na własnych nogach. Byłem pod wrażeniem, że się nie wywalił.
Pokręciłem z dezaprobatą głową i zabrałem się za układanie książek. W głębi duszy miałem nadzieję, że nie przyjdą tu we dwóch. Chciałem posiedzieć tu w spokoju i pouczyć się trochę, gdyż w przyszłym tygodniu mamy próbne egzaminy. Przy nich, to nie będzie możliwe.
Spojrzałem przez ramię, kiedy do moich uszu doszedł odgłos szamotaniny. Przy drzwiach zobaczyłem Scotta i Raula. Ten pierwszy popychał Johansona w moją stronę, a on prychał i warczał, próbując mu się wyrwać.
- Puszczaj mnie kurwa! – syknął Raul.
- Zamknij się palancie! – warknął Craven.
- Ej, co jest! Chłopaki dość! – krzyknąłem i podbiegłem do nich, aby ich rozdzielić.
Stanąłem pomiędzy nimi, rozkładając szeroko ręce, tym samym uniemożliwiając im podejście do siebie. Zamiast tego rzucali sobie wściekłe spojrzenia, jak za dawnych czasów. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.
- Zostawiłem cię na raptem dziesięć minut, a ty zdążyłeś doprowadzić tą dziewczynę do łez. Coś ty jej u licha zrobił? – spytał Scott spokojniejszym już głosem.
- Nic. Odpierdol się.  – warknął Johanson.
Wywróciłem oczami, czując narastającą we mnie irytację. Wydaje mi się, że oni jeszcze nie przebaczyli sobie przeszłości. Scott nic nie mówi na ten temat, ale dobrze wiem, że nadal ma żal do Raula o to, że ten go wciągnął w dilowanie.
Po części go rozumiem. Ma prawo być wściekły za to, że Raul prawie zrujnował mu życie, ale teraz wszystko się zmieniło. Okej, może jeszcze nie do końca, ale jednak. Scott powinien się przynajmniej trochę postarać, żeby z każdym dniem było lepiej.
- Dobra. Wiecie, co? Róbcie, co chcecie. Możecie się nawet teraz pozabijać, mam to gdzieś. – burknąłem odsuwając się od nich. - Chcę teraz zabrać potrzebne książki i iść do domu pouczyć się, bo nie wiem czy wiecie, ale niedługo mamy egzaminy. Nie wiem jak wy, ale ja chcę skończyć szkołę. Tobie najbardziej powinno na tym zależeć Raul, skoro siedzisz kolejny rok.
Odwróciłem się, żeby zabrać ze stolika książki do angielskiego i historii, a następnie schowałem je do plecaka. Przez cały czas czułem na sobie spojrzenie obu chłopaków.
- Hej, a co z kręglami? – spytał Scott. - Chyba nas nie wystawisz? Planowaliśmy ten wypad od dwóch tygodni, pamiętasz?
- Sorry, chłopaki, ale na serio nie mogę. Obiecałem mojej mamie i Grace, że się pouczę. –powiedziałem obojętnym tonem, zarzucając plecak na ramiona. – Strasznie im zależy, żebym poszedł na dobre studia.
- Stary nie rób mi tego. Teraz już nawet nie mogę się umówić z Alex, bo poszła na zakupy z jakąś koleżanką.  – Scott wzdrygnął się wymawiając słowo „zakupy”.
- Co ci szkodzi do niej zadzwonić? – spytał Raul. – Przecież nie będzie robiła tych zakupów do usranej śmierci, no nie?
Skinąłem głową, w stu procentach zgadzając się z tym, co mówi Raul. Scott spojrzał najpierw na mnie, później na Johansona i po chwili wzruszył ramionami i poszedł zadzwonić do swojej dziewczyny. 
Pokręciłem głową, patrząc za przyjacielem. Martwię się o niego. Mam wrażenie, że jemu i Alex, ostatnio, nie układa się najlepiej. Grace niedawno też mi to powiedziała.
Scott powiedział mi kiedyś, że niemal zerwali ze sobą, kiedy pokłócili się o seks.  Craven trochę na nią naciskał, mówiąc, że są ze sobą już bardzo długo i że prędzej czy później będą musieli to zrobić. Alex ponoć strasznie się na niego wtedy wkurzyła. Cóż, w sumie był taki okres, że przez ponad tydzień nie odzywała się do Scotta, ale on wtedy nie chciał powiedzieć, o co im poszło.
Teraz jest między nimi dużo lepiej, ale Scott wciąż chodzi jak struty i musi naprawdę mocno się starać, żeby nie zacząć flirtować z jakąś pierwszą lepszą laską, która z chęcią wskoczyłaby mu do łóżka.
W tym momencie, do bibliotek wróciła pani Bennett, która musiała pilnie porozmawiać z Hoke’iem o dostawie nowych książek. Kobieta uśmiechnęła się do nas ciepło.
- Grace jest w domu? – spytałem.
- Wydaje mi się, że tak. W każdym razie powiedziała, że idzie do domu. – odparła pani Lydia.
- Dziękuje. – uśmiechnąłem się do niej.
Skinąłem na Johansona, tym samym dając mu znak, abyśmy wyszli poszukać Scotta. Zastaliśmy go na korytarzu, siedział na ławeczce i próbował dodzwonić się do swojej dziewczyny.
- Nie odbiera. – warknął, kiedy nas zauważył.  – Może coś jej się stało?
- Nawet tak nie myśl. – burknąłem. – Poszła na zakupy do galerii? To może też tam idź. Na pewno ją złapiesz.
- Okej. Raul idziesz ze mną?
- Spoko. I tak nie mam nic do roboty. – spojrzał na mnie wymownie.
- Zamknij się. – dałem mu sójkę w bok. – Daj znać, jak coś.
Scott skinął głową, jednocześnie podnosząc się na równe nogi. Widziałem po jego oczach, że jest zdenerwowany. Naprawdę martwił się o swoją dziewczynę.
- Do poniedziałku.
- Na razie. – powiedzieli z Raulem jednocześnie.

* * *
Zapukałem dwukrotnie do drzwi i wszedłem do środka, nie oczekując nawet zaproszenia. Odkąd zacząłem spotykać się z Grace, zawsze tak robię, dokładnie tak jak ona, kiedy przychodzi do mnie. Czasami nawet nie zdąży zapukać, bo Lucas w tym czasie zdąży już otworzyć drzwi.
Luck, uwielbia moją dziewczynę, ale to jest wiadome już od bardzo dawna. Nawet, kiedy jeszcze ja i Grace nie byliśmy parą, mój kochany braciszek uważał ją za moją dziewczynę. To tak, jakby od początku wiedział, że tak będzie.
Od razu skierowałem się do kuchni, gdzie tak jak przewidywałem, zastałem Grace. Dziewczyna uniosła głowę znad książek, słysząc moje kroki. Uśmiechnęła się delikatnie na mój widok.
- Cześć. – powiedziałem z uśmiechem.
- Hej.
Podszedłem do niej i cmoknąłem lekko w usta. Smakowała po prostu słodko. Kiedy chciałem się odsunąć, położyła dłoń na moim karku i pogłębiła pocałunek, wsuwając język do mojej buzi. Momentalnie zapłonęło we mnie pożądanie. Nie kochaliśmy się już od ponad miesiąca, więc każdy dotyk jej dłoni rozpalał mnie.
Odsunąłem się od niej z głośnym jękiem, na co ona zachichotała jak cheerleaderka, którą za nic w świecie nie chciałaby być. Cóż, czasami tęsknie za tą pyskatą, wredną blondyną, którą była nie tak dawno. To w tamtej dziewczynie się zakochałem. W tej agresywnej zołzie, z ciętym języczkiem. Taka jest moja Grace, ta, którą znam od dziecka i kocham najbardziej na świecie.
Teraz Grace jest grzeczną i miłą (na ogół) dziewczyną, często się uczy i chodzi do kościoła.  W ogóle jej nie poznaję i szczerze mówiąc zaczynam się o nią martwić. Pani Bennett również nie może uwierzyć w te wszystkie zmiany, jakie zaszły w jej córce.  Ona chyba również wolała starą Grace.
- Uczysz się angielskiego? – spytałem zachrypniętym głosem, siadając obok niej.
- Tak. – mruknęła. – W końcu, niedługo mamy te egzaminy, rozumiesz. – uśmiechnęła się. – Jeśli tego nie zdamy, nie dostaniemy się na dobrą uczelnię, a wtedy kiepsko będzie z naszą przyszłością.
- Grace, dlaczego teraz tak bardzo ci na tym zależy? – spytałem ostrożnie. – Kiedyś tak nie było. Nie interesowało cię, co będzie w przyszłości, liczyło się tylko tu i teraz. Żyłaś z dnia na dzień, brałaś z życia wszystko. Cieszyłaś się każdym kolejnym dniem. Co się stało, że zmieniłaś zdanie? Grace, strasznie się przez to zmieniłaś. Już nie jesteś tą dziewczyną z przed roku, w której się zakochałem. Martwię się o ciebie.
Grace spuściła wzrok, odgarniając z twarzy zbłąkany kosmyk włosów. Uśmiech, który jeszcze kilka sekund widniał na jej twarzy, zniknął. Zaczynałem żałować, że w ogóle poruszyłem ten temat. Ale z drugiej strony, może w końcu dowiem się w czym rzecz.
- Chcę, żeby moi rodzice byli ze mnie dumni, zwłaszcza tato. – szepnęła. – Mam wrażenie, że on nie jest zadowolony ze mnie. Nigdy nie byłam idealną córeczką, taką, jakiej chciał. Muszę to zmienić, dla niego.
Delikatnie dotknąłem jej policzka i powoli uniosłem jej głowę, tym samym zmuszając ją, aby na mnie spojrzała. Uśmiechnęła się smutno i spróbowała spuścić wzrok, nie chcąc patrzeć mi w oczy,
- Głuptasie, twój tato jest z ciebie dumny. Bardzo dumny. – powiedziałem. – Jesteś jego jedynym dzieckiem i kocha cię najmocniej na świecie. Wierz mi, kiedy widzi uśmiech na twojej twarzy, nie obchodzi go, do jakiego college’u pójdziesz. –  mruknąłem pstrykając ją w nos.
- Tak myślisz? – spytała z nieśmiałym uśmiechem.
- Ja tak nie myślę. Ja to wiem. – powiedziałem z mocą. – Grace, proszę nie zmieniaj się. Tęsknie za tamtą starą Grace, która nazywała mnie idiotą, razem ze mną chodziła do skateparku i nie myślała o tym, co nas czeka za kilka lat.
Uśmiechnęła się szeroko, zarzuciła mi ręce na szyję i pocałowała tak mocno, że aż po kilku sekundach zabrakło mi tchu. Odsunąłem się od niej z łobuzerskim uśmiechem.
- Kocham cię Nathan. – wymruczała pocierając nosem o mój nos.
- Ja ciebie też. Bardzo. – mruknąłem. – A już najbardziej wtedy, kiedy mnie tak całujesz.
- Idiota. – burknęła uderzając mnie lekko w ramię.
Przytuliłem ją mocno do siebie, śmiejąc się wesoło.  Tak strasznie kocham tą dziewczynę. Cieszę się, że skończy się to bycie grzeczną. Nie lubię grzecznej Grace.

* * *
Razem z Raulem wychyliliśmy się lekko zza jednego z wielkich filarów w centrum handlowym, żeby móc lepiej przyjrzeć się dziewczynie siedzącej w kafeterii w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Na początku, kiedy ją namierzyliśmy, nie potrafiłem przyjąć do wiadomości tego, że to może być moja Alex. Szukałem najgłupszych argumentów, które mówiłyby, że to nie ona.
Teraz jednak nie mogłem już dłużej tego robić. Nawet ślepy, zauważyłby, że to ona. Jednego tylko nie mogłem zrozumieć. Co ona robi w towarzystwie tego kolesia? Przecież mówiła mi, że Idzie na zakupy z jakąś koleżanką. Serce zabiło mi mocniej ze strachu, na myśl o tym, że mnie okłamała.
Poczułem się jeszcze gorzej, kiedy zobaczyłem, że tamten fagas, trzyma ją za rękę i dotyka jej policzka. Najbardziej bolało mnie to, że jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, odwdzięczała się mu tym samym.
Mimo, iż scena rozgrywająca się na moich oczach, sprawiała mi ogromny ból, nie mogłem nawet odwrócić wzroku. Po pierwsze, nie chciałem, żeby Raul zobaczył, w jakim jestem stanie, a po drugie, czułem się, jakbym był sparaliżowany.
Nie, to nie może być ona. Alex mnie kocha i nigdy by mnie nie zdradziła. Ona nie jest taka. Jest miła i słodka, jest trochę nieśmiała i ma słodkie rumieńce, kiedy się zawstydzi. Nie zrobiłaby czegoś takiego.
Drżącymi rękami wygrzebałem telefon z kieszeni dżinsów i wybrałem jej numer. Podskoczyłem, słysząc znaną melodyjkę, dochodzącą z tamtej kafeterii. Dziewczyna siedząca przy stoliku razem z chłopakiem, podniosła swoją komórkę, spojrzała na wyświetlacz, a następnie odłożyła urządzenie i wróciła do rozmowy.
W tym momencie moje serce pękło. Czułem się, jakby ktoś z całej siły uderzył mnie brzuch. W sumie, takie uderzenie na pewno bolałoby znacznie mniej.
- Scott? – usłyszałem niepewny głos Raula.
- Czego? – odwróciłem się do niego gwałtownie.
Zdziwiło mnie, gdy zamiast kpiny i zadowolenia, w jego oczach zobaczyłem niepokój, współczucie i chyba smutek. Dlaczego Raul miałby mi współczuć. Przecież on mnie nienawidzi. A może nie? Może, pomimo tego, że często zachowuje się jak sukinsyn, w jakimś tam sensie, zależy mu na naszej przyjaźni.
- W porządku?
- Nie, nic nie jest w porządku. – warknąłem, niespodziewanie czując napływające do oczu łzy. – Zostaw mnie, chcę zostać sam.
Odwróciłem się do niego plecami i ruszyłem w stronę wyjścia. Chciałem się znaleźć jak najdalej od tego miejsca. Jak najdalej od tego bólu, który powoli zaczynał trawić całe moje ciało.

* * *
Uniosłem wzrok znad książki, którą pokazała mi Grace i z kieszeni dżinsów wyciągnąłem komórkę, która uparcie wibrowała od dobrych kilku minut. Kiedy na ekranie wyświetlił mi się numer Raula, od razu odebrałem, jednocześnie włączając na głośnik.
- Siema stary, co jest? – mruknąłem zerkając na Grace.
- Mówiłeś, że jak znajdziemy Alex, to mamy zadzwonić. – bąknął.
- No tak. – potwierdziłem, a Grace rzuciła mi pytające spojrzenie.
- Taak. No, to znaleźliśmy ją. – powiedział. – W towarzystwie jakiegoś fagasa. – dodał głosem wypranym z jakichkolwiek emocji.
Zaskoczony zamrugałem kilkakrotnie powiekami. Grace również wyglądała na zdziwioną.  Ona i Alex są ze sobą blisko i taka informacja musi być niezłym zaskoczeniem.  
- Dobra, ale nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Może to jej kolega, albo kuzyn.
- Mam mnóstwo kuzynów i kuzynek, ale nie miźgolę się z nimi w centrum handlowym i nie trzymamy się za ręce. – warknął.
Mimo tej całej sytuacji, musiałem się bardzo starać, żeby nie wybuchnąć śmiechem, słysząc słowa Raula. Ten koleś z każdym dniem szokuje mnie coraz bardziej, nie ma co.
- Co ze Scottem? – spytałem poważnym już tonem.
- Myślę, że powinieneś do niego iść. Kiepsko z nim. Chyba bardzo to wszystko przeżywa. – mruknął bez cienia kpiny.
- Jasne. Dzięki stary.
- Spoko. – burknął i rozłączył się.
Podniosłem się na równe nogi i schowałem komórkę, jednocześnie zbierając wszystkie swój rzeczy. Grace wzięła swój kubek z herbatą i usiadła przy stole, przyglądając się temu, co robiłem.
- Nie wierzę w to. – szepnęła. – Alex nie zrobiłaby czegoś takiego. Kocha Scotta. A gdyby nie, to powiedziałaby mi o tym.
- Niedługo się wszystkiego dowiemy. – mruknąłem przerzucając plecak przez ramię. – Zadzwonię do ciebie wieczorem. – dodałem.
Cmoknąłem Grace w usta i szybko wyszedłem z domu. Kiedy znalazłem się na świeżym powietrzu, puściłem się biegiem, żeby jak najszybciej znaleźć się u Scotta, zanim ten zdąży zrobić coś głupiego.


_____________________________________
Taka mała niespodziewanka ode mnie dla was.
Skoro zostało już tylko kilka rozdziałów BYSMH, to postanowiłam zacząć publikować posty tutaj. mam nadzieję, że się cieszycie.
Rozdziały będą się pojawiać środnio jeden ewentualnie dwa na miesiąc. A przynajmniej będę się starała, żeby tak właśnie było.
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach na blogu, niech zaglądnie do zakładki "Informowani".
Pojawiła się również zakładka "SPAM". Możecie zostawiać linki do swoich blogów. Będę się starać zerkać do nich.
To chyba tyle. Za jakiekolwiek błędy przepraszam.
Pozdrawiam
@Twinkleineye  

5 komentarzy:

  1. Nareszcie wróciłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna niespodzianka! Jestem pod wrażeniem tego rodziału. Taki długi, że się chce czytać i czytać. Tak jak w sumie zawsze było. Ale ten rozdział był inny niż wszystkie. Wyjątkowy. Uważam, że poprawiłaś się w pisaniu, zdania są rozbudowane, a całość ma większy sens. Za to ogromna pochwała. Przepraszam, że opuściłam Cię na jakiś czas, ale już wróciłam i cieszę się, że Ty również.
    Pozdrowienia. ;)

    Co do rozdziału, ciekawość mnie zjada. Co z Scottem? I dlaczego Alex tak postąpiła? - te pytania krążą mi po głowie.

    Trzymaj się, w napięciu czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;)
      Staram się, aby każdy kolejny rozdział i opowiadaie było coraz lepsze. Uczę na swoich wcześniejszych błędach ;)

      Usuń
  3. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że wznowiłaś NKS. Za dawnych czasów był to mój ulubiony blog, często mimo jego zakończenia zaglądałam na stronę, kilkakrotnie czytałam niektóre rozdziały i od nowa przypominałam sobie całą historię. Wielką niespodzianką dla mnie było jego wznowienie. A co do prezentu w roli kolejnego rozdziału jestem mile zaskoczona. Zamieściłaś kawał dobrej roboty nawiązujący, wyjaśniający oraz scalający 'starą' i 'nową' część NKS. Mam ogromną nadzieję, że dawny poziom, zostanie coraz to bardziej powiększony, a efekty już widać !

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    A jak na tą chwilę pozdrawiam oraz życzę weny !

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥