- Wstawaj śpiochu. – usłyszałem cichy dziewczęcy głos tuż
przy uchu.
Wymamrotałem pod nosem coś niezrozumiałego i próbowałem
jeszcze zasnąć, gdyż po wczorajszych przeżyciach byłem po prostu wykończony,
jednak Mia najwyraźniej nie miała zamiaru pozwolić mi spać dłużej.
- No już. – trąciła mnie lekko w ramię.
- Świat się nie skończy, jeśli pośpię kilka minut dłużej. –
wymamrotałem sennie.
Nie musiałem nawet na nią patrzeć, żeby wiedzieć, że
właśnie przewróciła oczami. Mimo, że nie znaliśmy się zbyt długo, ja
wystarczająco dobrze poznałem jej charakter.
- Jak się czujesz? – spytała.
- Bywało gorzej. – mruknąłem.
- Ale ja pytam poważnie. Martwię się o ciebie.
Słysząc słowa dziewczyny odechciało mi się spać i
natychmiast otworzyłem oczy. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, poczułem jak
moje ciało zalewa przyjemne ciepło. Widziałem po jej twarzy, że nie kłamie i że
naprawdę się o mnie martwi.
Przewróciłem się na plecy i usiadłem powoli, przez cały czas
ignorując, a raczej starając się ignorować uporczywy ból wszystkich mięśni i
kończyn. Naprawdę nie czułem się tak kiepsko nawet wtedy, gdy uczyłem się
dopiero jeździć na desce.
- Dzięki to miłe. – powiedziałem cicho. – Naprawdę wszystko
w porządku. Jakoś sobie poradzę, jak zawsze.
- Nie mów tak, jakby to, co się wydarzyło nic cię nie
obchodziło, bo wiem, że to nie prawda. – warknęła. – Wiem, jak bardzo boli cię
to, czego się wczoraj dowiedziałeś. – dodała łagodniej.
Spuściłem wzrok na swoje dłonie, doskonale wiedząc, że Mia
ma rację. Wiadomość o tym, że niedługo moja mama umrze.. poczułem się przez to
tak, jakby ktoś wyrwał mi część serca. Może nie zawsze się dogadujemy, a raczej
często kłócimy, nawet o błahostki, ale to nie zmienia faktu, że bardzo kocham
mamę i chcę, żeby żyła jak najdłużej. Każde dziecko, które kocha swojego
rodzica, chce tego.
- Rozumiem cię. Po tym, jak mój ojciec nas zostawił, czułam
się tak samo. – powiedziała Mia, dotykając mojego ramienia. – Może i są to dwie
różne sytuacje, ale to niczego nie zmienia. W takich chwilach człowiek
potrzebuje mieć przy sobie kogoś, kto po prostu będzie. Kogoś, kto przytuli i powie
to przereklamowane „Wszystko będzie okej.”, chociaż w większości przypadków, to
zwykłe kłamstwo. Właśnie, dlatego wczoraj… ten alkohol i w ogóle. Wiedziałam,
że to ci pomoże, bo wiem, co ja robiłam, gdy cierpiałam po tym, jak tato
odszedł od nas.
Milczałem, nie wiedząc, co powiedzieć ani jak się zachować.
Czułem się z tym wszystkim trochę dziwnie. Spoczywał na mnie za duży ciężar,
zbyt wielka odpowiedzialność. Okej, skłamałbym, gdybym powiedział, że nie
podobało mi się to, co wydarzyło się między mną a Mią. Podobało mi się i to
bardzo. Może nawet za bardzo.
Mia to naprawdę świetna dziewczyna. Jest ładna,
inteligentna, zadziorna i pyskata. To wszystko łączy się w niebezpieczną
mieszankę, która cholernie mnie pociąga. To wszystko nie zmienia jednak faktu,
że przez to wszystko czułem się, jakbym zdradził Grace.
Wiem, że zerwaliśmy, ale wciąż ją kocham. Uczucie przecież
nie znika tak z dnia na dzień. To by było nienormalne, tak po prostu zapomnieć
o wszystkim, co łączyło cię z drugą osobą.
Bolało mnie to, że Grace okłamała mnie w sprawie choroby
mojej mamy. Poczułem się oszukany, znamy się od dziecka i ufałem jej jak nikomu
innemu, ale to, co ja zrobiłem… to chyba trochę za dużo. Cholera sam już nie
wiem. Pogubiłem się w tym wszystkim.
- Nathan.
Wzdrygnąłem się zaskoczony, gdy znowu poczułem ciepłą dłoń na
nagiej skórze. Zerknąłem na dziewczynę i wysiliłem się na uśmiech, jednak wyraz
jej twarzy od razu powiedział mi, że go nie kupiła.
- Posłuchaj. – zaczęła. – Nie oczekuję od ciebie, że po tym,
co się między nami wydarzyło staniemy się słodką parką, która wciąż trzyma się
za rączki i wysyła buziaczki. – mimowolnie się zaśmiałem na jej słowa. –
Zrobiłam to, żeby ci pomóc. Jedyne, czego chcę, to żebyśmy byli przyjaciółmi.
Nie chcę, żebyś zaczął mnie unikać, czy coś, bo zrobi się jakoś dziwnie. –
zaśmiała się.
- To chyba mogę ci obiecać. – mruknąłem niepewnie, chcąc się
z nią trochę podrażnić.
Trąciła mnie ramieniem, prychając cicho pod nosem.
Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu i przytuliłem ją mocno. Po chwili znowu wróciłem
do szarej, smutnej rzeczywistości.
- Dzięki, że się starałaś jakoś mi pomóc, ale to nie ma
sensu. – szepnąłem.
- Wszystko ma jakiś sens. – burknęła Mia łapiąc mnie za
rękę. – Okej, twoja mama jest chora, ale przecież jeszcze nie wszystko
stracone.
- Mia mówiłem ci już, że za późno na leczenie..
- Nie mówię o tym. – pokręciła głową. – Chodzi mi o to, że
zamiast siedzieć tu i użalać się, powinieneś wrócić do domu i pogadać ze swoją
mamą. Zostało wam niewiele czasu i
powinniście go wykorzystać. Razem, jako rodzina.
Z jednej strony wiedziałem, że Mia ma rację, jednak z
drugiej, miałem żal do mamy, że ukrywała przede mną swoją chorobę, przy okazji
wciągając w to kłamstwo moją dziewczynę. Po chwili mimowolnie zacząłem się
zastanawiać, czy Scott i Alex też wiedzieli przede mną.
- Nie wiem, czy dam radę. – wymamrotałem. – To
wszystko jest takie dziwne. – westchnąłem.
- Musisz to zrobić, bo inaczej będziesz później
cierpiał, serio tego nie rozumiesz?
- Dziękuje. – szepnąłem.
- Podziękujesz mi później. – mruknęła Mia, uśmiechając
się lekko. – A teraz wstawaj. Zjemy jakieś śniadanie. – powiedziała. – Umieram
z głodu. – dodała zeskakując z łóżka.
Po długich namowach Mii, przed południem byłem w
drodze powrotnej do domu. Wciąż byłem przerażony tym wszystkim, ale wiedziałem,
że prędzej czy później i tak będę musiał stawić czoło temu wszystkiemu, a
zdecydowanie lepiej jest mieć wcześniej wszystko z głowy.
Długo zastanawiałem się, jak w ogóle mam zacząć tą
całą rozmowę. Wiedziałem, że to będzie trudne. Gdy tylko zobaczę mamę, cała złość
natychmiast do mnie powróci i nie będę nawet w stanie nad sobą zapanować, w
czego efekcie zacznę krzyczeć i będziemy się kłócić, a nie chcę tego. Mia ma
racę, nie wiadomo ile czasu tak naprawdę nam zostało i nie chcę go marnować na
bezsensowne kłótnie. Gdyby tylko można było w stu procentach panować nad złymi
emocjami.
Widząc w oddali budynek, w którym się wychowałem,
poczułem ucisk w żołądku. Musiałem użyć całej swojej samokontroli, by nie
wrócić z powrotem do Mii, która na pewno skopałaby mi tyłek za to.
- Dasz sobie radę. Przecież to nic takiego. –
szeptałem uspokajająco sam do siebie.
Gdy przekroczyłem próg domu, w środku panowała cisza,
jak makiem zasiał. Przyznam, że zaniepokoiło mnie to trochę. W niedziele o tej
godzinie wszyscy powinni być w domu.
Kiedy kuśtykając wszedłem do salonu zamarłem na widok
mamy, siedzącej na kanapie. W ręku miętosiła chusteczkę, którą raz po raz
przyciskała do oczu, z których cały czas wypływały świeże łzy.
Kobieta podniosła się na równe nogi, gdy deska w
podłodze skrzypnęła złowrogo. Gdy mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawiła się
ulga i smutek jednocześnie.
- Gdzieś ty się podziewał przez całą noc? – spytała
cicho. Wzruszyłem ramionami, siląc się na obojętność. - Nathan kochanie tak
strasznie przepraszam. – załkała po chwili.
Na dźwięk jej słów moje oczy momentalnie wypełniły się
łzami. Nie chciałem tego słuchać. Miałem ochotę wybiec z domu i ruszyć gdzieś
daleko, ale coś trzymało mnie w miejscu.
- Dlaczego nic nam nie powiedziałaś? – wychrypiałem.
- Chciałam, żebyś skupił się na nauce. – szepnęła. –
Niedługo masz te egzaminy.. – urwała i zaczęła szlochać. Ona również nie
ruszyła się z miejsca, za co byłem jej wdzięczny.
- Mam to w dupie! – krzyknąłem. – Nie obchodzi mnie
szkoła i te durne egzaminy! To rodzina jest najważniejsza, nie rozumiesz tego?
Zdenerwowany przeczesałem dłonią włosy. Naprawdę
starałem się nie krzyczeć, ale to było tak potwornie trudne. Świadomość, że
moja własna matka okłamywała mnie przez tyle czasu, ciążyła mi na sercu niczym
ogromny kamień.
- Miałaś w ogóle zamiar nam powiedzieć? – spytałem. –
A może czekałaś na moment, aż wylądujesz w szpitalu i lekarze cię w tym
wyręczą?
- Oczywiście, że nie! – obruszyła się. –
Powiedziałabym wam w odpowiednim czasie.
- Myślisz, że w to uwierzę? – zakpiłem.
Widziałem w jej oczach cierpienie, lecz ból, który ja
sam odczuwałem, nie pozwalał mi mieć wyrzutów sumienia z powodu tego, co
powiedziałem.
- Nie oczekuję, że mi teraz uwierzysz. – szepnęła,
robiąc niepewny krok w moją stronę. – Po prostu nie chcę, żebyśmy przez to
kłamstwo stracili kontakt, który mieliśmy.
- Też tego nie chcę… – powiedziałem cicho. - .. ale boję
się, że już na to za późno.
Mama przeszła dystans, który nas dzielił i nieśmiało
chwyciła moją twarz w dłonie, tym samym zmuszając mnie, abym spojrzał jej
prosto w oczy. Z trudem przełknąłem gulę, która pojawiła się w moim gardle.
- Pozwól mi to naprawić. – wychrypiała. – Kocham cię Nathan
i zrobię dla ciebie wszystko, wiesz o tym.
Milczałem przez chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć. Po
chwili w mojej głowie pojawiło się pewne pytanie.
- Lucas wie?
- Muszę go najpierw przygotować, zanim mu o tym powiem. –
odparła.
Skinąłem głową i czując kolejną porcję łez automatycznie
przytuliłem stojącą przede mną kobietę. Ona nie może umrzeć. Nie może zostawić
nas samych.
- Tak bardzo cię kocham mamo. – wymamrotałem.
- Wiem synku.
Nie musiałem na nią patrzeć, by wiedzieć, że ona również
płacze. Odsunęliśmy się od siebie, gdy do pokoju, niczym tornado, wpadł Lucas.
Chłopiec zmarszczył czoło na nasz widok.
- Dlaczego płaczecie? Czemu cię wczoraj nie było? Miałeś
przyprowadzić Grace! Mamo, co się dzieje? Dlaczego nic mi nie mówicie? –
wyrzucał z siebie słowa niczym karabin maszynowy, a na koniec oburzony tupnął
nogą.
Przełknąłem głośno ślinę słysząc jego pytania i wzmiankę o
Grace. Jasna cholera. Co ja mam mu teraz powiedzieć? Że zerwałem z Grace i ona
nie będzie nas odwiedzać? To przecież złamie mu serce. Lucas naprawdę ją
uwielbia.
- Nic się nie dzieje. – mama uśmiechnęła się ciepło i
podeszła do chłopca. – Rozmawialiśmy sobie i trochę się wzruszyliśmy. –
pstryknęła go w nos, na co on zachichotał radośnie.
Wytarłem oczy wierzchem dłoni, przyglądając się tej dwójce
ze słabym uśmiechem na ustach. Podziwiałem mamę, że tak dobrze potrafi ukrywać
prawdziwe emocje przed Lucasem. Mnie już dawno by przejrzał na wylot. Dzieci
chyba mają w sobie coś takiego, że potrafią stwierdzić, że ktoś je okłamuje.
Tak przynajmniej mi się wydaje.
Po cichu wymknąłem się z salonu, kiedy mama dała mi
dyskretny znak, że chce porozmawiać z Lucasem.
Strasznie bolała mnie kostka, więc od razu skierowałem się do swojego
pokoju, żeby odpocząć. Byłem potwornie zmęczony tym wszystkim. Zasnąłem prawie
natychmiast po tym, jak przyłożyłem głowę do poduszki.
* * *
Resztę poprzedniego dnia spędziłem w swoim pokoju. Nie
miałem nawet ochoty nigdzie wychodzić. Właściwie, wszystko tak jakby straciło
dla mnie sens. Ten radosny i pyskaty chłopak, którym zawsze byłem, zniknął.
Dużo myślałem o Grace. Złość na nią, trochę mi minęła i
zacząłem się zastanawiać, dlaczego postąpiła w taki a nie w inny sposób. Pewnie
było jej z tym wszystkim bardzo ciężko, chciała przecież dobrze.
To wszystko jednak nie zmienia faktu, że mnie okłamała.
Okej, może zareagowałem za ostro, ale w tamtej chwili w ogóle nie myślałem, co
robię. Zawładnęły mną zranione uczucia i słowa same wydobywały się z moich ust.
Kochałem ją i żałowałem swojej decyzji o zerwaniu, ale mimo
wszystko nie byłem jeszcze w stanie wybaczyć jej tego, co zrobiła. Pozostaje
tylko pytanie, czy po tym, co ja zrobiłem, można mówić o jakimkolwiek
wybaczeniu. Patrząc obiektywnie na nasze czyny, to ja zachowałem się dużo
gorzej. Cholera jasna, przecież ja zdradziłem Grace! Dziewczynę, którą kocham.
Jestem idiotą.
Rano z wielkim trudem podniosłem się z łóżka, jednak
wiedziałem, że nie powinienem teraz wagarować. Problemy, które wciąż pojawiają
się w moim życiu, nie mogą wpływać na moją edukację. Muszę nauczyć się radzić
sobie z przeciwnościami losu.
Kiedy kuśtykając wszedłem do kuchni, przywitał mnie
przepyszny zapach tostów, jajecznicy i świeżo parzonej kawy. Od razu poczułem,
jak burczy mi w brzuchu. Wczoraj nie zjadłem zbyt wiele i teraz byłem potwornie
głodny.
- Cześć. – wymamrotałem, siadając przy stole.
- Hej skarbie. – mruknęła mama, nakładając mi na talerz
jajecznicę. – Jak się czujesz?
- W porządku. – powiedziałem marszcząc czoło. – Gdzie Lucas?
– spytałem, gdy położyła przede mną pełen talerz.
- Śpi jeszcze. – odparła siadając naprzeciwko mnie.
Milczałem chwilę i wziąłem pierwszy kęs. Humor od razu mi
się poprawił, gdy poczułem przyjemne ciepło w środku.
- Powiedziałaś mu? – zapytałem spoglądając na nią znad
talerza.
Kobieta skinęła głową, a jej oczy zalśniły od
powstrzymywanych łez. Natychmiast pożałowałem tego pytania. Wiedziałem, że mama
kiepsko sobie radzi z tą całą sytuacją. Świadomość, że wiemy… to chyba wciąż ją
troszkę szokowało.
- Jak to przyjął? – wymamrotałem ostrożnie.
- Płakał dużo, ale on wciąż niczego nie rozumie. –
powiedziała ze ściśniętym gardłem.
Pokiwałem głową, dając znak, że wiem, o czym mówi. Lucas to
jeszcze dziecko i temat śmierci nie jest mu za bardzo znany. Owszem, wie co to
znaczy, w pewnym sensie. Wie, że nasz tato zmarł i że jest teraz w niebie, ale
to wszystko jest dla niego niezrozumiałe. Ale tak jest lepiej. Nie powinien
jeszcze myśleć o takich rzeczach.
Siedzieliśmy w ciszy, ja zajadając jajecznicę, a mama
popijając ciepłą herbatę, aż do momentu, gdy zobaczyłem na zegarze, który
wisiał nad drzwiami, która jest godzina. Poderwałem się gwałtownie, krzywiąc
się, kiedy poczułem ból w kostce. Chyba powinienem iść z tym do lekarza.
- Muszę lecieć do szkoły. – bąknąłem, szybko zbierając swoje
rzeczy.
Byłem już prawie przy drzwiach, gdy zatrzymał mnie głos
mamy.
- Nathan? – spojrzałem na nią pytająco. – Rozmawiałam
dzisiaj z Lydią. To prawda, że ty i Grace zerwaliście?
Serce zabiło mi mocniej na dźwięk tych słów. Nie
spodziewałem się, że moja mama dowie się o tym tak szybko.
- Tak. – przyznałem nieśmiało.
- Nie wiń Grace. – szepnęła. – Ona naprawdę chciała, żebyś
wiedział o wszystkim.
Przełknąłem głośno ślinę i odwróciłem wzrok. Dlaczego musi
mi mówić o tym akurat teraz? Nie wiedząc, co powiedzieć, po prostu skinąłem
głową, a następnie szybko wyszedłem z domu, w ten sposób chcąc uniknąć dalszych
pytań mamy.
* * *
- Nathan!
Automatycznie odwróciłem się za siebie, słysząc, że ktoś
woła mnie po imieniu. Wysiliłem się na uśmiech, kiedy zobaczyłem biegnącego w
moim kierunku Scotta. Chłopak wyglądał, jakby dosłownie pięć minut temu
wyskoczył z łóżka.
- Siema. – wymamrotałem, gdy zatrzymał się obok mnie.
- Co się z tobą wczoraj działo? – spytał dysząc ciężko. –
Grace dzwoniła do mnie wieczorem i zdenerwowana pytała czy jesteś u mnie, a ja
nawet nie wiedziałem, o co chodzi.
- Nic się nie działo. – burknąłem i ruszyłem w kierunku
budynku szkolnego.
Widziałem jak chłopak marszczy czoło i zdezorientowany
podąża za mną, wciąż biorąc głębokie wdechy. Daleko nie zaszliśmy, bo już po
kilku krokach w oddali zobaczyłem Grace. Na jej widok zatrzymałem się
gwałtownie, a Scott wpadł na mnie, tym samym popychając mnie do przodu.
- Co jest?
Z trudem przełknąłem ślinę, w duchu modląc się, by mnie nie
zauważyła. Nie byłem gotowy na rozmowę z nią. Oboje potrzebowaliśmy czasu, by
ochłonąć i przemyśleć sobie wszystko.
Scott spojrzał w tym samym kierunku, co ja i między jego
brwiami znowu pojawiła się zmarszczka, kiedy zrozumiał, że patrzę na Grace.
- Między waszą dwójką
jest jakieś spięcie? – spytał.
Zamknąłem oczy, czując ból w klatce piersiowej. I tak
prędzej czy później się dowie.
- Zerwaliśmy. – wymamrotałem.
- Co takiego!? – krzyknął zaskoczony.
Uczniowie, którzy stali na dziedzińcu momentalnie spojrzeli
w naszym kierunku, spragnieni jakiejś sensacji w poniedziałkowy poranek. Moje
serce zabiło mocniej, gdy zorientowałem się, że Grace również patrzy na nas.
Nawet z tej odległości widziałem, że jej oczy są czerwone i opuchnięte.
- Zamknij się. – wycedziłem przez zęby.
- Cholera Nathan, chyba nie mówisz poważnie. – wymamrotał
tym razem ciszej. – Przecież wy… - urwał żywo gestykulując. – Co się stało?
Odciągnąłem go na bok, aż do murku i ściszonym głosem
zacząłem mu opowiadać wszystko po kolei, nie zważając na to, że właśnie zaczął
dzwonić dzwonek, ogłaszający rozpoczęcie lekcji. Z każdym moim kolejnym słowem
chłopak był coraz bardziej zszokowany. W swojej wypowiedzi pominąłem tylko to,
co wydarzyło się między mną i Mią, gdy byliśmy pijani. Kiedy skończyłem, Scott
z wrażenia przysiadł na murku.
- Jasna cholera. – wykrztusił. – Stary, przykro mi z powodu
twojej mamy. – szepnął. – Kurwa.
Usiadłem obok niego, czując, że nogi powoli odmawiają mi
posłuszeństwa. Kątem oka widziałem, jak chłopak wciąż kręci głową z
niedowierzaniem.
- Nie mogę zrozumieć, dlaczego Grace nic nie powiedziała.
Myślałem, że mówimy sobie o wszystkim. – mruknął. – Nawet nie dało się
zauważyć, że może coś ukrywać.
- Kłamstwo i tak zawsze wychodzi na jaw. – wymamrotałem i
automatycznie pomyślałem o sobie i Mii.
- Chodźmy lepiej na lekcję, bo Stone nogi z dupy nam
powyrywa. – powiedział Scott podnosząc się na równe nogi.
Skinąłem głową i również się podniosłem, chociaż tak
naprawdę nie miałem najmniejszej ochoty iść na lekcję. Na samą myśl, że będę
musiał znosić wredne uwagi Stone’a i obecność Grace miałem mdłości.
Gdy spóźnieni weszliśmy do klasy, tak jak się spodziewałem,
zostaliśmy przywitani chłodnym spojrzeniem nauczyciela, który już tłumaczył coś
reszcie uczniów.
- Panie Knight, panie Craven. – nasze nazwiska powiedział z
obrzydzeniem. – Nie wiem czy wiecie panowie, ale dzwonek jednak nie jest tylko
dla nauczycieli. Was też on obowiązuje.
- Co pan nie powie. – burknął Scott pod nosem, kiedy
siadaliśmy na naszych stałych miejscach.
Spojrzałem na niego, uśmiechając się lekko. Widziałem po
wyrazie jego twarzy, że ledwo hamuje się przed rzuceniem jakąś naprawdę
złośliwą uwagą.
- Po lekcji zgłosicie się do dyrektora. – warknął Stone. –
Mam was już serdecznie dość gówniarze.
- I vice versa. – wymamrotałem bawiąc się długopisem.
- Słyszałem to. – burknął odwracając się do tablicy.
- Czyli to jednak plotka, że jest pan głuchym starym
dziadem. – odgryzł się Scott.
Widziałem, jak mężczyzna bierze głęboki uspokajający wdech,
a potem jak gdyby nigdy nic zaczyna pisać na tablicy. Pokręciłem głową i
spojrzałem w bok, co było błędem, bo mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem
niebieskich oczu Grace. Zaskoczony omal nie zakrztusiłem się powietrzem.
Szybko odwróciłem od niej wzrok i skupiłem się na zeszycie.
Cóż, miałem już zagwarantowane, że niczego pożytecznego z tej lekcji nie
wyniosę.
* * *
Kiedy w końcu rozbrzmiał dzwonek, natychmiast wybiegłem na
korytarz, o tyle o ile pozwalała mi boląca kostka. Scott był tuż obok mnie. Od
razu zauważył, że jestem jeszcze bardziej zdenerwowany niż wtedy, gdy weszliśmy
do klasy.
Kierowaliśmy się właśnie do gabinetu dyrektora, tak jak
kazał nam Stone, kiedy niespodziewanie obok nas zmaterializowała się Mia. Na
jej widok poczułem coś w rodzaju ulgi.
- Cześć. – powiedziała uśmiechając się delikatnie.
- Cześć. - wymamrotałem
Scott pomachał do niej przyjaźnie, a ona odpowiedziała mu
tym samym. Wydawało mi się, że mój kumpel zaczyna darzyć Mięczymś w rodzaju
przyjaźni albo porozumienia, a to pewnie dlatego, że powiedziałem mu, że to
dzięki niej jeszcze jako tako się trzymam.
- Jak tam? – spytała. – Rozmawiałeś z mamą?
- Tak, jest… jest okej.- bąknąłem. Wciąż czułem się dziwnie
w jej towarzystwie po tym, co się wydarzyło. - Tak mi się wydaje. – dodałem marszcząc
czoło. - Dzięki, że mnie namówiłaś.
- Od czego ma się przyjaciół. – odparła uśmiechając się
lekko.
W tym momencie na korytarzu rozbrzmiał dzwonek. Cholera,
mieliśmy iść do dyrektora.
- Kurczę. Mia możemy pogadać później? Ze Scottem musimy
jeszcze iść do dyra. – burknąłem.
- Jasne. – mruknęła. – Chciałam się tylko dowiedzieć, czy
wszystko u ciebie w porządku. – wyjaśniła. - To do później. – pomachała nam i pobiegła w
kierunku, z którego wcześniej przyszła.
- Słodka. – powiedział Scott, gdy ruszyliśmy korytarzem do
gabinetu Hoke’a.
- Zamknij się. – wymamrotałem i dałem mu sójkę w bok.
Chłopak jęknął cicho i zaczął rozmasowywać „bolące” miejsce.
Na szczęście nie ciągnął tego tematu, za co byłem mu cholernie wdzięczny. Za
nic nie umiałbym mu wytłumaczyć, co tak właściwie jest między mną, a Mią, bo sam
tego nie wiedziałem.
Kiedy weszliśmy do sekretariatu, zdziwiliśmy się, gdy nie
ujrzeliśmy panny Nolan siedzącej przy biurku. Jako, że nie chciało nam się na
nią czekać, by przekazać jej, że przysłał nas tu pan Stone, od razu
skierowaliśmy się do gabinetu Hoke’a.
To co zobaczyliśmy, gdy przekroczyliśmy próg drzwi
przekroczyło nasze wszelkie wyobrażenia. Panna Nolan leżała na biurku z wysoko
podciągniętą spódnicą, a Hoke stał przed nią z opuszczonymi spodniami i
wchodził z nią mocnymi pchnięciami, jęcząc przy tym głośno. Ten widok obrzydził mi seks do końca życia.
Zszokowani spojrzeliśmy na siebie i prawie natychmiast
wybiegliśmy z gabinetu, gdy ta dwójka nas ujrzała, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
Kiedy znaleźliśmy się z powrotem na korytarzu, momentalnie wybuchnęliśmy
głośnym śmiechem. Po raz pierwszy, odkąd dowiedziałem się o chorobie mamy,
naprawdę się śmiałem.
- Wiedziałem, że Hoke ją posuwa, ale kurwa nie chciałem tego
oglądać. – wykrztusił Scott.
- Jak taka ostra laska może go chcieć? – zdziwiłem się.
- Może jest ślepa. – zaśmiał się Craven.
- Chyba mi niedobrze. – burknąłem i po chwili znowu zacząłem
chichotać.
Mieliśmy właśnie iść na lekcję, kiedy z sekretariatu
wybiegła zarumieniona panna Nolan. Na jej widok nie potrafiliśmy powstrzymać
śmiechu. Dziewczyna chrząknęła i raz jeszcze poprawiła spódnicę.
- Dyrektor Hoke was prosi do siebie. – wymamrotała.
- Co? Nas też chce wyruchać? – wypalił Scott.
Dziewczyna odwróciła wzrok, rumieniąc się jeszcze bardziej. Craven
jest po prostu bezlitosny.
- Chodź. – klepnąłem go
lekko w ramię. - I tak mamy matmę.
Chłopak wzruszył ramionami, kiedy panna Nolan odwróciła się
na pięcie i weszła do sekretariatu. Gdy usiadła przy swoim biurku, Scott
zatrzymał się na moment i spojrzał jej w oczy.
- Ma pani niesamowite ciało. – mruknął. – Powinna pani być
modelką.
Parsknąłem śmiechem, kiedy dziewczyna uśmiechnęła się pod
nosem zadowolona i zawstydzona jednocześnie. Craven puścił jej jeszcze oczko i
weszliśmy do gabinetu Hoke’a.
Dyrektor siedział przy biurku, wciąż czerwony na twarzy po
seksie, który właśnie odbył. Rozsiedliśmy się wygodnie ze Scottem na kanapie,
cały czas patrząc na przestraszonego mężczyznę. Wiedział, że teraz mamy na
niego niezłego haka.
- Czego chcecie? – spytał wprost.
- Zapomnieć to, co widzieliśmy. – mruknął Scott.
- Nie pyskuj mi tu gówniarzu…- zaczął Hoke, ale urwał widząc
jak się uśmiechamy.
A to ciekawe. Dlaczego wcześniej nie wpadliśmy na to, że
przyłapanie dyra z jego sekretarką może być dla nas tak bardzo korzystne?
- Panie Hoke – zacząłem. – nic nikomu nie powiemy na temat
tego, co właśnie ujrzeliśmy, jeżeli da nam pan po prostu spokój. Przestanie nas
pan prześladować i poniżać. To dość niska cena, nie uważa pan?
Mężczyzna milczał przez chwilę, przez cały czas mierząc nas
nienawistnym spojrzeniem. Wiedziałem, że aż go skręca, by na nas nawrzeszczeć i
zagrozić, że wylecimy ze szkoły.
- Niech będzie. – powiedział w końcu. – Ale jeśli piśniecie choćby
słówko, zniszczę was, jasne?
- Naturalnie. – mruknął Scott z uśmiechem.
- Wynoście się stąd. – warknął.
Szybko poderwaliśmy się na równe nogi i opuściliśmy jego
gabinet, a następnie sekretariat. Gdy znaleźliśmy się na pustym korytarzu,
poczułem się… wolny? Tak, to chyba dobre określenie. W końcu skończą się nasze
problemy z Hoke’iem.
- Ale jaja. – zaśmiał się Scott.
- Nie mów mi o jajach, bo zwymiotuję. – burknąłem.
Craven spojrzał na mnie kątem oka, a następnie zaczął się
śmiać, ja razem z nim.
* * *
Kiedy ostatnia lekcja nareszcie dobiegła końca, czułem się,
jakby mi urosły skrzydła. Po tym męczącym i obrzydliwym dniu, nie marzyłem o
niczym innym, tylko o tym, by znaleźć się wreszcie w domu.
Szedłem właśnie w kierunku głównej bramy, kiedy przede mną,
niewiadomo skąd wyrosła uśmiechnięta Mia. Serce mocno załomotało mi w piersi na
jej widok.
- Hej. – powiedziała radośnie.
- Nie rób tego więcej. – wymamrotałem.
- Czego? – zdziwiła się.
- Pojawiasz się nagle, nie wiadomo skąd. To przerażające. –
wyjaśniłem.
- Och to. – zachichotała. – Zobaczę, co da się zrobić. –
wywróciłem oczami, a ona znowu się zaśmiała. – Jak minął dzień w szkole?
- Był dość… - zamyśliłem się, przypominając sobie wszystkie
wydarzenia. – interesujący. – zakończyłem.
Dziewczyna skinęła głową, przyglądając mi się uważnie.
Przyznam, że to było trochę zawstydzające. Nie lubię, kiedy ktoś mi się
przygląda.
- A jak Grece? Rozmawiałeś z nią?
Spojrzałem na nią zaskoczony. Nie spodziewałem się po niej
tego pytania. Myślałem, że nie lubi Grace i cieszy się z tego, że zerwaliśmy.
- Nie, jeszcze nie.
- Powinieneś to zrobić. Widzę, że cię to gryzie. – mruknęła.
– Zapomnij o tym, co się między nami wydarzyło i działaj, bo stracisz
dziewczynę, którą kochasz.
- Dlaczego to robisz? – spytałem zatrzymując się. – Najpierw
zaciągnęłaś mnie do łóżka, bo uważałaś, że to mi pomoże, a teraz mówisz, że mam
pogodzić się z Grace. Dlaczego?
Mia przygryzła wnętrze policzka i spuściła wzrok. Po raz
pierwszy odkąd ją poznałem, widziałem ją tak onieśmieloną i zakłopotaną. To
było dziwne doświadczenie.
- To trochę skomplikowane, ale… - urwała i przeczesała włosy
dłonią. – Musisz mi zaufać. Ty i Grace musicie być razem. Pasujecie do siebie.
Zmarszczyłem czoło, nie mogąc zrozumieć jej skomplikowanego
toku myślenia. A może to ja po prostu jestem jakiś zacofany, czy coś.
Od niechcenia spojrzałem za siebie i zamarłem, kiedy
zobaczyłem Grace stojącą z Alex i Scottem kilka metrów od nas. Dziewczyna
przyglądała się nam ze smutkiem w oczach. Z trudem przełknąłem ślinę i
odwróciłem się z powrotem do Mii.
- Zrób to. – mruknęła.
- Nie mogę.
- Możesz. – warknęła. – Idzie tutaj. – dodała ciszej.
Mój żołądek skręcił się boleśnie na te słowa.
- Zostawię was samych. – wymamrotała Mia, kiedy Grace do nas
podeszła.
Błagałem ją w myślach, by tego nie robiła, ale ona już
ruszyła w stronę bramy. Zanim wyszła poza teren szkoły, raz jeszcze odwróciła
się do nas i pokazała mi kciuk w górę.
- Możemy pogadać? – spytała Grace, gdy na nią spojrzałem.
- O czym?
- Miałam ci powiedzieć o tym w sobotę, ale ty dowiedziałeś
się o swojej mamie… - urwała i spuściła wzrok, tupiąc lekko nogą.
- Miałaś mi powiedzieć, o czym? – spytałem niecierpliwie.
- Spóźnia mi się. – wymamrotała z trudem.
Patrzyłem na nią przez moment, nie rozumiejąc, o czym w
ogóle mówi, jednak po chwili prawda uderzyła mnie niczym rozpędzona ciężarówka.
- Nathan, chyba jestem w ciąży. – szepnęła Grace, zanim ja
zdążyłem otworzyć usta.
_________________________________________________
Cześć kochani!
Postanowiłam zrobić wam małą niespodziankę, tak na rozpoczęcie weekendu. Przyznam, że jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału, chociaż nie jest zbyt idealny.
Mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za niego czy coś ;D
Chyba wszystko ode mnie. Nowy rozdział powinien być gdzieś w połowie marca, przynajmniej postaram się, by tak było.
Pozdrawiam xxx
Nowy rozdział = 15 komentarzy
_________________________________________________
Cześć kochani!
Postanowiłam zrobić wam małą niespodziankę, tak na rozpoczęcie weekendu. Przyznam, że jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału, chociaż nie jest zbyt idealny.
Mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za niego czy coś ;D
Chyba wszystko ode mnie. Nowy rozdział powinien być gdzieś w połowie marca, przynajmniej postaram się, by tak było.
Pozdrawiam xxx
Nowy rozdział = 15 komentarzy