piątek, 26 października 2012

Rozdział 11

Zaraz po skończonych lekcjach pognaliśmy do biblioteki odbyć pierwszy dzień naszej kary. Gdy tylko stanęliśmy w drzwiach jęknąłem głośno. Przecież tu jest ze sto, albo i więcej półek! Wątpię że te dwa tygodnie wystarczą, ale warto spróbować.
Nie chcąc tracić czasu od razu zabraliśmy się do roboty, a właściwie to ja się zabrałem, bo Scott przez cały czas pisał z Alex. Bez jaj minęło ledwo piętnaście minut, a oni już się za sobą stęsknili? Noo dobra. Też bym tak chciał, ale co poradzić.
Wszedłem na drabinę i zacząłem ściągać książki z półek, przetarłem ją mokrą ściereczką i z powrotem ułożyłem książki na swoje miejsce. Przyznam że była to strasznie nudna i monotonna praca.
Gdy skończyłem układać kolejny zestaw książek zerknąłem na przyjaciela, który nadal siedział na krześle i wpatrywał się w telefon. Że niby on chce mnie wrobić w robotę? Nie będzie tak! Chwyciłem mokrą ścierkę i rzuciłem nią prosto w jego głowę. Chłopak spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem.
- Scott frajerze ruszaj swój zacny tyłek! Nie będę tego sam czyścił! - krzyknąłem, ale on tylko wywrócił oczami i wrócił do swojej komórki. - Jak kocha to poczeka! - dodałem.
To chyba na niego podziałało bo popatrzył na mnie morderczym wzrokiem, na co ja się tylko zaśmiałem. Po chwili schował telefon do kieszeni i w końcu zaczął mi pomagać. W tym momencie do biblioteki przyszła pani Bennett. Gdzie ona się podziewała do tej pory? Zresztą nie ważne, nie moja sprawa.
- Jak wam idzie chłopaki? - spytała podchodząc bliżej.
- Bardzo dobrze, ale Nathan się strasznie obija. - powiedział Scott kręcą z dezaprobatą głową.
Spojrzałem na niego zdziwiony, a następnie zdzieliłem go ścierką w głowę.
- Ja się obijam?! To ty przez pół godziny pisałeś z Alex! - warknąłem.
- Spokój chłopcy! - pani Bennett klasnęła w ręce żeby nas uspokoić. - Nathan ty sobie na razie odpocznij, bo nie powinieneś się przemęczać, a ty Scott na drabinę.
Zaśmiałem się widząc zbolałą minę przyjaciela. Dobrze mu tak. Zeskoczyłem zgrabnie na podłogę i usiadłem na krześle, natomiast Craven niezdarnie wlazł na górę. Pani Lydia pokiwała tylko głową i gdzieś sobie poszła. Patrzyłem na poczynania mojego kumpla nie mogąc pozbyć się głupiego uśmieszku z twarz. Chociaż z drugiej strony jeżeli ja wyglądałem tak samo to, to już nie jest śmieszne.
W tym momencie do biblioteki w podskokach wpadła Grace. Z czego ona się tak cieszy? Podbiegła do nas z wielkim bananem na twarzy, a my patrzyliśmy na nią z miną WTF?. Bennett zaśmiała się głośno czym już kompletnie wybiła mnie z rytmu.
- Nathan nie uwierzysz, nie uwierzysz, nie uwierzysz, nie uwierzysz! - piszczała.
- Dobra mów o co chodzi. - zaśmiałem się.
- Carlos zaprosił mnie na randkę! - krzyknęła i zaczęła skakać.
Uśmiech od razu zszedł mi z twarzy. Patrzyłem na nią szeroko otwartymi oczami nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszałem. Jak to Carlos zaprosił ją na randkę? Nie to nie możliwe. Serce z nerwów zaczęło mi bić ze sto razy szybciej. Co ten kretyn sobie wyobraża! Z jakiej paki on.. Nie to nie możliwe!
- Nate w porządku? - usłyszałem głos przyjaciółki.
- Co? Tak, tak. Zamyśliłem się. - uśmiechnąłem się sztucznie.
Dziewczyna odwzajemniła ten gest, ale bardziej szczerze, a następnie mocno mnie przytuliła. Przymknąłem oczy i zacisnąłem mocno zęby, aby nie zacząć krzyczeć. W tym momencie mój dobry humor, który niedawno powrócił właśnie zniknął.
- Gołąbeczki dość tych przytulanek! - zaśmiał się Craven. - Knight weź mi kurde pomóż! - jęknął po chwili.
Popatrzyłem na niego zdziwiony, a chwilę później zacząłem się śmiać widząc jak stara się utrzymać stertę książek. Kiedy kilka z nich spadło na podłogę, ulitowałem się nad nim i mu pomogłem.

* * *
Siedzieliśmy całą trójką, to znaczy ja, Lucas i pani Lydia, w kuchni i graliśmy w jakieś gry. Nie mam zielonego pojęcia o co w nich chodziło, bo przez cały czas miałem w głowie to, iż za paręnaście minut Grace wychodzi na randkę z tym dupkiem. Tak wiem, zaprzeczam sam sobie, ale nic na to nie poradzę.
Od niechcenia spojrzałem na drzwi, w których akurat teraz stanęła moja przyjaciółka. Moje serce zaczęło bić szybciej na jej widok. Wyglądała prześlicznie, ale boli mnie fakt iż wystroiła się tak dla Carlosa.
- Jak wyglądam? - spytała podchodząc bliżej.
- Ślicznie! - krzyknął Lucas uśmiechając się szeroko. - A gdzie idziesz? - spytał.
- Aaaa wychodzę z moim kolegą. - odparła.
- Z Nathanem? - podrapał się po głowie.
Zaśmialiśmy się wszyscy, a on nie wiedział o co chodzi. W sumie to chciałbym żeby to była prawda, ale to tylko głupie marzenie z listy zakazanej.
- Nie z innym kolegą. - powiedziała jednocześnie czochrając mu włosy.
- Tylko nie wracaj zbyt późno, jutro jest szkoła. - wtrąciła jej mama.
- Dobra, dobra. - zaśmiała się. - To ja już wychodzę. - dodała. - Pa!
I już jej nie było. Spojrzałem na planszę, która leżała przede mną na stole i skrzywiłem się lekko. Jakoś nie bardzo miałem ochotę spędzać wieczór właśnie w ten sposób, ale nie chciałem żeby brat się na mnie gniewał, jednak mimo to i tak w myślach modliłem się aby ktoś mnie uratował.
Właśnie w tym momencie usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Szybko wyciągnąłem go z kieszeni i spojrzałem na wyświetlasz. Scott. Czyżby upragnione zbawienie? Mam taką nadzieję. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.
- Co tam?
- Stary ratuj. Alex zakuwa do sprawdzianu, a ja usycham w domu z nudów! - jęczał do słuchawki. - Idziemy na jakąś pizzę? - spytał.
- Czemu nie. Za piętnaście minut tam gdzie zawsze?
- Czytasz mi w myślach. - powiedział, na co tylko się roześmiałem. - To na razie.
- No siema. - odparłem i się rozłączyłem.
Schowałem komórkę do kieszeni i niezdarnie podniosłem się z krzesła.
- Tylko nie wracaj zbyt późno. Nie chcę się martwić też o ciebie. - powiedziała pani Bennett patrząc na mnie.
Skinąłem jej głową z uśmiechem, a następnie wziąłem bluzę, która wisiała na oparciu krzesła i szybko wyszedłem z domu. Wyciągnąłem z kieszeni spodni słuchawki i włączyłem moją ulubioną muzykę. Do pizzerii doszedłem w ciągu dziesięciu minut. Usiadłem w kącie i czekałem na przyjaciela.
Po upływie około dziesięciu minut przyszedł Scott. Wyciągnąłem z uszu słuchawki, w których wciąż dudniła muzyka i przywitałem się z kumplem. Zamówiliśmy naszą ulubioną pizzę z podwójnym serem i zaczęliśmy gadać. Postanowiłem skorzystać z okazji i wypytać go trochę o Alex. Niewiele się dowiedziałem, ale chyba faktycznie on coś do niej czuje. Dziwne jest tylko to, że wcześniej jakoś nie zwrócił na nią uwagi.
- Jak się trzymasz? - spytał w pewnym momencie.
- Nie rozumiem. - udawałem głupka.
- Stary, Grace poszła z tym ćpunem na randkę, a ciebie to nie rusza?
- A co? Mam płakać? Nie jestem ciotą.
- Powinieneś o nią walczyć. - zaczął drążyć.
- Bo zacznę żałować, że ci powiedziałem. - zmrużyłem gniewnie oczy.
Po tych słowach przestał gadać na ten temat. Chociaż z drugiej strony, może on ma rację. Może faktycznie powinienem powiedzieć jej o swoich uczuciach i próbować walczyć o nią. Nie, nie, nie. Ja i Grace nigdy nie będziemy razem, to bezsensu. Gdyby nie ten niedoszły incydent w skateparku, nic by się nie zmieniło. Nadal bylibyśmy tylko przyjaciółmi i nie wariowałbym gdy jest blisko mnie.
Po około godzinie wyszliśmy z pizzerii i skierowaliśmy się w stronę kina, gdyż grają akurat kilka horrorów. Może będą fajne, a jak nie to i tak przynajmniej nie muszę siedzieć w czterech ścianach.
- Hej! A to przypadkiem nie jest Grace? - spytał Scott w pewniej chwili.
Spojrzałem w kierunku który pokazywał i zamarłem. To była Grace i.. Carlos. Mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści na widok tego gościa. Scott chciał iść dalej, ale go zatrzymałem. Nie mogłem iść dalej, coś mnie powstrzymywało.
Było już dość ciemno, więc miałem pewność, że Grace mnie nie zobaczy,  chociaż nie wiem czy nie było by jednak lepiej gdyby jednak wiedziała że ją widzę. W każdym razie, stałem jak głupi na środku chodnika i wlepiałem gały w tą dwójkę, która stała po drugiej stronie ulicy.
Nagle Carlos nachylił się i wtedy stało się coś, czego nigdy nie zapomnę, a mianowicie pocałował ją. Moją Grace! Poczułem ostry ból w klatce piersiowej, widząc, że ona to odwzajemnia. Mój oddech przyśpieszył, ręce i nogi zaczęły się trząść, a do oczu napłynęły łzy. Czułem się strasznie.
- Nathan w porządku? - usłyszałem głos przyjaciela.
Chłopak położył mi dłoń na ramieniu, ale strzepnąłem ją, założyłem kaptur na głowę i szybko skierowałem się w stronę domu. W głowie miałem mnóstwo dziwnych myśli. Jak ja jej spojrzę w oczy? A co jeśli nie wytrzymam i powiem jej wszystko co mi leży na sercu? Boże, czemu moje życie musi być tak strasznie popierdolone? Co ja takiego zrobiłem, że życie mnie tak każe?
W ciągu pięciu minut dotarłem do domu Bennettów. Wszedłem do środka, trzasnąłem drzwiami i od razu pognałem do pokoju. Na szczęście Lucasa tu nie było. Czemu na szczęście? Bo gdyby zobaczył jak teraz wyglądam od razu by zawołał panią Bennett i musiałbym tłumaczyć co się stało, albo raczej kłamać na temat tego co się stało, bo przecież nie mógłbym powiedzieć prawdy.
Położyłem się na łóżku i zakryłem twarz poduszką. Czułem jak po moich policzkach spływają łzy. A podobno chłopaki nie płaczą. Taa jasne. Po chwili odrzuciłem poduchę na bok i podniosłem się z łózka, ale tylko po to aby ściągnąć bluzę i buty i znowu wróciłem do łózka.
Przykryłem się szczelnie kołdrą i zamknąłem oczy, próbując zasnąć, jednak przez natłok miliona myśli nie było mowy o spaniu.
Nagle usłyszałem że ktoś wchodzi do pokoju, jednak nie otworzyłem oczu, ani nawet się nie poruszyłem. Domyślałem się że tą osobą była Grace i oczywiście się nie myliłem.
- Nathan? Śpisz? - dotknęła mojego ramienia.
Do oczu znowu napłynęły mi łzy i musiałem się bardzo postarać, by nie pozwolić im wydostać się na zewnątrz. Po chwili poczułem na swoim czole miękkie, ciepłe usta dziewczyny. Z jednej strony poczułem radość, a z drugiej obrzydzenie, bo jeszcze kilkadziesiąt minut temu całowała się z Carlosem.
Kiedy miałem pewność że już wyszła, przewróciłem się na plecy i otworzyłem oczy. Chciałbym żeby to co się dzisiaj stało, wcale się nie wydarzyło, albo przynajmniej chciałbym nie widzieć tego co widziałem. Przynajmniej wtedy by to wszystko tak nie bolało.


_______________________________________
Jako że ostatnio rozdział był trochę krótki, to dzisiaj dodaję następny, taka niespodzianka ;)
Mam nadzieję że się podoba.
Pozdrawiam
@Twinkleineye

11 komentarzy:

  1. jesteś okropna za to co zrobiłaś! już cię nie kocham! xPP

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie.. Chcę kolejny rozdział..! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, ależ mnie to wciągnęło. Błagam Cię, szybciej następny rozdział : D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też wciągnęła ta historia, tylko zastanawiam się czy Carlos ma pozytywne zamiary wobec Grace?
    http://ruletheworldourslove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieee. Coś ty narobiła. xd Ale rozdział jest genialny ;xx
    Szybko dodaj kolejny, bo nie wytrzymam. Jak ona może być z Carlosem?
    Kurcze noo. ;xx

    OdpowiedzUsuń
  6. O masakra, ale się podziało : o
    Szybko kolejny prosimy ! Ale nas pozostawiałaś z niedosytem : o

    + u mnie piątką, zparaszam ; )
    http://scars-future.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Eeee. Grace z Carlosem. No Like.
    A opowiadaniei rozdzial swietny ;) Strasznie mi sie podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawy :D
    czytałam wcześniej ale nie miałam jak skomentować, bo miałam problemy z bloggerem ale już opanowane. ;d

    zapraszam do siebie ; http://smileehappyy.blogspot.com/ i http://nahustawcezycia.blogspot.com// .
    Pozdrawiam.

    ` dinuśka <3.

    OdpowiedzUsuń
  9. zajebisty ♥♥♥
    czekam na next!
    + zapraszam do siebie, dopiero zaczynam, ale jak bd mieć czas to poczytaj!, i zostaw komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny!
    btw. mogłabym ? ;)
    http://why-not-angel.blogspot.com/ <- pojawili się jak na razie bohaterowie i prolog, ale zachęcam do czytania :)

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥