Było niedzielne popołudnie, a ja wciąż leżałem w łóżku. Czułem się fatalnie i nie chodzi o to że miałem gorączkę czy coś w tym stylu, tylko o to co działo się w środku. Przez całą noc nie spałem, obwiniając się o wczorajszą kłótnie z Grace. To była moja wina, mogłem odpuścić widząc w jakim była stanie, ale nie. Zawsze najpierw coś robię, a później myślę. Owszem Grace także nie była bez winy, bo to ona zaczęła tą bezsensowną kłótnię, ale i tak mam wrażenie że to ja zawaliłem.
Co do moich uczuć, to kompletnie się pogubiłem. Mówię, że kocham Grace, a teraz spotykam się z Melissą. Mam wrażenie że oszukuję samego siebie i przy okazji wszystkich wokół. Nie wiem co mam robić i źle się z tym wszystkim czuję.
Co jeśli Mel dowie się, że czuję coś do Grace i pomyśli że spotykam się z nią, aby Bennett była zazdrosna, albo żeby o niej zapomnieć, mimo iż to nie jest prawdą. Nie dlatego się z nią spotyka. Melissa jest naprawdę niesamowitą osobą i za każdym razem zaskakuje mnie swoim zachowaniem, poglądami, zasadami. Nie jest taka jak większość dziewczyn i to mi się w niej podoba. Ale kto normalny mi w to uwierzy?
Usłyszałem jak ktoś cicho zamyka drzwi od pokoju, więc przycisnąłem poduszkę mocniej do głowy z nadzieją, że ten ktoś sobie odpuści i zostawi mnie w spokoju. Niestety nie ma tak dobrze w życiu. Mój gość najpierw ściągnął ze mnie kołdrę, przez co zrobiło mi się zimno, a następnie zerwał mi z twarzy poduchę. Niechętnie otworzyłem jedno oko i ujrzałem zmartwioną twarz pani Bennett. Mimo wiedzieć, że ktoś się o ciebie martwi, ale i tak wolałbym żeby zostawiła mnie w spokoju.
- Nathan wstawaj, jest już czternasta. Nie możesz spędzić całego dnia w łóżku. - powiedziała kobieta spokojnym głosem.
- Niby czemu? Nigdzie się dzisiaj nie wybieram. - mruknąłem zachrypniętym głosem.
Kobieta pokręciła głową. Usiadła na skraju łóżka i palcami przeczesała moje włosy. Przymknąłem oczy, przypominając sobie, jak moja mama mi tak robiła kiedy byłem młodszy.
- Wiem, że wczoraj pokłóciliście się z Grace. Pewnie większość sąsiadów słyszało. Jednakże nie możesz przez to zamykać się w sobie i spędzać całego dnia w łóżku. Jestem pewna, że szybko się pogodzicie.
Teraz to ja pokręciłem głową. Pani Lydia nie wiedziała wszystkiego, ale może to i lepiej. Ta cała sytuacja jest zbyt skomplikowana. Szczerze? Nawet ja za bardzo tego wszystkiego nie rozumiem.
Pani Bennett westchnęła zrezygnowana, a następnie podniosła się na równe nogi i podeszła do drzwi. Zanim wyszła spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło.
- Nie będę cię do niczego zmuszała. Zrobisz jak będziesz chciał. A i Scott do ciebie przyszedł, czeka na dole. Powiedzieć mu żeby tu przyszedł? - spytała.
Wzruszyłem ramionami i odwróciłem głowę w stronę okna. Usłyszałem jak kobieta mruczy coś pod nosem, a kilka sekund później moich uszu doszedł charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi. Zamknąłem oczy i na oślep przykryłem się kołdrą po sam nos, a później wymacałem poduszkę i położyłem ją sobie na głowie.
Nie wiem jak długo tak leżałem, kilka minut, może więcej, ale po jakimś czasie ktoś znowu zerwał ze mnie kołdrę razem z poduszką. Tym razem nie musiałem otwierać oczu, żeby wiedzieć że tym ktosiem był mój przyjaciel. Nie ruszałem się z nadzieją, że Scott zostawi mnie w spokoju, ale i tym razem się przeliczyłem.
- Wstawaj kurwa! Nie wydurniaj się idioto! - krzyknął chłopak.
- Spierdalaj. - mruknąłem.
Przewróciłem się na brzuch totalnie olewając Craven'a. Nie chciałem z nim gadać, nie chciałem z nikim gadać. Wiedziałem że i tak nikt nie zrozumie o co tak naprawdę mi chodzi. Zdecydowanie bardziej wolałem dusić wszystko w sobie. Ta cóż za poświęcenie.
Nagle Scott wpadł na "genialny" pomysł, by zepchnąć mnie z łóżku, w efekcie czego znalazłem się na podłodze. Mimo iż wkurzyło mnie to, nie odzywałem się. Może sobie odpuści swoje kazania i wyjdzie.
- Stary weź się ogarnij. Tylko się pokłóciliście! Przejdzie jej! - Boże czemu choć raz nie wysłuchasz moich próśb? - Przecież to nie pierwszy raz kiedy się posprzeczaliście i za każdym razem szybko się godziliście.
- Scott zostaw mnie. Chcę zostać sam. - powiedziałem cicho.
- Nathan..
- Scott zostaw mnie! Chce zostać sam, rozumiesz!? - wrzasnąłem na niego zrywając się na równe nogi. - Weź idź do Alex i odwal się ode mnie! Nie potrzebuję twojej litości!
Chłopak patrzył na mnie przez kilka sekund w milczenia, ale po chwili wyszedł zamykając za sobą drzwi. Stałem jak idiota na środku pokoju przeklinając się w duchu za to, że na niego naskoczyłem. On chciał mi pomóc, a ja zachowałem się jak sukinsyn. Po raz kolejny.
* * *
Godzina dwudziesta, a ja nadal siedziałem zamknięty w pokoju. Nie wyszedłem nawet po to żeby coś zjeść czy choćby do łazienki. Nie chciałem wpaść na Grace. Było mi wstyd. Ta kłótnia to była moja wina. Właśnie do tego wniosku doszedłem leżąc w łóżku.
Poczułem jak żołądek po raz setny domaga się czegoś do jedzenia. Na początku próbowałem to ignorować, ale teraz już było ciężej. Brzuch bolał mnie niemiłosiernie, przez co nawet nie potrafiłem spokojnie leżeć. Czując kolejne kłucie, zdecydowałem się w końcu zejść na dół.
Niechętnie wygramoliłem się z ciepłej pościeli i wolnym krokiem ruszyłem w stronę drzwi. Zatrzymałem się przy schodach, nasłuchując jakichś dźwięków z dołu, jednak nie było takowych. Zdenerwowany przełknąłem ślinę i zszedłem do kuchni.
Przy stole siedziała pani Bennett. Kobieta uśmiechnęła się troskliwie na mój widok, ale nie odezwała się ani słowem, za co byłem jej wdzięczny. Nie chciałem słuchać jakichś głupich kazań, to i tak by mi nie pomogło.
Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem z niej talerzyk, na którym znajdowało się kilka kanapek. Wziąłem jedną i zacząłem ją konsumować, jednak w tym momencie do kuchni weszła Grace.
Miała podkrążone i podpuchnięte oczy, rozczochrane włosy, a do tego była strasznie blada. Ścisnęło mnie w żołądku na ten widok, przez co odechciało mi się jeść, mimo iż mój brzuch nadal domagał się jedzenia.
Blondynka skrzywiła się na mój widok, przez co poczułem się jeszcze gorzej. Źle się czułem z tym wszystkim. Powoli zaczyna mnie to przerastać i tu nie chodzi tylko o tą kłótnię, ale o wszystko co się dzieje. Cholera ja mam dopiero siedemnaście lat, nie potrafię radzić sobie ze wszystkimi problemami.
- Czy wy naprawdę musicie się tak zachowywać? - odezwała się pani Lydia.
- Nie wiem o co ci chodzi. - odparła Grace zachrypniętym głosem.
- Przestań! Dobrze wiesz o co mi chodzi! Zachowujecie się jak para gówniarzy! Kłócicie się o jakieś błahostki, a później ty płaczesz po kątach, a Nathan siedzi zamknięty w pokoju! - kobieta podniosła głos. - Odkąd pamiętam zawsze trzymaliście się razem, choćby nie wiem co się działo, a teraz?! Nie rozumiem co się z wami dzieje!
Zerknąłem na Grace i zobaczyłem jak w jej oczach pojawiają się łzy. Miałem ochotę podejść do niej i przytulić z całej siły, ale nie mogłem. To by było chyba nie na miejscu.
- Gdyby Nathan był ze mną szczery wszystko byłoby dobrze. Zawsze wszystko musi spieprzyć. - mruknęła gniewnie.
Słysząc to poczułem jak narasta we mnie złość. Tego było za wiele.
- Że co? Że niby ja wszystko niszczę? Chyba się kurwa przesłyszałem! - podniosłem głos. - Ty też nie byłaś ze mną szczera! Nie raz ukrywałaś coś przede mną! To ma być przyjaźń?! Jeśli tak to sorry, ale ja dziękuję! - warknąłem.
Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem na korytarz. Założyłem szybko adidasy, wziąłem bluzę do ręki i wybiegłem na zewnątrz trzaskając głośno drzwiami, nie zważając na to, że pani Bennett krzyczała abym został.
Biegłem przed siebie nie myśląc o tym, że jest mi cholernie zimno, że bolą mnie nogi i że nie mam się gdzie podziać. Biegłem, chcąc znaleźć się jak najdalej od wszystkich problemów, choć na chwilę. Chciałem zostać sam, przemyśleć sobie wszystko na spokojnie. Mimo iż w domu Bennettów mogłem posiedzieć sam w pokoju i tak miałem wrażenie jakby ktoś mnie pilnował, obserwował i nie czułem się z tym komfortowo.
Nagle zorientowałem się, że jestem w parku, jakieś trzy kilometry od domu Bennettów. Nigdy nie pomyślałbym, że dam radę tyle przebiegnąć, zwłaszcza że palę papierosy. Zacząłem rozglądać się dookoła, jednak nigdzie nie było żywej duszy. Podszedłem do pobliskiej ławki i usiadłem na niej. Schowałem twarz w dłoniach, a po moich policzkach spłynęło kilka łez. Przekląłem się w duchu za to, że jestem taki słaby. Nie lubię tego w sobie.
Po chwili poczułem jak na moją głowę spadają pojedyncze kropelki deszczu. Westchnąłem zrezygnowany i spojrzałem w górę. Kolejne krople opadły na moją twarz, ale nie przeszkadzało mi to nawet w najmniejszym stopniu, wręcz przeciwnie.
Nawet się nie zorientowałem, kiedy zaczęło naprawdę mocno padać. W ciągu kilku sekund moje ubrania był przemoczone, a z włosów kapały kropelki wody. Założyłem na siebie bluzę, która również była cała mokra, a następnie wstałem na równe nogi i ruszyłem przed siebie. Po co miałem moknąć na ławce, skoro mogłem robić to samo i jednocześnie iść dalej.
Nie wiedziałem dokąd zmierzam, nie wiedziałem która jest godzina, właściwie nic nie wiedziałem, w tej chwili potrafiłem myśleć tylko o bólu, który przez cały czas mi towarzyszył. Było mi cholernie źle. Pokłóciłem się z najważniejszymi dla mnie osobami i nie wiem jak to naprawić. A co jeśli tego nie da się już naprawić?
* * *
Stanąłem przed wielkimi, białymi drzwiami trzęsąc się na całym ciele. Już od kilku minut zastanawiałem się, czy to aby na pewno był dobry pomysł. Było już naprawdę późno, więc ona na sto procent już spała. Powinienem iść gdzie indziej, ale gdzie? Przecież nie mam gdzie się podziać.
Wziąłem głęboki wdech i niepewnie nacisnąłem dzwonek. Stałem przez kilka sekund nasłuchując jakichkolwiek szmerów po drugiej stronie, jednak przez głośne uderzanie kropel deszczu o szyby nic nie słyszałem. Odwróciłem się na pięcie i miałem już pójść, kiedy moich uszu doszedł dźwięk przekręcanego klucza. Odwróciłem się z powrotem w momencie, kiedy drzwi się otworzyły i w progu stanęła Mel. Spuściłem wzrok nie wiedząc jak się zachować. Poczułem jak do moich oczu znowu napływają łzy.
- Nathan co ty tu robisz? - spytała zdziwiona.- Jest już późno.
- Wiem, przepraszam. Nie powinienem przychodzić. - mruknąłem.
Chciałem sobie pójść, jednak dziewczyna złapała mnie za rękę i wciągnęła do środka.
- Nie ma mowy, teraz nigdzie cię nie puszczę. - powiedziała stanowczo. Zapaliła światło w korytarzu i przyglądnęła mi się uważniej. - Jesteś cały przemoczony i zmarznięty! - mruknęła dotykając mojego policzka. - Nate co się stało? - spytała próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy, jednak ja przez cały czas unikałem jej spojrzenia, by nie zobaczyła łez.
- Nic, tak po prostu przyszedłem. - szepnąłem.
- Nie kłam kiepsko ci to idzie. - warknęła.
Chwyciła moją twarz w swoje ciepłe dłonie tym samym zmuszając mnie, bym na nią spojrzał. Widząc troskę i miłość w jej czekoladowych oczach nie wytrzymałem i rozpłakałem się jak małe dziecko. Melissa od razu przytuliła mnie mocno, a ja wtuliłem się w nią szukając pocieszenia.
- Straciłem ich. Przez swoją głupotę straciłem najważniejsze osoby. Jestem do niczego. - wychlipiałem.
- Nie mów tak! - skarciła mnie.
- Ale taka jest prawda! Niczego nie potrafię zrobić dobrze, zawsze coś zjebie!
Mel odsunęła się ode mnie troszkę, by móc spojrzeć mi w oczy. Po chwili przybliżyła swoje usta do moich i złożyła na nich delikatny pocałunek. Spojrzałem na nią oczami pełnymi łez, a ona uśmiechnęła się do mnie delikatnie i pogłaskała po policzku.
- Pogadamy za chwilę, wtedy wszystko mi wytłumaczysz, a teraz pójdziesz wziąć ciepły prysznic, a ja poszukam ci jakichś suchych ubrań.
Skinąłem głową nie mając siły nawet odpowiedzieć. Melissa złapała mnie za rękę i zaprowadziła na piętro. Pokazała mi, gdzie znajduję się łazienka, a sama zniknęła w jakimś pokoju zostawiając mnie z milionem myśli, które za nic nie chciały zniknąć z mojej głowy.
_______________________________________________
Wiem że krótki, ale nie mam za bardzo kiedy pisać. Mam nadzieję że mi wybaczycie i że was nie zawiodłam.
Postaram się, aby następny był nieco dłuższy, ale niczego nie obiecuję.
Pozdrawiam
@Twinkleineye
tak tak next ma byc dluzszy
OdpowiedzUsuńi wogole co tu sie dzieje no!
czemu to jest takie smutne? u mnie smutny rozdzial u ciebie smutny i jeszcze czytam smutna ksiazke, depresji dostane kurwa
Świetny rozdział, ale rzeczywiście trochę smutny... Mimo to czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńjest okej, weselej ma być ! lubię wyciskacze łez ale bez przesady. :O
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie http://smileehappyy.blogspot.com/ na 11.
` dinuśka. ♥
boskiii <33 kurwa Nathan jest tępy. xD A Grace też nie lepsza. ;c Mogliby się pogodzić już. ;D Tak ładnie proszę. <33
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, weny ♥
ja chcę żeby Grace i Nathan razem byli <333
OdpowiedzUsuńrozdział świetny ;)
Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny ;*
cudo! głupi są niech sie pogodzą i kropka. ma byc pięknie, jasne? XD weny życzę. papatki. zapraszam http://ineedu2smile.blogspot.com/ (sorka za spam)
OdpowiedzUsuńEj no, pisz dłuższe rozdziały, tak przyjemnie się je czyta : )
OdpowiedzUsuńHmm, czyżby Grace była zazdrosna o Nathana? Takie odniosłam wrażenie. Może jestem dziwna, ale dobrze jej tak ;p Może w końcu coś zrozumie :p
A Melissa jest tak miłą osobą, że ugh ; d W sumie mogłaby być trochę bardziej zadziorna, ale może to własnie dzięki tej niewinności ma swój urok :)
+u mnie kolejny, zapraszam i liczę na szczerą opinię:)
scars-future.blogspot.com
Cześć. Czytam twój blog od dłuższego czasu, komentuję nie ukrywając sporadycznie ale mam maleńką prośbę. odwiedź tą stronkę i skomentuj, wystarczy tylko jeden to na prawdę podnosi na duchu z resztą z perspektywy blogerki sama wiesz, próbuję pomóc koleżance, on natomiast czyta komentuje i b. lubi dla cb to na prawdę niewiele. Z góry dzięki :* http://oczykrazablednieposuficiemarzen.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://nahustawcezycia.blogspot.com/ u mnie 51. Zapraszam. ♥
OdpowiedzUsuńej, kiedy nowy ?
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie pisania ;)
Usuńkiedy bd nowy ?
OdpowiedzUsuńPostaram się, aby był jeszcze w tym tygodniu ;)
Usuńkiedy nowy ?
OdpowiedzUsuńMam problemy z internetem, nie wiem kiedy będzie nowy -.-
Usuń