Minęły dopiero cztery dni, odkąd Grace znajduje się w szpitalu, a ja już nie wytrzymuję psychicznie. Za każdym razem, kiedy widzę jej bladą, posiniaczoną twarz i podpuchnięte od płaczu oczy, od środka rozrywa mnie potworny ból.
Czuję się winny temu co się stało. Powinienem coś zrobić, aby zapobiec temu wszystkiemu, ale nie zrobiłem nic. Zgubiło mnie moje ego i zazdrość.
Codziennie przychodzimy do Grace, do szpitala, jednak ona w ogóle nie zwraca na nas uwagi. Ani razu się do nas nie odezwała, nawet słowem, przez cały czas patrzy przez okno, na drzewo, które rośnie obok szpitala.
Ona cierpi i to cholernie, wiem to. Kilka razy, kiedy wyszedłem z sali, widziałem jak płacze. Widok łez na jej buzi sprawiał, że czułem się jeszcze gorzej. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. Jestem idiotą.. idiotą, ciotą, debilem i mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. Przez moje dziecinne zachowanie, osoba na której tak bardzo mi zależy cierpi i teraz nic nie mogę z tym zrobić.
Scott i Alex wciąż próbują mnie przekonać, że to nie jest moja wina, że nie mogłem przewidzieć tego, co zrobi Carlos, ale nie potrafię tego przyjąć do wiadomości, nie mogę bo wiem, że jest inaczej. Właśnie, że mogłem przewidzieć (przynajmniej częściowo) co ten dupek chce zrobić, ale wolałem się wściekać niż zadbać o bezpieczeństwo Grace.
Kocham ją, kocham najbardziej na świecie. Nie potrafię już temu zaprzeczyć, bo to głupota. Nie powinno się wstydzić swoich uczuć, prawda? Najgorsze jednak jest to, że przez to ranię Malissę. Nie zasługuję na nią i na uczucie którym mnie darzy (chyba, że będzie to nienawiść). Mel jest cudowną dziewczyną, mądrą i śliczną i powinna mieć u swego boku kogoś lepszego niż ja.
Nie mogę się na niczym skupić. Wszystko za co się biorę po kilku minutach zaczyna mnie wkurzać, albo doprowadzać do tego, że chce mi się płakać. Nie zniosę tego dłużej, tej jebanej niepewności co się wydarzy. A co, jeżeli Grace również uważa, ze to co się wydarzyło jest moją winą i nie będzie chciała się ze mną dłużej zadawać? Wiem, że to brzmi żałośnie i dziecinnie, ale.. boję się. Nie chcę jej stracić, nawet jeżeli między nami nigdy nic nie będzie. Nie chcę jej stracić, nie chcę zostać sam ze swoimi problemami. Owszem mam jeszcze Scott'a i Alex, ale to Grace zawsze była mi najbliższa i bez niej jestem nikim.
- Nathan?
Powoli podniosłem głowę i skierowałem wzrok na moją mamę, która patrzyła na mnie z troską, jednocześnie robiąc śniadanie mojemu bratu. Uśmiechnęła się do mnie ciepło, więc spróbowałem zrobić to samo, ale raczej wyszedł z tego grymas.
- Kochanie może zrobię ci śniadanie, nic nie jadłeś od dwóch dni. - powiedziała z żalem.
- Nie jestem głodny. - szepnąłem zachrypniętym głosem.
Mama usiadła naprzeciwko mnie i chwyciła moją dłoń, ściskając ją delikatnie. Spojrzałem jej prosto w oczy, widząc w nich jak bardzo się o mnie martwi. Zrobiło mi się głupio, że przysparzam jej problemów, ale nic nie mogłem na to poradzić.
- Nate, skarbie wiem że martwisz się o Grace, ale musisz coś jeść. Jestem pewna, że nie byłaby zadowolona widząc cię w takim stanie. - szepnęła klepiąc mnie po ręce.
- Mamo to nie to samo. Mnie nikt nie próbował.. - urwałem czując ucisk w żołądku.
Wolałem nawet nie myśleć co by się stało, gdyby mnie tam wtedy nie było. Jeśli ten skurwiel zrobiłby jej krzywdę, pożałował by tego, że się urodził.
- Kochanie.. - mama chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie chciałem słuchać.
- Muszę już iść. - szepnąłem.
Delikatnie wyrwałem dłoń z jej uścisku, złapałem plecak i wybiegłem z domu, zanim moja rodzicielka zdołała cokolwiek powiedzieć. Gdy tylko przekroczyłem próg domu, w moich oczach stanęły łzy. To wszystko co mnie otacza, powoli zaczyna mnie przytłaczać, dusić. Nie wiem jak długo tak pociągnę.
* * *
W szkole byłem nieobecny, nie mogłem się skupić na tym co kto do mnie mówi, przez co zarobiłem trzy banie i uwagę od wychowawczyni. Jeszcze tego mi było trzeba do szczęścia.
Melissa próbowała ze mną pogadać, odwrócić moją uwagę od tego co się stało, ale nie potrafiłem jej nawet spojrzeć w oczy. Wyrzuty sumienia zjadały mnie od środka. Czułem się winny. Widziałem ból w jej oczach, gdy nie potrafiłem nawet odwzajemnić jej pocałunku. Widząc jak cierpi, miałem ochotę przywalić sobie w twarz.
- Nathan!
Automatycznie odwróciłem się słysząc swoje imię. W moim kierunku biegł Scott, jednocześnie machając do mnie ręką. Wziąłem głęboki wdech, chcąc w ten sposób się uspokoić. Nie chciałem, żeby znowu zobaczył jak wymiękam.
- Nathan, Jezu stary nigdzie nie mogłem cię złapać. - burknął zasapany stając naprzeciwko mnie. - Idziesz teraz do Grace? - spytał.
Wzruszyłem ramionami i spuściłem głowę, czując jak łzy napływają mi do oczu. Czy w ogóle warto?
- Nie wiem. - mruknąłem. - Nie wiem czy jest sens.. Grace nawet nie chce z nami gadać. - użyłem liczby mnogiej tylko dlatego, że wtedy mniej bolało.
- Stary, wiem że jest ci ciężko..
- Nie prawda. Nie wiesz. - burknąłem przerywając mu. - Alex cię kocha i widać to na kilometr, ty ją zresztą też kochasz i nie zaprzeczaj. - warknąłem widząc, że chce coś powiedzieć. - A ja? Dziewczyna którą kocham, która nie wie że ją kocham, leży teraz w szpitalu, bo wolałem się na nią wściekać niż jej pomóc wiedząc, że frajer z którym się spotyka jest jebanym ćpunem. Do tego okłamuję naprawdę świetną dziewczynę, która nie zasługuje na takie traktowanie. Nie wiem co mam robić, ja już dłużej tak nie mogę. - Scott patrzył na mnie szeroko otwartym oczami.
- Cholera.. nie wiem co mam ci powiedzieć. - odezwał się cicho.
- Idziesz ze mną do tego szpitala? - spytałem po chwili krępującej ciszy.
- Pewnie. - uśmiechnął się do mnie niepewnie.
* * *
Wchodząc do białej sali w towarzystwie mojego przyjaciela czułem się dziwnie. Moje ciało ogarnęło dziwne.. odrętwienie? Nie potrafię tego określić. Może chodzi o to, że w szpitalu zmarł tata i teraz źle mi się kojarzą? Zawsze, kiedy znajduję się w szpitalu, w mojej głowie pojawiają się różne obrazy, wspomnienia. Bolesne wspomnienia. Płacz i krzyk mojej mamy, moje zdezorientowanie, cały chaos jaki panował wokół.
Potrząsnąłem głową, chcąc odsunąć od siebie tamto wydarzenie, które mocno utkwiło mi w pamięci. Poczułem jak Scott kładzie mi dłoń na ramieniu, chcąc mi w ten sposób dodać otuchy. Dzięki Bogu tak właśnie było.
Usadowiliśmy się na dwóch krzesłach, które stały obok łóżka i utkwiliśmy spojrzenia w śpiącej dziewczynie. Wyglądała tak spokojnie i niewinnie. Do tego na jej policzkach w końcu pojawiły się delikatnie rumieńce, a opuchlizna po uderzeniu tej gnidy trochę się zmniejszyła. Nie mogłem już patrzeć na jej bladą i opuchniętą twarz, wtedy czułem się jeszcze gorzej (o ile to w ogóle było możliwe).
- W porządku? - odezwał się cicho Scott.
- Chyba tak. - mruknąłem cicho, nie ufając swojemu głosowi.
Niepewnie chwyciłem dłoń dziewczyny i ścisnąłem ją delikatnie. Poruszyła się nieznacznie, mlasnęła cicho, a następnie westchnęła, ale nie obudziła się. Uśmiechnąłem się blado i musnąłem ustami jej knykcie. Miała taką zimną skórę. Automatycznie przykryłem ją szczelniej kołdrą, przez co znowu się poruszyła i zaczęła mruczeć coś pod nosem.
- Zawsze miała twardy sen. - Scott zaśmiał się cicho, chcąc rozładować napiętą atmosferę.
Mimowolnie na mojej twarzy zakwitł szeroki uśmiech, na wspomnienie wszystkich dowcipów jakie robiliśmy Grace, kiedy byliśmy młodsi. Smarowaliśmy ją pastą do zębów, albo rysowaliśmy jej wąsy.Zawsze się na nas o to wściekała, ale chwilę później jej przechodziło i śmiała się razem z nami.
Cholera, naprawdę chciałbym wrócić do tamtych czasów, wszystko było wtedy łatwiejsze, życie było prostsze. Moim problemem było to czy zdążę na ulubioną bajkę, a nie ćpun, który próbuje zgwałcić moją przyjaciółkę.
Wzdrygnąłem się myśląc o tym, co nie uszło uwadze Craven'a/ Chłopak poklepał mnie "po męsku" po ramieniu i uśmiechnął się do mnie nieznacznie. Dobrze jest mieć takich kumpli.
Spojrzałem na twarz śpiącej dziewczyny i dostrzegłem jak jej powieki poruszają się nieznacznie, a po chwili całkowicie się otworzyły. Blondynka lekko zdezorientowana i przestraszona rozejrzała się po sali, aż w końcu jej wzrok skupił się na mnie i na Craven'ie.
- Hej. - Scott uśmiechnął się do niej wesoło, jednocześnie machając ręką jak jakiś przygłup.
Grace zmarszczyła brwi w zdziwieniu, jednak po chwili uśmiechnęła się delikatnie i także mu pomachała. Przyglądałem się im nie wiedząc co mam zrobić, było mi głupio, jak zawsze kiedy tu przychodziłem.
Bennett spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawiły się malutkie iskierki. Na ten widok moje serce zamarło, by po chwili zacząć bić sto razy szybciej. Taka mała rzecz a cieszy.
- Jak się czujesz? - spytałem lekko drżącym głosem.
- Dobrze. - odparła po chwili zawahania. Jej głos był mocno zachrypnięty.
- O! To panienka potrafi jednak mówić. - mruknął Scott, a chwilę potem wybuchnął śmiechem.
Grace również zaczęła się śmiać, jednak nie tak dźwięcznie jak zawsze, ale za to w jej oczach dało się zauważyć te wesołe ogniki, które zawsze się pojawiały, gdy była szczęśliwa lub po prostu wesoła. W duchu odetchnąłem z ulgą. Wróciła moja Grace. Może nie jest jeszcze ok, ale śmieje się i przede wszystkim odzywa się do nas.
- Przepraszam, że nic nie mówiłam, ale.. to wszystko chyba jeszcze do mnie nie dotarło. - wyraźnie posmutniała. - Nathan przepraszam, że ci nie wierzyłam. Mówiłeś mi, że nie wiem jaki jest Carlos, ale nie słuchałam. Jestem taka głupia. Jesteśmy przyjaciółmi od dziecka, zawsze sobie pomagamy i powinniśmy bezgranicznie sobie ufać, a ja.. nie potrafiłam przyjąć do wiadomości, że Carlos nie jest ideałem.
- Grace, to nie ważne. - powiedziałem cichym, łamiącym się głosem.
- Owszem ważne. Przez moją głupotę ciągle się kłóciliśmy i mogliśmy przestać się przyjaźnić, po tym wszystkim co razem przeszliśmy, zapominając o tym co nas łączyło. Zachowywałam się jak nieodpowiedzialna gówniara. Byłam zapatrzona w tego.. w tego dupka, wierzyłam we wszystko co mi mówił, robiłam co mi kazał. Nie wybaczę sobie tego co się stało. - po jej policzkach z siłą wodospadu spływały słone kropelki.
Przeczesałem dłonią włosy, patrząc wszędzie tylko nie na Grace, widząc jej łzy, sam miałem ochotę się rozpłakać, natomiast Scott siedział nieruchomo i wpatrywał się w swoje dłonie. Czułem się dziwnie po tym co powiedziała Grace i nie wiedziałem jak mam się zachować.
- Grace to już jest nie ważne. Liczy się to co jest teraz, a obecnie wciąż jesteśmy paczką tych debili co wcześniej. - wydusiłem w końcu patrząc na twarz dziewczyny. - Nie płacz, proszę cię. Nigdy nie wiem co mam wtedy zrobić. - powiedziałem zgodnie z prawdą.
Grace się zaśmiała. Tak po prostu zaczęła się śmiać. Zerknąłem na Scott'a, który wzruszył ramionami, nie rozumiejąc o co chodzi. Blondynka przetarła twarz wierzchem dłoni i spojrzała na nas, uśmiechając się delikatnie.
- Jak byliśmy dziećmi, a ja się wywróciłam i zaczęłam płakać, ty nie wiedziałeś co masz zrobić i po chwili zacząłeś płakać razem ze mną. - odezwała się łagodnie.
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się rumieniec, natomiast na ustach uśmiech. Doskonale to pamiętam. Grace rozcięła sobie wtedy kolano, a ja zacząłem panikować i się rozpłakałem widząc jej łzy.
- Dlaczego ja nic o tym nie słyszałem? - oburzył się Scott, ale widziałem w jego oczach, że ledwo powstrzymuje śmiech.
- Jak o tym komuś powiesz, to cię zabije. - burknąłem, a moi przyjaciele zaczęli się ze mnie śmiać.
* * *
Nerwowo tupałem nogą, przez cały czas wpatrując się w ścianę przede mną i ściskając dłoń mojej przyjaciółki. Znajdowaliśmy się na komisariacie, gdyż musieliśmy złożyć zeznania z tamtego dnia, gdy Grace została "napadnięta". Denerwowałem się jak diabli. Nie miałem pojęcia o co policja może pytać i bałem się, że ten sukinsyn może mnie oskarżyć o pobicie, przez co będę miał przesrane.
- Nathan.. - szepnęła Grace, mocniej ściskając moją dłoń, jednocześnie gładząc kciukiem jej wierzch.
- Denerwuje się. - mruknąłem cicho. - Nie chcę wracać do tego co się wtedy stało.
Blondynka wzdrygnęła się delikatnie i skrzywiła się lekko, ale udawałem że tego nie widzę. Zaczynałem żałować, że w ogóle się odzywałem. Przeze mnie to ona przeżywa wszystko na nowo. Idiota ze mnie.
Nagle dziewczyna uniosła dłoń i pogłaskała mnie delikatnie po policzku, przez co moje ciało zalała fala gorąca. Spojrzałem jej w oczy i zobaczyłem w nich te znajome iskierki, pomieszane z bólem.
- Przepraszam. - burknąłem zażenowany.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się do mnie, jednak jej oczy pozostał smutne.
Objąłem ją mocno ramieniem i przyciągnąłem do siebie, a ona oparła głowę na moim ramieniu, jednocześnie biorąc głęboki wdech. Lubię, kiedy jest tak blisko mnie, móc czuć jej zapach i ciepło jej ciała. Cholera Nathan ogarnij się pojebie!
Nagle naszych uszu doszedł dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili stukot ciężkich butów. Automatycznie podnieśliśmy głowy i spojrzeliśmy w kierunku z którego dochodził hałas. Nieźle się zdziwiłem kiedy zobaczyłem zmierzającego w naszym kierunku Raul'a. Chłopak zmarszczył brwi widząc jak obejmuję Grace ramieniem. Cóż, najwyraźniej Bennett wciąż mu się podoba.
- Raul? - spytała zaskoczona kiedy Johanson stanął przed nami. - Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem złożyć zeznania. - wzruszył ramionami. - Nigdy nie lubiłem Carlos'a, zawsze działał mi na nerwy. Zresztą nie tylko mi. Kiedy dowiedziałem się co ten skurwiel chciał ci zrobić, nieźle się wkurzyłem. Wiesz Grace.. - mruknął niepewnie, zerkając na mnie. - Zawsze mi się podobałaś. Jesteś naprawdę świetną laską i mimo iż ty mnie nie lubisz i masz mnie gdzieś to nigdy nie chciałem, że stało ci się coś złego. Naprawdę mi przykro, że musiałaś przejść przez coś takiego. Mam nadzieję, że wsadzą tego sukinsyna do pierdla.
- Zasłużyłam na to. - szepnęła Grace spuszczając głowę. - Sama jestem sobie winna. Chłopaki ostrzegali mnie przed nim, ale im nie wierzyłam i chcąc ich wkurzyć coraz częściej spotykałam się z nim i robiłam to co mi kazał. Nawet nie dostrzegłam tego, że poił mnie narkotykami. - pokręciła głową i zaśmiała się pod nosem, jednak jej śmiech wcale nie był wesoły. - Wolę nie myśleć co by się ze mną stało, gdyby Nathan tamtędy nie przechodził. - po jej policzku spłynęła łza.- Dziękuje ci Raul. Mimo iż zawsze byłam dla ciebie wredna, ty mi pomagasz. Może to nie wiele, ale dla mnie znaczy naprawdę dużo. Będę twoją dłużniczką.
Johanson uśmiechnął się do niej półgębkiem, a Grace odwzajemniła ten gest. Przez chwilę poczułem się jak intruz i nawet miałem ochotę się przejść, jednak Bennett przez cały czas mocno ściskała moją dłoń. Wiedziałem, że nie mogę jej teraz zostawić.
- Powodzenia. - mruknął Raul, skinął na mnie głową, a następnie szybko się ulotnił.
Długo patrzyłem w ślad za Johanson'em, zastanawiając się nad tym co powiedział i jak się zachowywał. Trochę dziwne to wszystko było, ale właściwie miło, że przyszedł złożyć zeznania przeciwko Carlos'owi. Mam nadzieję, że to coś pomoże. W sumie, ciekawi mnie co on powiedział.
- Miło z jego strony. - szepnęła Grace wtulając się we mnie.
Spojrzałem na nią i zauważyłem, że jej policzki są mokre od łez. Chwyciłem jej twarz w dłonie i kciukami wycierałem słone kropelki, których z każdą sekundą było więcej, przez cały czas patrząc jej prosto w oczy. Nienawidzę patrzeć jak płacze. Nie wiem jak mam jej wtedy pomóc.
- Nie płacz. Wszystko będzie w porządku. - mruknąłem głaszcząc ją po chłodnym policzku. - Zobaczysz, zamkną tego sukinsyna za to co ci zrobił. Nie ma innej opcji.
- Co noc śni mi się tamten dzień. To jak Carlos mną szarpał, jak mnie uderzył, a później jest ciemność i ból i strach. - szepnęła drżącym głosem.
- Grace.. - wydusiłem z bólem.
Nic więcej nie powiedziałem, tylko po prostu mocno ją przytuliłem, całując we włosy i głaszcząc po plecach, chcąc dodać jej otuchy. Mam nadzieję, że ten skurwiel słono zapłaci za krzywdę, którą wyrządził mojej przyjaciółce.
- Grace Bennett? - podskoczyłem słysząc piskliwy, kobiecy głos.
- Tak, to ja. - mruknęła blondynka odsuwając się ode mnie, jednocześnie wierzchem dłoni przecierając oczy.
- Zapraszam. - kobieta uśmiechnęła się do niej ciepło.
Grace wstała powoli i niepewnie ruszyła w kierunku policjantki. Po chwili odwróciła się i spojrzała na mnie ze strachem w oczach. Uśmiechnąłem się do niej lekko, tym samym dając jej znak, że nie ma się czego bać i że będę tu na nią czekał.
Bennett nieco się rozchmurzyła i już trochę pewniejszym krokiem weszła do pomieszczenia, z którego wcześniej wyszedł Raul. Gdy drzwi się zamknęły, westchnąłem głośno i przeczesałem dłonią włosy. Oby wszystko poszło dobrze. Nigdy więcej nie chcę widzieć tej gnidy na oczy.
_______________________________
Przepraszam, że musieliście tyle czekać na ten rozdział, ale mam lekki poślizg i trochę nie wyrabiam. Mam nadzieję, że przez weekend uda mi się co nie co nadrobić.
Cóż, doszłam do wniosku, że jeszcze pociągnę to opowiadanie. Chyba nie jestem jeszcze gotowa, by się z nim rozstać. Za bardzo się do niego przywiązałam ;)
Pozdrawiam was cieplutko
@Twinkleineye
cieszę się że Grace zaczęła z nimi rozmawiać, i ogółem mi się rozdział podoba. ♥
OdpowiedzUsuńczego miłosci sobie nie wyznali?:d
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze wszystko dobrze się skończy i, że Carlos ostatecznie wyjdzie z ich życia :) Podobała mi się postawa Raula, czego jak czego, ale tego po nim się nie spodziewałam, ale zaskoczył mnie pozytywnie ^^ Dobrze, że Grace i Nate ze sobą rozmawiają tak jak na początku, mam nadzieję, że w końcu wyznają sobie to co do siebie czują ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ; **
♥
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Raul... jak on się zachował. Bardzo miło z jego strony, że tak zrobił. Zawsze wiedziałam, że ma coś w sb. Nathan biedaczek nie wie, co robić. Mam nadzieję, że wszystko bd dobrze, a Carlos pójdzie siedzieć. Oby Nathan nie miał problemów z tym pobiciem. Ja jednak sądzę i liczę na to od samego początku, że Grace bd z Nathan'em.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny. : )
Pozdrawiam, @WorldWithMagic
Brak mi słów, pozytywnie oczywiście! <3
OdpowiedzUsuńboże O.O.Świetny.!
OdpowiedzUsuńGenialne :3 pisz , kpcham tp
OdpowiedzUsuńO mój boże... No po prostu płakać mi się chce... To jak zachował się Raul buło na pewien sposób urocze, a wsparcie jakim Nathan darzy Grace jest równie silna co jego miłość do niej :) Zastanawia mnie tylko fakt jak on rozegra całą tą sprawę z Mel. Jestem jednak przekonana, że wszystko się dobrze skończy i dziewczyna go zrozumie. W każdym razie, ja bym zrozumiała ;) To, jak piszesz jest piękne i wzruszające. Czytając odczuwam dokładnie to co opisujesz. Jestem pewna, że o jakiej tematyce nie byłby Twój blog byłby znakomity :) Zdobyłaś u mnie WIELKIEGO + ;) Darzę Cię ogromnym szacunkiem i wierzę, że zajdziesz daleko w tym co robisz <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ola :*
O mój boże... Jak zwykle świetny rozdział... Normalnie płakać mi się chce... To jak zachował się Raul było na pewien sposób urocze, a to jakim wsparciem Nathan darzy Grac jest równie silne jak jego miłość do niej. Zastanawia mnie tylko jak chłopak rozegra to wszystko z Mel... Jestem jednak przekonana, że dziewczyna wszystko zrozumie i wszystko dobrze się skończy. W każdym razie ja bym zrozumiała;) To w jak piszesz jest piękne i wzruszające. Zawsze czuję dokładnie to co opisujesz. Zdobyłaś u mnie WIELKIEGO + ;) Darzę Cię ogromnym szacunkiem i mam respekt co do Twojej osoby. Jestem pewna, że o jakiej tematyce nie byłby Twój blog, z całą pewnością byłby doskonały ;) Wiem, że osiągniesz wiele w tym co robisz ;)
OdpowiedzUsuńJednym słowem powiem: KOCHAM!
Pozdrawiam i czekam na następny
Ola ;*