piątek, 18 października 2013

Rozdział 2.2

Biegłem w stronę domu mojego przyjaciela, czując jak chłodny wiatr, chłosta moje i tak już zmarznięte policzki. W powietrzu już dało się wyczuć, że wolnymi krokami zbliża się zima, choć wciąż była jeszcze jesień.
Chciałem znaleźć się tam jak najprędzej, gdyż wiedziałem, że po zaistniałej sytuacji, Scottowi może wpaść do głowy jakiś okropnie głupi pomysł. Jest mi bliski jak brat i nie chcę, żeby zrobił sobie coś złego. Wiem, jak bardzo kocha Alex i na pewno potwornie boli go to wszystko.
Kiedy po niecałych piętnastu minutach w końcu znalazłem się pod drzwiami domu Scotta, Zapukałem mocno i zrobiłem krok w tył, oddychając ciężko. Po krótkiej chwili usłyszałem charakterystycznie szuranie, a następnie drzwi otworzyła mi mama mojego przyjaciela.
- Dzień dobry pani Craven. – odezwałem się zdyszany. – Czy Scott jest już w domu?
- Och, Nathan. Dobrze, że się pojawiłeś. – powiedziała kobieta wpuszczając mnie do środka. -Scott oczywiście jest już w domu, ale zachowuje się jakoś dziwnie. Martwię się o niego. Zamknął się w swoim pokoju i nie chce ze mną porozmawiać, powiedzieć, co się stało. – mówiła stłumionym głosem. - Może ty spróbuj. Tobie na pewno powie, o co chodzi.
- Ja wiem, o co chodzi, proszę pani. Właśnie, dlatego tu jestem. – mruknąłem wspinając się po schodach.
Kobieta uśmiechnęła się smutno i kiwając ledwo zauważalnie głową, skierowała się do kuchni. Wziąłem głęboki wdech i szybko skierowałem się do pokoju kumpla.
-Scott?! – krzyknąłem naciskając klamkę.
Drzwi jednak okazały się zamknięte. Zacząłem gorączkowo stukać, jednocześnie wciąż krzycząc imię przyjaciela.  Minęło całkiem sporo czasu, zanim otworzył mi drzwi.
Szczęka mi opadła, kiedy zobaczyłem jak bardzo zrozpaczony jest Scott. Jego twarz była blada i naznaczona śladami łez. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby mój przyjaciel płakał, nawet jako dziecko. Zawsze był dowcipny i pewny siebie. Teraz wyglądał jak mały, zagubiony chłopiec.
- Co ty tutaj robisz? – spytał zdławionym głosem.
- Raul do mnie dzwonił. – wyjaśniłem.
- Czyli już wiesz? – burknął.
W odpowiedzi skinąłem głową. Chłopak westchnął zirytowany i odsunął się od drzwi. Kiedy wszedłem do jego pokoju, on zatrzasnął drzwi i rzucił się na łóżko, chowając twarz w poduszce.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci leżeć na łóżku i użalać się nad sobą. – warknąłem.
Podszedłem do łóżka, złapałem Scotta za kostki i pociągnąłem w swoją stronę. Craven zdezorientowany przewrócił się na plecy, akurat w momencie, kiedy jego ciało poleciało na twardą podłogę.
- Pojebało cię?
- To ciebie pojebało. Zamiast walczyć o dziewczynę, którą kochasz, leżysz tutaj i użalasz się nad sobą jak jakiś gówniarz.
- Nie mam już, o co walczyć Nathan. Ona woli tamtego gogusia.
- Rozmawiałeś z nią? Nie! No to skąd możesz wiedzieć, kogo ona woli? – spytałem.
- To, że się z nim lizała, jest dla mnie wystarczającym dowodem. – warknął.
Podniósł się na równe nogi i zaczął krążyć po pokoju, przeczesując włosy palcami. Przyglądałem mu się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie umiałem mu w żaden sposób pomóc. On wiedział swoje i inne zdanie do niego nie docierało.
Usiadłem na brzegu łóżka, przecierając twarz dłońmi. Po chwili do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka mojego telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni dżinsów i spojrzałem na wyświetlacz.  Znieruchomiałem, kiedy zobaczyłem na nim imię „Alex”.
Podniosłem wzrok na Scott’a, który patrzył na mnie wyczekująco. Zbladł, kiedy zobaczył wyraz mojej twarzy. Warknął pod nosem wiązankę przekleństw i poszedł do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.
Westchnąłem zrezygnowany, a następnie wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.
- Halo?
- Cześć Nathan. – usłyszałem wesoły głos Alex. – Wiesz może, co się dzieje ze Scottem? Nie mogę się do niego dodzwonić. – wydawała się zaniepokojona.
- Nie wiem, przykro mi. Rozstaliśmy się w szkole. Ja właśnie wracam od Grace. – mruknąłem.
Dziwnie się czułem, okłamując ją. Alex jest moją przyjaciółką i bardzo ją lubię, ale z drugiej strony Scotta znam od dziecka i jest mi bliski jak brat. Muszę być wobec niego lojalny.
- W porządku. – odezwała się przygaszona. – Muszę z nim porozmawiać.
- O czym? – zainteresowałem się.
Miałem nadzieję, że może dowiem się czegoś nowego, na temat tego dzisiejszego wydarzenia z centrum handlowego.
- To nic takiego. – zaśmiała się. – Może uda mi się go jeszcze złapać. Do zobaczenia.
- Na razie. – burknąłem i rozłączyłem się.
Opadłem na obrotowy fotel i oparłem łokcie na kolanach, ściskając telefon w dłoni. Po chwili Scott wyszedł z łazienki i spojrzał na mnie marszcząc brwi. Mimo iż bardzo starał się to ukryć, widziałem po jego oczach, że cierpi.
- Co mówiła? – spytał zachrypniętym głosem, siadając na brzegu łóżka.
- Pytała o ciebie. Ponoć musi o czymś z tobą porozmawiać. – mruknąłem.
- Co? Chce ze mną zerwać? – warknął.
Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, jednak natychmiast je zamknąłem. Nie wiedziałem już, co mam mu powiedzieć, żeby go pocieszyć. Pamiętam, jak on próbował poprawić mi humor, kiedy Grace spotykała się z Carlosem. Jestem mu za to winien przysługę. 
Scott westchnął zrezygnowany i poirytowany zarazem, a następnie opadł na poduszki. Wstałem powoli i podszedłem do łóżka. Usiadłem obok kumpla, który patrzył na mnie wielkimi przestraszonymi oczami dziecka.
- Nathan, ja nie chcę jej stracić. – szepnął.
- Jeszcze nie wszystko stracone stary. Będziesz musiał z nią porozmawiać. – mruknąłem.
- Tego się właśnie boję.

* * *
Było już grubo po dwudziestej drugiej. Siedziałem w swoim pokoju i nie mogąc spać, zacząłem uczyć się do egzaminów, które zbliżały się już wielkimi korkami. Niestety znudziło mi się to po jakichś dziesięciu minutach. Darowałem to sobie i postanowiłem zadzwonić do Grace bo w końcu obiecałem jej to, kiedy od niej wychodziłem.
- Hej.- po drugiej stronie telefonu usłyszałem cichy głos Grace. -Co ze Scotem?
- Raczej kiepsko. – burknąłem. – Chyba jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie.
- Alex do mnie dzwoniła. – mruknęła Grace.
Usiadłem gwałtownie na łóżku, na słowa dziewczyny. Aż książka do historii, która leżała obok mnie, upadła na podłogę.
- Co mówiła? – spytałem tak jak wcześniej Scott pytał mnie.
- Najpierw zapytała czy byłeś dzisiaj u mnie, a potem pytała o Scotta. – mruknęła.
- Dziwne.
- No nie?
Milczeliśmy przez chwilę, jakby żadne z nas nie wiedziało, co ma powiedzieć.  Czułem się zmęczony tym wszystkim.
- Mam nadzieję, że ta cała sprawa się wyjaśni. Strasznie się martwię o Scotta. Gdybyś go dzisiaj widziała.
- Obawiam się, że na razie nic więcej nie możemy zrobić. – szepnęła Grace. – Musimy czekać.
- Wiem i to jest najgorsze. – burknąłem.
W tym momencie drzwi od mojego pokoju otworzyły się i do środka wszedł Lucas, ściskając w rękach swoją poduszkę i ulubionego pluszowego misia. Jego włosy były rozczochrane, piżama w lekkim niełazie, a zaspane oczy przecierał wierzchem dłoni.
Młody poszedł do łóżka i wdrapał się na nie niezdarnie, a następnie położył swoją poduchę tuż obok mojej, wśliznął się pod moją kołdrę i ułożył się do spania, jednocześnie ziewając głośno.
Spojrzał na mnie wielkimi oczami i uśmiechnął się nieśmiało, z wahaniem, czego prawie nigdy nie robi. Lucas nie jest nieśmiały i nigdy się nie waha. To mały, kochany rozrabiaka.
- Muszę kończyć. – mruknąłem. – Lucas chyba miał jakiś koszmar, bo właśnie do mnie przyszedł. – zaśmiałem się czochrając jego włosy.
- Widzimy się w poniedziałek w szkole. – powiedziała Grace. -  Kocham cię. – zawsze, kiedy to mówi, jej głos robi się słodki i nieśmiały.
- Ja ciebie też. Do zobaczenia. – wymamrotałem i rozłączyłem się.
Westchnąłem cicho, kiedy odłożyłem telefon na bok. Mimo, iż jestem z Grace już tak długo, wciąż nie lubię mówić o moich uczuciach do niej. Ona chyba to rozumie, nigdy nie robi problemu z tego powodu. Dobrze wie, że za nią szaleję, a ciągłe powtarzanie tego niczego nie zmienia. Przez to nie będę jej kochał mocniej, ani ona mnie.
Położyłem się na łóżku, obejmując ramieniem mojego brata, który przytulił się do mnie gwałtownie, czego nigdy wcześniej nie robił, nawet wtedy, gdy Greg, były mąż mamy, nasz wstrętny ojczym z nami mieszkał.
- Co się dzieje? – spytałem.
- Nie mogę sprać. – mruknął. – Znowu śnił mi się koszmar.
- Powiesz mi w końcu, co ci się śni?
Mały wahał się przez dłuższą chwilę. Zadrżał, jakby bał się, że jakiś potwór za moment go dopadnie.
- Śni mi się, że mama leży w szpitalu, bo jest bardzo chora, a później w ogóle jej nie ma. Ciebie też nigdzie nie ma, a ja siedzę sam na korytarzu i płaczę, ale nikt się mną nie interesuje. – zakończył płaczliwie.
- Hej,  to tylko złe sen, nic więcej. – powiedziałem obejmując go mocno. – Mama jest zdrowa, a ty nigdy nie zostaniesz sam.
- Na pewno?
- Oczywiście, że tak głuptasie. – zaśmiałem się, chcąc rozluźnić atmosferę.
- Ostatnio śnił mi się Greg. – szepnął.
Na te słowa, uśmiech na moim ustach momentalnie zamarł. Lucas nie ma żadnych miłych wspomnień z tym facetem, więc ten sen nie mógł być przyjemny.
- A, co dokładnie ci się śniło? – spytałem ostrożnie.
- To jak nas bił i krzyczał na nas. I to, że mama wtedy w ogóle na to nie reagowała.
Przełknąłem głośno ślinę. Dużo czasu zajęło mi, aby zapomnieć o tym wszystkim. Teraz wspomnienie bólu, jaki zadawał nam Greg, powróciło do mnie ze zdwojoną siłą.  
Skuliłem się w środku, przypominając sobie, jak ten sukinsyn mnie skopał, kiedy stanąłem w obronie mojego brata, któremu wcześniej złamał rękę. Wtedy najbardziej zabolało mnie to, że mama nic z tym nie zrobiła. Po prostu kazała nam iść do swoich pokoi, a mnie dodatkowo zabroniła następnego dnia iść do szkoły.
Nie sposób zliczyć te wszystkie razy, kiedy dostałem od Grega w twarz, bo wyraziłem swoje zdanie, albo mu się sprzeciwiłem. Mama nigdy nie reagowała. Czasami tylko się z nim o to kłóciła, a później płakała. Dzięki Bogu, tamte czasy mamy już za sobą.
- Nie myśl o tym. – powiedziałem cicho do brata. – To już minęło. Grega nie ma i już nigdy nas nie skrzywdzi. - mały skinął głową, na znak, że rozumie. – A teraz spróbuj zasnąć. Jest już późno. Ja cały czas będę przy tobie.
- Kocham cię Nathan. – szepnął sennie.
- Ja też cię kocham.  – uśmiechnąłem się do niego.
Nie minęło nawet dziesięć minut, a Lucas już smacznie sobie spał. Ostrożnie podniosłem się z łóżka i podniosłem książkę do historii, żeby odłożyć ją na biurko.
Oparłem się o biurko i spojrzałem na śpiącego brata. Czułem dziwny niepokój, myśląc o tych jego koszmarach. Nie potrafiłem tego wyjaśnić, ale miałem wrażenie, ze niedługo wydarzy się coś złego.

* * *
Poniedziałek rano. Jak zwykle spóźniony, w pośpiechu wziąłem prysznic i ubrałem się w ciemne dżinsy i szarą bluzę wkładaną przez głowę, a do tego moje ulubione, czarne Nike.
W biegu zjadłem batonik zbożowy, który wcisnęła mi mama, mówiąc, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, (bla bla bla) i pędem ruszyłem do szkoły.
Oczywiście najpierw zahaczyłem o przystanek autobusowy, ze złudną nadzieją, że może jakimś cudem zdążę na autobus, jednak ten akurat odjeżdżał, kiedy byłem już tak blisko. Kierowca zawsze mi to robi, nigdy nie zaczeka, choć widzi, że biegnę. Zaczynam podejrzewać, że koleś nie przepada za mną.
Zrezygnowany wziąłem głęboki wdech i puściłem się biegiem w kierunku szkoły. Jak tak dalej pójdzie, to moje serce tego nie wytrzyma. Nie należę do osób, które uwielbiają zajęcia z wychowania fizycznego oraz które mają świetną kondycję. Grace często z tego powodu naśmiewa się ze mnie, chociaż sama jest nie lepsza.
 Do budynku szkolnego dobiegłem w jakieś piętnaście minut. Na moje nieszczęście, pierwszą lekcję mieliśmy z profesorem Stone’m, którego po prostu uwielbiam i to ze wzajemnością. Czujecie ten sarkazm, co nie?
Zdyszany wszedłem do klasy, nawet nie pukając. Zainteresowane spojrzenia wszystkich uczniów momentalnie skierowały się na moją osobę. Na początku zawsze mnie to krępowało, ale teraz już przywykłem.
Stone odwrócił się od tablicy, na której było już mnóstwo jego bazgrołów i zmierzył mnie zimnym wzrokiem. W odpowiedzi uśmiechnąłem się do niego krzywo i zająłem swoje miejsce obok Scotta.
- Panie Knight. Chyba będę zmuszony zadzwonić do pańskiej matki. – powiedział.
- Dać panu numer? – spytałem.  – Mama zmieniła, więc może pan mieć nieaktualny. – wzruszyłem ramionami.
- Nie zmuszaj mnie do ostateczności. – warknął.
Uniosłem brwi, oczekując, że Stone powie coś więcej, ale się przeliczyłem. Kręcąc głową rozsiadłem się wygodnie i powoli zacząłem notować do zeszytu wszystko, co było na tablicy.
Kątem oka spoglądałem na Scotta, który siedział przygaszony, zupełnie jak nie on. To nie ja teraz powinienem wkurzać Stone’a, tylko on. To on jest klasowym błaznem, nie ja. Zawsze mi to powtarza.
Nagle przed nami wylądowała zwinięta w kulkę karteczka. Wyprostowałem się gwałtownie, a Scott zdrętwiał. Odwróciłem się i napotkałem spojrzenie Alex, która uśmiechała się zakłopotana.
Delikatnie przesunąłem karteczkę w stronę przyjaciela. On spojrzał na mnie, następnie na karteczkę, potem znowu na mnie. Bezgłośnie powiedziałem „ od Alex”, a jego twarz wykrzywił grymas.
Podniósł kulkę od niechcenia, a następnie wystrzelił nią z gumki recepturki, którą miał na ręce w głowę Stone’a. Spojrzałem na niego zaskoczony i rozbawione jednocześnie, jednak on wpatrywał się w mężczyznę stojącego przy tablicy.
Dłoń nauczyciela zamarła w połowie pisanego słowa. Po kilku sekundach, powoli odwrócił się w naszą stronę, a jego spojrzenie cisnęło błyskawice na wszystkie strony.
Stone podszedł do mnie i do Scotta i zmierzył nas uważnym, wściekłym spojrzeniem. Craven hardo patrzył mu w oczy, jednak jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Słyszałem, ja za nami, Alex wstrzymuje oddech.
- Który z was to zrobił? – spytał.
- Ja. – burknął Scott. – I co pan z tym zrobi?
Stone zmierzył mojego przyjaciela spojrzeniem pełnym pogardy. Ten facet naprawdę ma jakiś problem ze sobą.
- Panie Craven, natychmiast marsz to dyrektora.
- Typowe. – zaśmiał się Scott.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Co ten kretyn wyprawia?
- Scott co ty robisz? – z tyłu usłyszałem cichy głosik Alex.
- Słucham? – warknął Stone.
W klasie zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. Uczniowie nawet bali się oddychać.
- Nie umie pan nawet wymyślić żadnej kary. Albo Idziemu do dyra albo zostajemy po lekcjach, żeby sprzątać w bibliotece. Też mi coś.
Stone aż zrobił się cały purpurowy ze złości. Widziałem jak żyłka na jego skroni pulsuje. Zerknąłem na Scotta, który uśmiechał się kpiąco.
- Pana milczenie jest bardzo wymowne. – burknął. – Tak więc spakuję swoje rzeczy, pójdę do pana dyrektora, a po lekcjach pójdę do biblioteki.
Scott podniósł się na równe nogi, przerzucił plecak przez ramię i ruszył do wyjścia. Na moment zatrzymał się przy drzwiach, jakby się zawahał. Po chwili odwrócił się i jeszcze raz spojrzał na klasę, wciąż pogrążoną w grobowej ciszy.
Wzrok mojego przyjaciela mimowolnie powędrował za mnie, na Alex, która nie odrywała od niego oczu. Scott skrzywił się lekko, a w jego oczach zobaczyłem ból, który zmroził mi krew w żyłach.
Po chwili uśmiechnął się kpiąco i całą uwagę skupił na Stone’ie, który patrzył na niego wyczekująco, wściekle.
- Przy okazji, ładne ma pan spodnie. Męskich nie było?
- WYNOŚ SIĘ CRAVEN! – ryknął mężczyzna, cały czerwony na twarzy.
Scott zaśmiał się cicho i wyszedł z klasy, mocno trzaskając drzwiami. Przełknąłem głośno ślinę. Miałem ochotę wybiec z klasy, pobiec za moim kumplem i pogadać z nim. Wiem, że on teraz cierpi. Muszę mu pomóc.
- Knight ty też się wynoś. – wycedził przez zaciśnięte zęby,
- Ale ja nic nie zrobiłem! – zaprotestowałem.
- WYNOŚ SIĘ, BO NIE RĘCZE ZA SIEBIE!
Zdezorientowany spojrzałem na Grace, która gapiła się na Stone’a z rozdziawioną buzią, w sumie jak połowa klasy.
Wziąłem głęboki wdech, żeby się uspokoić. Nie odzywając się słowem, spakowałem swoje rzeczy, a następnie wstałem i skierowałem się do drzwi. Tak jak wcześniej Scott, zatrzymałem się przed samymi drzwiami i spojrzałem na Stone’a.
- Scott miał racę. Ma pan świetne spodnie. – mruknąłem. - W którym sklepie pan je kupił?
- KNIGHT! – ryknął Stone.
Zamachnął się i rzucił we mnie kredą, którą trzymał w ręku. Na szczęście, zdążyłem wyjść, a raczej wybiec z klasy i zatrzasnąć za sobą drzwi. Usłyszałem tylko, jak kreda rozpada się, po tym mocnym uderzeniu.
Mimowolnie zaśmiałem się pod nosem. To była niezła akcja. Ciekawe, jakie będą później tego konsekwencje.
Nie chcąc o tym na razie myśleć, ruszyłem korytarzem w stronę wyjścia, z zamiarem odszukania mojego przyjaciela. Byłem pewien, że nie siedzi teraz w gabinecie Hoke’a, tylko na murku pod wielkim drzewem na dziedzińcu i pali papierosa, żeby się uspokoić.


_____________________________________
Udało mi się dodać kolejny rozdział wcześniej niż planowałam, ale za napewno nie będziecie się na mnie gniewać.
Miałabym prośbę. Chciałabym, aby każdy po przeczytaniu tego rozdziału zostawił po sobie jakiś ślad, w ten sposób będę wiedzieć, ile mniej więcej osób czyta tego bloga. Chcę wiedzieć, czy w ogóle warto pisać dalej.
To chyba tyle.
Każdy kto chce być powiadamiany o kolejnych rozdziałach niech zagląda do zakładki "informowani"
Pozdrawiam
@Twinkleineye

16 komentarzy:

  1. chcę więcej, więcej, więcej, więcej...
    uwielbiam to opowiadanie! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz cześciej Bałagam :*♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaaa czytam. I jeszcze mam pytanie... Dlaczego usunęłaś Another Word?!? -,-

    OdpowiedzUsuń
  4. Another World został usunięty, ponieważ przez szkołę nie do końca radziłam sobie z pisaniem wszystkich blogów. Teraz w sumie też kiepsko mi idzie, ale za moment kończę BYSMH, więc jakoś to będzie.
    Another World jeszcze wróci, nie porzuciłam tego opowiadania do końca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiste jest to, że będę czytać. Jak mogłabym przestać interesować się moim kochanym Natianem? :D
    To już się zaczyna robić nudne, wiesz? Wszystkie Twoje rozdziały są genialne. Uprzedzam, że nie będę komentować regularnie, ale w każdej mojej opini będę podsumowywać wrażenia z całych zaległości ; )

    Pozdrawiam
    Ola :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny jak zwykle! ; D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezuu no genialne! Nie wiem jak Ty to robisz, że tak genialnie piszesz. Pokochałam to opowiadanie. ^.^
    Czekam na nn. Love ya, bab! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezuu no genialne! No nie wiem jak Ty to robisz, że tak genialnie piszesz. Zakochałam się w tym opowiadaniu. ^.^
    Czekam na nn. Love ya, bab! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezuu no genialne! Nie wiem jak Ty to robisz, że tak genialnie piszesz. Pokochałam to opowiadanie. ^.^
    Czekam na nn. Love ya, bab! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem co napisac. To opowiadanie jest takie wciagajace. Po prostu GEBIALNE, SWIETNE, NIEZIEMSKIE, BOSKIE, EXTRA ITD. Ze zniecierpliwoscia czekam na nastepna czesc. Uzaleznilas mnie od tej historii. Masz wiel ciekawych pomyslow na to opowiadanie. A te docinki Scota dla Ston'a sa niezle. Zawsze z nich sie smiej . /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo podoba mi sie to opowiadanie. Świetnie piszesz, serio masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuje za polecenie twojego bloga w spamowniku, bo inaczej bym go nie poznała, a przyznam, że było warto, ponieważ on jest niesamowity.
    Rozdział bardzo mi się podoba jak każdy inny.
    Zgadzam sie z anonimkiem powyżej. Dziewczyno masz talent !
    http://oboz-muzyczny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo mi się tu podoba. Martwię się o Scotta, musi być przybity. Świetnie wyrażasz emocje bohaterów, a one przenikają w czytelników. Jestem tutaj :) z niecierpliwością czekam na nowe rozdziały, i już zaglądam do "Informowani". Pozdrawiam, trzymaj się ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Widzę, że coraz to bardziej powracasz do starej fabuły, dlatego czyta się tak jak dawniej mianowicie z ogromnym zaciekawieniem i uśmiechem na ustach, znoszonym przez grymas, smutek, czy płacz. Ewidentnie da się odczuć to coś, te przenikające uczucie podczas czytania, bez którego nie czuło by się tego, że to właśnie ten blog. Widać, że z czasem nadchodzą nowe problemy, znoszone przez coraz to nowe złośliwości tego świata, bohaterowie też się odrobinę pozmieniali, uważam, że na dobre, ale z niektórymi z przeciwnościami. Czasami mam ochotę, powrócić do czasów i zatęsknić za tamtą Grace, chociaż widać, że gdzieś tam w środku ona nigdy nie zginie.

    Jak na tą chwilę gorąco pozdrawiam, życząc weny !

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥