Będąc już blisko, zobaczyłem dym papierosowy, unoszący się
zza drzewa. W duchu odetchnąłem z ulgą i przyspieszyłem kroku, chcąc jak
najszybciej znaleźć się obok kumpla.
Scott siedział na murku, opierając się plecami o żelazny
płot. W ręku trzymał papierosa i raz po raz zaciągając się głęboko, wpatrywał
się w swoje stopy, którymi uparcie kopał w ziemię.
Chyba usłyszał moje kroki, bo po chwili uniósł głowę i
spojrzał mi prosto w twarz. Na jego własnej widniał grymas bólu pomieszany z
wściekłością. Niepewnie usiadłem obok niego.
- Co powiedziałeś, żeby Stone wywalił cię z klasy? – spytał
ponuro.
Z kieszeni bluzy wyciągnął paczkę czerwonych Malboro oraz
zapalniczkę i podał mi je. Wyciągnąłem jedną fajkę i odpaliłem ją szybko,
zaciągając się mocno dymem.
- Nic nie musiałem mówić. Wywalił mnie, bo się przyjaźnimy.
– mruknąłem. – Co ci strzeliło do tego durnego łba?
Scott spojrzał na mnie kątem oka i wzruszył ramionami,
jednocześnie spuszczając głowę. Wiedziałem, że chodzi o ten liścik od Alex,
ale dlaczego aż tak się tym przejął? Przecież nawet go nie przeczytał.
- Ja nie dam rady Nathan. – szepnął nagle. - Nie wiem, jak
mam jej spojrzeć w oczy. Nie potrafię. Boję się, że wyrzucę jej prosto w twarz
wszystko, co mi leży na sercu i skrzywdzę ją tym, a nie chcę jej skrzywdzić
mimo tego, co zrobiła.
- Wiesz, że prędzej czy później, będziesz musiał wszystko z
nią wyjaśnić. – mruknąłem. – Nie możesz jej przez cały czas unikać.
Soctt przeklął pod nosem i rzucił niedopałkiem papierosa w
bok. Nerwowym gestem wyciągnął z paczki następnego i natychmiast go odpalił.
Patrzyłem na jego poczynania z uniesionymi brwiami.
Czekałem cierpliwie, aż Scott powie coś więcej. Cokolwiek.
Niestety czekałem na próżno. Unikał mojego spojrzenia i przez cały czas skupiał
się na fajce.
Nie odzywałem się, w ten sposób chcąc dać mu czas do
namysłu. Wiem, że teraz na pewno jest mu ciężko. Doskonale pamiętam, jak się
czułem, kiedy widziałem Grace z Carlosem. Ból jest nie do opisania.
- Wiem, że nie mogę jej unikać. – odezwał się po długiej
chwili ciszy. – Ale ja nie mogę. To dla mnie za wcześnie.
- Stary to się nie uda. – burknąłem. – Za chwilę zadzwoni dzwonek
na przerwę i dziewczyny tu przyjdą. Co wtedy zrobisz? Po prostu sobie
pójdziesz, nie zaszczycając Alex nawet jednym spojrzeniem? Próbowała się z tobą
skontaktować przez cały weekend. Jestem pewien, że teraz nie odpuści.
- Wiem. – jęknął i schował twarz w dłoniach.
Patrzyłem na niego, nie wiedząc, co powiedzieć. Nigdy nie
byłem dobry w pocieszaniu. Zazwyczaj, kiedy próbuję, robi się jeszcze gorzej.
Doskonale pamiętam, jak w dzieciństwie przeze mnie Grace się popłakała, gdy
próbowałem ją pocieszyć po tym, jak jej złota rybka zdechła.
Właśnie w tym momencie do naszych uszu doszedł dźwięk
dzwonka. Scott zerwał się na równe nogi, spoglądając przerażonym wzrokiem w
stronę głównego wejścia.
- Zwijam się. – mruknął pod nosem,
Podniósł z ziemi plecak i ruszył w stronę bramy, na
szczęście jednak zdążyłem złapać go za łokieć. Chłopak spojrzał na mnie z
wyrzutem.
- Nie ma mowy stary. Nigdzie nie pójdziesz. Musisz to teraz
załatwić. – powiedziałem patrząc mu prosto w oczy, z których bił lęk.
Craven westchnął zrezygnowany, ale skinął głową na znak
zgody. Po chwili, jak jeden mąż, ponownie spojrzeliśmy w stronę budynku
szkolnego. Już po kilkunastu sekundach zobaczyliśmy Grace, a za nią Alex. Ta
pierwsza rozejrzała się dookoła, aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na nas.
Odwróciła się w stronę przyjaciółki i powiedziała coś do niej. Alex również
zaczęła się rozglądać i po chwili również ona nam się przyglądała.
- Teraz już nie możesz się wycofać. – szepnąłem, widząc, że
dziewczyny idą w naszą stronę.
- Przez ciebie. – syknął w odpowiedzi. – Jakbym opuścił
jeden dzień, nic by się nie stało.
- Och zamknij się.
Serce mi się ścisnęło, kiedy widziałem jak Scott cały się
spina na widok Alex. To, co zobaczył wtedy w centrum handlowym, naprawdę
musiało zrobić na nim wrażenie. Cholera, wciąż nie mogę przyjąć do wiadomości,
że Alex mogła zrobić coś takiego. Myślałem, że ona naprawdę kocha Scotta. Cóż,
najwyraźniej się myliłem.
- Scott, możemy pogadać? – Alex spytała cicho, kiedy stanęły
obok nas.
Grace podeszła do mnie i złapała moją dłoń. Oboje ze
wstrzymanym oddechem przyglądaliśmy się naszym przyjaciołom. Bałem się reakcji
Scotta.
- Nie mamy, o czym. – powiedział nie patrząc na nią.
Kątem oka widziałem, jak Craven ze zdenerwowania zaciska
dłonie w pięści. Grace chyba też to zauważyła, bo spojrzała na mnie błagalnie.
- Owszem, mamy, o czym. – mruknęła Alex.
- Chodzi ci o to, że spotykasz się z innym kolesiem? –
warknął Scott. – Daruj sobie. Już wiem. Widziałem was. Raul też, więc nie
zaprzeczaj, bo mam świadka.
Alex zaskoczona otworzyła usta i wpatrywała się w chłopaka
szeroko otwartymi oczami. Nie potrafiłem zrozumieć jej reakcji.
- Scott..
- Co chcesz mi powiedzieć? „Scott, to nie tak jak myślisz?”
Żałosne. – burknął wściekły.
Craven odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem skierował
się w stronę wyjścia, jednak w połowie drogi zatrzymał się. Wyraźnie zawahał
się przez moment, aż w końcu ponownie odwrócił się w naszą stronę. Może tylko
mi się wydawało, ale chyba zobaczyłem w jego oczach łzy.
- To koniec Alex. Wiesz o tym. – powiedział głośno.
Kilka osób zatrzymało się, by spojrzeć, o co chodzi. Alex
próbowała wykrztusić z siebie cokolwiek, jednak nie była w stanie. Scott
pokręcił głową, przeczesał włosy palcami i poszedł sobie, nie oglądając się
więcej za siebie.
Tkwiliśmy w niezręcznej ciszy, bojąc się cokolwiek
powiedzieć. Widziałem, że Alex trzęsie się na całym ciele, ale nie potrafiłem
nic z tego zrozumieć. Skoro ma kogoś innego, to dlaczego aż tak przejmuje się
rozstaniem ze Scottem?
- Alex? – Grace w końcu odezwała się nieśmiało.
Dziewczyna pokręciła głową, tak jak wcześniej Scott, a
następnie odwróciła się i pobiegła w stronę szkoły, popychając przy tym kilka
osób.
- Rozumiesz coś z tego? – spytałem zdezorientowany.
- Nie. – mruknęła Grace.- Musimy wziąć sprawy w swoje ręce i
wyjaśnić to wszystko. To nie może się tak skończyć.
- Trzeba dowiedzieć się, kim jest ten koleś, z którym
spotkała się Alex. – westchnąłem. – Ciężka sprawa. Ona nam nie powie, kto to
jest.
- Zostaw to mnie. – powiedziała Grace. – Ty się zajmij
Scottem. Lepiej, żeby nie zrobił żadnej głupoty.
- Zwariuję kiedyś przez tego chłopaka. – burknąłem.
* * *
- Scott!?
Przedzierałem się przez zarośla, próbując przypomnieć sobie
drogę, do domku na drzewie, który razem z Grace i Scottem zbudowaliśmy w
okolicznym lesie, gdy mieliśmy po dwanaście lat.
Budowla nie była idealna. Właściwie bardzo często coś z niej
odpadało i musieliśmy to naprawiać, ale była to nasza kryjówka. Kryliśmy się
tu, kiedy rodzicie byli na nas źli, gdy coś przeskrobaliśmy lub po prostu,
kiedy mieliśmy kiepski dzień. Mogliśmy tu siedzieć i gadać o wszystkim.
Zostało tak do dzisiaj. Może teraz nie przychodziliśmy tutaj
tak często jak kiedyś, ale z tym miejscem łączy się wiele wspaniałych wspomnień
i czasami fajnie jest tu wrócić, przypomnieć sobie „stare” dobre czasy.
Scott z nas wszystkich przychodził tutaj najczęściej.
Zawsze, kiedy pokłócił się z rodzicami albo, gdy nie układało mu się z jakąś
dziewczyną. Tłumaczył to tym, że tutaj może ochłonąć i wszystko przemyśleć na
spokojnie.
W duchu miałem nadzieję, że Scott nie zmienił tego zwyczaju
i teraz też znajdę go właśnie w naszym starym domku. Wiedziałem, że do domu nie
wrócił, bo wtedy jego mama zaczęłaby go wypytywać, co się stało, a on na pewno
nie miał ochoty, by jej o tym opowiadać. Jeśli więc nie ma go tutaj, to nie
wiem gdzie może być.
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech,
kiedy po jakimś czasie „wyrosła” przede mną kiepsko wyglądająca, mała drewniana
budowla. Doskonale pamiętam, jak bardzo byliśmy z siebie dumni, kiedy udało nam
się ją zbudować. Zajęło nam to prawie dwa tygodnie, ale warto było.
- Scott!? – krzyknąłem ponownie.
Po chwili zobaczyłem dym, wyłaniający się z małego, bocznego
okienka domku. Od razu puściłem się biegiem, raz po raz potykając się na
wystających korzeniach i złamanych gałązkach. Co ten idiota wyprawia?
Wdrapałem się po prowizorycznej drabinie i wśliznąłem się do
środka, dziękując w myślach, że Scott nie zablokował klapy, która robiła za
drzwi.
Craven siedział oparty o jedną ze ścian, z nogami
podciągniętymi pod klatkę piersiową. W jednej dłoni trzymał coś, co na sto
procent nie było papierosem, a w drugiej prawie pustą butelkę wódki. W powietrzu unosił się gęsty, jakby słodkawy i
strasznie duszący zapach. Mimowolnie zacząłem się zastanawiać, kiedy on zdążył
to wszystko załatwić.
Krztusząc się, podszedłem do przyjaciela, który spojrzał na
mnie nieobecnym wzrokiem, a po krótkiej chwili zaśmiał się cicho, jakbym
powiedział lub zrobił coś zabawnego.
- Skąd wziąłeś to świństwo? – warknąłem wyrywając mu skręta
z dłoni, a następnie rzuciłem nim o podłogę i zgniotłem butem.
- Jakie to ma teraz znaczenie? – spytał powoli, dokładnie
wymawiając każde słowo.
- Dla mnie to ma znaczenie! Jesteś moim przyjacielem! –
krzyknąłem.
Milczał przez chwilę, jakby analizował to, co mu
powiedziałem, aż w końcu na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek. Pociągnął łyk z butelki i zaśmiał się cicho. Zdusiłem
warknięcie i usiadłem obok niego.
- Kocham cię stary. – powiedział opierając głowę o ścianę. –
Zawsze mogę na tobie polegać. Jesteś przy mnie, kiedy cię potrzebuję. Dobry z
ciebie przyjaciel. Najlepszy, jakiego kiedykolwiek miałem.
- Ja też cię kocham. Zawsze mi pomagasz, chociaż często
zachowuję się jak dupek. – mruknąłem uderzając go po przyjacielsku w ramię.
- To ja jestem dupkiem. – szepnął.
Wyciągnął butelkę w moim kierunku, unosząc pytająco brwi.
Wziąłem ją od niego i pociągnąłem spory łyk, czując jak chłodna ciecz pali moje
gardło. Nigdy nie byłem fanem wódki. Zdecydowanie wolę piwo.
Scott uśmiechnął się krzywo, a następnie zsunął się po
ścianie tak, że leżał płasko na drewnianej podłodze. Położył dłonie na brzuchu
i tępo wpatrywał się w dziurawy sufit.
- Zostałem sam. – szepnął, a po chwili zaśmiał się, jakby
chciał pokazać, że nic go nie obchodzi. Niestety jego głos zadrżał, co
sprawiło, że w ogóle mu nie uwierzyłem.
- Wiesz, kiedy mówiłem, że musisz pogadać z Alex, nie miałem
na myśli tego, żebyś wykrzyczał jej wszystko prosto w twarz. – mruknąłem.
- Ja wciąż widzę ich razem. – powiedział bełkotliwie. – To,
jak on trzymał ją za rękę, dotykał jej zarumienionego policzka. – spojrzałem na
niego i spostrzegłem, że po jego twarzy spływają łzy.
Z trudem przełknąłem ślinę, nie mogąc wykrztusić nawet
słowa. Ból Scotta był również moim bólem. Craven jest dla mnie jak brat, nie
potrafię patrzeć, jak cierpi.
Zerwałem się na równe nogi, odrzucając butelkę gdzieś w kąt.
Scott zaskoczony spojrzał na mnie załzawionymi oczami. Podszedłem bliżej niego
i wciągnąłem rękę w jego stronę, by pomóc mu wstać.
- To nie może tak być. Musimy coś zrobić. Nie mogę siedzieć
tu bezczynnie i patrzeć jak cierpisz. – warknąłem podciągając go do góry.
Chłopak chwiał się lekko, nie mogąc złapać równowagi. – Idziemy szukać Grace.
Ona miała pogadać z Alex.
- Dlaczego to robisz Nathan? – wykrztusił. – Alex mnie już
nie chce. Woli tamtego kolesia. Nie chcę stać na drodze do jej szczęścia.
- Nie uwierzę, że Alex tak po prostu przestało na tobie
zależeć. Ona ma totalnego fioła na twoim punkcie i kocha cię. W innym wypadku,
nie wytrzymałaby z tobą tak długo.
Scott zaśmiał się cicho na moje słowa. Cóż, to, że ktoś jest
takim upartym osłem jak on, wcale nie jest śmieszne, ale lepsze to, niż łzy.
- Trzeba działać brachu. – mruknąłem poklepując go po
ramieniu. – Zanim tamten fagas na serio zwinie ci dziewczynę z przed nosa.
Oczy Scotta zabłysły złowieszczo, kiedy to powiedziałem. A
może to przez marihuanę? Nie ważne. Ważne natomiast jest to, że Scott w końcu
chciał coś zrobić, żeby wyjaśnić całą tą sprawę.
* * *
Powoli przekroczyłam próg cukierni, do której chwilę
wcześniej weszła Alex. Po tym, co wydarzyło się przed drugą lekcją, dziewczyna
cała we łzach zabrała swoje rzeczy i opuściła teren szkoły. Mimo, iż
wiedziałam, że mojej mamie to się nie spodoba, również zwiałam. Nie obchodziły
mnie konsekwencje. Musiałam pomóc przyjaciołom i tylko to się liczyło.
Rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu i już po chwili
zobaczyłam Alex, schowaną w kącie knajpki. Dziewczyna raz po raz przecierała
mokre od łez oczy oraz nos. Wyglądała jak siedem nieszczęść z potarganymi od
wiatru włosami i rozmazanym makijażem.
Powoli podeszłam do stolika, przy którym siedziała i
usadowiłam się naprzeciwko niej. Dziewczyna zauważyła mnie dopiero po chwili i
tak się przestraszyła, że aż podskoczyła i wydała z siebie pisk.
- G-grace? C-co t-ty t-tu r-robisz? – wyjąkała próbując
powstrzymać szloch.
- Przyszłam za tobą, bo się o ciebie martwię. –
powiedziałam, chwytając jej dłoń, która spoczywała na stoliku. – Alex co się
dzieje? O co chodzi z tym kolesiem, z którym Scott widział cię w centrum
handlowym? – spytałam ostrożnie.
Twarz dziewczyny wykrzywił grymas, a po chwili wybuchła
głośnym płaczem. Kilka osób, które znajdowało się w cukierni, spojrzało na nas
ni to z zaciekawieniem ni to z dezaprobatą. Ignorując ich wszystkich, usiadłam
obok Alex i przytuliłam ją mocno, pozwalając jej się wypłakać.
Jej reakcja mówiła wiele na temat tamtego wydarzenia. Po
pierwsze, na pewno mocno żałowała tego, że w ogóle spotkała się z tamtym
chłopakiem. Nie mogłam tylko zorientować
się, skąd ona w ogóle go znała. To jej były chłopak? A może poznała go
niedawno? Musiałam uzbroić się w cierpliwość i czekać, aż Alex sama mi wszystko
wyjaśni.
Kiedy po długiej chwili odsunęła się ode mnie, podałam jej
paczkę chusteczek, którą przyjęła z bladym uśmiechem. Nerwowym gestem przetarła
twarz i nos. Spojrzała na mnie zapuchniętymi oczyma, miętosząc w dłoniach
paczuszkę z chusteczkami.
- P-przepraszam. – powiedziała drżącym głosem.
- Nic nie szkodzi. Rozumiem. – szepnęłam uśmiechając się do
niej pokrzepiająco.
Alex milczała przez chwilę, rozważając, co może mi
powiedzieć. Dziwnie się czułam z tym, że wciąż nie do końca mi ufa. Przecież
nigdy jej nie zawiodłam. Jej tajemnice są u mnie bezpieczne. Nie powiedziałabym
o niczym nawet Nathanowi.
- Tamten… tamten chłopak… - zaczęła spokojniejszym już
głosem. – Ma na imię Kevin. Byłam z nim dużo wcześniej przed Scottem. –
wymawiając imię chłopaka, jej głos zadrżał odrobinę. – Byliśmy razem prawie dwa
lata, aż on zdradził mnie z jakąś dziewczyną na imprezie. Nie potrafiłam mu
tego wybaczyć i zerwałam z nim. – pokręciła głową i wyjrzała przez okno.
- Dlaczego teraz się z nim spotkałaś? – spytałam cicho.
- On od jakiegoś czasu strasznie nalegał na to spotkanie. –
westchnęła. Zamknęła oczy, wykrzywiając usta w grymasie. – Spotkałam się z nim,
żeby dowiedzieć się, o co mu chodzi. Później chciałam go spławić. Scott musiał
nas zobaczyć akurat w momencie, kiedy on mi mówił, że żałuje tego, co zrobił,
że mnie kocha i żebym do niego wróciła.
Urwała i schowała twarz w dłoniach, ponownie szlochając
cicho. Było mi jej tak strasznie szkoda. Na początku nie do końca byłam
przekonana, czy to, co mówi jest prawdą, ale widząc jej łzy i rozpacz malującą
się na jej twarz, zrozumiałam, że ona nie kłamie. Naprawdę zależy jej na
Cravenie, a z tamtym kolesiem nic już ją nie łączy. Wiedziałam, że nie będę
potrafiła patrzeć na cierpienie tej dwójki i postanowiłam, że trzeba to wszystko
wyjaśnić.
- Zadzwoń do tego kolesia i umów się z nim. – powiedziałam.
- Ż-że co? – wyjąkała dziewczyna.
- To co słyszałaś. – mruknęłam zbierając swoje rzeczy. –
Jeszcze dzisiaj wyjaśnimy całą tą sytuację.
- Ale jeśli Scott znowu zobaczy mnie z Kevinem… On nigdy mi
tego nie wybaczy! – pisnęła spanikowana.
- Spokojnie. Znam Scotta od dziecka. Wiem jak z nim
postępować. – uśmiechnęłam się do niej.
Cóż, w każdym razie miałam nadzieję, że wiem jak z nim
postępować. Scott od zawsze był trudnym dzieckiem i czasami ciężko było z nim
wytrzymać. Nadal nie mam pojęcia, jak Nathan to robi.
Alex niechętnie wzięła ze mnie przykład i podniosła się na
równe nogi, jednocześnie wyciągając komórkę, by zadzwonić do tamtego kolesia. W
duchu modliłam się, żeby mój plan wypalił.
* * *
Kiedy Grace wysłała mi wiadomość, żebyśmy razem ze Scottem
przyszli pod szkołę, od razu wiedziałem, że to nie może się dobrze skończyć.
Craven był pijany i nagrzany i było to widać chyba na kilometr. Ledwo trzymał
się na nogach i gdybym go nie podtrzymywał, to skończyłby z twarzą przytuloną
do chodnika. W każdym bądź razie, wierzyłem, że Grace ma jakiś plan. W drodze
powrotnej do szkoły, trzymałem się tej myśli, niczym tonący człowiek gałęzi lub
czegoś takiego.
Zobaczyłem ich już z daleka. Mówiąc „ich”, mam na myśli Grace,
Alex i jakiegoś chłopaka z ciemnymi włosami, którzy o czymś rozmawiali. W mojej
głowie od razu pojawiła się niepokojąca myśl, że jest to ten koleś, z którym
Scott widział Alex w centrum handlowym.
Z każdym kolejnym krokiem czułem, że Scott cały się spina.
Chyba nie był aż tak pijany i naćpany jak wcześniej myślałem. Kiedy spojrzałem
na niego, wyglądał całkiem normalnie, choć był trochę czerwony na twarzy, ale
chyba dlatego, że był zdenerwowany widokiem tamtego kolesia.
- To on? – spytałem cicho, ponownie zerkając na trzy osobową
grupkę przed nami.
Scott nie odpowiedział, tylko odsunął się ode mnie i
przyspieszył kroku, zaciskając dłonie w pięści, jakby przygotowując się do
walki.
- Ty skurwysynu! – warknął.
W tym momencie cała trójka spojrzała na nas, jednak wtedy
było już za późno. Scott rzucił się z pięściami na zdezorientowanego chłopaka,
trafiając go prosto w nos.
Chłopak stracił równowagę i upadł na beton, jednak szybko
podniósł się na równe nogi i tym razem to on rzucił się na mojego przyjaciela,
który najwyraźniej nie spodziewał się ataku ze strony chłopaka.
- Scott! –
krzyknęliśmy wszyscy.
- Przestańcie! Scott proszę! – krzyknęła Alex ze łzami w
oczach. – Kevin zostaw go!
W tym momencie, na szczęście pojawił się Raul. Johanson
złapał Kevina, odrywając go od Scott’a, a ja instynktownie złapałem kumpla,
który już rwał się, żeby ponownie dobrać się do tamtego kolesia.
Kiedy myśleliśmy, że sytuacja jest już mniej więcej opanowana,
Kevin wyrwał się z uścisku Raula i rzucił się na Scotta z pięściami. Craven,
mimo iż w jego żyłam płynął alkohol miał całkiem niezły refleks, w
przeciwieństwie do mnie. Scott uchylił się przed ciosem przeciwnika, niestety
tamten nie zdążył się już zatrzymać i jego pięść wylądowała na mojej twarzy.
Zaskoczony puściłem Scott’a i zatoczyłem się do tyłu, czując
ostry ból nosa, a po chwili również zorientowałem się, że po mojej twarzy
spływa krew.
- Dość tego! – usłyszałem wściekły głos Grace.
Zamrugałem kilkakrotnie,
żeby mój wzrok się wyostrzył i ponownie spojrzałem na scenkę, rozgrywającą się
na oczach setek uczniów.
Grace stała z wyciągniętymi ramionami pomiędzy Scottem i
Kevinem, którzy rzucali sobie wściekłe spojrzenia. Raul stał zaraz obok nich,
gotowy przywalić temu, który będzie się awanturował. Alex natomiast stała z
boku i ze łzami w oczach spoglądała na Scotta.
- Przestańcie zachowywać się jak idioci, którymi rządzi
testosteron! – warknęła blondynka. - Zwłaszcza ty Scott! Cholera. Wiesz, że cuchnie
od ciebie alkoholem na kilometr? – chłopak w odpowiedzi burknął pod nosem coś
nie zrozumiałego. – To ja kazałam Alex zaprosić tutaj Kevina, bo trzeba
wyjaśnić tą całą sytuację, ale wy oczywiście wolicie lać się po pyskach jak
gówniarze, zamiast normalnie pogadać!
Wierzchem dłoni przetarłem krew kapiącą z nosa, nie
spuszczając wzroku z Grace. Wyglądała niesamowicie, taka władcza i pewna tego,
co robi. Z każdym dniem kocham tą dziewczynę coraz bardziej.
- Tu nie ma, co wyjaśniać. – warknął Scott rzucając wściekłe
spojrzenie najpierw na Kevina potem na Alex. – Jeśli wolisz tego frajera ode
mnie, mogłaś to od razu powiedzieć, a nie uprawiać jakieś chore gierki!
- Scott ja… - głos dziewczyny załamał się i lewo
powstrzymała się od ponownego płaczu.
- Mnie i Alex już nic nie łączy. Ona mnie nie chce. –
odezwał się Kevin.
Scott zamarł słysząc słowa chłopaka. Spojrzałem na Raula,
który momentalnie przysunął się do Cravena.
- JUŻ was nic nie łączy? – spytał z niedowierzaniem, mocno
akcentując pierwsze słowo. – Ty gnoju!
Scott rzucił się na chłopaka, jednak Raul w ostatniej chwili
zdążył go złapać. Natychmiast podbiegłem do nich i pomogłem przytrzymać
wierzgającego przyjaciela.
- Scott przestań. – odezwała się Alex słabym głosem
podchodząc niepewnie. – Wszystko ci wyjaśnię, ale proszę nie denerwuj się.
Craven zmierzył ją zimnym spojrzeniem, w którym od razu dało
się zauważyć potworny ból. Niesamowite było jednak to, że po chwili Scott
wyraźnie się uspokoił, cały czas wpatrując się w oczy dziewczyny.
- Kevin jest moim byłym chłopakiem. – wyjaśniła patrząc
Scottowi prosto w oczy. - Spotkałam się z nim, ponieważ on strasznie nalegał na
to. Kevin chciał, żebyśmy spróbowali od nowa. Ale ja nie chcę już z nim być. –
powiedziała zerkając na chłopaka.- To ciebie kocham i z tobą chcę być. Wiem,
jak kiepsko to wygląda i że pewnie mi nie wybaczysz, zwłaszcza po tym, co widziałeś,
ale… mam nadzieję, że nie będziesz żałował swojej decyzji.
Scott delikatnie, acz stanowczo wyrwał ręce z naszego
uścisku, a następnie chwycił twarz Alex w dłonie i pocałował jej drżące usta,
nieźle ją tym zaskakując.
Mimowolnie na mojej twarz zakwitł uśmiech, tak samo jak u
Grace, a nawet Raula. Chyba tylko ten cały Kevin nie był zadowolony z takiego
obrotu sprawy.
Jeśli przez tą krótką chwilę byliśmy pewni, że wszystko jest
już w porządku, to byliśmy w ogromnym błędzie. W tym momencie przez tłum
szepczących uczniów przedarł się dyrektor Hoke w towarzystwie Stone’a i pani
Thomas.
- Co tu się do jasnej cholery wyrabia!?
_______________________________________
Jest kolejny rozdział. Cieszycie się? ;)
Następny będzie dopiero w przyszłym miesiący, albo pod koniec tego.
Za jakiekolwiek błędy czy literówki przepraszam.
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, niech zagląda do odpowiedniej zakładki.
Zapraszam również na http://truly-madly-crazy-deeply.blogspot.com/ gdzie pojawił się nowy rozdział.
To chyba tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam
@Twinkleineye
_______________________________________
Jest kolejny rozdział. Cieszycie się? ;)
Następny będzie dopiero w przyszłym miesiący, albo pod koniec tego.
Za jakiekolwiek błędy czy literówki przepraszam.
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, niech zagląda do odpowiedniej zakładki.
Zapraszam również na http://truly-madly-crazy-deeply.blogspot.com/ gdzie pojawił się nowy rozdział.
To chyba tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam
@Twinkleineye
Tak na niego czekałam *-* Boski. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ;)
OdpowiedzUsuńJezu *.* Genialny <3
OdpowiedzUsuńSuper blogg *.*
OdpowiedzUsuńwow, naprawdę świetny.. dobra robota, miło się czyta <3
OdpowiedzUsuńUważam, że ten rozdział, a właściwie całokształt bloga w pełni opowiada o prawdziwej przyjaźni, łamiąc stereotypy jej dotyczące. W dalszym ciągu jest tak jak dawniej, mianowicie dzieciństwo przeplata się z teraźniejszością, również cały czas bohaterowie zmierzają się z coraz to nowymi problemami, nie tylko błahymi tzw. pierdułami, ale z gorszymi zawiłościami losu, które wpływają na ich przyszłość.
OdpowiedzUsuńKontynuując, piszesz tak realistycznie, oddając szczegółowo emocje, że można się poczuć jakby się było w samym środku toczącej się akcji.
Co do notatki pod rozdziałem, oczywiście, że bardzo się ucieszyłam, gdyż w niecierpliwości na niego czekałam.
Jak na tą chwilę oczekuję na kolejną część i mam nadzieję, że pojawi się ona jak najszybciej, życząc weny, również pozdrawiam !
Genialny rozdział *.* Cieszę się, że historia z Alex dobrze się skończyła. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńO fuck.! Tak sie ciesze ze jest druga czesc o Nathanie:D
OdpowiedzUsuńNormalnie ciesze sie jak dziecko w sklepie z zabawkamiXD
Rozdzial boski tak jak poprzednie dwa^^
Czekam na kolejny i na pewno bd czytac:)
Weny i do nastepnego.! xx
Podoba mi się! :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie tym dyrektorem. Ogólnie świetnie napisałaś te emocje, to wszystko się przelało na czytelników. Jesteś wielka ♥
Zapraszam na nowy post do mnie i przepraszam za spam.
http://my-life1326.blogspot.com/
Jejku. Tyle się dzieje. Brak mi słów. Po prostu uwielbiam <3
OdpowiedzUsuń