niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 2.5

Pewnie jakoś bym przeżył fakt, że zostałem zawieszony w prawach ucznia na tydzień, co w praktyce oznaczało, że nie będę przez ten czas chodził do szkoły, gdyby nie to, że moja mama również postanowiła wlepić mi karę.
Może i sam się na to zgodziłem, ale zrobiłem to tylko dlatego, że w innym wypadku, mama nie pozwoliłaby, żeby Lucky został w naszym domu. Nie mogłem pozwolić na to, żeby Lucas był z tego powodu smutny.
Kara, którą mama mi wlepiła znaczyła tyle, że wolno mi wychodzić z domu, ani nikogo do niego zapraszać, a także nie mogłem oglądać telewizji. Chciała mi również zabrać komórkę, jednak w tej kwestii się nie ugiąłem. Zabranie telefonu oznaczałoby całkowite zamknięcie okna na świat, a w ten sposób przynajmniej mogłem pisać z Grace i ze Scottem.
W czasie, kiedy mój brat chodził do szkoły, a mama do pracy, ja starałem się nauczyć naszego nowego pupila odrobiny posłuszności. Muszę przyznać, że to nawet nie było takie trudne. Lucky okazał się bardzo posłusznym i grzecznym psiakiem, co było dziwne, bo wcale nie był już taki młody.  Na początku myślałem, że będą z nim same kłopoty, bo to przecież przybłęda, ale na szczęście się myliłem i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że przez ten tydzień udało nam się zaprzyjaźnić.
Mama wciąż nie była zadowolona, że w naszym domu pojawił się nowy członek, jednak nie potrafiła już na głos wyrazić swojego sprzeciwu.  Widząc, jak Lucas bardzo cieszy się z tego, że Lucky mieszka z nami, nie miała serca nic mówić, jednak nawet to nie powstrzymywało jej przez mamrotaniem wulgaryzmów pod nosem, kiedy psiak plątał jej się pod nogami.
Za każdym razem, gdy widziałem jak się złości, podśmiechiwałem się pod nosem, jednak w ten sposób pogarszałem tylko swoją sytuację.  Mama była na mnie nieźle wkurzona, przez to, co wydarzyło się w szkole. Paręnaście razy mówiłem jej, jak to wszystko wyglądało, jednak ona za każdym razem tylko wzdychała, bądź kręciła głową.
Dzień, w którym skończyło się nasze zawieszenie, był najszczęśliwszym w moim życiu. Kto by pomyślał, że tak bardzo będę się cieszyć na myśl, że muszę iść do szkoły. Okej, może nie cieszył mnie fakt, że znowu idę do szkoły, lecz to, że w końcu spotkam się z moją dziewczyną i z przyjaciółmi.
Mam wrażenie, że nasi rodzice jakoś się zmówili. No, bo czy to nie dziwne, że moja mama, mama Grace i rodzice Scotta i Alex, zabronili nam wychodzić z domu przez ten tydzień? Nie możliwe jest to, że wpadli na to osobno. Musieli wymyślić to razem.
Kiedy w poniedziałkowy poranek, jakieś dziesięć minut przed dzwonkiem ogłaszającym pierwszą lekcję, pojawiłem się na dziedzińcu szkolnym, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było odnalezienie moich znajomych. Nie było to takie trudne. Wszyscy siedzieli na murku, z dala od wzroku niepożądanych osób.
Grace na mój widok zerwała się na równe nogi i wręcz rzuciła się na mnie, od razu mocno wpijając się w moje usta. Przygarnąłem ją do siebie, ciesząc się jej bliskością.
-Nie myślałem, że tak ucieszę się z faktu, że znowu będziemy zamulać w szkole. – burknął Scott, kiedy podeszliśmy bliżej.
- Dokładnie o tym samym myślałem. – powiedziałem ze śmiechem. – Już miałem dość siedzenia w domu. Mama mnie nawet do sklepu nie chciała wysłać.
- Moja tak samo! – jęknęła Grace. – Nie rozumiem, co jej się stało. Nigdy się tak nie zachowywała, a przecież nie raz gorsze rzeczy robiłam.
- To wszystko wina Hoke’a.
Spojrzeliśmy na Raul’a, który właśnie do nas podszedł. Wyglądał na tak samo znudzonego życiem jak zawsze.
- Twoi starzy też cię przyskrzynili? – spytał go Scott.
- Zawsze mieli mnie w dupie, ale przez ten tydzień pilnowali mnie jak jakieś psy myśliwskie. Zupełnie tego nie ogarniam. – wyrzucił z siebie, jednocześnie z kieszeni spodni wyciągając paczkę papierosów.
- Może faktycznie Hoke nagadał naszym starym jakichś głupot. – zastanawiałem się na głos.
- Ale to się nie trzyma kupy. – burknęła Grace przytulając się do mnie mocniej.  – Pamiętasz, jak Mallory próbowała nas wrobić, że na nią napadliśmy? – zwróciła się do Scotta. – Hoke wtedy też miał coś do nas, ale moja mama broniła nas, chociaż nie wiedziała, jak to było naprawdę. A teraz? Nawet nie próbowała stawać w naszej obronie. Coś się zmieniło.
- Tylko co? – wymamrotał Scott.
Wszyscy się nad tym głowiliśmy. W tym, co powiedziała Grace, było dużo prawdy. Często robiliśmy naprawdę głupie rzeczy, ale za każdym razem pani Bennett stawała za nami murem. Nigdy nie pozwalała, abyśmy byli niesprawiedliwie ukarani. Coś musiało się stać, bo teraz nikt nie chciał nam pomóc. A może chodzi o to, że rodzice uważają nas już za dorosłych i myślą, że sami musimy sobie ze wszystkim radzić?
Podskoczyliśmy jak oparzeni, gdy rozbrzmiał dzwonek ogłaszający rozpoczęcie pierwszej lekcji. Wszyscy z lekką niechęcią spojrzeliśmy w kierunku budynku szkoły. Na samą myśl o tym, z mojego gardła wydobył się jęk.
- Idziemy? – odezwał się Scott. – Może zrobimy wejście w naszym stylu?
- Afera na dobry początek? – zaśmiałem się. – Nie wystarczy ci?
- Nigdy. – mruknął podnosząc się na równe nogi, jednocześnie pociągając za sobą Alex, która przez cały czas kurczowo ściskała jego rękę.
- Jesteś szalony. – skwitowała Grace.
Craven wzruszył ramionami, uśmiechając się łobuzersko pod nosem. Śmiejąc się radośnie skierowaliśmy się w stronę szkoły.  Nawet największe bagno nie mogło odebrać nam humoru.
- Wybierasz się dzisiaj do skate parku? – spytała mnie Grace spoglądając na moją deskorolkę, którą miałem przy sobie.
- Taa, chyba tak. – wymamrotałem całując ją w skroń.
 - Przecież masz jeszcze szlaban. Twoja mama się nie wścieknie?
- I tak jest na mnie wkurzona. Poza tym dzisiaj pracuje do późna, a Lucasa ma odebrać nasza sąsiadka. Tak więc, mam wolną rękę.  Oczywiście dopiero po tym, jak dwie godziny przesiedzimy w bibliotece razem z twoją mamą.
Grace pokręciła głową, ale nic nie powiedziała. Może to i lepiej. Ostatnimi czasy naprawdę dziwnie się zachowuje. Trochę jakby… dorosła? Szczerze? To przerażające. Dorosłość jest przerażająca. Dlaczego to dzieje się tak szybko?

* * *
Sprzątanie biblioteki nie było tak straszne, jak ostatnim razem, gdy naszą karą była codzienna pomoc tutaj. Może to dlatego, że w tamtym roku byliśmy tu tylko ja i Scott, a teraz były z nami również dziewczyny i Raul.
Przez cały czas wygłupialiśmy się, jak tylko mogliśmy. Włączaliśmy sobie muzykę, tańczyliśmy i śpiewaliśmy, jednocześnie wycierając półki czy podrzucając sobie książki, nie zważając na krzywe spojrzenia pani Bennett, której najwyraźniej nie podobało się nasze wesołe zachowanie.
Wydaje mi się, że dopiero dzisiejszego dnia, Raul poczuł, że należy do naszej paczki. Wiem, że to dziwne, ale przez te dwie godziny, nie zachowywał się jak gburowaty dupek, tylko normalny koleś, z którym można pogadać czy pożartować. Wychodzi na to, że nawet Johanson ma w sobie coś w rodzaju dobroci.
Pomimo miło spędzonego czasu w towarzystwie przyjaciół, cieszyłem się, kiedy w końcu mogłem opuścić szkolne mury i poczuć prawdziwą wolność. Już nie mogłem się doczekać momentu, gdy w końcu znajdę się w skate parku, wśród ludzi, którzy jak samo jak ja, kochają ten sport.
- Nie wiem, czy dobrze robisz. – mruknęła Grace, kiedy byliśmy jeszcze w bibliotece. – Naprawdę nie powinieneś denerwować swojej mamy. Już i tak jest na ciebie wystarczająco wkurzona za tamtą akcję.
- Nie kumam, o co ci chodzi. – burknął Scott. – Szlaban, który dała mu mama jest niesprawiedliwy. – mruknął. - Nic nie zrobiliśmy. – powiedział po raz setny. – W sumie przeszedłbym się tam z tobą. Muszę pogadać z Colinem. Później wpadnę do ciebie. – dodał patrząc na Alex.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego słodko, rumieniąc się przy tym delikatnie. Mimowolnie sam się uśmiechnąłem. Dobrze, że ci dwoje znowu są razem. Nie wiem, jakby to wszystko potoczyło się dalej, gdybyśmy nie wyjaśnili rzekomej zdrady Alex.
- Okej. Zrobisz jak chcesz, tylko później nie narzekaj. – powiedziała lekko poirytowana Grace i podała Alex książkę.
Może i Grace miała trochę racji, jednak nie miałem zamiaru zmieniać zdania. Byłem już zbyt podekscytowany swoim „planem” i zbyt zdeterminowany, żeby teraz odpuścić. Zresztą, chyba wszyscy wiedzą, że jak ja się uprę, to nie ma mocnych.
Tak więc, zaraz po wyjściu ze szkoły i pożegnaniu się z dziewczynami i Raulem, razem z przyjacielem skierowaliśmy się prosto w stronę skate parku. Przez cały czas żartowaliśmy i przepychaliśmy się, śmiejąc się przy tym na całe gardło. Całe szczęście, że w tamtej chwili nie widziała nas pani Bennett, albo moja mama. Już sobie wyobrażam, jak kręciłyby z dezaprobatą głową lub wzdychały z rezygnacją.
- Skąd wiesz, że Collin tu będzie? – spytałem przyjaciela, gdy byliśmy już na miejscu.
- Mówił, że jest tu codziennie, bo coraz więcej dziewczyn jeździ na desce, a większość z nich jest niezła, więc przychodzi popatrzeć na nie. – Scott wzruszył ramionami.
Zerknąłem na przyjaciela i uśmiechnąłem się krzywo. Nie mogłem się nie zgodzić z jego słowami. Faktem jest to, że w naszym kręgu pojawiło się więcej dziewczyn. Część z nich jeździła na desce tylko dla szpanu, ale niektóre były w tym naprawdę dobre, może nawet lepsze od niektórych chłopaków. I szczerze mówiąc, niektóre były całkiem ładne.
- Tam jest. – mruknąłem wskazując na blondyna siedzącego na ławce.
- A tam chyba jest Melissa. – odparł Craven ruchem głowy pokazując mi dziewczynę, stojącą po drugiej stronie parku w towarzystwie jakiejś koleżanki, która poprawiała łańcuch przy swoim BMX’ie.
Mimowolnie na mojej twarzy zakwitł delikatny uśmiech, kiedy zorientowałem się, że ta dziewczyna, którą wskazywał Scott, faktycznie była Melissa. Już dawno z nią nie rozmawiałem. Zawsze się mijamy i jakoś nie ma okazji, mówimy sobie tylko cześć, albo posyłamy szybkie uśmiechy.  Trochę kicha. Najwyższy czas to zmienić.
- Widzimy się później? – spytałem.
- Idziesz do niej? – uśmiechnął się łobuzersko i poruszył brwiami.
- Zamknij się. – burknąłem i uderzyłem go lekko w ramię.
Craven zaśmiał się, jednocześnie dla żartu rozmasowując sobie ramię. Scott, jako jedyny wiedział, że wciąż coś czuję do Melissy i że bardzo mi na niej zależy i bardzo często wykorzystywał ten fakt, żeby mi dokuczyć. Nie robi tego oczywiście złośliwie, ale i tak mnie to denerwuje.
Gdyby Grace dowiedziała się o moich uczuciach, raczej nie byłaby zadowolona. Nigdy nie przepadała za Melissą i to nie uległo zmianie. Teraz tylko toleruje ją i to ze względu na mnie. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
Wskoczyłem na deskorolkę i na odchodne pokazując kumplowi język, skierowałem się w stronę dwóch dziewczyn. Byłem gdzieś w połowie drogi, gdy Melissa odwróciła się w moją stronę. Na mój widok, jej słodką twarzyczkę rozświetlił uśmiech.
- Nathan! – pisnęła radośnie, gdy zatrzymałem się obok niej.
Objąłem ją w pasie, a ona zarzuciła mi ręce na szyję i przytuliła mocno, niemal mnie dusząc, co było dziwne, zwarzywszy na fakt, że Melissa jest przecież naprawdę drobną dziewczyną.
- Cześć młoda. – powiedziałem ze śmiechem.
- Ej! Jestem tylko rok młodsza od ciebie. – burknęła odsuwając się ode mnie.
- Dla mnie i tak zawsze będziesz tą szesnastolatką, którą poznałem. – mruknąłem znowu ją przytulając.
Odsunęliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy do naszych uszu doszło ciche chrząknięcie. Spojrzeliśmy w stronę, z którego ono dochodziło i okazało się, że to koleżanka Mel chciała zwrócić na siebie uwagę.
Już na samym początku poczułem dziwną więź z tamtą dziewczyną. Nie odezwała się jeszcze ani słowem, a już wiedziałem, że jest ona taka sama jak Grace była kiedyś. Arogancka, bezczelna i bardzo pewna siebie. Wskazywała na to jej wyluzowana postawa. Różnił je tylko kolor włosów i styl ubierania się.
- Właśnie. – wymamrotała Mel. – Nathan to jest Mia. Mia to jest mój przyjaciel Nathan. – przedstawiła nas sobie.
Uścisnęliśmy sobie dłonie, jednocześnie mówiąc „cześć”. Przez moment wydawało mi się, że dostrzegam dziwny błysk w oczach Mii, jednak wrażenie szybko minęło, gdy zobaczyłem delikatny uśmiech na ustach dziewczyny.
- Więc to ty jesteś ten słynny Nathan, o którym tyle już słyszałam. – mruknęła Mia nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Na to wygląda. – wymamrotałem spoglądając na Melissę, która wzruszyła ramionami, jednocześnie uśmiechając się jakby przepraszająco.
Nie wiem czemu, ale pod czujnym spojrzeniem nowo poznanej dziewczyny, straciłem całą pewność siebie. Czułem się trochę jak mały, zagubiony chłopczyk, którym już przecież nie jestem.
- W porządku.- powiedziała ze śmiechem.-  Po prostu byłam ciekawa. – dodała uspokajającym tonem jednocześnie wtykając dłonie do kieszeni swoich dresowych spodni.
Melissa przytuliła się do mnie, opierając policzek na moim ramieniu. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się lekko. Dzięki jej obecności poczułem się znacznie pewniej. Pewnie gdybym został z Mią sam na sam, zapomniałbym języka w gębie. W tej dziewczynie było coś takiego… nawet nie potrafię tego określić.
- Słyszałam, że zostaliście zawieszeni za jakąś bójkę. – odezwała się Mel. – O co dokładnie chodziło?
- Scott i Alex pokłócili się przez jakiegoś kolesia, byłego chłopaka Alex. Grace zaprosiła go, chcąc wyjaśnić całą sytuację. Nie wszystko poszło jednak po jej myśli i chłopaki zaczęli się bić. Razem z Raulem próbowaliśmy ich rozdzielić, ja oberwałem w nos i gdzieś właśnie w tamtej chwili pojawił się dyro. Tamtego kolesia puścił wolno, a nas zawiesił i zmusił do sprzątania biblioteki przez najbliższe dwa miesiące.
- Powtórka z rozrywki, co? – Mel szturchnęła mnie biodrem.
Zacząłem się śmiać, kiedy zorientowałem się, że powiedziałem dokładnie to samo, gdy usłyszałem, jaką mamy karę za tą całą bójkę. Chyba ja i Melissa naprawdę mamy ze sobą wiele wspólnego.
- Kupiłeś nową deskorolkę? – spytała.
- Musiałem. Tą, którą razem kupowaliśmy, uszkodził mój młody. – powiedziałem kręcąc głową.
- Mogę się przejechać? – zapytała. – Jake zabrał mi moją deskę, znowu. Nie podoba mu się, że jeżdżę. – westchnęła. – Uważa, że to niebezpieczne, chociaż sam jeździ. Hipokryta z niego.
- Po prostu się o ciebie martwi. – wtrąciła Mia opierając się łokciami o kierownicę BMX’a. – W końcu jesteś jego malutką siostrzyczką.
Skinąłem głową, zgadzając się ze słowami dziewczyny. Poznałem Jake’a i wiedziałem, jak bardzo troszczy się o siostrę. Ich rodzice byli zbyt zajęci zarabianiem pieniędzy, by interesować się życiem swoich dzieci. Jake na pewno czuje się odpowiedzialny za Melissę i to dlatego czasami zachowuje się jak nadopiekuńczy tatuś.
- Masz. – mruknąłem podsuwając Melissie deskorolkę.
Dziewczyna pisnęła radośnie, a następnie cmoknęła mnie szybko w policzek i wskoczyła na deskorolkę, uśmiechając się przy tym jak jakiś chochlik.
- To prawda, że ty i Melissa byliście parą?
Zamrugałem zaskoczony i spojrzałem na Mię, która nie spuszczała ze mnie wzroku. Serce zabiło mi mocniej, na widok jej błękitnych oczu. Musiałem odchrząknąć, żeby nie stracić wątku rozmowy.
- Tak, to prawda. Dlaczego pytasz?
- Musi być w tobie coś wyjątkowego, skoro udało ci się ją zauroczyć na tyle, by została twoją dziewczyną. Melissa przecież nie należy do dziewczyn, które lecą na każdego chłopaka, który powie jej komplement.
- Melissa jest świetną dziewczyną. – mruknąłem odwracając wzrok. – A czy jest we mnie coś wyjątkowego? Śmiem wątpić. Jestem do znudzenia normalny. – wymamrotałem. – Od jak dawna się znacie? – spytałem chcąc odwrócić uwagę ode mnie.
- Odkąd wyprowadziłam się z Detroit, czyli od jakiegoś roku. – powiedziała uśmiechając się nieznacznie.  – Od razu znalazłyśmy wspólny język, mimo, iż jesteśmy zupełnie inne.
- To widać.
Dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie, przez co w końcu poczułem się w jej towarzystwie znacznie pewniej. Miałem wrażenie, że prędzej czy później i my znajdziemy wspólny język. W końcu jest ona podobna do Grace tak bardzo, jakby była jej zaginioną siostrą, a Grace była najbliższą mi osobą, nie licząc mojej rodziny.
- Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego Melissa się w tobie zabujała. – mruknęła mierząc mnie wzrokiem od stóp do głowy. – Jesteś spoko. I nie chodzi mi tu o wygląd, który nawiasem mówiąc też jest niczego sobie. – powiedziała uśmiechając się łobuzersko.
Zaśmiałem się czując, że moja twarz robi się czerwona. Szczerze mówiąc, ten niespodziewany komplement był całkiem miły.
Mia uśmiechnęła się jeszcze szerzej, widząc rumieńce na moich policzkach. Wetknąłem dłonie do kieszeni bluzy i spojrzałem na Melissę, która śmigała na rampie. Była w tym już naprawdę dobra, ale uczeń jeszcze nie przerósł mistrza.
- Nie chciałam cię speszyć. – mruknęła. – Czasami po prostu mówię, co mi ślina na język przyniesie, nic więcej. Często mam przez to problemy w szkole, zwłaszcza u Stone. Ten koleś ma chyba jakiś problem ze sobą. Kiedyś oberwałam od niego kredą w głowę, bo spytałam czy przyjmuje jakieś żeńskie neurony, gdy gadał z dziewczynami na temat lakierów do paznokci. – nawijała.
- Skąd ja to znam. – wykrztusiłem ze śmiechem. – Ostatnio Stone wywalił mnie z klasy tylko dlatego, że przyjaźnie się ze Scottem. A kredą dostałem tyle razy, że trudno zliczyć. Ten koleś powinien iść się leczyć.
- Chyba wszyscy tak uważają. – zgodziła się ze mną.
W tej chwili podjechała do nas podekscytowana Melissa. Gdybym w ostatniej chwili nie złapał jej za ręce, wjechałaby prosto w Mię. Mel uśmiechnęła się wesoło, próbując złapać równowagę.
- Ale super. – wydyszała. – Matko, jak dawno nie jeździłam.
- Mówiłam, że mogę ci pożyczać moją deskę, bo już jej nie używam, ale mnie nie słuchałaś. – burknęła Mia.
- Wiem, ale nie chciałam, żeby Jake zabrał też twoją deskę. – Mel wzruszyła ramionami.
- Jak słodko. – mruknęła Mia z sarkazmem.
Melissa zaśmiała się wesoło i uścisnęła dziewczynę radośnie. Mia spojrzała na mnie znad ramienia przyjaciółki i uśmiechnęła się do mnie, a w jej oczach znowu dostrzegłem ten sam błysk, co wcześniej i tak samo jak wcześniej, poczułem w środku coś dziwnego. Kiedy jednak zamrugałem powiekami, błysk zniknął i moje odczucia również. Może to wszystko tylko mi się przywidziało?


 _____________________________________
Jesteście tu jeszcze?
Udało mi się napisać ten rozdział w zadziwiająco szybkim czasie i jestem nawet zadowolona z tego rozdziału, co jak dla mnie jest dziwne, bo przecież zawsze narzekam.
Jak widać, pojawiła się nowa postać, Mia. Jeśli ktoś jest ciekawy, jak wygląda, zapraszam do zakładki "Bohaterowie".
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, niech zagląda do zakładki "Informowani".
To chyba tyle na dzisiaj.
Ps. Zapraszam również na  http://another-wworld.blogspot.com/ dawniej but-everythink-you-do-is-magic.blogspot.com
Pozdrawiam
@Twinkleineye 

8 komentarzy:

  1. Hej. Cos czuje, ze Mia dobrze namiesza w zyciu Nathana. Opowiadanie extra. Czekam na ciąg dalszy./Eli..

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog, czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo miło,że rozdział pojawił się tak szybko.

    Uważam, że jest on w pełni przemyślany i stworzony ze szczególnym odwzorowaniem, za co ci gratuluję.

    No cóż, jednak pomimo zakazów Nathan złamał je, wiedząc jakie to może przynieść konsekwencje. Nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło. Być może spotkanie z Melissą to jakiś znak, przed czymś nowym. Myślę, że nowy wątek związany z Mią może bardzo namieszać w życiu nie tylko Nathana, ale również jego przyjaciół, ale cóż tylko ty wiesz co się wydarzy i mam nadzieję, że ujawnisz chociaż rąbek tajemnicy przy kolejnym rozdziale.

    Jak na tą chwilę z niecierpliwością czekam na kolejną część, życząc weny, gorąco pozdrawiam !

    P.S Po zaglądnieciu do zakładki bohaterów, nie dziwię się, że Mia utkwiła w pamięci Nathan'a, gdyż zdjęcie, które przedstawiłaś ukazuję naprawdę śliczną dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie :D I mam nadzieję, że Mia będzie często w kolejnych rozdziałach, bo polubiłam ją :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Raul i Mia świetna byłaby z nich para < 33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyznam, że gdy stworzyłam postać Mii, nawet nie brałam pod uwagę takiej możliwości ;)

      Usuń
  6. Świetny <3 Czekam na next ;3 Zapraszam też na http://totaleclipseoftheheartangel.blogspot.com/
    Angel xoxo

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥