Może i sam się na to zgodziłem,
ale zrobiłem to tylko dlatego, że w innym wypadku, mama nie pozwoliłaby, żeby
Lucky został w naszym domu. Nie mogłem pozwolić na to, żeby Lucas był z tego
powodu smutny.
Kara, którą mama mi wlepiła
znaczyła tyle, że wolno mi wychodzić z domu, ani nikogo do niego zapraszać, a
także nie mogłem oglądać telewizji. Chciała mi również zabrać komórkę, jednak w
tej kwestii się nie ugiąłem. Zabranie telefonu oznaczałoby całkowite zamknięcie
okna na świat, a w ten sposób przynajmniej mogłem pisać z Grace i ze Scottem.
W czasie, kiedy mój brat chodził
do szkoły, a mama do pracy, ja starałem się nauczyć naszego nowego pupila
odrobiny posłuszności. Muszę przyznać, że to nawet nie było takie trudne. Lucky
okazał się bardzo posłusznym i grzecznym psiakiem, co było dziwne, bo wcale nie
był już taki młody. Na początku
myślałem, że będą z nim same kłopoty, bo to przecież przybłęda, ale na
szczęście się myliłem i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że przez ten
tydzień udało nam się zaprzyjaźnić.
Mama wciąż nie była zadowolona, że
w naszym domu pojawił się nowy członek, jednak nie potrafiła już na głos
wyrazić swojego sprzeciwu. Widząc, jak
Lucas bardzo cieszy się z tego, że Lucky mieszka z nami, nie miała serca nic
mówić, jednak nawet to nie powstrzymywało jej przez mamrotaniem wulgaryzmów pod
nosem, kiedy psiak plątał jej się pod nogami.
Za każdym razem, gdy widziałem jak
się złości, podśmiechiwałem się pod nosem, jednak w ten sposób pogarszałem
tylko swoją sytuację. Mama była na mnie
nieźle wkurzona, przez to, co wydarzyło się w szkole. Paręnaście razy mówiłem
jej, jak to wszystko wyglądało, jednak ona za każdym razem tylko wzdychała,
bądź kręciła głową.
Dzień, w którym skończyło się
nasze zawieszenie, był najszczęśliwszym w moim życiu. Kto by pomyślał, że tak
bardzo będę się cieszyć na myśl, że muszę iść do szkoły. Okej, może nie cieszył
mnie fakt, że znowu idę do szkoły, lecz to, że w końcu spotkam się z moją
dziewczyną i z przyjaciółmi.
Mam wrażenie, że nasi rodzice
jakoś się zmówili. No, bo czy to nie dziwne, że moja mama, mama Grace i rodzice
Scotta i Alex, zabronili nam wychodzić z domu przez ten tydzień? Nie możliwe
jest to, że wpadli na to osobno. Musieli wymyślić to razem.
Kiedy w poniedziałkowy poranek,
jakieś dziesięć minut przed dzwonkiem ogłaszającym pierwszą lekcję, pojawiłem
się na dziedzińcu szkolnym, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było odnalezienie
moich znajomych. Nie było to takie trudne. Wszyscy siedzieli na murku, z dala
od wzroku niepożądanych osób.
Grace na mój widok zerwała się na
równe nogi i wręcz rzuciła się na mnie, od razu mocno wpijając się w moje usta.
Przygarnąłem ją do siebie, ciesząc się jej bliskością.
-Nie myślałem, że tak ucieszę się
z faktu, że znowu będziemy zamulać w szkole. – burknął Scott, kiedy podeszliśmy
bliżej.
- Dokładnie o tym samym myślałem.
– powiedziałem ze śmiechem. – Już miałem dość siedzenia w domu. Mama mnie nawet
do sklepu nie chciała wysłać.
- Moja tak samo! – jęknęła Grace.
– Nie rozumiem, co jej się stało. Nigdy się tak nie zachowywała, a przecież nie
raz gorsze rzeczy robiłam.
- To wszystko wina Hoke’a.
Spojrzeliśmy na Raul’a, który
właśnie do nas podszedł. Wyglądał na tak samo znudzonego życiem jak zawsze.
- Twoi starzy też cię
przyskrzynili? – spytał go Scott.
- Zawsze mieli mnie w dupie, ale
przez ten tydzień pilnowali mnie jak jakieś psy myśliwskie. Zupełnie tego nie
ogarniam. – wyrzucił z siebie, jednocześnie z kieszeni spodni wyciągając paczkę
papierosów.
- Może faktycznie Hoke nagadał
naszym starym jakichś głupot. – zastanawiałem się na głos.
- Ale to się nie trzyma kupy. –
burknęła Grace przytulając się do mnie mocniej. – Pamiętasz, jak Mallory próbowała nas wrobić,
że na nią napadliśmy? – zwróciła się do Scotta. – Hoke wtedy też miał coś do
nas, ale moja mama broniła nas, chociaż nie wiedziała, jak to było naprawdę. A
teraz? Nawet nie próbowała stawać w naszej obronie. Coś się zmieniło.
- Tylko co? – wymamrotał Scott.
Wszyscy się nad tym głowiliśmy. W
tym, co powiedziała Grace, było dużo prawdy. Często robiliśmy naprawdę głupie
rzeczy, ale za każdym razem pani Bennett stawała za nami murem. Nigdy nie
pozwalała, abyśmy byli niesprawiedliwie ukarani. Coś musiało się stać, bo teraz
nikt nie chciał nam pomóc. A może chodzi o to, że rodzice uważają nas już za
dorosłych i myślą, że sami musimy sobie ze wszystkim radzić?
Podskoczyliśmy jak oparzeni, gdy
rozbrzmiał dzwonek ogłaszający rozpoczęcie pierwszej lekcji. Wszyscy z lekką
niechęcią spojrzeliśmy w kierunku budynku szkoły. Na samą myśl o tym, z mojego
gardła wydobył się jęk.
- Idziemy? – odezwał się Scott. –
Może zrobimy wejście w naszym stylu?
- Afera na dobry początek? –
zaśmiałem się. – Nie wystarczy ci?
- Nigdy. – mruknął podnosząc się
na równe nogi, jednocześnie pociągając za sobą Alex, która przez cały czas
kurczowo ściskała jego rękę.
- Jesteś szalony. – skwitowała
Grace.
Craven wzruszył ramionami,
uśmiechając się łobuzersko pod nosem. Śmiejąc się radośnie skierowaliśmy się w
stronę szkoły. Nawet największe bagno
nie mogło odebrać nam humoru.
- Wybierasz się dzisiaj do skate
parku? – spytała mnie Grace spoglądając na moją deskorolkę, którą miałem przy
sobie.
- Taa, chyba tak. – wymamrotałem
całując ją w skroń.
- Przecież masz jeszcze szlaban. Twoja mama
się nie wścieknie?
- I tak jest na mnie wkurzona.
Poza tym dzisiaj pracuje do późna, a Lucasa ma odebrać nasza sąsiadka. Tak
więc, mam wolną rękę. Oczywiście dopiero
po tym, jak dwie godziny przesiedzimy w bibliotece razem z twoją mamą.
Grace pokręciła głową, ale nic nie
powiedziała. Może to i lepiej. Ostatnimi czasy naprawdę dziwnie się zachowuje.
Trochę jakby… dorosła? Szczerze? To przerażające. Dorosłość jest przerażająca.
Dlaczego to dzieje się tak szybko?
* * *
Sprzątanie biblioteki nie było tak
straszne, jak ostatnim razem, gdy naszą karą była codzienna pomoc tutaj. Może
to dlatego, że w tamtym roku byliśmy tu tylko ja i Scott, a teraz były z nami
również dziewczyny i Raul.
Przez cały czas wygłupialiśmy się,
jak tylko mogliśmy. Włączaliśmy sobie muzykę, tańczyliśmy i śpiewaliśmy,
jednocześnie wycierając półki czy podrzucając sobie książki, nie zważając na
krzywe spojrzenia pani Bennett, której najwyraźniej nie podobało się nasze
wesołe zachowanie.
Wydaje mi się, że dopiero
dzisiejszego dnia, Raul poczuł, że należy do naszej paczki. Wiem, że to dziwne,
ale przez te dwie godziny, nie zachowywał się jak gburowaty dupek, tylko
normalny koleś, z którym można pogadać czy pożartować. Wychodzi na to, że nawet
Johanson ma w sobie coś w rodzaju dobroci.
Pomimo miło spędzonego czasu w
towarzystwie przyjaciół, cieszyłem się, kiedy w końcu mogłem opuścić szkolne
mury i poczuć prawdziwą wolność. Już nie mogłem się doczekać momentu, gdy w
końcu znajdę się w skate parku, wśród ludzi, którzy jak samo jak ja, kochają
ten sport.
- Nie wiem, czy dobrze robisz. –
mruknęła Grace, kiedy byliśmy jeszcze w bibliotece. – Naprawdę nie powinieneś
denerwować swojej mamy. Już i tak jest na ciebie wystarczająco wkurzona za
tamtą akcję.
- Nie kumam, o co ci chodzi. –
burknął Scott. – Szlaban, który dała mu mama jest niesprawiedliwy. – mruknął. -
Nic nie zrobiliśmy. – powiedział po raz setny. – W sumie przeszedłbym się tam z
tobą. Muszę pogadać z Colinem. Później wpadnę do ciebie. – dodał patrząc na
Alex.
Dziewczyna uśmiechnęła się do
niego słodko, rumieniąc się przy tym delikatnie. Mimowolnie sam się
uśmiechnąłem. Dobrze, że ci dwoje znowu są razem. Nie wiem, jakby to wszystko
potoczyło się dalej, gdybyśmy nie wyjaśnili rzekomej zdrady Alex.
- Okej. Zrobisz jak chcesz, tylko
później nie narzekaj. – powiedziała lekko poirytowana Grace i podała Alex
książkę.
Może i Grace miała trochę racji,
jednak nie miałem zamiaru zmieniać zdania. Byłem już zbyt podekscytowany swoim
„planem” i zbyt zdeterminowany, żeby teraz odpuścić. Zresztą, chyba wszyscy
wiedzą, że jak ja się uprę, to nie ma mocnych.
Tak więc, zaraz po wyjściu ze
szkoły i pożegnaniu się z dziewczynami i Raulem, razem z przyjacielem
skierowaliśmy się prosto w stronę skate parku. Przez cały czas żartowaliśmy i
przepychaliśmy się, śmiejąc się przy tym na całe gardło. Całe szczęście, że w
tamtej chwili nie widziała nas pani Bennett, albo moja mama. Już sobie
wyobrażam, jak kręciłyby z dezaprobatą głową lub wzdychały z rezygnacją.
- Skąd wiesz, że Collin tu będzie?
– spytałem przyjaciela, gdy byliśmy już na miejscu.
- Mówił, że jest tu codziennie, bo
coraz więcej dziewczyn jeździ na desce, a większość z nich jest niezła, więc
przychodzi popatrzeć na nie. – Scott wzruszył ramionami.
Zerknąłem na przyjaciela i
uśmiechnąłem się krzywo. Nie mogłem się nie zgodzić z jego słowami. Faktem jest
to, że w naszym kręgu pojawiło się więcej dziewczyn. Część z nich jeździła na
desce tylko dla szpanu, ale niektóre były w tym naprawdę dobre, może nawet
lepsze od niektórych chłopaków. I szczerze mówiąc, niektóre były całkiem ładne.
- Tam jest. – mruknąłem wskazując
na blondyna siedzącego na ławce.
- A tam chyba jest Melissa. –
odparł Craven ruchem głowy pokazując mi dziewczynę, stojącą po drugiej stronie
parku w towarzystwie jakiejś koleżanki, która poprawiała łańcuch przy swoim BMX’ie.
Mimowolnie na mojej twarzy zakwitł
delikatny uśmiech, kiedy zorientowałem się, że ta dziewczyna, którą wskazywał
Scott, faktycznie była Melissa. Już dawno z nią nie rozmawiałem. Zawsze się
mijamy i jakoś nie ma okazji, mówimy sobie tylko cześć, albo posyłamy szybkie
uśmiechy. Trochę kicha. Najwyższy czas
to zmienić.
- Widzimy się później? – spytałem.
- Idziesz do niej? – uśmiechnął
się łobuzersko i poruszył brwiami.
- Zamknij się. – burknąłem i
uderzyłem go lekko w ramię.
Craven zaśmiał się, jednocześnie
dla żartu rozmasowując sobie ramię. Scott, jako jedyny wiedział, że wciąż coś
czuję do Melissy i że bardzo mi na niej zależy i bardzo często wykorzystywał
ten fakt, żeby mi dokuczyć. Nie robi tego oczywiście złośliwie, ale i tak mnie
to denerwuje.
Gdyby Grace dowiedziała się o
moich uczuciach, raczej nie byłaby zadowolona. Nigdy nie przepadała za Melissą
i to nie uległo zmianie. Teraz tylko toleruje ją i to ze względu na mnie. Cóż,
nie można mieć wszystkiego.
Wskoczyłem na deskorolkę i na
odchodne pokazując kumplowi język, skierowałem się w stronę dwóch dziewczyn.
Byłem gdzieś w połowie drogi, gdy Melissa odwróciła się w moją stronę. Na mój
widok, jej słodką twarzyczkę rozświetlił uśmiech.
- Nathan! – pisnęła radośnie, gdy
zatrzymałem się obok niej.
Objąłem ją w pasie, a ona
zarzuciła mi ręce na szyję i przytuliła mocno, niemal mnie dusząc, co było
dziwne, zwarzywszy na fakt, że Melissa jest przecież naprawdę drobną
dziewczyną.
- Cześć młoda. – powiedziałem ze
śmiechem.
- Ej! Jestem tylko rok młodsza od
ciebie. – burknęła odsuwając się ode mnie.
- Dla mnie i tak zawsze będziesz
tą szesnastolatką, którą poznałem. – mruknąłem znowu ją przytulając.
Odsunęliśmy się od siebie dopiero
wtedy, gdy do naszych uszu doszło ciche chrząknięcie. Spojrzeliśmy w stronę, z
którego ono dochodziło i okazało się, że to koleżanka Mel chciała zwrócić na
siebie uwagę.
Już na samym początku poczułem
dziwną więź z tamtą dziewczyną. Nie odezwała się jeszcze ani słowem, a już
wiedziałem, że jest ona taka sama jak Grace była kiedyś. Arogancka, bezczelna i
bardzo pewna siebie. Wskazywała na to jej wyluzowana postawa. Różnił je tylko kolor
włosów i styl ubierania się.
- Właśnie. – wymamrotała Mel. –
Nathan to jest Mia. Mia to jest mój przyjaciel Nathan. – przedstawiła nas
sobie.
Uścisnęliśmy sobie dłonie,
jednocześnie mówiąc „cześć”. Przez moment wydawało mi się, że dostrzegam dziwny
błysk w oczach Mii, jednak wrażenie szybko minęło, gdy zobaczyłem delikatny
uśmiech na ustach dziewczyny.
- Więc to ty jesteś ten słynny
Nathan, o którym tyle już słyszałam. – mruknęła Mia nie spuszczając ze mnie
wzroku.
- Na to wygląda. – wymamrotałem
spoglądając na Melissę, która wzruszyła ramionami, jednocześnie uśmiechając się
jakby przepraszająco.
Nie wiem czemu, ale pod czujnym
spojrzeniem nowo poznanej dziewczyny, straciłem całą pewność siebie. Czułem się
trochę jak mały, zagubiony chłopczyk, którym już przecież nie jestem.
- W porządku.- powiedziała ze
śmiechem.- Po prostu byłam ciekawa. –
dodała uspokajającym tonem jednocześnie wtykając dłonie do kieszeni swoich
dresowych spodni.
Melissa przytuliła się do mnie,
opierając policzek na moim ramieniu. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się
lekko. Dzięki jej obecności poczułem się znacznie pewniej. Pewnie gdybym został
z Mią sam na sam, zapomniałbym języka w gębie. W tej dziewczynie było coś
takiego… nawet nie potrafię tego określić.
- Słyszałam, że zostaliście
zawieszeni za jakąś bójkę. – odezwała się Mel. – O co dokładnie chodziło?
- Scott i Alex pokłócili się przez
jakiegoś kolesia, byłego chłopaka Alex. Grace zaprosiła go, chcąc wyjaśnić całą
sytuację. Nie wszystko poszło jednak po jej myśli i chłopaki zaczęli się bić.
Razem z Raulem próbowaliśmy ich rozdzielić, ja oberwałem w nos i gdzieś właśnie
w tamtej chwili pojawił się dyro. Tamtego kolesia puścił wolno, a nas zawiesił
i zmusił do sprzątania biblioteki przez najbliższe dwa miesiące.
- Powtórka z rozrywki, co? – Mel
szturchnęła mnie biodrem.
Zacząłem się śmiać, kiedy
zorientowałem się, że powiedziałem dokładnie to samo, gdy usłyszałem, jaką mamy
karę za tą całą bójkę. Chyba ja i Melissa naprawdę mamy ze sobą wiele
wspólnego.
- Kupiłeś nową deskorolkę? –
spytała.
- Musiałem. Tą, którą razem kupowaliśmy,
uszkodził mój młody. – powiedziałem kręcąc głową.
- Mogę się przejechać? – zapytała.
– Jake zabrał mi moją deskę, znowu. Nie podoba mu się, że jeżdżę. – westchnęła.
– Uważa, że to niebezpieczne, chociaż sam jeździ. Hipokryta z niego.
- Po prostu się o ciebie martwi. –
wtrąciła Mia opierając się łokciami o kierownicę BMX’a. – W końcu jesteś jego
malutką siostrzyczką.
Skinąłem głową, zgadzając się ze
słowami dziewczyny. Poznałem Jake’a i wiedziałem, jak bardzo troszczy się o
siostrę. Ich rodzice byli zbyt zajęci zarabianiem pieniędzy, by interesować się
życiem swoich dzieci. Jake na pewno czuje się odpowiedzialny za Melissę i to
dlatego czasami zachowuje się jak nadopiekuńczy tatuś.
- Masz. – mruknąłem podsuwając
Melissie deskorolkę.
Dziewczyna pisnęła radośnie, a
następnie cmoknęła mnie szybko w policzek i wskoczyła na deskorolkę,
uśmiechając się przy tym jak jakiś chochlik.
- To prawda, że ty i Melissa
byliście parą?
Zamrugałem zaskoczony i spojrzałem
na Mię, która nie spuszczała ze mnie wzroku. Serce zabiło mi mocniej, na widok
jej błękitnych oczu. Musiałem odchrząknąć, żeby nie stracić wątku rozmowy.
- Tak, to prawda. Dlaczego pytasz?
- Musi być w tobie coś
wyjątkowego, skoro udało ci się ją zauroczyć na tyle, by została twoją
dziewczyną. Melissa przecież nie należy do dziewczyn, które lecą na każdego
chłopaka, który powie jej komplement.
- Melissa jest świetną dziewczyną.
– mruknąłem odwracając wzrok. – A czy jest we mnie coś wyjątkowego? Śmiem
wątpić. Jestem do znudzenia normalny. – wymamrotałem. – Od jak dawna się
znacie? – spytałem chcąc odwrócić uwagę ode mnie.
- Odkąd wyprowadziłam się z
Detroit, czyli od jakiegoś roku. – powiedziała uśmiechając się nieznacznie. – Od razu znalazłyśmy wspólny język, mimo, iż
jesteśmy zupełnie inne.
- To widać.
Dziewczyna zaśmiała się
dźwięcznie, przez co w końcu poczułem się w jej towarzystwie znacznie pewniej.
Miałem wrażenie, że prędzej czy później i my znajdziemy wspólny język. W końcu
jest ona podobna do Grace tak bardzo, jakby była jej zaginioną siostrą, a Grace
była najbliższą mi osobą, nie licząc mojej rodziny.
- Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego
Melissa się w tobie zabujała. – mruknęła mierząc mnie wzrokiem od stóp do
głowy. – Jesteś spoko. I nie chodzi mi tu o wygląd, który nawiasem mówiąc też
jest niczego sobie. – powiedziała uśmiechając się łobuzersko.
Zaśmiałem się czując, że moja
twarz robi się czerwona. Szczerze mówiąc, ten niespodziewany komplement był
całkiem miły.
Mia uśmiechnęła się jeszcze
szerzej, widząc rumieńce na moich policzkach. Wetknąłem dłonie do kieszeni
bluzy i spojrzałem na Melissę, która śmigała na rampie. Była w tym już naprawdę
dobra, ale uczeń jeszcze nie przerósł mistrza.
- Nie chciałam cię speszyć. –
mruknęła. – Czasami po prostu mówię, co mi ślina na język przyniesie, nic
więcej. Często mam przez to problemy w szkole, zwłaszcza u Stone. Ten koleś ma
chyba jakiś problem ze sobą. Kiedyś oberwałam od niego kredą w głowę, bo
spytałam czy przyjmuje jakieś żeńskie neurony, gdy gadał z dziewczynami na
temat lakierów do paznokci. – nawijała.
- Skąd ja to znam. – wykrztusiłem
ze śmiechem. – Ostatnio Stone wywalił mnie z klasy tylko dlatego, że przyjaźnie
się ze Scottem. A kredą dostałem tyle razy, że trudno zliczyć. Ten koleś
powinien iść się leczyć.
- Chyba wszyscy tak uważają. –
zgodziła się ze mną.
W tej chwili podjechała do nas
podekscytowana Melissa. Gdybym w ostatniej chwili nie złapał jej za ręce,
wjechałaby prosto w Mię. Mel uśmiechnęła się wesoło, próbując złapać równowagę.
- Ale super. – wydyszała. – Matko,
jak dawno nie jeździłam.
- Mówiłam, że mogę ci pożyczać
moją deskę, bo już jej nie używam, ale mnie nie słuchałaś. – burknęła Mia.
- Wiem, ale nie chciałam, żeby
Jake zabrał też twoją deskę. – Mel wzruszyła ramionami.
- Jak słodko. – mruknęła Mia z
sarkazmem.
Melissa zaśmiała się wesoło i uścisnęła
dziewczynę radośnie. Mia spojrzała na mnie znad ramienia przyjaciółki i
uśmiechnęła się do mnie, a w jej oczach znowu dostrzegłem ten sam błysk, co
wcześniej i tak samo jak wcześniej, poczułem w środku coś dziwnego. Kiedy
jednak zamrugałem powiekami, błysk zniknął i moje odczucia również. Może to
wszystko tylko mi się przywidziało?
_____________________________________
Jesteście tu jeszcze?
Udało mi się napisać ten rozdział w zadziwiająco szybkim czasie i jestem nawet zadowolona z tego rozdziału, co jak dla mnie jest dziwne, bo przecież zawsze narzekam.
Jak widać, pojawiła się nowa postać, Mia. Jeśli ktoś jest ciekawy, jak wygląda, zapraszam do zakładki "Bohaterowie".
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, niech zagląda do zakładki "Informowani".
To chyba tyle na dzisiaj.
Ps. Zapraszam również na http://another-wworld.blogspot.com/ dawniej but-everythink-you-do-is-magic.blogspot.com
Pozdrawiam
@Twinkleineye
_____________________________________
Jesteście tu jeszcze?
Udało mi się napisać ten rozdział w zadziwiająco szybkim czasie i jestem nawet zadowolona z tego rozdziału, co jak dla mnie jest dziwne, bo przecież zawsze narzekam.
Jak widać, pojawiła się nowa postać, Mia. Jeśli ktoś jest ciekawy, jak wygląda, zapraszam do zakładki "Bohaterowie".
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, niech zagląda do zakładki "Informowani".
To chyba tyle na dzisiaj.
Ps. Zapraszam również na http://another-wworld.blogspot.com/ dawniej but-everythink-you-do-is-magic.blogspot.com
Pozdrawiam
@Twinkleineye
Hej. Cos czuje, ze Mia dobrze namiesza w zyciu Nathana. Opowiadanie extra. Czekam na ciąg dalszy./Eli..
OdpowiedzUsuńSuper blog, czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńBardzo miło,że rozdział pojawił się tak szybko.
OdpowiedzUsuńUważam, że jest on w pełni przemyślany i stworzony ze szczególnym odwzorowaniem, za co ci gratuluję.
No cóż, jednak pomimo zakazów Nathan złamał je, wiedząc jakie to może przynieść konsekwencje. Nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło. Być może spotkanie z Melissą to jakiś znak, przed czymś nowym. Myślę, że nowy wątek związany z Mią może bardzo namieszać w życiu nie tylko Nathana, ale również jego przyjaciół, ale cóż tylko ty wiesz co się wydarzy i mam nadzieję, że ujawnisz chociaż rąbek tajemnicy przy kolejnym rozdziale.
Jak na tą chwilę z niecierpliwością czekam na kolejną część, życząc weny, gorąco pozdrawiam !
P.S Po zaglądnieciu do zakładki bohaterów, nie dziwię się, że Mia utkwiła w pamięci Nathan'a, gdyż zdjęcie, które przedstawiłaś ukazuję naprawdę śliczną dziewczynę.
Świetnie :D I mam nadzieję, że Mia będzie często w kolejnych rozdziałach, bo polubiłam ją :D
OdpowiedzUsuńRaul i Mia świetna byłaby z nich para < 33
OdpowiedzUsuńprzyznam, że gdy stworzyłam postać Mii, nawet nie brałam pod uwagę takiej możliwości ;)
UsuńŚwietny <3 Czekam na next ;3 Zapraszam też na http://totaleclipseoftheheartangel.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAngel xoxo
Świetny *.*
OdpowiedzUsuń