czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 2.10

 Obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać, a nogi drżały mi tak bardzo, że bałem się, iż za moment upadnę na chodnik, jednak w ostatniej chwili, z niewielką pomocą Grace, zdążyłem oprzeć się o murek, przy którym staliśmy.
Oddychałem z trudem, próbując za wszelką cenę przyswoić sobie to, co właśnie usłyszałem od dziewczyny. W duchu miałem nadzieję, że za moment się obudzę, a to wszystko okaże się tylko snem, zwykłem koszmarem.
- Nathan, wszystko w porządku? – spytała zaniepokojona Grace.
Spojrzałem na nią i głośno przełknąłem ślinę. Fizycznie czułem się dobrze, ale za to moja psychika w ciągu kilku sekund… Mam wrażenie, że ktoś u góry uwziął się na mnie.
- Ale jak? Mówiłaś, że bierzesz tabletki. – przeczesałem dłonią włosy.
- Skończyły mi się. Nie zażywałam ich przez dwa dni i akurat wtedy my… - urwała i zacisnęła mocno powieki, jakby za moment miała się rozpłakać.
- To pewne? – spytałem tak cicho, że ledwie było mnie słychać.
- Nie wiem. – szepnęła. – Robiłam dwa testy, ale każdy pokazywał, co innego. Za godzinę mam wizytę u ginekologa i wtedy się okaże.
Skinąłem głową i po chwili schowałem twarz w dłoniach, czując, że opuszcza mnie cała energia. Miałem już serdecznie dość tego wszystkiego. Choroba mamy, kłamstwo Grace, Mia, a teraz to. To za dużo. Stanowczo za dużo.
- Jeżeli mogę coś zrobić.. –zacząłem.
Grace pokręciła przecząco głową i zrobiła krok w tył, zwiększając dystans między nami. Spojrzałem na nią zaskoczony.
- Nie chcę cię do niczego zmuszać Nathan. – powiedziała. – Mówię ci o tym tylko dlatego, że masz prawo wiedzieć i nie chcę, żebyś był na mnie zły również o to. – wymamrotała.
Że co? Zmarszczyłem czoło, a po chwili poczułem, jak żołądek ściska mi się z bólu.
- Tamto… to nie ma teraz znaczenia. – wychrypiałem.
Ponownie pokręciła głową, nie zgadzając się z moimi słowami. Z każdą kolejną mijającą sekundą czułem się coraz gorzej. Czułem, że coraz bardziej oddalamy się od siebie i że między nami tworzy się gigantyczna przepaść, której lada moment nie zdołamy pokonać.
- Nie chcę, żebyś czuł się do czegoś zmuszany. – mruknęła. – Chciałam po prostu, żebyś o wszystkim wiedział, nic więcej.
- Zmuszany? – spytałem z niedowierzaniem. – Kurwa Grace! Jeżeli okaże się, że naprawdę jesteś w ciąży… siedzimy w tym razem do cholery!
Dłonie mi się trzęsły ze zdenerwowania, a serce waliło tak mocno, że miałem wrażenie, iż za moment wyrwie mi się z piersi. Nie mogłem uwierzyć, że Grace myślała, że zostawię ją samą z tym wszystkim. Jestem dupkiem, ale do cholery nie aż takim
- Nie utrudniaj mi tego, proszę. – powiedziała, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
Widok bólu w jej oczach ranił moje serce. Chciałem paść przed nią na kolana, wtulić się w nią i błagać o wybaczenie za to, co jej zrobiłem, ale było mi wstyd. Po tym, jak przespałem się z Mią, nie miałem prawa o nic błagać Grace. Ona zasługiwała na kogoś lepszego niż ja.
Kiedy nic nie odpowiedziałem, ona ruszyła w kierunku wyjścia na ulicę. Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu i nic nie mogłem na to poradzić.
- Grace! – krzyknąłem za nią.
Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mnie przez ramię. Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, jednak z mojego gardła nie wydobyło się nawet jedno słowo. Byłem jak sparaliżowany.
- Dam ci znać, gdy będę już po. – powiedziała, jakby czytając mi w myślach.
Skinąłem głową, z trudem łapiąc oddech. Było mi niedobrze, czułem się rozdarty. Kurwa, dlaczego tyle rzeczy spada na mnie jednocześnie? Co ja takiego zrobiłem, że Bóg mnie tak każe?
Kiedy Grace zniknęła za bramą szkoły, po mojej twarzy zaczęły płynąć łzy. Miałem już serdecznie dość tego wszystkiego. Czułem się wykończony psychicznie i fizycznie. A zapowiada się, że to dopiero początek.

* * *
Od prawie dwóch godzin siedziałem zamknięty w swoim pokoju jak na szpilkach. Zniecierpliwiony wciąż spoglądałem na telefon z nadzieją, że zobaczę na nim nową wiadomość od Grace, jednak ten drań uparcie milczał.
Zaraz po tym, jak wróciłem ze szkoły, szybko przemknąłem się do swojej sypialni, tak by mama mnie nie zauważyła. Nie miałem ochoty rozmawiać z nią na ten temat. Pewnie pani Bennett i tak zrobi to za mnie.
Byłem trochę zły na Grace. Obiecała, że da mi znać, gdy wyjdzie od lekarza. Przecież taka wizyta na pewno nie trwa długo do cholery. Czy ona nie rozumie, że ja tu umieram ze zdenerwowania?
Kurwa, ale zrobił się ze mnie egoistyczny dupek. Wciąż myślę tylko o sobie. A może przez cały czas taki byłem, tylko, że wcześniej nie zwróciłem na to uwagi?
Podskoczyłem gwałtownie, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Głośno przełknąłem ślinę, a następnie powiedziałem ciche „proszę”. Mimowolnie odetchnąłem z ulgą, gdy do pokoju wszedł Scott.
- Cześć stary. – wymamrotałem.
- Siema. – mruknął. – Ymm, dzwoniła do mnie Grace. – powiedział. Na te słowa poderwałem się na równe nogi. – Kazała ci przekazać, że to był fałszywy alarm. Nie mam pojęcia, o co jej chodziło.
Wypuściłem powietrze z płuc i ponownie opadłem na materac. Wcześniej nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wstrzymuję oddech. Może jestem dziwny, ale wcale nie poczułem ulgi. Po pierwsze, Grace wolała zadzwonić do Scotta niż do mnie. Po drugie, może gdyby okazało się, że Grace naprawdę jest w ciąży, może to by coś między nami zmieniło. Może udałoby się nam dogadać.
- Wszystko okej? – spytał Scott podchodząc bliżej. – O co jej chodziło?
- Grace myślała, że jest w ciąży. – szepnąłem, patrząc na niego niepewnie.
Scott zamrugał kilkakrotnie, otworzył usta i natychmiast je zamknął, a po chwili usiadł obok mnie, przeczesując włosy palcami.
- Jezu stary. Wiesz, co to gumki?
Spojrzałem na niego jak na idiotę, ale on wzruszył tylko ramionami. Czasami zastanawiam się, jak doszło do tego, że w ogóle się przyjaźnimy.
- Grace bierze tabletki. – warknąłem.
- Chyba czegoś nie rozumiem. – podrapał się po głowie. - Skoro bierze tabletki to przecież nie może być w ciąży. – zmarszczył czoło.
- Scott błagam cię. – jęknąłem. – Nie mam teraz siły, żeby ci to wszystko tłumaczyć.
- Dobra jak chcesz. – mruknął. – I tak muszę już lecieć. Umówiłem się z Alex. Na razie.
Uśmiechnąłem się do niego blado, a gdy wyszedł z pokoju, zatrzaskując za sobą cicho drzwi, opadłem na poduszki, po raz kolejny tego dnia zanosząc się cichym płaczem.

* * *
Korzystając z godzinnej przerwy na lunch, wyszedłem na dziedziniec szkolny i usadowiłem się w cieniu jednego z drzew, bardzo blisko muru, z dala od ciekawskich spojrzeń. Potrzebowałem trochę samotności, a w szkole, gdzie jest tylu uczniów, było to trochę trudne.
Próbowałem właśnie wcisnąć w siebie kanapkę, którą rano zrobiła mi mama, kiedy usłyszałem dobiegający z daleka znajomy głos.
- Knight!
Powoli uniosłem głowę i zobaczyłem zbliżającego się do mnie Raula. Chłopak wyglądał na naprawdę wkurzonego. Okej, Johanson zawsze tak wygląda, ale teraz miałem wrażenie, że jego złość jest skierowana tylko i wyłącznie na mnie, a nie na cały świat jak to zwykle bywa.
- Wstawaj. – warknął zatrzymując się parę metrów przede mną.
Spojrzałem na niego zaskoczony, jednak posłusznie zrobiłem to, co kazał. Już dawno temu nauczyłem się, że jeżeli Raul jest naprawdę wkurwiony, tak jak teraz, lepiej z nim nie zaczynać.
- O co chodzi? – spytałem przygaszonym tonem. Nie miałem ochoty na tę rozmowę.
- O to, co zrobiłeś Grace ty skurwielu. – wycedził przez zaciśnięte zęby i popchnął mnie z całej siły, przez co uderzyłem plecami o pień drzewa.
Syknąłem cicho z bólu. Serce zabiło mi mocniej w piersi. Myślałem, że już przeszła mu miłość do Grace, ale najwyraźniej się myliłem. Milczałem, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- To przez ciebie Grace cały czas płacze, a ponoć to ja jestem dupkiem bez uczuć, który tylko wykorzystuje ludzi. Cóż za ironia, prawda Knight? – zakpił.
Nagle złapał mnie za bluzę i przywalił pięścią prosto w nos. Po chwili uderzył po raz kolejny, ale znacznie mocniej. Czułem, jak pierwsze strużki krwi spływają mi po twarzy. Powinienem był się bronić, ale nie miałem na to siły. Wiedziałem, że Raul ma rację i wiedziałem również, że zasłużyłem sobie na każdy cios, który mi zadał.
Kiedy mnie puścił, zachwiałem się na nogach i upadłem na trawę. Nawet się nie zorientowałem, kiedy otrzymałem naprawdę mocnego kopniaka w żebra. Z mojego gardła wydobył się jęk bólu. Przewróciłem się na brzuch, z całych sił starając się powstrzymać łzy, które napłynęły mi do oczu. Ta sytuacja tak bardzo przypominała mi dzień, gdy Greg mnie skopał…
Byłem ledwie świadomy tego, jak Raul wrzeszczy, bym wstawał i stanął z nim do walki, a także tego, że obok nas powoli zbiera się „widownia”. Myślałem tylko o tym by zniknąć, by ten cały ból, nie tylko fizyczny, ale przede wszystkim psychiczny, w końcu się skończyły.
- Raul zostaw go do cholery! – usłyszałem dziewczęcy wrzask.
Powoli otworzyłem oczy, które przez cały czas miałem kurczowo zaciśnięte. Najpierw zobaczyłem nad sobą niebieskie niego, a po chwili poczułem, jak ktoś delikatnym gestem odgarnia mi włosy z czoło i przeciera krew z kącika ust. Jęknąłem cicho czując ból w całym ciele.
- Chryste, czyś ty do reszty oszalał?
Ponownie zamknąłem oczy, rozpoznając, do kogo należy ten głos. Grace. Żołądek ścisnął mi się w ciasny supeł.
- Zasłużył sobie na to, za to, jak cię traktuje. – warknął wściekły Raul.
- Nie jesteś żadnym sędziom, by wydawać na kogoś wyrok do jasnej cholery! – krzyknęła Grace.
Łzy, które przez cały czas uparcie starałem się powstrzymać, teraz wypłynęły z pod moich zaciśniętych powiek i wlatywały mi do uszu. Grace nigdy nie stanęłaby w mojej obronie, gdyby wiedziała, co zrobiłem.
- Ktoś musi! Ty jesteś za bardzo w nim zakochana, by widzieć, jakim tak naprawdę jest skurwielem!
Zaciskając zęby z bólu usiadłem niezdarnie i rozejrzałem się na boki. Mój wzrok prawie natychmiast wśród tłumu odnalazł Mię, która stała z boku razem z Melissą. Dziewczyny wyglądały na przerażone. Po chwili dostrzegłem również Scotta, który stał niedaleko, pilnując wzrokiem Raula, który patrzył na mnie z mordem w oczach.
- Przestań Raul. To, co się stało, to sprawa między mną, a Nathanem. – burknęła Grace. – Miał prawo być na mnie zły, po tym, co zrobiłam. Nie winię go, jasne? A tobie nic do tego i zrozum wreszcie..
- Spałem z Mią. – szepnąłem nie mogąc dłużej słuchać, jak Grace staje w mojej obronie. Nie zasługiwałem na to. Jestem zwykłym śmieciem.
- Co? – spojrzała na mnie marszcząc czoło.
Wokół nas zrobiła się dziwna cisza. Wszyscy zamarli, oczekując, co wydarzy się dalej. Zerknąłem na Grace, a potem na Mię. Dziewczyna była przerażona tym wszystkim, ale skinęła głową, tym samym dając mi znak, abym powtórzył.
- Po tym, jak się pokłóciliśmy – zacząłem zbolałym głosem. – spałem z Mią.
Nikt nie zdążył zareagować, gdy nagle Raul rzucił się do przodu, złapał mnie za bluzę i po raz kolejny przywalił mi prostu w oko. Zanim zdążył uderzyć znowu, Scott złapał go za ramię i siłą odciągnął do tyłu.
- Mówiłem, że to skurwiel! – wrzasnął Raul. – Nie ufaj mu Grace!
- Zamknij się Raul! – krzyknął Scott. – A wy, co się gapicie? Wynoście się! – warknął na grupkę uczniów.
Jęknąłem cicho i przycisnąłem dłoń do bolącego miejsca, z trudem łapiąc oddech. Spojrzałem na Grace, która patrzyła na mnie oniemiała, ze łzami w oczach.
- Przepraszam. – powiedziałem bezgłośnie.
Grace otworzyła usta, by coś powiedzieć, jednak natychmiast je zamknęła i po prostu pokręciła głową, przeczesując dłonią włosy. Zawsze tak robiła, gdy była zdenerwowana lub smutna. Poczułem się jeszcze gorzej.
Po chwili Grace podeszła do Raula, który próbował wyrwać się z uścisku Scotta. Kiedy dziewczyna zatrzymała się przed nim, uspokoił się prawie natychmiast.
- Jeżeli taka sytuacja powtórzy się jeszcze raz, znienawidzę cię do końca życia. – powiedziała zachrypniętym głosem.
Omal nie zakrztusiłem się własną śliną, słysząc jej słowa. Raul i Scott byli zaskoczeni równie mocno co ja. To nie możliwe, że po tym, co właśnie jej powiedziałem, ona nadal staje w mojej obranie. Boże, jestem prawdziwym idiotą.
Johanson niechętnie skinął głową, wyrwał się z żelaznego uścisku rąk Scotta i bez słowa skierował się do szkoły. Grace spojrzała na mnie przez ramię, przygryzła wargę i również ruszyła w kierunku budynku szkolnego.
- Wstawaj.
Spojrzałem w górę na Scotta, który wyciągnął w moją stronę pomocną dłoń. Chwyciłem ją niepewnie i wstałem na równe nogi, zaciskając zęby z bólu.
- A ty, co? – spytałem cicho. – Nie masz zamiaru mnie zostawić po tym, co zrobiłem?
- Jesteś moim przyjacielem Nathan. – powiedział. – Będę cię wspierać w każdej głupocie.
- Dzięki. – szepnąłem.
- Dobra, dobra. Chodź lepiej do higienistki.


____________________________________________
Rozdział miał być dopiero, gdy będzie 15 komentarzy, ale dostałam prośbę, by był wcześniej, a jako że mam dobre serduszko, zrobiłam sobie dzisiaj krótką przerwę w nauce i szybko dokończyłam ten rozdział. Przy okazji ostrzegam, że następny będzie trochę później.
Poza tym, zbliżamy się już do końca tego opowiadania. Pozostały jeszcze jakieś dwa albo trzy rozdziały i będzie to już faktyczny koniec.
To chyba tyle ode mnie na dzisiaj.
Kocham was robaczki! <3
Pozdrawiam xxx
Ps. Nowy rozdział = 5 komentarzy

6 komentarzy:

  1. o jaciejaciejacie!
    Szkoda mi Grace, ale Nata tez..

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny rozdział :).Szkoad mi tylko Grace ...

    OdpowiedzUsuń
  3. ojjjj dzieje sie *.*.Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdzial jest smutny :c teraz to juz naprawde nie mam pojecia jak to sie skonczy

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥