piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 4

Następna lekcja minęła nam całkiem luźno, może nie licząc tego że ja, Scott i Grace dostaliśmy po uwadze, bo nie było nas na ostatniej lekcji i nie wiedzieliśmy jaki materiał przerabiamy. Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek, oznajmiający że mamy godzinną przerwę, zadowolony wyszedłem na szkolny dziedziniec.
Jako że jak zwykle zapomniałem śniadania, ukradłem Grace jedną kanapkę. Siedzieliśmy w trójkę na trawie, śmiejąc się w najlepsze, kiedy zauważyliśmy, że w naszą stronę zmierza Rubby.
- A ta czego chce? - spytała wściekła Grace.
Wzruszyłem ramionami i przeniosłem wzrok na brunetkę, która stanęła nad nami. Scott zaczął ślinić się na jej widok, co w sumie nie było takie dziwne, bo miała na sobie baaaardzo krótką spódniczkę. Przyznaję się, że ja też nie mogłem oderwać oczu od jej nóg. Kątem oka zauważyłem, że Grace przygląda mi się z mordem w oczach.
- Hej ślicznotko. - powiedział Craven.
- Daruj sobie, ja do Nathana. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie zadziornie.
- Co jest? - zapytałem.
- Wolałabym pogadać na osobności. - odparła, krzywiąc się.
- Nie mam nic do ukrycia przez przyjaciółmi. - uśmiechnąłem się do niej.
- Dobrze. W sobotę organizuję imprezę u mnie w domu, mam nadzieję że wpadniesz. - wypaliła oblizując wargi.
- Pewnie! - prawie krzyknąłem. - Ale tylko jeśli moi przyjaciele będą mogli pójść ze mną. - uśmiechnąłem się chytrze, zerkając na znajomych.
Grace uśmiechnęła się do mnie trochę krzywo, ale nic nie powiedziała, natomiast Scott cały czas wpatrywał się w atuty Mallory. Brunetka westchnęła z niechęcią.
- Niech będzie. - odparła z grymasem.
- Świetnie. To o której? - zapytałem.
- O dwudziestej. - powiedziała i odwróciła się.
Mallory ruszyła w kierunku szkoły, a ja i Scott nie mogliśmy oderwać wzroku od jej zgrabnego tyłeczka. Ok może i jest jędzą, ale ma się czym chwalić.
Nagle poczułem jak ktoś uderzył mnie z otwartej ręki w tył głowy. Jęknąłem i spojrzałem na wściekłą Bennett. Patrzyłem na nią wzrokiem mówiącym "Za co?", a ona pokręciła głową.
- Całkiem cię popierdoliło? - zapytała. - Ojczym musiał ci nieźle przywalić. - dodała po chwili.
- To tylko głupia impreza, co się tam może wydarzyć? Może akurat będzie fajnie. - szukałem argumentów.
- Ja na pewno idę. - powiedział Scott w rozmarzeniu.
- Ja też. - dodałem patrząc na Grace.
Blondynka patrzyła na nas nie dowierzając w to co słyszy. Zerwała się na równe nogi i ruszyła w stronę szkoły. Nagle odwróciła się do nas.
- Nie rozumiem was. Podobno się przyjaźnimy! Dobrze wiecie jak jej nienawidzę! - krzyczała.
Pokręciła jeszcze głową i wróciła do szkoły, mimo że mieliśmy jeszcze półgodziny. Zerknąłem na przyjaciela, ale on tylko wzruszył ramionami i wyciągnął fajki. Wziąłem jedną i zaczęliśmy kurzyć, nie patrząc na to, że jakiś nauczyciel może nas zauważyć.
Mieliśmy niezłe szczęście. Kiedy wyrzucaliśmy niedopałki, na dziedziniec wyszła nasza wychowawczyni, pani Thomas. Uśmiechnęliśmy się do niej słodko, a ona wróciła do szkoły. Zabraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę budynku szkolnego.
Gdy stanęliśmy pod klasą, Grace nawet na nas nie spojrzała. Czułem się głupio, bo Bennett jest moją przyjaciółką i nienawidzę się z nią kłócić, nawet o drobnostki. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu.
- Nie fochaj się. - szepnąłem. -To tylko głupia impreza. - spojrzałem na nią błagalnie.
- Impreza u Rubby Mallory. - powiedziała i wyrwała się z mojego uścisku.
Westchnąłem głośno i wszedłem do klasy, razem z innymi. Usiadłem obok Scotta i wyciągnąłem książki, a następnie przeniosłem swój wzrok na Grace. Dziewczyna uparcie unikała mojego spojrzenia, jednak przyłapałem ją kilka razy, gdy zerkała w moją stronę. 
W pewnej chwili drzwi się otworzyły, więc spojrzałem w tamtym kierunku. Do klasy weszła nasza wychowawczyni, a za nią jakiś chłopak. Zmierzył klasę dziwnym wzrokiem i zatrzymał go na mojej przyjaciółce, uśmiechając się chytrze. Zerknąłem na blondynkę, która lekko się zarumieniła. 
- To jest Carlos. - odezwała się pani Thomas. - Będzie chodził z wami do klasy. Mam nadzieję że przywitacie go miło. - powiedziała z uśmiechem. - Grace, mam do ciebie prośbę. Może pokazałabyś nowemu koledze szkołę? - spytała.
- Czemu nie. - powiedziała zerkając na nowego.
Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Wiedziałem tylko, że nie chcę, aby Grace przebywała z tym kolesiem.
- No to świetnie. - usłyszałem głos kobiety. - To ja już nie przeszkadzam. - dodała i wyszła.
Carlos ruszył w kierunku blondynki, uśmiechając się jak głupi do sera. Koleś był tu dopiero kilka minut, a już działał mi na nerwy. Zacisnąłem dłonie w pięści, co nie uszło uwadze Scotta. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział. 
Nowy usiadł obok Bennett i od razu zaczęli rozmawiać. Co było najdziwniejsze, nauczyciel w ogóle nie zwracał na to uwagi. Blondynka uśmiechała się do niego zalotnie, czego nie robiła nigdy w życiu. Szybko schowałem swoje rzeczy do plecaka, zerwałem się z miejsca i ruszyłem w stronę drzwi. Czułem na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. Przed samymi drzwiami zatrzymał mnie głos nauczyciela.
- A ty dokąd? - spytał ostro.
Odwróciłem się powoli w jego stronę z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Gówno to pana obchodzi. - powiedziałem.
Kopniakiem otworzyłem drzwi i wyszedłem z klasy. Słyszałem jak kilka osób zaczęło chichotać, ale nikt nic nie powiedział. Ruszyłem w kierunku dziedzińca, chociaż właściwie nie wiedziałem po co. Położyłem się na trawie, włączyłem muzykę na telefonie i zapaliłem papierosa.
Nawet się nie zorientowałem, kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę. Parę minut później obok mnie znalazł się Scott. Szatyn przez chwilę w ogóle nic nie mówił.
- Co się z tobą dzieje? - spytał w końcu.
- Nie rozumiem. - powiedziałem.
- Nathan ty nie jesteś taki. - odparł zerkając na mnie. - To ja jestem klasowym klaunem i rozrabiaką i to ja uwielbiam wkurzać nauczycieli.
Westchnąłem głęboko i podniosłem się na łokciach. W tym momencie moją uwagę przykuła Grace idąca pod rękę z Carlosem. Moja twarz wykrzywiła się w mimowolnym grymasie. Zauważyłem, że mój przyjaciel skierował swój wzrok w tym samym kierunku co ja.
- Chodzi o tego nowego? - zapytał.
- Coś mi się w nim nie podoba. - powiedziałem szczerze. - Martwię się, że przez niego Grace będzie cierpieć. Od razu widać, że już na niego leci. - kiedy to powiedziałem, poczułem dziwne ukłucie w klatce piersiowej.
- Skądś go kojarzę. - wypalił nagłe Scott.
- Że co? - zdziwiłem się. - Jak to?
- Tak to. - powiedział z sarkazmem.- Widziałem go już kiedyś, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. - odparł.
- A może... - nie dokończyłem.
Scott spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Wiedziałem, że zrozumiał o co mi chodzi. Miałem na myśli ten okres, kiedy Craven był dilerem. Wiedziałem, że on chce zapomnieć o tym, ale musiałem coś wiedzieć o tym kolesiu.
Przeniosłem wzrok na Bennett. Siedziała na ławce z tym nowym i śmiali się w najlepsze. Musiała chyba wyczuć, że ją obserwuję, bo spojrzała prosto na mnie, a jej uśmiech lekko przygasł. Carlos się odwrócił i popatrzył w tym samym kierunku co blondynka. Kiedy zobaczył, że to na mnie patrzy się Grace, uśmiechnął się ironicznie.
Krew zaczęła się we mnie gotować na ten widok. Miałem już serdecznie dość tego gościa. Odwróciłem wzrok i znowu patrzyłem na Scotta.
- Może Raul coś wie. - powiedziałem.
- Raul? - zdziwił się.
- Przecież to on cię w to wciągnął. Na pewno coś wie.
- Ja z nim nie będę gadał. - powiedział wściekły.
- Dobra ja z nim pogadam.
- I co mu niby powiesz? "Hej znasz może Carlosa Smitha?" - powiedział z ironią.
- Nie wiem. Coś wymyślę. - odparowałem.
Kątem oka zerknąłem na Grace. Widziałem, że nadal się uśmiecha, jednak cały czas zerkała w naszą stronę tęsknym spojrzeniem. Rozejrzałem się dookoła, szukając Raula. W sumie nie zajęło mi to zbyt wiele czasu.
Johanson siedział na murku pod drzewem i palił. Zdecydowanie nie był to zwykły papieros. Wstałem powoli, otrzepałem spodnie i ruszyłem w kierunku bruneta. Nie musiałem się oglądać, by wiedzieć że przyjaciel idzie za mną. Stanąłem przed Raulem w lekkim rozkroku, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Chłopak podniósł głowę, spojrzał na mnie lekko zamroczonymi oczami i uśmiechnął się kpiąco.
- Oo proszę. - powiedział. - Mój przyjaciel Nathan. Chcesz się sztachnąć? - spytał, podając mi skręta.
- Nie dzięki. Przyszedłem w innej sprawie. - odparłem.
Odwróciłem się delikatnie i głową wskazałem na nowego, szczerzącego się do mojej przyjaciółki.
- Znasz go? - walnąłem prosto z mostu.
- Carlos Smith. Swego czasu najlepszy diler. - powiedział zaciągając się głęboko. - Ale później się zeszmacił , bo zaczął brać i z tego co wiem nadal bierze.
Spojrzałem na Scotta oczami pełnymi strachu. Od razu wiedziałem, że z tym nowym jest coś nie tak. Craven też był w lekkim szoku. Przeniosłem swój wzrok z powrotem na Raula.
- Nie pamiętasz go? - spytał brunet patrząc na Scotta.
Zerknąłem na przyjaciela, który zaciskał dłonie w pięści i z nienawiścią patrzył na Johansona. Położyłem mu rękę na ramieniu, żeby trochę go przyhamować. Chłopak spojrzał na mnie, później znowu na naszego rozmówcę, ale nie odezwał się słowem.
Nagle poczułem jak ktoś pociągnął mnie do tyłu. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem Grace. Widziałem po jej wyrazie twarzy, że nie jest w zbyt dobrym nastroju.
- Co się z tobą dzieje? - spytała szeptem. - Najpierw mówisz, że idziesz na imprezę do Rubby, a teraz rozmawiasz z Raulem?! Twój ojczym chyba za mocno ci przywalił.
- Ty nic nie rozumiesz! - krzyknąłem.
Czułem, że wszyscy dookoła się nam przyglądają, ale w tym momencie miałem to gdzieś. Patrzyłem na blondynkę gotując się w środku. Nie mogłem jej powiedzieć o tym czego się przed chwilą dowiedziałem. Zresztą i tak by mi nie uwierzyła. Nadal jest na mnie zła.
- To może mi wytłumacz. - powiedziała.
- Co, już się nie fochasz na nas? - spytałem z ironicznym uśmiechem.
- O co ci chodzi? - spytała marszcząc brwi.
- O nic. Wiesz co, mam dość. Wracaj do swojego nowego przyjaciela. - powiedziałem wściekły.
Zobaczyłem ból i łzy w jej oczach, ale miałem to gdzieś. Co się ze mną dzieje? Odwróciłem się na pięcie i wróciłem do przyjaciela, który rozmawiał z Raulem. Zaraz, co?! Scott gada z Johansonem? Sam bez niczego? Ok, to jest dziwne. Przysłuchując im się przez chwilę, zrozumiałem że gadają o Carlosie.
- To Smith mówił ci na jakim terenie masz dilować. Jak można zapomnieć coś takiego? - zapytał Raul kręcąc głową.
- Normalnie pajacu jeden! - krzyknął szatyn.
- Hej Scott, spokojnie. - powiedziałem łapiąc go za ramię. - Pamiętaj, że robimy to dla Grace.
- Dla Grace? - zdziwił się Johanson.
- Tak. Ten cały Carlos zaczął się jej podobać, a ja nie pozwolę, żeby przez niego cierpiała. - powiedziałem hardo.
Brunet spojrzał gdzieś za nas i zacisnął dłonie w pięści. Razem z przyjacielem odwróciliśmy się, by zobaczyć co go tak wkurzyło. Ten imbecyl przytulał się do Bennett! Krew się zaczęła we mnie gotować. Znowu. Pokręciłem głową i odwróciłem głowę.
- Zajmę się tym. - powiedział nagle Raul.
- Ooo nie. Ty nie będziesz się niczym zajmował. Zapomnij o tej rozmowie. - powiedziałem szybko.
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę szkoły. Przez cały czas czułem na sobie spojrzenie przyjaciółki.


_____________________________________________
No i mamy rozdział numer cztery ;D
Nie wiem czy się wam spodoba. Nie miałam w ogóle na niego pomysłu.
Dzięki za wszystkie komentarze i liczne odwiedziny, to wiele dla mnie znaczy.
Pozdrawiam
@Twinkleineye

niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 3

Droga do domu strasznie nam się dłużyła. Lucas cały czas marudził, że nie zdążył pojeździć, a ja mu mówiłem, że niedługo znowu pójdziemy do skateparku. W końcu po jakichś trzydziestu minutach
dotarliśmy do domu. Postawiłem młodego na podłodze w korytarzu i ściągnąłem buty. Nagle z kuchni wyszedł wściekły Greg. Spojrzałem na brata, który patrzył na naszego ojczyma ze strachem w oczach.
- Idź do pokoju. - powiedziałem do niego, delikatnie popychając go w stronę schodów.
Młody wystrzelił jak z procy, nie oglądając się do tyłu. Przeniosłem wzrok na Grega, który przyglądał mi się z obrzydzeniem. Skrzywiłem się i wyminąłem go, trącając go przy tym ramieniem. Wiedziałem, że to go jeszcze bardziej wkurzy, ale właśnie o to mi chodziło.
Podszedłem do lodówki, wyciągnąłem sok, następnie poszedłem po szklankę i nalałem sobie trochę napoju. Usiadłem na stole, upijając łyk. Przez ten cały czas, ojczym nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Kto ci pozwolił wychodzić po szkole z domu? - spytał ostro.
Popatrzyłem na niego z ironicznym uśmieszkiem. Ostrożnie wstałem, wypiłem do końca swój napój i odłożyłem szklankę do zlewu. Niechętnie odwróciłem się do tego buraka.
- Sam sobie pozwoliłem. - powiedziałem.
- Nie denerwuj mnie gówniarzu. - syknął wściekły.
- Nie pluj się tak. - odparłem i ruszyłem w stronę pokoju.
Gdy byłem już na schodach, Greg chwycił mnie ręką za ramię i prawie zrzucił na dół. Patrzyłem na niego z niedowierzaniem, a w następnej sekundzie dostałem od niego mocny cios w twarz. Zatoczyłem się lekko do tyłu i uderzyłem plecami o barierki. Skrzywiłem się z bólu i popatrzyłem wściekle na ojczyma.
- Spróbuj jeszcze raz pyskować, a oberwiesz mocniej. - powiedział i poszedł do salonu.
Pokręciłem głową nie wierząc w to co się przed chwilą stało. Pobiegłem na górę do swojego pokoju i położyłem się na łóżku. Usłyszałem jak drzwi wejściowe się zamykają. Od razu wiedziałem, że to mama wróciła z pracy. Wiedziałem, że ten dupek nagada na mnie, ale miałem to gdzieś.
Nagle usłyszałem krzyki dochodzące z dołu. Nie chciałem tego słuchać, więc wyciągnąłem słuchawki z szafki nocnej i włączyłem jakąś muzykę, byle tylko zagłuszyć wszystko co mnie otaczało.
Przez cały czas ślepo patrzyłem na drzwi, które w pewnym momencie się otworzyły i do pokoju wszedł Lucas przytulając się do swojego ukochanego pluszowego misia, którego kupił nasz tata, gdy młody przyszedł na świat.
Podszedł bliżej i wdrapał się na łóżko, mocno się we mnie wtulając. Ściągnąłem słuchawki, a następnie dałem je bratu, aby już nie słuchał tych wrzasków z salonu. Głaskałem go po włosach, czekając aż się uspokoi i zaśnie.
Półgodziny później już słodko chrapał, odwrócony do mnie tyłkiem. Uśmiechnąłem się lekko, wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę drzwi. Na dole nadal było słychać krzyki matki i Grega. Poszedłem do salonu w którym się znajdowali i stanąłem w progu, zakładając ręce na klatce piersiowej. Mama ucichła natychmiast, patrząc na mnie z przerażeniem. Wiedziałem, że nie chce abym wiedział, że ojczym wcale nie jest taki cudowny za jakiego wszyscy go uważają.
- Nathan nie śpisz? - spytała drżącym głosem.
- Jest dwudziesta pierwsza, a poza tym drzecie się tak głośno, że dziwię się, że sąsiedzi nie wezwali jeszcze policji. - odparłem mierząc ich wzrokiem.
- Nie wtrącaj się gówniarzu! - warknął Greg.
- Zostaw go. - powiedziała słabym głosem mama.
- Po co mnie bronisz? - spytałem. - Od śmierci ojca masz gdzieś mnie i Lucasa, więc nie udawaj teraz troskliwej mamusi! - warknąłem wściekły.
- Nathan, synku to nie tak. - powiedziała podchodząc do mnie.
- Odwal się ode mnie! - syknąłem.
Odwróciłem się gwałtownie i wyszedłem na korytarz. Szybko ubrałem buty i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Gdy tylko znalazłem się na zewnątrz puściłem się biegiem. Właściwie nie wiedziałem gdzie biegnę, po prostu chciałem się znaleźć jak najdalej od tego wszystkiego.
Po jakimś czasie znalazłem się w skateparku. Dookoła mnie panowała głucha cisza i świeciło się tylko kilka latarni. Usiadłem na tej samej ławce co wcześniej, a następnie wyciągnąłem z kieszeni dżinsów fajkę i zapalniczkę. Zaciągnąłem się głęboko, jednocześnie odtwarzając w głowie dzisiejszy chory dzień. Dlaczego wszystko jest takie pojebane? Chciałbym wrócić do tego okresu, kiedy żył tata. Wtedy wszystko było łatwiejsze.
Siedziałem na tej ławce, wspominając stare dobre czasy, kiedy poczułem jak robi mi się strasznie zimno. No tak, bluzę zostawiłem w domu. Wyciągnąłem komórkę i sprawdziłem godzinę. Pięć minut po północy. Zakląłem pod nosem i podniosłem się, kierując się w stronę domu. Jeśli jutro, wróć jeśli dzisiaj spóźnię się do szkoły to będę miał przesrane. Nie mam zbyt wielkiej ochoty na mycie samochodu pani Bennett.
Nie żebym nie chciał jej pomagać czy coś, wręcz przeciwnie. Razem ze Scottem często przychodzimy do domu Grace i pomagamy jej mamie. Mąż pani Lydii, Tom siedzi w więzieniu. Nie, nie jest kryminalistą, siedzi za niewinność. Tak wiem jak głupio to brzmi, bo przecież wszyscy więźniowie są niewinni, ale taka jest prawda. Pan Bennett został wrobiony. Jakaś dziewczyna oskarżyła go o gwałt. Jako że nie było dowodów na jego niewinność został skazany na piętnaście lat. Grace ciężko to znosiła, ale pomagaliśmy jej jak tylko mogliśmy, jednak najgorsze były wyzwiska i plotki jakie krążyły po szkole. Dopiero po kilku miesiącach ludzie sobie odpuścili. Od tego wszystkiego minęły trzy lata, mojej przyjaciółce nadal jest ciężko, ale nauczyła się to znosić.
Wszedłem do domu, w którym na pozór panowała cisza. Ściągnąłem buty i ruszyłem na górę, kiedy zatrzymał mnie głos ojczyma.
- Co ty sobie gówniarzu wyobrażasz? - spytał wściekły.
- Megan Fox pod prysznicem. - powiedziałem z ironicznym uśmiechem.
Greg zrobił się cały czerwony ze złości. Pokręciłem głową, uśmiechając się jak idiota i poszedłem do pokoju. Lucas nadal smacznie spał z moimi słuchawkami na uszach. Ściągnąłem je delikatnie, wyłączyłem iPoda i schowałem do szafki. Położyłem się obok brata, a parę minut później zasnąłem.
Obudziłem się za piętnaście siódma. No dobra, nie obudziłem się, bo prawie w ogóle nie spałem. Usiadłem na łóżku i poczułem ostry ból pod okiem. Przejechałem palcami po tym miejscu i syknąłem. Pieprzony brutal. Wstałem z łóżka i skierowałem się do łazienki. Wziąłem zimny prysznic, który trochę mnie obudził.
Ubrałem ciemne dżinsy, koszulkę a na to koszulę w kratkę, a włosy uczesałem jak zwykle. Kiedy wróciłem do pokoju, Lucas przecierał zasapane oczy. Uśmiechnąłem się na ten widok i zacząłem pakować książki.
- Co ci się stało w oko. - spytał młody, ziewając głośno.
- Nic takiego. - odparłem wymijająco.
Znalazłem ciemne okulary i je założyłem. Nie chciałem, żeby robili aferę w szkole. Zarzuciłem plecak na ramię i ruszyłem do drzwi.
- Wychodzisz już? - zapytał Lucas, uważnie mi się przyglądając.
- Taa, nie chcę się znowu spóźnić. - powiedziałem odwracając się do niego. - Widzimy się później. - dodałem i wyszedłem z pokoju.
Zszedłem na dół i ubrałem buty. Poszedłem do kuchni i zwinąłem jabłko leżące w misce na blacie. Odwróciłem się, by wyjść i wpadłem na ojczyma. Skrzywiłem się widząc jego ohydną twarz. Wyminąłem go bez słowa i wyszedłem z domu. Jako że miałem dużo czasu, postanowiłem się przejść. Po drodze zjadłem moje "śniadanie".
Za dziesięć ósma byłem już pod szkołą. Kiedy na szkolnym dziedzińcu zobaczyłem Grace, podszedłem do niej po cichu i przytuliłem mocno od tyłu. Dziewczyna pisnęła przerażona i odwróciła się gwałtownie.
- Jezu Nathan! Chcesz żebym zawału dostała? - spytała i uderzyła mnie w ramię.
Zaśmiałem się cicho i znowu ją przytuliłem. W moje nozdrza uderzył jej słodki zapach. Jakoś nigdy nie zwracałem uwagi jakich perfum używa. Odsunąłem się od dziewczyny i rozejrzałem się dookoła.
- Gdzie jest Scott? - spytałem.
- Podrywa jakąś laskę. - powiedziała ze śmiechem. - Po co ci okulary? - zapytała po chwili, przyglądając mi się uważnie.
- Potrzebne mi są. - powiedziałem zmieszany.
Grace podeszła bliżej mnie i próbowała mi je ściągnąć, ale odsunąłem się od niej. Dziewczyna skrzywiła się trochę, a ja uśmiechnąłem się lekko.
- Nathan, co się stało? - zapytała.
Westchnąłem głośno i niechętnie ściągnąłem okulary przeciwsłoneczne. Na twarzy blondynki malował się szok i przerażenie. Bennett delikatnie przejechała palcami po ogromnym siniaku, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Kurwa Nathan co się z tobą dzieje!?
- Greg to zrobił, prawda? - spytała, a ja wzruszyłem ramionami. - Nathan do cholery! - krzyknęła, a kilka osób spojrzało na nas.
- Grace uspokój się, to nic takiego. - szepnąłem.
- Nic takiego?! Ty się słyszysz?! Ten sukinsyn kiedyś cię zabije! - warknęła.
Westchnąłem cicho. W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje, więc ruszyłem w kierunku klasy. Pierwsza była historia, jak zwykle zresztą. Usiadłem w ławce pod ścianą obok Scotta. Chłopak widząc moją twarz uniósł brew, a ja tylko wzruszyłem ramionami. Do klasy wszedł pan Stone. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.
- Ooo widzę że moja skarga podziałała. - powiedział patrząc na mnie.
- Nie, po prostu pani Bennett mi zagroziła, że jeśli się spóźnię to będę musiał myć jej samochód. - powiedziałem z chytrym uśmieszkiem.
Stone zrobił się czerwony, a klasa zaczęła chichotać. Spojrzałem na Grace, która kręciła głową z dezaprobatą, mimo że na twarzy miała uśmiech.
- No to może napiszemy sobie kartkówkę. - powiedział nauczyciel pod koniec lekcji.
- A chce pan Stoperan? - spytał Scott.
- Po co? - spytał z głupią miną Stone.
- Bo chyba pana posrało! - powiedział oburzony, a klasa ryknęła śmiechem.
- Craven, nie pajacuj. - powiedział facet, rozdając kartki.
Kiedy dostałem kartkę i przeczytałem pytania, chwyciłem się za głowę. Odwróciłem się i spojrzałem na nauczyciela.
- Kiedy poprawa? - spytałem, a Scott zaczął się śmiać.
Stone popatrzył na mnie z politowaniem i usiadł za biurkiem. Patrzyłem na kartkę, jak sroka w gnat. Nie pamiętam żebyśmy coś takiego przerabiali, ale może to dlatego, że na większości lekcji spałem.
Próbowałem coś ściągnąć od kujona Martina siedzącego obok nas. Koleś miał już wszystko napisane, zanim Stone rozdał wszystkim kartki.
Kiedy rozbrzmiał dzwonek, walnąłem głową o ławkę. Nic nie napisałem, co oznacza że dostanę burę od pani Bennett. Zabrałem swoje rzeczy i zrezygnowany wyszedłem z klasy.


________________________________________
Hmm tak sobie myślałam, że gdy tylko skończę to opowiadanie to biorę się za drugą część mojego pierwszego opowiadania. Mam już w głowie zarys, więc może nie będzie tak źle.
Postaram się w miarę szybko zakończyć to. Nie wiem jak mi to pójdzie, gdyż niedługo zaczyna się rok szkolny, ale spróbuję tego nie zaniedbać.
Pozdrawiam ;)
@Twinkleineye

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 2

Nie opłacało nam się iść na angielski, bo do przerwy zostało jakieś dziesięć minut, więc wyszliśmy na dziedziniec. Usiedliśmy na murku pod drzewem. Scott wyciągnął z kieszeni dżinsów dwie fajki i dał mi jedną, następnie wyciągnął paczkę zapałek i odpalił najpierw mojego, później swojego papierosa. Właściwie nie lubię palić, ale to pomaga mi się odstresować.
Zaciągnąłem się głęboko, rozkoszując się cudownym uczuciem zalewającym moje ciało. Zerknąłem na Grace, która patrzyła na nas z dezaprobatą kręcąc głową.
- Co wam to daje? - spytała, pokazując ręką na fajkę, którą miałem w ustach.
- Ty tego nie rozumiesz. - powiedział Scott, wypuszczając dym tytoniowy prosto w twarz dziewczyny.
Grace zaczęła kaszleć i wymachiwać dłonią przed swoją twarzą. Patrzyłem na nią zacieszając jak idiota. Boże co ja bym bez nich zrobił?
- Czemu ja się z wami zadaję? - spytała wściekła i odwróciła się na pięcie, ruszając w stronę budynku szkolnego.
Wywróciłem oczami, podniosłem się i podbiegłem do dziewczyny. Objąłem ją w talii i zawróciłem z powrotem na murek.
- Wiesz, że cię kochamy. - powiedziałem uśmiechając się słodko, a następnie dałem jej buziaka w policzek.
Dziewczyna spojrzała na mnie krzywo, ale widząc moje maślane oczka zmiękła i zaczęła się śmiać, a my razem z nią.
- Nienawidzę was. - powiedziała ze śmiechem, jednocześnie nas przytulając.
W tej chwili usłyszeliśmy dźwięk dzwonka i ze szkoły zaczęły wychodzić dzieciaki, aby posiedzieć na świeżym powietrzu. Szybko zgasiłem fajkę i zarzuciłem plecak na ramię, spoglądając na przyjaciół.
- Spieszy ci się gdzieś? - spytał Scott, głęboko się zaciągając.
- Nie, ale o ile dobrze pamiętam, to jest miejscówka Raula. - powiedziałem i zobaczyłem jak chłopak krzywi się na dźwięk tego imienia.
W sumie, nie mam zielonego pojęcia, czemu Scott tak bardzo go nienawidzi. Zawsze kiedy go o to pytam zbywa mnie. Czasami zastanawiam się czy to właśnie Johanson wciągnął go w handel narkotykami.
Zerknąłem na Grace, która wpatrywała się w jakiś punkt za mną.
- O wilku mowa. - powiedziała blondynka.
Odwróciłem się i zobaczyłem największą zmorę całej szkoły, oczywiście nie licząc panny Mallory. Raul zmierzał w naszą stronę z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Spojrzałem na przyjaciela, który cały zesztywniał, gniewnie wpatrując się w bruneta. Zauważyłem też, że dłonie zacisnął w pięści.
- Knight, Craven! Nie pojebało się wam coś? - krzyknął chłopak.
Johanson stanął naprzeciwko nas z rękami skrzyżowanymi na piersi. Scott zerwał się na równe nogi, rzucając niedopałkiem gdzieś w bok. Stanąłem bliżej kumpla, pilnując, żeby nie zrobił czegoś głupiego. Raul przeniósł swoje spojrzenie na Grace, puszczając do niej oczko, a ona popatrzyła na niego z pogardą.
- Zmywamy się stąd. - powiedziałem, patrząc na przyjaciół.
Grace i Scott skinęli głowami i zabrali swoje rzeczy. Mijając Raula, pociągnąłem go z bara, a później Scott zrobił to samo. Chłopak spojrzał na nas wściekły, ale nic nie powiedział. Grace właśnie przechodziła obok niego, kiedy złapał ją za przedramię i odwrócił w swoją stronę.
Spojrzałem zdziwiony na przyjaciela. Nie miałem pojęcia, że Raula ciągnie do Grace. Mam nadzieję, że będzie na tyle mądra, aby nie nabrać się na jego kłamstwa.
- Hej Grace, poszłabyś ze mną dzisiaj wieczorem do kina? - spytał chłopak.
Zobaczyłem, że Craven powstrzymuje się przed wybuchnięciem głośnym śmiechem. Ja także ledwo zdusiłem w sobie chichot. Blondynka zbliżyła się do niego tak, że ich usta prawie się stykały. Razem ze Scottem patrzyliśmy na to wstrzymując oddech.
- Oczywiście. - powiedziała dziewczyna. - Ale mam jeden warunek.
- Jaki? - spytał chłopak z uśmiechem.
- Najpierw niech piekło zamarznie! - odparowała z drwiącym uśmiechem.
Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać jak debil, a Scott prawie turlał się po trawie. Raul zacisnął dłonie w pięści i patrzył na nas gniewnym wzrokiem. Grace obróciła się do niego plecami i podeszła do nas w wielkim bananem na twarzy. Wzięła nas pod ramię i pociągnęła w stronę szkoły. Cały czas zerkaliśmy na nią, ale ona nic nie mówiła, tylko się uśmiechała.
Kiedy staliśmy przed wejściem do budynku, zobaczyliśmy stojącą niedaleko nas Rubby. Nie zorientowałem się, kiedy Scott ruszył w jej kierunku.
- Hej Rubby. - powiedział z uśmiechem.
- Czego chcesz? - spytała.
- Po prostu chciałem ci powiedzieć, że masz nogi jak sarenka. - odparł mierząc jej odsłonięte nogi.
Popatrzyłem na Grace zdziwiony, której także oczy wyszły z orbit. Mallory także była w lekkim szoku, ale szybko się opamiętała i uśmiechnęła się figlarnie do Craven'a.
- Nie, nie takie zgrabne. Takie owłosione. - powiedział wybuchając śmiechem.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, a chwilę później Scott dostał od niej z liścia. Chłopak odwrócił się do nas śmiejąc się jak idiota. Patrzyliśmy na niego, nadal będąc w lekkim szoku.
- No co? - zapytał stając obok nas. - Lubię kiedy się złości. - powiedział.
- Lecisz na nią! - powiedziałem ze złośliwym uśmieszkiem.
- Pogięło cię? - spytał lekko zmieszany.
Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem wskazując palcem na kumpla. Ten podszedł do mnie, chwycił mnie za szyję i zaczął targać mi włosy. Chciałem się mu wyrwać, ale byłem bez szans. Szatyn puścił mnie dopiero wtedy, gdy zadzwonił dzwonek na lekcję. Przeczesałem włosy dłonią i pognaliśmy na matmę.
Lekcja była tak nudna, że prawie zasypiałem, ale kiedy byłem na granicy snu, moja kochana przyjaciółka trącała mnie ramieniem i wracałem do rzeczywistości. Kiedy pięć minut przed końcem nauczyciel dał nam czas dla siebie (boże jaki on jest hojny), przypomniałem sobie, że miałem zapytać Grace czy pójdzie ze mną i Lucasem do skateparku. Dziewczyna zgodziła się od razu.
Bennett ma taką samą słabość do mojego brata, jak ja. Umówiliśmy się, że wpadnie do nas około siedemnastej i razem pójdziemy pojeździć na deskorolce.
W myślach modliłem się, by Grega nie było w domu kiedy przyjdę. Znając życie, zabroni mi wyjść i każe sprzątać w domu, albo w ogóle znajdzie mi coś do roboty.
Kiedy jakieś dwie godziny później rozbrzmiał ostatni dzwonek, wyleciałem ze szkoły jak z procy, chcąc zdążyć na autobus. Nie miałem zbyt wielkiej ochoty na spacer. Dzięki bogu zdążyłem. Rozsiadłem się wygodnie na ostatnim siedzeniu słuchając muzyki. Wyglądałem przez okno, przyglądając się rodzicom z dziećmi. Dlaczego wszystkie rodziny są normalne tylko nie moja?
Piętnaście minut później byłem już pod domem. Podszedłem do drzwi, nacisnąłem klamkę i delikatnie popchnąłem drzwi. Powoli wszedłem na korytarz i nasłuchiwałem czy mój ojczym już wrócił, jednak nic nie usłyszałem, co było dziwne bo przecież powinienem słyszeć jakieś krzyki z pokoju Lucasa.
Poszedłem do górę i skierowałem się do pokoju młodego. Siedział skulony na łóżku, tępo wpatrując się w telewizor. Kiedy mnie zobaczył, zerwał się szybko, podbiegł do mnie i wtulił się w moje nogi.
- Co się stało? - spytałem kucając obok niego.
- Nic. Stęskniłem się za tobą. - powiedział.
- Haha, jasne. Co jest? - zapytałem jeszcze raz.
Mały westchnął głęboko, a ja uśmiechnąłem się lekko.
- No bo, mama powiedziała, że w weekend mam pojechać z nią i Gregiem do jego rodziców, a ja powiedziałem że chcę zostać z tobą. Mama się trochę zdenerwowała i uderzyła mnie w twarz. - powiedział smutno.
Patrzyłem na Lucasa szeroko otwartymi oczami. Nadal nie docierało do mnie to co powiedział. Ktoś obcy pewnie by pomyślał, że zmyśla, ale ja wiedziałem że to co mówi jest prawdą. Już dawno zauważyłem, jak bardzo mama zmieniła się przez tego dupka, ale nigdy bym nie pomyślał, że uderzy Lucasa, do tego przez taką głupotę. Spojrzałem na szatyna i zauważyłem że w oczach miał łzy.
- Przebierz się. Około siedemnastej przyjdzie Grace i pójdziemy do skateparku. - powiedziałem, chcąc odwrócić jego uwagę od tego co się stało.
- Grace będzie?! - krzyknął z uśmiechem.
Pokiwałem głową uśmiechając się do niego. Uwielbiam tą jego radość, kiedy słyszy o Grace. Mały w podskokach podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać. Zaśmiałem się cicho, wyszedłem z pokoju i poszedłem po siebie. Rzuciłem plecak w kąt i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Gorąca woda trochę mnie rozluźniła.
Nie wiem jak długo tak stałem, ale po jakimś czasie woda zrobiła się zimna, więc postanowiłem w końcu wyjść. Wytarłem się dokładnie i założyłem bokserki. Wycierając włosy ręcznikiem wróciłem do pokoju i skierowałem się w stronę szafy.
- Mmm jaka klata. -  usłyszałem.
Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem Grace siedzącą na moim łóżku. Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a ja zrobiłem się czerwony jak burak. Ok widziałem Bennett nago, a ona mnie ale mieliśmy wtedy  jakieś pięć lat, a teraz czułem się nieco dziwnie stojąc przed nią w samych bokserkach.
- Co ty tu robisz? - spytałem głupio.
- Yyyy siedzę? - powiedziała. - Jest siedemnasta. A tak w ogóle to Lucas mnie wpuścił. - dodała.
Pokiwałem głową, odwróciłem się do niej tyłem i zacząłem szukać jakichś spodni. Czułem na sobie, a raczej na swoim tyłku spojrzenie dziewczyny, ale starałem się je ignorować co było trochę trudne. Kiedy w końcu wyszukałem jakieś dżinsy, szybko je ubrałem i wyciągnąłem moją ulubioną zieloną koszulkę. Podszedłem do łóżka i usiadłem na nim, obok blondynki, jednocześnie zakładając Nike, które miałem wcześniej.
- Pójdziesz po młodego? - spytałem zerkając na przyjaciółkę.
- Pewnie. - powiedziała z uśmiechem i wyszła.
Wywróciłem oczami i poszedłem do łazienki ułożyć włosy. Kiedyś tata nabijał się ze mnie że jestem strasznie pedantyczny, a ja kłóciłem się z nim, że to nie prawda. Teraz widzę, że chyba miał rację.
Gdy byłem już gotowy, wyszedłem z pokoju i zszedłem schodami do salonu w którym wiedziała Grace z Lucasem. Zaśmiałem się cicho widząc, że młodemu uśmiech nie schodzi z twarzy.
- Masz deskę? - zwróciłem się do dziewczyny, powoli wchodząc do pokoju.
- Przecież idziemy do skateparku. - powiedziała wywracając oczami.
Pokręciłem głową i powiedziałem że możemy już wychodzić. Kiedy wyszliśmy z domu, zamknąłem drzwi na klucz i poszedłem do garażu po deskorolką. Kiedyś znajdowała się ona w moim pokoju, ale kiedy wprowadził się Greg mama kazała mi ją wynieść do garażu. Nie wiem co ma jedno z drugim, ale się nie sprzeciwiałem.
W drodze do parku, Grace okazywała mi triki jakich się nauczyła. Muszę przyznać, że z każdym rokiem jest coraz lepsza. Bennett była jedną z pięciu dziewczyn jakie kiedykolwiek widziałem jeżdżące na deskorolce. To ja ją w to wciągnąłem.
Gdy byliśmy mali, zabrałem ją do skateparku, a ona od razu zakochała się w tym. Na początku pożyczałem jej swoją deskę, bo jej mama nie miała pieniędzy, żeby jej kupić, ale później szukaliśmy jakiejś dorywczej pracy i sama sobie kupiła deskorolkę.
Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Lucas usiadł sobie na ławce, a my zaczęliśmy jeździć. Ok popisywaliśmy się, które z nas potrafi zrobić lepsze triki. Nie chcąc się chwalić, to ja byłem lepszy. Po godzinie jeżdżenia, usiadłem obok brata. Mały zapytał się, czy też może trochę pojeździć, a ja jako dobry brat się zgodziłem i dałem mu swoją deskorolkę. Młody wyglądał przekomicznie. Siedziałem na ławce ledwo powstrzymując śmiech. Nagle obok mnie usiadła Grace, śmiejąc się głupio.
- Jezu jak on słodko wygląda! - powiedziała, patrząc maślanymi oczami na Lucasa.
- Przecież to mój brat. Musi być słodki. - powiedziałem z uśmiechem.
- Jakiś ty skromny. - odparowała dziewczyna, uderzając mnie w ramię. - Coś się stało? - spytała dokładnie mi się przyglądając.
Dlaczego ona mnie tak dobrze zna? Nigdy nic przed nią nie mogę ukryć. No może oprócz tego, że to ja zwinąłem plakat Taylora Lautnera z jej pokoju. Do dzisiaj nie wie, że to ja.
Zacząłem jej opowiadać o tym co powiedział mi brat. Dziewczyna tak samo jak ja na początku nie mogła uwierzyć w to co mówię, ale także wiedziała, że Lucas nie kłamie.
- Hej będzie dobrze. - powiedziała obejmując mnie ramieniem. - Jestem pewna, że nie pozwolisz go więcej skrzywdzić.
- Dzięki. - powiedziałem i podniosłem głowę.
Spojrzałem na Grace i utonąłem w jej oczach. Były takie cudowne i do tego tak blisko mnie. Dlaczego nigdy nie zauważyłem, że są takie śliczne, że ona jest śliczna? Ona także patrzyła w moje tęczówki. Czułem się dziwnie, ale nie miałem ochoty się odwracać ani odsuwać. Wręcz przeciwnie, chciałem być jeszcze bliżej.
Przysunąłem się delikatnie co spowodowało, że nasze usta dzieliło tylko kilka centymetrów. Blondynka przygryzła delikatnie wargę, co sprawiło, że po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Co się ze mną dzieje?!
Nagle usłyszeliśmy głośne chrząknięcie. Odskoczyliśmy od siebie i popatrzyliśmy w kierunku z którego ono dochodziło. Przed nami stał Lucas, uważnie się nam przyglądając. Zrobiłem się cały czerwony i lekko zdenerwowany przeczesałem włosy dłonią. Grace popatrzyła na mnie zmieszana.
- Kit o przyjaciołach wciskajcie czterolatkowi, a nie sześciolatkowi, czyli mi. - powiedział krzyżując ręce na piersi.
Spojrzałem na Grace, która także na mnie patrzyła, a następnie wybuchnęliśmy śmiechem, jednak nie był on do końca szczery. Przynajmniej z mojej strony. Blondynka wstała z ławki i kucnęła obok Lucasa.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, naprawdę. - powiedziała czochrając mu włosy. - Jak coś się zmieni, pierwszy się dowiesz. - powiedziała ze śmiechem.
Młody uśmiechnął się szeroko i przytulił się do Grace. Patrzyłem na nich, nie wiedząc, jak się zachować. Wstałem ostrożnie, a oni od razu na mnie spojrzeli.
- Musimy już iść. - powiedziałem zabierając deskę.
- Czemu? - młody zaczął marudzić.
- Greg się wkurzy. - powiedziałem, a Lucas się wzdrygnął.
Ostatni raz wtulił się w Bennett i podszedł do mnie. Dziewczyna uśmiechnęła lekko, a ja starałem się zrobić to samo.
- Widzimy się jutro w szkole. - powiedziała.
- Taa. Do zobaczenia. - odparłem.
Wziąłem młodego na barana, deskę pod pachę i ruszyłem w stronę wyjścia z parku.

_____________________________________
Nie miałam co robić to wzięłam się za rozdział.
Nie wiem jak mi wyszedł, ocenę pozostawiam wam ;)
Pozdrawiam ;)
@Twinkleineye

sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 1

Obudził mnie budzik, wydzierający się na pół domu. Ściągnąłem poduszkę z głowy i niezdarnie wymacałem wkurzające mnie urządzenie, a następnie wyłączyłem je. Obróciłem się na brzuch i znowu położyłem poduszkę na głowie, próbując jeszcze pospać.
Nie mam pojęcia, ile czasu minęło, ale usłyszałem jak drzwi mojego pokoju otwierają i zamykają się, a następnie rozległ się tupot małych nóżek. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy mój młodszy brat zaczął mnie szturchać, abym wstał. Robił tak prawie codziennie.
- Nathan wstawaj! - krzyknął, a ja nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem.
Obróciłem się z powrotem na plecy nadal się śmiejąc. Lucas wszedł na moje łóżko i zaczął po mnie skakać. Tak, to też robił dość często.
- Auć, nie! Przestań, już wstaję! - jęknąłem kiedy jego noga prawie wylądowała na moich klejnotach.
Młody zatrzymał się na chwilę. Czułem na sobie jego wyczekujące spojrzenie. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na brata z chytrym uśmieszkiem. Lukas widząc moją minę chciał zwiać, ale byłem szybszy.
Złapałem go w pasie, rzuciłem na łóżko i zacząłem łaskotać. Młody śmiał się tak głośno, że pewnie słyszała go nasza sąsiadka, pani Turner, mimo że jest trochę przygłucha.
- Hahaha, Nathan przestań! - wykrztusił.
Po kilku minutach zostawiłem go w spokoju i wstałem z łóżka. Skierowałem się do łazienki, by wziąć szybki prysznic.
- Jest jeszcze Greg? - spytałem.
- Wyszedł niedawno! - usłyszałem w odpowiedzi.
W duchu odetchnąłem z ulgą. To był mój codzienny rytuał. Zanim wyszedłem z pokoju, pytałem Lucasa, czy nasz ojczym poszedł już do pracy. Robiłem wszystko, żeby widzieć go jak najrzadziej. Często z tego powodu dostawałem burę od mamy. Co ona widzi w tym buraku?
- Lukas! Która godzina?! - krzyknąłem wychodząc z pod prysznica.
- Siódma czterdzieści pięć. - powiedział mój młody.
O kurwa! Znowu się spóźnię! Wrzuciłem na najszybsze obroty. Robiłem po dwie rzeczy naraz. Szybko wytarłem całe ciało i włosy i założyłem bokserki. Wypadłem z łazienki w podskokach i zacząłem szperać w szafie w poszukiwaniu ubrań. Wyciągnąłem ciemne dżinsy, jakąś koszulkę i bluzę.
Ubrałem się i wróciłem jeszcze do łazienki ułożyć włosy. Wyszedłem z łazienki, przerzuciłem plecak przez ramię, a młodego wziąłem pod pachę i wypadłem z pokoju. Zszedłem na dół i ruszyłem do kuchni. Posadziłem Lucasa na krześle i poszedłem ubrać buty.
- Nathan? - usłyszałem głos z kuchni.
- No co jest? - spytałem.
- Pójdziemy dzisiaj do skateparku? - spytał blondyn.
- Jasne. - powiedziałem z uśmiechem, zabierając plecak który zostawiłem w kuchni.
Nigdy nie umiem mu odmówić. Cały czas robię wszystko, aby mój brat był szczęśliwy. Kiedy nasz tata zmarł na raka, Lucas miał około roku i prawdę mówiąc, nie miał prawa nic pamiętać z tamtego idealnego życia. Znał tylko ból jaki zadawał nam Greg. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos młodego.
- A będzie twoja dziewczyna? - spytał.
- Grace nie jest moją dziewczyną. - powiedziałem chyba po raz setny. - Dobra ja lecę, mam jakieś pięć minut, aby znaleźć się w szkole. Widzimy się o szesnastej. - powiedziałem, czochrając Lucasowi włosy.
Wystrzeliłem z domu jak z procy. Do szkoły miałem jakieś trzydzieści minut drogi. Po prostu świetnie. To będzie chyba moje czwarte spóźnienie w tym tygodniu. Pognałem w kierunku przystanku mając nadzieje, że zdążę jeszcze na autobus. Niestety kiedy dotarłem na przystanek, autobus już odjechał. Puściłem się biegiem, z nadzieją, że może aż tak bardzo się nie spóźnię.
W szkole byłem jakieś dwadzieścia minut później. Wyczerpany biegiem, skierowałem się do klasy, w której miałem historię. Wszedłem bez pukania i ruszyłem na swoje miejsce obok Scotta, ale zatrzymał mnie głos nauczyciela, pana Stone'a .
- Panie Knight, to już pańskie czwarte spóźnienie, a mamy dopiero środę. - powiedział surowym tonem.
Przewróciłem oczami i odwróciłem się do niego.
- Bardzo przepraszam, ale moje łóżko nie chciało mnie wypuścić. - powiedziałem, uśmiechając się sarkastycznie.
Klasa zaczęła chichotać, a Stone patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mnie zabić. Spojrzałem na Grace, a ona uśmiechnęła się do mnie, puszczając mi oczko.
- Koniec tych żartów, siadaj na swoje miejsce. - powiedział nauczyciel i wrócił do prowadzenia lekcji.
Odetchnąłem z ulgą i poszedłem zająć swoje miejsce. Scott zaśmiał się cicho i przybił ze mną piątkę. Wyciągnąłem zeszyt, książkę i długopis i przez resztę lekcji udawałem, że słucham o czym mówi Stone. Kiedy w końcu zabrzmiał dzwonek, spakowałem swoje rzeczy i wyszedłem z klasy w towarzystwie moich przyjaciół.
- Boże Nathan, wiesz co to budzik? - spytała Grace, kiedy wychodziliśmy na szkolny dziedziniec.
- Możesz mi nie wierzyć, ale wiem. Nawet mam taki w pokoju! - powiedziałem ironicznie.
Bennett wywróciła oczami i uśmiechnęła się słodko, a ja ze Scottem wybuchnęliśmy śmiechem. Nagle koło nas przeszła Rubby, trącając Grace ramieniem. Moja przyjaciółka zmrużyła gniewnie oczy i gwałtownie odwróciła się w stronę oddalającej się dziewczyny. Znowu będzie akcja.
- Hej księżniczko! Może z łaski swojej byś przeprosiła? - odezwała się gniewnie blondynka.
Mallory odwróciła się w naszą stronę i spojrzała zdziwiona na Grace.
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - powiedziała wrednie
- Nie wiesz? To może mam ci wytłumaczyć? - spytała Grace, zbliżając się do Rubby.
Szybko podszedłem do przyjaciółki, żeby ją przyhamować jak coś. Bennett ma strasznie wybuchowy charakter.
- Rubby, mam pytanie. - zaczęła blondynka. - Czym się różni ręcznik? - spytała, a Mallory spojrzała na nią zdziwiona.
- Od czego? - zapytała głupio.
- Od ciebie szmato! - krzyknęła, a kilka osób popatrzyło się w naszym kierunku.
Rubby chciała się rzucić na Grace, ale w ostatniej chwili odsunąłem przyjaciółkę od szatynki. Bennett spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym, że może dodałbym coś od siebie. Przewróciłem oczami, ale też delikatnie skinąłem głową, puszczając do niej oczko.
- Hej Rubby, widziałem twoich rodziców. - zwróciłem się do dziewczyny.
- Naprawdę? - spytała, patrząc na mnie maślanymi oczami.
- Tak. Fajni panowie. - powiedziałem z ironicznym uśmieszkiem.
Scott i Grace wybuchnęli śmiechem, a z nimi jeszcze kilka osób, które przysłuchiwały się tej dziwnej wymianie zdań. Mallory spojrzała na mnie zdziwiona i wściekła jednocześnie. Dumnie zarzuciła grzywą i poszła do szkoły. Przyjaciele rzucili się na mnie nadal nieźle zacieszając.
- No stary, skąd ty bierzesz takie teksty? - spytał Scott, klepiąc mnie po ramieniu.
- Widzieliście jej minę? - spytała blondynka z uśmiechem.
- Może w końcu sobie odpuści. - powiedziałem, sam w to nie wierząc.
Gdy po dziesięciu minutach dzwonek ogłosił koniec przerwy, całą trójką ruszyliśmy do szkoły, jednak przed drzwiami  klasy zatrzymała nas sekretarka i musieliśmy iść na dywanik do dyra. To pewnie Mallory chlapnęła językiem, że coś jej zrobiliśmy. Grace była strasznie wściekła, ponieważ jej matka znowu będzie musiała świecić za nas oczami.
Pani Bennett pracuje w naszej szkole jako bibliotekarka. Zawsze kiedy coś zbroimy, zostaje wzywana. Do mojej mamy nigdy nie dzwonili, bo wiedzieli, że i tak będzie miała to gdzieś.
Siedzieliśmy właśnie na bardzo niewygodnych krzesłach, czekając aż dyro nas poprosi, kiedy przyszła mama Grace.
- Co znowu zrobiliście? - spytała od razu.
- Grace ma wybuchowy charakter. - powiedzieliśmy ze Scottem, spoglądając na blondynkę.
Pani Bennett spojrzała na córkę i przewróciła oczami, a my wybuchnęliśmy śmiechem. Pani Lydia zawsze tak reagowała. Kiedy opowiadaliśmy co się wydarzyło, pojawiła się sekretarka.
- Pan Hoke was prosi do siebie. - zwróciła się do nas kobieta.
Spojrzałem na przyjaciół, którzy uśmiechnęli się ironicznie słysząc te słowa. Wstaliśmy i skierowaliśmy się do gabinetu. Pani Bennett poszła razem z nami, udając surową matkę, którą rzecz jasna nie była. Rozsiedliśmy się wygodnie na czteroosobowej kanapie i przez ponad godzinę "wysłuchiwaliśmy" tego co Hoke mówi na temat dobrego wychowania. Już mieliśmy wychodzić, kiedy mężczyzna znowu zaczął coś mówić.
- Jeszcze jedno. - zaczął. - Panie Knight, pan Stone skarżył się, że znowu się spóźniłeś. - powiedział patrząc na mnie surowym wzrokiem.
- Przepraszam to już się więcej nie powtórzy. - odparłem, zdając sobie sprawę z tego że nie dotrzymam obietnicy.
- Mam nadzieję. - powiedział i zabrał się za podpisywanie jakichś papierków.
Wzniosłem oczy ku niebu i wyszedłem z gabinetu. Na korytarzu czekali na mnie moi przyjaciele i pani Bennett. Uśmiechnąłem się do nich jak przygłup, a oni zrobili to samo, tylko mama Grace patrzyła na mnie poważnie.
- Rubby pożałuje, że kablowała. - odezwała się moja przyjaciółka.
- Chyba ściemniała. -  odezwał się Scott. - Słyszeliście co mówił dyro? To my na nią naskoczyliśmy. Co za brednie! - powiedział krzywiąc się.
- Głupia suka. - powiedziała Grace, za co dostała ręką w tył głowy od swojej mamy.
- Wyrażaj się. - powiedziała Pani Bennett, a my zaczęliśmy się śmiać. - No i z czego się śmiejesz? - spytała patrząc na mnie.- Jeśli jutro znowu się spóźnisz, będziesz mył mój samochód. - powiedziała uśmiechając się.
Grace i Scott zaczęli się ze mnie nabijać, a ja uderzyłem się otwartą ręką i czoło.


___________________________________
No to mamy rozdział pierwszy.
Przepraszam za dużą ilość wulgaryzmów ;D
Niewiele się tu dzieje, ale to dopiero początek ;)
Pozdrawiam
@Twinkleineye

piątek, 17 sierpnia 2012

Prolog

Nazywam się Nathan Knight. Moje prawie idealne życie skończyło się, kiedy po śmierci taty, moja mama ponownie wyszła za mąż. To było rok temu i od tamtej pory już nic nie jest takie jakie być powinno. 
Nie mam pojęcia, co bym zrobił, gdyby nie było przy mnie moich najlepszych przyjaciół, Grace Bennett i Scotta Cravena, plus nie mógłbym zostawić mojego młodszego brata, na pastwę tego tyrana, Grega.
Oprócz tej cudownej trójki mam jeszcze deskorolkę. Także dzięki niej jakoś wytrzymuję to całe gówno  i nie muszę spędzać wszystkich wolnych chwil z moją "idealną rodziną"