czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 14

Jechałem na deskorolce w stronę domu Bennettów rozmyślając o wszystkim i o niczym, chociaż głównie to o niedoszłym pocałunku moim i Mel. Nie wiem czemu, ale zawsze w skateparku do tego dochodzi, znaczy prawie dochodzi. Tam są chyba jakieś dziwne moce.
Wiecie, kiedy myślę o tym głębiej, to żałuję że nie doszło do tego pocałunku. Może właśnie on by coś zmienił w moich uczuciach, może zakochałbym się w Melissie, a Grace byłaby tylko moją przyjaciółką, tak jak było wcześniej. W każdym razie teraz nie dowiem się tego. Kto wie, może kiedyś.
W pewnym momencie zatrzymałem się i zdałem sobie sprawę, że nie jestem obok domu Bennettów, tylko obok swojego domu. Zauważyłem że w kuchni świeci się światło. Coś mnie podkusiło, aby podejść bliżej i sprawdzić co się tam dzieje. Zatrzymałem się obok wielkiego drzewa, które rosło za naszym płotem i skupiłem wzrok oknie.
Po chwili do kuchni weszła moja matka, a zaraz za nią wściekły Greg. Zaczęli się kłócić, jak zwykle zresztą. Nie wiem jak długo to trwało, ale z każdą sekundą ich krzyki stawały się wyraźniejsze i dało się je usłyszeć na zewnątrz. W tej chwili cieszyłem się, że obecnie mieszkamy u pani Bennett, przynajmniej Lucas nie musi tego wszystkiego oglądać.
Nagle mój ojczym zamachnął się i uderzył moją matkę z taką siłą, że ta poleciała na szafkę, a wszystkie talerze i miski, które na niej stały rozbiły się z hukiem o podłogę. Patrzyłem na to wszystko szeroko otwartymi oczami, jednocześnie drżąc ze strachu. Nie spodziewałem się, że ten dupek posunie się aż do tego stopnia.
Usłyszałem głośny trzask zamykanych drzwi, więc szybko schowałem się za drzewem. Dyskretnie spojrzałem w bok i zobaczyłem jak Greg wsiada do swojego samochodu, a następnie odjeżdża z piskiem opon. Natrętny głosik w głowie mówił mi abym wracał do domu, ale serce mówiło mi żebym sprawdził co z mamą i to właśnie jego posłuchałem.
Niepewnym krokiem wszedłem do domu, cicho zatrzaskując za sobą drzwi. Powoli skierowałem się do kuchni. Zatrzymałem się w progu i zobaczyłem całą podłogę zawaloną rozbitymi talerzami i miskami. Przeniosłem wzrok z podłogi na moją matkę, która siedziała na krześle i cicho szlochała z twarzą schowaną w dłoniach. Po chwili zauważyłem, że po jej skroni spływa krew. Skrzywiłem się na ten widok.
- Mamo? - odezwałem się cicho.
Kobieta podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Mimo iż byłem na nią cholernie wściekły, za to że pozwala Gregowi traktować mnie i mojego brata jak wyrzutków, to było mi jej żal. W końcu jest moją matką i kocham ją mimo wszystko.
- Nathan? - była naprawdę zdziwiona. - Co ty tu robisz?
- Mamo proszę cię skończ już z tym. - powiedziałem podchodząc bliżej i kucając obok niej. - Nie widzisz jak daleko to wszystko już zaszło?  Jak możesz pozwalać mu żeby tak cię traktował? Jak śmiecia. Rozumiem, że go kochasz, nawet nie potrafisz sobie wyobrazić jak bardzo cię rozumiem. Sam jestem zakochany i wiem, że wybaczyłbym wszystko żeby tylko zatrzymać ją przy sobie. - trudno było mi mówić o swoich uczuciach mojej matce, ale miałem nadzieję że to coś da. - Z Lucasem nie możemy nawet mieszkać, we własnym domu. Wiesz jak to boli? - spytałem. Nie odezwała się nawet słowem. - Mamo proszę cię..- chwyciłem się ostatniej resztki nadziei. Czułem jak do moich oczu napływają łzy, ale z całych sił starałem się aby nie pozwolić im wypłynąć.
- Przepraszam. - szepnęła i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Spuściłem głowę w dół, zamknąłem oczy i zacisnąłem mocno zęby. Robiłem wszystko, żeby tylko nie zacząć krzyczeć i płakać. To naprawdę boli, kiedy rodzona matka woli gościa, który ją bije niż własne dzieci. Przełknąłem nerwowo ślinę i podniosłem się z podłogi, a następnie spojrzałem na mamę smutnym wzrokiem.
- W poniedziałek prawdopodobnie idziemy na policję, zgłosić moje pobicie i pobicie Lucasa. Może cię to interesuje. - mruknąłem.- Przemyśl sobie wszystko, o nic więcej nie proszę. Do zobaczenia. - szepnąłem i szybko wyszedłem.

* * *
Kiedy przyszedłem do domu Bennettów było już po dwudziestej. Bez słowa usiadłem w kuchni i wpatrywałem się w swoje dłonie. Czułem na sobie spojrzenia obydwóch kobiet, ale nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. Czułem się okropnie przez co zaczynałem żałować, że wszedłem wtedy do domu.
- Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blady. - odezwała się pani Lydia stawiając przede mną kubek z herbatą.
Skinąłem głową i wziąłem kubek do ręki. Upiłem łyk nadal na nikogo nie patrząc. Nagle poczułem jak ktoś mnie łapie za rękę. Spojrzałem w bok i okazało się, że tą osobą jest Grace. Splotła nasze palce i ścisnęła mocniej. Najwyraźniej musiała zauważyć, że jednak coś jest nie tak.
- To może powiedz gdzie byłeś, no i kim była ta dziewczyna, która przyszła dzisiaj do biblioteki. - moich uszu znowu doszedł głos pani Bennett.
- Koleżanka. - mruknąłem spuszczając wzrok na kubek, który trzymałem w ręce.
- Yhy. A dowiem się gdzie byłeś?
- W skateparku, a później.. w domu.
- Po co? - zdziwiła się Grace.
- Sam nie wiem, ale to była głupia decyzja. - wzruszyłem ramionami. - Przepraszam, ale chyba pójdę się położyć. - szepnąłem.
Puściłem dłoń przyjaciółki, a następnie szybko pognałem na górę, gdyż nie czułem się najlepiej. Kiedy wszedłem do pokoju zdziwiłem się trochę, że nie było tu Lucasa, ale po chwili zorientowałem się że przecież może spać w pokoju Grace. Położyłem się na łóżku i zakryłem twarz poduszką.
Tak wiem, że ostatnio często to robię, ale to zawsze mi pomaga. Nie minęło kilka minut, a już usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju. Mój gość usiadł na krawędzi łóżka i położył dłoń na moim ramieniu.
- Jest aż tak źle? - moich uszu doszedł głos Grace.
-Ten dupek uderzył dzisiaj moją matkę, ale ona i tak woli go chronić! - warknąłem odrzucając poduszkę na bok. Niezdarnie podniosłem się do pozycji siedzącej. - To boli. - szepnąłem.
Grace nic nie powiedziała tylko po prostu przytuliła mnie do siebie. Wtuliłem się w nią mocno czując jak do oczu napływają łzy. Nie chciałem rozmowy w stylu " zobaczysz wszystko będzie dobrze", potrzebowałem zwykłego przytulenia, bliskości drugiej osoby i tą osobą w tym momencie była Grace.

* * *
Siedziałem w ostatniej ławce na lekcji języka angielskiego, zawzięcie wystukując na klawiaturze mojego telefonu wiadomość do Melissy. Pisaliśmy ze sobą już od jakichś trzech godzin, a mi wciąż było mało. Mimo iż znaliśmy się bardzo krótko, gadaliśmy ze sobą jakbyśmy się znali od zawsze. Dobrze jest mieć kogoś takiego.
W końcu rozbrzmiał długo oczekiwany przez nas dzwonek. Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc i zaczęli chować swoje książki, jednak przerwał nam głos naszego ukochanego nauczyciela.
- Pozwoliłem wam się pakować? Dzwonek jest dla nauczyciela. - powiedział surowym głosem.
- To niech go sobie pan kurwa weźmie! - wydarł się Scott.
Cała klasa ryknęła śmiechem, a Daniels nie wiedział co powiedzieć. Zaśmiałem się pod nosem i przybiłem kumplowi tak zwanego żółwika. Nie zwracając uwagi na nauczyciela wszyscy wyszli z klasy, nie wykluczając mnie i moich przyjaciół.
Jako że była godzinna przerwa, jak zwykle wyszliśmy na szkolny dziedziniec i usadowiliśmy się na najbardziej oddalonej od budynku szkolnego ławce. Po kilku minutach Grace ulotniła się do swojego pseudo chłopaka, co sprawiło że zostałem sam z gołąbeczkami.
Nie żeby coś, ale rzygać mi się chciało kiedy widziałem jak robią do siebie maślane oczka. Oddaliłem się szybko od nich pod byle jakim pretekstem, chociaż w sumie wydaje mi się, że nawet tego nie zauważyli.
Usiadłem na murku w cieniu drzewa i wyciągnąłem z kieszeni dżinsów papierosa. Odpaliłem go i zaciągnąłem się głęboko. Przymknąłem powieki i oparłem głowę o metalowy płot. Nagle usłyszałem głośne chrząknięcie. Lekko przestraszony otworzyłem oczy i zobaczyłem uśmiechniętą twarzyczkę Meli.
Odetchnąłem w duchu i także się do niej wyszczerzyłem. Poklepałem zachęcająco miejsce obok siebie, a dziewczyna z chęcią je zajęła.
- Nie mówiłeś że palisz. - odezwała się udając obrażoną.
- Nie ma się czym chwalić. - mruknąłem rzucając niedopałek na ziemię. - Jak tam lekcje?
-  Jakbyś nie wiedział. - zaśmiała się. - Przez ciebie Stone prawie zabrał mi komórkę! - powiedziała uderzając mnie lekko w ramię.
- Jakoś ci to wynagrodzę. - zaśmiałem się.
Siedzieliśmy tak gadając, śmiejąc się i przepychając, a tematy w ogóle się nie kończyły mimo iż miałem wrażenie że powiedzieliśmy już sobie wszystko. Uwielbiam spędzać czas w towarzystwie tej dziewczyny, ona jest naprawdę niesamowita.
W pewnym momencie zauważyłem jak w naszym kierunku zmierza mój "przyjaciel" Raul. Dawno go nie widziałem i wcale się za nim nie stęskniłem. Mimowolnie skrzywiłem się widząc go, co nie uszło uwadze Melissy.
- Knight czyżbyś wyrwał jakąś panienkę? - zaśmiał się szyderczo podchodząc do nas.
- Czego chcesz Raul? - warknąłem stając naprzeciwko niego.
- Chciałem się dowiedzieć jak ci idzie twoja misja pozbycia się Carlosa. - mruknął.
- Co cię to obchodzi? - zdziwiłem się.
- Pytam z ciekawości. - uśmiechnął się ironicznie.
Raul wychylił się lekko i spojrzał na Melissę, a następnie puścił do niej oczko. Nie wiem czemu, ale poczułem się trochę zazdrosny, głupie nie?
- Zajmij się lepiej swoimi sprawami. Grace jest MOJĄ przyjaciółką i sam załatwię tą sprawę. - mruknąłem.
- Jak chcesz, ale pamiętaj że jeśli chodzi o bezpieczeństwo Grace, to zawsze możesz na mnie liczyć. - powiedział poważnym tonem.
- Jasne. - odparłem cicho będąc w lekkim szoku.
Raul jeszcze raz zerknął na Mel i oddalił się w kierunku szkoły. Prochy chyba całkowicie wyżarły mu mózg. Gdzie się do cholery podział koleś z którym mogłem się dissować? Świat schodzi na psy. Wróciłem z powrotem na swoje miejsce, a Mel spojrzał na mnie podejrzliwie. Uśmiechnąłem się niewinnie, ale to jej najwyraźniej nie wystarczyło.
- Kto to był? - spytała.
- Nie ważne. - mruknąłem, na co odpowiedziała uniesieniem brwi. - To długa historia.
- Dobra nie naciskam. - uśmiechnęła się.
 Także się uśmiechnąłem i objąłem ją delikatnie ramieniem. Mel położyła głowę na moim ramieniu wzdychając ciężko. Spojrzałem na nią zdziwiony, ale ona tylko się uśmiechnęła. Zapewne w tym momencie wyglądaliśmy trochę jak para, ale miałem to gdzieś. Właściwie w tym momencie wszystko miałem gdzieś.

* * *
Za każdym razem kiedy patrzę na moich przyjaciół, mam wrażenie że miłość wyżera ludziom mózgi i to dosłownie. Zachowują się naprawdę dziwnie i jeżeli tak ma to wyglądać to sorry, ale ja chyba zrezygnuję.
Jeszcze kilkanaście dni, a Scott przestanie się zachowywać jak on, przestanie być chamski, wulgarny i tak dalej. Jeżeli tak się stanie to chyba zwariuję.
Przez ostatni tydzień moi przyjaciele totalnie mnie olewali, gdyż byli zbyt zajęci sobą i gdyby nie to że zacząłem się przyjaźnić z Mel, kompletnie nie miałbym co ze sobą zrobić. Zacząłem spędzać z nią coraz więcej czasu i jeszcze bardziej ją polubiłem, a może nawet za bardzo.
Trwało to dość długo, ale jakimś cudem udało mi się namówić Melissę, aby nie iść na pierwszą lekcję. Mel jest świetną uczennicą, więc nie chciała opuszczać zajęć, ale w końcu nie mogła się oprzeć mojemu urokowi. A tak serio obiecałem że to będzie pierwszy i ostatni raz.
Siedzieliśmy pod drzewem tam gdzie zazwyczaj, chociaż nie tyle siedzieliśmy co staliśmy. Melissa opierała się o drzewo, a ja stałem naprzeciwko niej, paląc papierosa. Dziewczyna przyglądała mi się krzywiąc się delikatnie. Nagle wyrwała mi z ręki fajkę, rzuciła na ziemię i rozdeptała go.
- Powinieneś to rzucić. - mruknęła.
- Przecież nie jestem nałogowcem, tylko czasami sobie podpalam. - odparłem.
- Nie lubię kiedy to robisz. - szepnęła spuszczając głowę w dół.
Zauważyłem jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce. Uwielbiam te momenty, wygląda wtedy tak słodko. Chwyciłem jej podbródek i uniosłem do góry, by móc spojrzeć jej w oczy.
- To naprawdę miłe że się tak o mnie martwisz, ale nie potrzebnie. Jestem już dużym chłopcem i potrafię o siebie zadbać. - zaśmiałem się.
- Może masz rację. - powiedziała unosząc kąciki ust, jednak po chwili ten uśmiech zniknął. - Nathan ja muszę ci coś powiedzieć. - szepnęła.
Spojrzałem na nią pytająco. Mel wyraźnie zakłopotana przygryzła wargę, a po chwili przybliżyła się do mnie i musnęła moje usta. Podobno faceci nie czują motylków w brzuchu tylko ucisk w spodniach, ja nie wiem co czułem, chyba byłem.. szczęśliwy?
Melissa odsunęła się ode mnie, a w jej oczach dało się zauważyć strach, zawstydzenie, miłość i wiele innych uczuć, ale nie potrafiłem ich dokładnie określić. Staliśmy przez chwilę w ciszy nie wiedząc co powiedzieć, ale to ona pierwsza ją przerwała.
- Przepraszam, nie powinnam. - szepnęła, a po jej policzku spłynęła łza.
W tym momencie coś we mnie pękło. Chwyciłem jej twarz  w dłonie, przycisnąłem ją do drzewa i z mocą wpiłem się w jej usta. Dziewczyna przez chwilę była w lekkim szoku, jednak szybko się ocknęła i zaczęła odwzajemniać moje pocałunki. Nasze języki toczyły ze sobą zaciętą walkę, żadne z nas nie chciało się poddać. Położyłem jedną dłoń na jej talii, jednak stopniowo zjeżdżała w dół, aż do uda. Pociągnąłem jej nogę do góry, a następnie oparłem ją na swoim biodrze i przysunąłem się jeszcze bliżej niej, pogłębiając pocałunek. Melissa jęknęła cicho w moje usta, wsunęła rękę pod mój T-shirt i opuszkami palców delikatnie wodziła po moim brzuchu. Ta prosta czynność sprawiła że moje ciało zalała fala podniecenia. Boże co ta dziewczyna ze mną wyprawia.
Nagle naszych uszu doszło głośne chrząknięcie, co sprawiło że odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy nie kogo innego, jak dyrektora Hoke'a.


_________________________________________________
Jej w końcu skończyłam ;)
Nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału, ale przecież mogło być gorzej.
Nie wiem kiedy będzie następny, ale chyba nie tak szybko jak ten, chociaż może się mylę ;D
Pozdrawiam cieplutko.
@Twinkleineye

16 komentarzy:

  1. Widzę, że był remont. Teraz jest super. Można bardziej wczuć się w klimat opowiadania.
    http://nowy-scenariusz-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział, huhu już nie mogę się doczekać nn ;>
    ciekawe co się wydarzy... ;)
    Mel i Nat są tacy słodcy <3333
    tak fajnie opisujesz tą znajomość ;]
    mam nadzieję że dość szybko dodasz nexta
    trzymaj sie ciepło ;***
    Asia;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Musiałaś skończyć w takim momencie? Zabije Cię jak Cię spotkam :c
    Nie, no żartuje jakbym Cię zabiła nie mogłabym czytać tak wspaniałego bloga. ;D
    Rozdział cudowny, a końcówka? Aww no brak mi
    słów; xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Uhuhuhuhuh Nathan i Mel! Ciesze się, że w końcu coś między nimi się stało. Love is in the air :)
    Dziwi mnie zachowanie matki chłopaków.
    Przy ich rozmowie dało się wyczuć taką sztywna atmosferę, co pokazuje, jak bardzo się od siebie oddalili. Nie rozumiem, rezygnować z dzieci na rzecz poniewierania? Ehh..
    Czekam na następny rozdział, ciekawi mnie reakcja Grace, gdy się dowie.. :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam za spam, ale nie masz zakładki.
      chciałam zaprosić na nowy rozdział : ) liczę na szczerą opinię ; )
      http://scars-future.blogspot.com/

      Usuń
  5. boże wspanały ! Jestem na TAK. ♥
    CZEKAM NA CZĘŚĆ DALSZĄ , końcówka najlepsza. taka awww ;3
    ` dinuśka. ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. jest jest jest nareszcie Nath i Mel♥
    ciekawe jaka beda mieli jazde od dyrektora za mizianie sie pod drzewem xP czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahahahahah, wielkie wejście xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Mel jest za słodka ._. bynajmniej moim zdaniem, ja chce Nathana&Grace jako parę, nie Mel. nie trawię jej normalnie ;/ Grace najlepsza! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nat i Mel ♥ Coś czuję, że Grace będzie zazdrosna o Nathana ;D Ale Hoke rozwalił system, wejście smoka haha xD Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny :) Czekam na następny i informuję, że nominowałam tego bloga do Liebster Awards ;) Pytanka znajdziesz u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. God, nie przerywaj w tym miejscu! :D AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA <3

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy następny ;>?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciężko mi powiedzieć, ale postaram się żeby był niedługo ;)

      Usuń
  13. Nominowałam cię do Libster Award :)
    http://diamond-blood-magic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. http://smileehappyy.blogspot.com/ u mnie nowy, zapraszam gorąco . ♥

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥