sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 21

Leżałem na łóżku, bawiąc się włosami mojej dziewczyny, która spała wtulona w mój tors. Czułem się okropnie, jakbym ją oszukiwał, a to nie jest przyjemne uczucie. Przez cały czas coś ściska mnie w żołądku, a do tego w mojej głowie zagnieździło się mnóstwo natrętnych myśli, które gryzły niczym wściekłe pszczoły. Wszystkie były skupione oczywiście na Grace.
Gdybyś potrafił od razu zdeklarować się co do swoich uczuć. Jak wyglądałoby teraz moje życie, gdybym od razu powiedział Bennett o tym, że czuję do niej coś więcej niż tylko przyjaźń, że jest dla mnie ważniejsza niż zwykła przyjaciółka, że już nie myślę o niej tak jak dawniej. Co jeśli by mnie wyśmiała, przecież po czymś takim raczej nie moglibyśmy wciąż być przyjaciółmi. A jeżeli ona czuła do mnie to samo, ale również bała się cokolwiek powiedzieć, żeby nie zniszczyć tego co było, albo czego nie było między nami.
Jedno jest pewne, straciłem już swoją szansę. Grace jest szczęśliwa z Carlos'em, a ja mam Melissę. Może po prostu tak powinno być, może nie byliśmy sobie pisani. Boże, gadam jak w jakimś pieprzonym, łzawym, babskim filmie.
Drobna dłoń dziewczyny, powoli, niepewnie błądziła po moim brzuch, stopniowo zjeżdżając coraz niżej. Poczułem jak w moim podbrzuszu rozlewa się ciepło, a z gardła wydobył się cichy jęk. Melissa mruknęła cicho pod nosem i zaczęła składać pocałunki na moim brzuchu i klatce piersiowej. Przyciągnąłem ją mocniej do siebie i pocałowałem w czubek głowy, jednocześnie wdychając jej słodki zapach.
- Nie śpisz? - spytałem cicho, starając się zapanować nad swoim głosem.
- Chciałabym, ale ktoś mi nie pozwala. - mruknęła między pocałunkami.
- I że niby tym ktosiem jestem ja? - spytałem ze śmiechem.
- Można tak powiedzieć.
Podniosła się na łokciach i spojrzała mi prosto w oczy.  W jej własnych widziałem wesołe iskierki, a gdzieś w kącikach czaiło się jakieś silne uczucie, którego nie potrafiłem zidentyfikować. Nachyliła się nade mną i złożyła na moich ustach namiętny pocałunek, który z każdą sekundą prowadził do czegoś więcej.
Miałem wyrzuty sumienia i to cholerne. Mimo iż czuję do niej coś więcej niż przyjaźń, mam wrażenie jakbym ją oszukiwał, ją ale też przede wszystkim siebie. Jakbym chciał przed wszystkimi coś udowodnić.
Powinienem się naprawdę ogarnąć i w końcu zdeklarować się co do swoich uczuć, bo przez moje dziecinne zachowanie ktoś może ucierpieć.

* * *
Szedłem nieoświetlonym chodnikiem, przez centrum miasta. Od kilku dni czułem się fatalnie, wszystko mnie denerwowało, przez co ja sam wkurzałem wszystkich dookoła. Zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo byłem uciążliwy dla wszystkich, ale nic na to nie poradzę.
Spojrzałem w niebo, z którego nieustannie spadały drobne płatki śniegu, osiadając na ziemi i otulając całą okolicę białą kołderką. Mimo iż w tym okresie wszystko wygląda naprawdę magicznie, nienawidzę zimy, chyba że w tym czasie siedzę w domu z kubkiem gorącej czekolady.
Wcisnąłem dłonie głęboko do kieszeni chcąc uchronić je przed chłodem, a brodę i nos, który nawiasem mówiąc już dawno mi przemarzł schowałem w kołnierzu kurtki. Powoli zaczynałem żałować, że w ogóle postanowiłem wyjść z domu w taką pogodę, ale  musiałem się przejść i odetchnąć, przemyśleć sobie wszystko. Nie chcę zranić moich bliskich przez swoją głupotę.
Przez cały czas przyglądałem się mijającym mnie ludziom. Wszyscy byli szczęśliwi, śmiali się i żartowali. Miałem wrażenie, że cały świat jest szczęśliwy, tylko nie ja. Od kilku dni dręczyły mnie przykre, wręcz dołujące myśli, które nie pozwalały mi spać w nocy.
Od niechcenia skierowałem spojrzenie w bok i moją uwagę przykuł zaułek po drugiej stronie ulicy, w którym znajdowały się dwie osoby, chłopak i dziewczyna. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że tą dziewczyną była Grace, a chłopakiem, Carlos. Zatrzymałem się raptownie i zacząłem się im przyglądać.
Dziewczyna, blondynka ledwo trzymała się na nogach, z daleka wyglądała jakby była pijana. Chłopak chyba przytrzymywał ją za łokieć, by nie upadła. Przez ten śnieg nie byłem niczego pewien.
Przeszedłem na drugą stronę ulicy i stanąłem przy budynku. Dopiero z tej odległości mogłem stwierdzić kim była tamta dwójka i z przykrością muszę stwierdzić, że to naprawdę była Grace z Carlosem. Moje serce zakuło boleśnie na ten widok.
- Nie, nie chcę. Proszę, odwieź mnie do domu. - moich uszu doszedł cichy, lekko bełkotliwy głos dziewczyny.
- Nie przesadzaj. - ostry ton Smith'a, sprawił że po moim ciele przeszedł zimny dreszcz. - Będzie fajnie, obiecuję ci to. - nie podobał mi się jego drwiący ton.
Carlos zaczął się do niej dobierać. Grace chciała go odepchnąć, ale była zbyt słaba, wręcz ospała, w ogóle nie miała kontroli nad własnym ciałem. Smith wpił się brutalnie w jej usta, a ona ugryzła go tak mocno w wargę, że krew zaczęła spływać mu po brodzie. Chłopak bardzo się wkurzył i z całej siły uderzył blondynkę z pięści w policzek, która upadła na śnieg.
Nie wytrzymałem i rzuciłem się do przodu, a następnie rzuciłem się z pięściami na chłopaka, który pochylał się nad moją półprzytomną przyjaciółką. Przywaliłem mu prosto w nos, tym samym odpychając go od bezbronnej dziewczyny. Szarpaliśmy się przez kilka minut, jednak całym moim ciałem zawładnęła wściekłość i furia, co sprawiło, że koleś nie miał ze mną w tym momencie żadnych szans. Trzymałem go mocno za kurtkę i okładałem pięściami po twarzy, nie zważając na ból w dłoni.
Po chwili rzuciłem go na ziemię jak worek ziemniaków, czując jak złość mnie opuszcza i zastępuje ją troska o Grace. Odwróciłem się i zobaczyłem idącego chodnikiem mężczyznę. Podbiegłem do niego szybko i zdyszany poprosiłem by zadzwonił po pogotowie i policję oraz by mi pomógł. Facet widząc moją zakrwawioną dłoń i tamtą dwójkę natychmiast zrobił to o co go poprosiłem.
Mężczyzna stał przy Carlos'ie, jednocześnie dzwoniąc na policję, natomiast ja zająłem się moją przyjaciółką.
- Grace, Grace otwórz oczy. - odezwałem się cicho, trzymając ją w ramionach. - Grace nie zasypiaj, nie zasypiaj słyszysz!? - stopniowo mój głos stawał się coraz bardziej nerwowy.
Potrząsnąłem nią delikatnie i próbowałem ją ocucić, jednak nic to nie dawało, w ogóle nie reagowała. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, a ręce trzęsły się niemiłosiernie i to bynajmniej nie z zimna. Boże, ona nie może mnie teraz zostawić! Potrzebuję ją!
- Grace otwórz oczy, proszę cię. - szepnąłem przez łzy. - Nie zostawiaj mnie, błagam. Kocham cię rozumiesz? - znowu nią potrząsnąłem, szlochając cicho.
Nagle ktoś odciągnął mnie od mojej przyjaciółki, a jakichś trzech mężczyzn zajęło się Grace. Nie mogłem na to patrzeć, serce kuło mnie boleśnie na widok bladej, pokrwawionej od uderzenia Carlos'a, dziewczyny. Zdenerwowany przeczesałem dłonią włosy i zacisnąłem mocno zęby, by nie zacząć wrzeszczeć z bezsilności.
Odwróciłem głowę i zauważyłem jak policjant zakuwa Smith'a w kajdanki i "pomaga mu " wsiąść do radiowozu. Carlos spojrzał prosto na mnie przez szybę samochodu i uśmiechnął się szyderczo, jednak ten uśmiech wyglądał trochę jak grymas, na jego opuchniętej twarzy. Nawet z tej odległości widziałem jak jego oczy błyszczą niezdrowym blaskiem.
Mimo, iż już wiedziałem, że jest pod wpływem narkotyków, to i tak miałem ochotę znowu się na niego rzucić i jeszcze raz mu przywalić, ale tym razem znacznie mocniej. Jeżeli stanie się coś poważnego Grace, nie daruję mu tego.

* * *
Siedziałem w szpitalu, a dokładniej w przychodni, na kozetce. Kiedy po jakimś czasie udało mi się dostać do szpitala, zaraz przy wejściu dorwała mnie jakaś pielęgniarka, widząc moją pokrwawioną i opuchniętą dłoń. Próbowałem się jakoś wymigać, by jak najszybciej dowiedzieć się co z Grace, jednak kobieta była cholernie uparta.
Tak więc od jakichś piętnastu minut siedziałem jak kołek i przyglądałem się jak kobieta około czterdziestki przemywa moją dłoń, smaruje jakąś maścią i owija w bandaż. W środku trząsłem się jak małe dziecko. Nie chciałem tracić czasu na takie głupoty. Chciałem zadzwonić do pani Bennett i powiedzieć jej o tym co się wydarzyło, mimo iż policja albo szpital już dawno to zrobili, a następnie dowiedzieć się o stanie mojej przyjaciółki. Ta niewiedza powoli mnie zabija.
Kiedy wyszedłem na korytarz, niedaleko wejścia do szpitala, zobaczyłem jak do środka wbiega zdenerwowana pani Lydia. Zdenerwowany przełknąłem ślinę i zacisnąłem mocno zęby, byle tylko się nie popłakać, a to było naprawdę trudne, gdyż ból jaki mi towarzyszył, był już nie do zniesienia.
Gdy tylko pani Bennett mnie dostrzega, natychmiast do mnie podbiega. Widząc smutek i ból w jej oczach, nie wytrzymałem i po moich policzkach spłynęło kilka łez. Kobieta bez słowa przytuliła mnie, a ja wtuliłem się w nią mocno, jednocześnie szlochając cicho. Miałem dość, dość wszystkiego.

* * *
Siedzieliśmy w wąskim korytarzyku, na cholernie niewygodnych krzesełkach i czekaliśmy, aż w końcu pojawi się jakiś lekarz i łaskawie powie coś na temat stanu Grace.Dlaczego nikt nic nie chce nam powiedzieć? Kiedy tylko pojawia się jakaś pielęgniarka i próbujemy się czegoś dowiedzieć, one przyspieszają kroku, byle uciec jak najdalej.
Nienawidzę szpitali, tego smutnego,  strasznego, wręcz mrocznego klimatu, który tu panuje. Współczuję ludziom, którzy przez poważne choroby muszą tu spędzać całe dnie i noce. Zamiast w jakiś sposób poprawiać im humor, oni go pogarszają, przyprawiając ich w depresję. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał tu spędzać tak długiego czasu.
Miałem już serdecznie dość. Nerwy i ból zjadały mnie od środka. Miałem wrażenie, że za chwilę wybuchnę. Nie potrafię tyle czekać, nie kiedy chodzi o życie najważniejszej dla mnie osoby. Pani Lydia udawała twardą, ale kątem oka widziałem jak co jakiś czas przeciera mokry od łez policzek.
Nagle z sali wyszedł mężczyzna po pięćdziesiątce, w białym kitlu ze stetoskopem przewieszonym na szyi, trzymający w dłoni jakąś podkładkę, na której znajdował się plik papierków. Mężczyzna podszedł do nas bardzo powoli, jednocześnie nie odrywając wzroku od kartek. Pani Bennett podniosła się na równe nogi, stając naprzeciwko mężczyzny.
- Pani jest matką Grace? - spytał poważnym tonem.
- Tak. - powiedziała starając się zachować spokój. - Co z nią? - głos jej lekko zadrżał.
-  Dziewczyna nieprzytomna została przywieziona do szpitala. Zrobiliśmy jej płukanie żołądka, gdyż była pod wpływem dużej i bardzo szkodliwej ilości narkotyków lub mocnych środków nasennych. Da dawka mogła okazać się dla niej nawet śmiertelna, gdyby została tu przywieziona zbyt późno. - zadrżałem na te słowa.
Ona mogła umrzeć przez tego gnoja.
- Ale wszystko jest już w porządku? - spytałem ledwo słyszalnie.
- Oprócz tego, panna Grace ma liczne sińce na całym ciele oraz złamany nos, ale to nie szkodzi jej zdrowiu. - ciągnął lekarz ignorując moje pytanie. - Na razie jednak będzie musiała zostać jeszcze w szpitalu, gdyż jej organizm jest bardzo osłabiony. Zrobimy jej jeszcze kilka rutynowych badań. Za góra tydzień będzie mogła wrócić do domu.
- Tak się cieszę, że nic jej nie jest. - pani Bennett odetchnęła z ulgą uśmiechając się przez łzy.
- Jeszcze jedno. Martwię się o psychikę pani córki. Takie przeżycie może być dla niej bardzo stresujące. Radziłbym zabrać córkę do psychologa, to na pewno jej nie zaszkodzi, a nawet może jej pomóc.
- Dziękuję panu. Czy mogę się zobaczyć z córką? - spytała.
- Naturalnie, ale na razie jeszcze się nie przebudziła. - powiedział mężczyzna uśmiechając się z troską.
Pani Bennett skinęła głową, a mężczyzna skierował się wzdłuż korytarza.
- Znalazł się, psycholog zasrany. - burknąłem pod nosem.
- Nathan! - upomniała mnie kobieta.
- Ale taka jest prawda. - mruknąłem podnosząc się z krzesła.
Pani Lydia pokręciła głową, a następnie położyła mi dłoń na ramieniu i razem ruszyliśmy do sali, w której znajdowała się moja przyjaciółka.

* * *
Niestety pani Bennett musiała wrócić do domu, gdyż bardzo pilnie musiała załatwić kilka spraw. Obiecała mi, że zadzwoni do mojej mamy i wytłumaczy jej całą sytuację.
Siedziałem przy łóżku, na którym spała Grace, zastępując na razie nie obecną mamę dziewczyny, jednocześnie czekając na Scott'a, który miał przyjechać razem z Alex. Kiedy nasi przyjaciele dowiedzieli się o tym co się stało, bardzo się przejęli. Z niecierpliwością czekałem aż się pojawią, nie chciałem siedzieć tutaj sam. Czułem się okropnie widząc bladą, wciąż nieprzytomną Grace. Czułem się jakby to wszystko było moją winą. Dlaczego nic nie zrobiłem, wiedząc że Carlos jest dilerem i ćpunem i że może zrobić krzywdę Grace.  Nie wiem co bym zrobił, gdyby stało się jej coś poważnego.
Niepewnie chwyciłem drobną, chłodną i bladą dłoń dziewczyny i ścisnąłem ją lekko. Wydawała się taka krucha, bałem się, że mogę jej coś zrobić. Kilka łez spłynęło po moim policzku, ale szybko starłem je wierzchem dłoni.
- Tak bardzo cię przepraszam. To wszystko to moja wina. Wiedziałem kim jest ten typek, ale nic nie zrobiłem. To przeze mnie teraz tu leżysz, przez moją głupotę i zazdrość mogłaś nawet zginąć. Nie darowałbym sobie tego. Jeśli się kogoś kocha, to się o niego troszczy, a ja co robię? Jestem beznadziejny. Nie zasługuje na twoją przyjaźń, a co dopiero na miłość. - mówiłem cicho, wiedząc że i tak raczej tego nie słyszy.
Nagle poczułem jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Odwróciłem się powoli i zobaczyłem za sobą moich przyjaciół. Uśmiechnąłem się do nich z wysiłkiem, czując jak moje policzki czerwienieją. Oni słyszeli to co mówiłem.
- Nate, stary nie możesz się obwiniać o to co się stało. - odezwał się spokojnym głosem Scott.
- Wiedzieliśmy, wiedzieliśmy od Raul'a kim jest ten dupek, ale nic nie zrobiliśmy, by uchronić przed nim Grace. - powiedziałem drżącym głosem.
- Nathan nie mogliście przewidzieć, że będzie chciał skrzywdzić Grace. - powiedziała Alex kucając obok mnie.
- Ona mogła umrzeć. - mruknąłem, a łzy z siłą wodospadu spłynęły po moich policzkach. Schowałem twarz w dłoniach, próbując powstrzymać histeryczny szloch. - Ja nie mogę.. nie chcę.. nie potrafię bez niej żyć. Potrzebuję jej. Ona jest dla mnie wszystkim, teraz to wiem.


______________________________________
Czy jestem zadowolona z tego rozdziału? Powiedzmy, że tak, ale w sumie uważam, że mógłby być dłuższy.
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to co się tu dzieje i wiem, że nie możecie się doczekać jakiejś akcji pomiędzy Nate'm i Grace, ale tak jak obiecałam, niedługo się tego doczekacie ;D
Zastanawiam się, czy skończyć tego bloga, za około cztery rozdziały, czy jeszcze wysilić swój móżdżek i dopisać coś jeszcze. Ogólną koncepcję już mam w razie czego, ale nie wiem czy opłaca się coś pisać.
Mam nadzieję, że jakoś mi pomożecie w podjęciu decyzji.
Kocham was!
@Twinkleineye

15 komentarzy:

  1. pisz jak najwiecej! i ja chce juz scene N&G

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rób nam tego.Nie możesz zakończyć tego bloga.Co ja będę czytać:(?

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ;).Pisz szybko kolejny bo nie wytrzymam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie rozdział mógłby być nawet metrowy. xD
    Pewnie Cie nie zaskoczę, ale też chcę już Grace i Nathana.
    A teraz przedstawię moją subiektywną ocenę. Rozdział jest
    świetny i dobrze o tym wiesz. ;D po za tym w sumie można by dyskutować na temat tego czy masz napisać jeszcze parę rozdziałów czy zakończyć bloga, ale moja opinia jest taka, że jeżeli te 4 rozdziały mają być zrobione na " szybko " to lepiej już napisać dobry i porządny epilog. Weny kochana. <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że zdecydujesz się prowadzić bloga jak najdłużej ♥ Uwielbiam go, każdy rozdział jest genialny i potrafi do reszty zawładnąć moimi uczuciami np. jak ten, płakałam gdy Nathan pochylał się nad Grace i w tym zaułku, i w szpitalu. Mam nadzieję, że Grace słyszała wszystko co mówił Nathan, to by ułatwiło sprawę i może w końcu byli by razem ; **
    Weny życzę *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie podoba mi się ten rozdział a szczególnie zakończenie ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. wierzę w Ciebie, bo masz wielki talent. Naprawdę ciekawie piszesz, i mam nadzieję że jeszcze dłuugo będę tu wchodzić z niecierpliwością na następny rozdział.

    Co to tej notki, ogółem mi się spodobała. Fajna ta akcja z Grace, coś się dzieję, i mam nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^!
    z tego wszystkiego, mam do Ciebie trochę żalu. Wiem, jestem może dziwna, ale wyobrazam sobie każdą sytuację tu opisaną, i czuję że Mel cierpi. Ona kocha Nathana, wiem to, a teraz sytuacja się zmieniła, ciekawe jak ona to zniesie.

    no nic, tego pewnie dowiemy się za kilka rozdziałów.
    Jestem dumna, że mogę tu wchodzić, czytać to, i uczyć się, jak być lepszą pisarką, co do moich blogów.

    Pozdrowienia♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne + obserwuje;]
    zapraszam http://marzenniemozenamodebracnikt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Liczę ,że nowy będzie niebawem ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger. Więcej informacji u mnie: http://my-life-is-suck.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominowałam tego bloga do 'The Versatile Blogger'- info u mnie na heart-on-fire-but-under-water.blogspot.com
    Świetny rozdział! Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥